Kwiat Jabłoni – kontynuacja bez kalki. Recenzja albumu “Mogło być nic”

Obserwuj nas na instagramie:

Muzyczne rodzeństwo powraca z drugim albumem. Czy wywinęli się ze szponów presji związanej z “syndromem drugiej płyty” i przebiją sukces debiutanckiego Niemożliwe?

Czy “syndrom drugiej płyty” dosięgnął Kwiat Jabłoni?

W zasadzie to chyba nie do końca o to chodzi, żeby przebijać sukces swojego debiutanckiego albumu. Przecież każdy kolejny to zupełnie nowy rozdział, nowe historie i artyści bogatsi o wiele doświadczeń związanych z promocją pierwszej płyty. Trudno zresztą walczyć o przebijanie takiego sukcesu jak ten, który udało się już osiągnąć zespołowi Kwiat Jabłoni.

Poza tym, Kasia, czyli połowa tego duetu, rzuciła mi w naszej ostatniej rozmowie zupełnie nowe światło na kwestię “syndromu drugiej płyty”. Okazuje się bowiem, że nie musi się on w ogóle wiązać z oczekiwaniami i presją ze strony otoczenia, a z większymi możliwościami, które pozwalają artystom rozwinąć skrzydła przy okazji tworzenia drugiego albumu, czego zresztą Kwiat Jabłoni nie omieszkał wykorzystać.

Kwiat Jabłoni Mogło być nic
Kwiat Jabłoni – “Mogło być nic”, okładka albumu

Aperitif przed daniem głównym

Ich najnowszy album zatytułowany Mogło być nic zwiastowały dwa single: tytułowe Mogło być nic oraz Buka. Pierwszy – pełen instrumentalnego przepychu, zdradził nam nieco, czego możemy się spodziewać po aranżacjach na drugim albumie Kwiatu Jabłoni. Drugi z kolei – na przekór zupełnie kameralny i intymny. Obie te zapowiedzi to jednak jedynie przystawki przed daniem głównym, które słyszymy w dalszej części albumu.

Jeszcze więcej Kwiatu Jabłoni w Kwiecie Jabłoni

Już na pierwszy rzut ucha słychać tu ogromny rozwój muzyczny Kwiatu Jabłoni. Kasia i Jacek zaprosili tym razem do współpracy przy powstawaniu albumu swoich muzyków koncertowych. W ten sposób akustyczny duet urósł do rangi pełnoprawnego zespołu, który proponuje nam jeszcze ciekawsze melodie i o wiele bardziej rozbudowane aranżacje, wzbogacone o szersze instrumentarium niż tylko mandolina i fortepian. Bardzo mi się podoba na przykład to, co dzieje się w warstwie muzycznej utworu Zaczniemy od zera. Na tym polu jest zdecydowanie ciekawiej niż na debiucie!

Kwiat Jabłoni nie tylko o świecie zewnętrznym, ale również o swoim wewnętrznym “ja”

Rozwój Kasi i Jacka słychać również w warstwie tekstowej. Artyści wychodzą na Mogło być nic ze swojej strefy komfortu, w ramach której opowiadali jak dotąd raczej o świecie zewnętrznym. Tutaj coraz częściej, choć wciąż nieco nieśmiało, zaczynają dotykać swoich wewnętrznych przeżyć i przenosić osobiste emocje na piosenki. W efekcie otrzymujemy chociażby jeden z piękniejszych jakie słyszałam, szczery w swojej prostocie, a mimo to niebanalny i wzruszający utwór o miłości – Nie Ma Mnie. Kometa z kolei w równie poruszający sposób dotyka kwestii tęsknoty i utraty kogoś bliskiego.

Osobiste uczucia Kasi i Jacka przeplatają się jednak wciąż z trafnymi refleksjami na temat świata zewnętrznego i społeczeństwa. Chociażby w Masce, traktującej o tym, jak często żyjemy na niby i chowamy się za różnymi maskami, czy ekologicznym protest songu Byle Jak, który moim zdaniem ma szansę stać się przebojem na miarę Dziś późno pójdę spać. I dobrze, bo potrzebujemy tak ważnych przekazów w mainstreamie!

Kwiat Jabłoni album Mogło być nic recenzja
Kwiat Jabłoni

Kwiat Jabłoni na dyskotece

Intrygującym punktem zaczepnym tej płyty jest również jej zakończenie, przypominające nieco Wzięli zamknęli mi klub, które zamykało tracklistę albumu Niemożliwe. Tu, w zupełnie kontrastującym z resztą zawartości albumu, kawałku Przezroczysty świat mamy nieco podobne mrugnięcie okiem do słuchacza w formie zabawy z taneczną elektroniką.

Tym samym Mogło być nic zaczyna się kameralnie i spokojnie, po czym płynnie przechodzimy przez całe spektrum rozmaitych i rozbudowanych aranżacji, aby całość zamknąć absolutnie skrajnym, klubowym wręcz numerem. Ten intrygujący zabieg pozwala odczuć jak wiele się na tym albumie dzieje i jeszcze bardziej angażuje słuchacza w jego muzyczną zawartość.

Dualistyczna natura Kwiatu Jabłoni, czyli jak prostota łączy się z wielowymiarowością, a nostalgia przenika z radosnością

Kwiat Jabłoni jest taki, że jak ktoś szuka w muzyce czegoś niewymagającego, po prostu przyjemnego – to dostanie to od nich. Jeśli zaś ktoś chce się w tej muzyce zagłębić, to również ma na tym albumie spore pole do eksploracji, bo piosenki na Mogło być nic są jednocześnie proste i miłe, a równocześnie tak piękne i wielowymiarowe.

Jest w tym graniu pewna uniwersalność, ale taka bardzo pozytywna. Z drugiej strony spotykamy się tu ponownie z dualizmem, który przesiąknął już Niemożliwe i pojawia się również na Mogło być nic. Mam na myśli połączenie często trudnych, wymagających i po prostu smutnych tematów z radosnością kipiącą z osobowości Jacka i Kasi oraz z ich folkowej, często skoczno-tanecznej muzyki.

Kwiat Jabłoni album Mogło być nic recenzja
Kwiat Jabłoni

Kwiat Jabłoni – przede wszystkim rozwój

Kwiat Jabłoni z pewnością wykorzystał wspomniane możliwości, jakie otrzymali w związku z tą pozytywną odsłoną syndromu drugiej płyty. Mogło być nic to kontynuacja materiału, który znamy z debiutanckiego Niemożliwe, jednak nie jest jego kalką. To ten sam zespół, ale odświeżony i decydowanie bardziej doświadczony, a słowem kluczowym w przypadku ich nowego materiału jest – ROZWÓJ. To zdecydowanie największy sukces, jaki mogli osiągnąć przed ostatnie dwa lata i czego efekt słyszymy właśnie na Mogło być nic.


Kwiat Jabłoni – Mogło być nic, posłuchaj albumu

Muzyczne rodzeństwo powraca z drugim albumem. Czy wywinęli się ze szponów presji związanej z “syndromem drugiej płyty” i przebiją sukces debiutanckiego Niemożliwe? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Czy “syndrom […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →