Hope For VNM – recenzja płyty “Hope For The Best” VNM’a
Obserwuj nas na instagramie:
VNM swoim nowym krążkiem pokazuje, jak ulotne mogą być szczęśliwe chwile w naszym życiu, ale nie tylko. Sprawdźcie naszą recenzję najnowszego wydawnictwa Venoma – Hope For The Best.
VNM mimo upływu lat dalej zaliczany jest przeze mnie do grona raperów z pokaźnym arsenałem skilli. Oczywiście w jego karierze zdarzały się momenty lepsze, jak i gorsze. Jednak albumy dostarczane przez Tomka zawsze stały na wysokim poziomie.
Na przestrzeni lat, poprzez muzykę obserwowaliśmy jak VNM zmaga się z przeróżnymi problemami, od alkoholu, przez narkotyki, po życie miłosne. Na wydanym rok temu Czuz Tu Daj Najs, wydawało się, że raperowi udało się pokonać przeciwności losu i w końcu wszystko mu się układa. Jednak po jednym z singli okazało się, że nie jest tak jak do końca myśleliśmy.
VNM – Hope for the best
W tytułowym singlu, VNM chyba jako pierwszy raper, popisał się taką odwagą i zakomunikował, z jakimi problemami przyszło mu się zmagać. V w owym numerze zwraca między innymi uwagę na ucinanie zasięgów nowych utworów przez algorytmy YouTube, ale także przedstawia swoje obawy obawy związane z przyszłością po pandemii koronawirusa. Jednak, czy Hope For The Best jest krążkiem, na którym V użala się nad sobą? Absolutnie nie.
Chcę podzielić się wszystkim, ale nie wiem czym
Od samego początku zaczynamy mocnym uderzeniem w postaci Symbiozy, w której gospodarz albumu informuje nas, że jego druga, mroczniejsza strona wcale nie zniknęła. Na przestrzeni całego albumu kilka razy dochodzi ona do głosu, jednak nie przejmuje ona władzy, co potwierdza, że V nauczył się żyć ze swoim demonem w symbiozie.
VNM – Vent
Na Hope For The Best nawijka VNM’a to warsztatowy majstersztyk. Raper przedstawia słuchaczowi przekrój swoich skillsów, od firmowych przyspieszeń, po mocną braggę, która również jest elementem charakterystycznym nawijki Tomka. Zwróćcie tylko uwagę na te wersy. Za takim Venomem chyba wszyscy tęsknili.
Raper dziś to tylko cudzysłów
VNM – Vent
Raperem dzisiaj jest każdy więc słucham tylko artystów
I to kilku oni pewnie też mnie
Jako introwertyk robię szelest bezszelestnie
Na oriencie jakbym jechał w mieście dwieście i pieprzę ten w rapie beef
Chyba że biorę pęgę, oponent klęknie jak Kaepernick
Ponadto, raper po raz kolejny pokazuje, że jest bardzo dobrym obserwatorem i w nieco melancholijnie brzmiącym Białym szumie zwraca uwagę na otaczające nas problemy. Również po odsłuchu tego krążka w końcu dotarło do mnie, że VNM to bardzo dobry storyteller, a historie przez niego opowiadane brzmią szalenie autentycznie.
Oprócz tego, Venom dokonuje między innymi rozliczenia z młodą sceną. Według niego młodzi raperzy w większości stawiają na bangery i umowy partnerskie, ponad przelewanie uczuć na papier (Pa$$ion). Oczywiście nie mogło zabraknąć też szczerych, chwytających za serce kawałków jak Unborn, czy Na pewno nigdy. Zdecydowanie największą zaletą tego krążka jest to w jaki sposób Fau ujął tematykę utworów. Nie są one bowiem w żaden sposób przegadane, natomiast każde ze słów jest starannie dobrane, aby we właściwy sposób odebrać każdy z kawałków.
Jedyne co jest stałe to zmiana
Sam krążek można podzielić na dwie części. W dniu premiery albumu, VNM na swoich socialach napisał, że album powstawał po części w spokoju i szczęściu. Natomiast pozostałą część w bólu i strachu. I uwierzcie mi, w tym co napisał V nie ma ani grama ściemy. Po przesłuchaniu krążka spokojnie można stwierdzić w jakim okresie powstawały kolejne utwory. To tylko pokazuje, jak szybko wszystko może się zmienić w naszym życiu i należy cieszyć się każdą dobrą chwilą.
Goście uzupełnieniem projektu
Na swój najnowszy album VNM nie zaprosił żadnych mainstreamowych raperów. Stricte rapowe zwrotki rzucili za to Rzeźnik, EmTe i FonTam. Natomiast dużą robotę robią refreny nagrane przez Marikę, oraz Grizzleego. Niestety najgorzej wypada w tym wszystkim Łozo. Nie wiem dlaczego, ale po prostu jego styl kompletnie nie siada mi na tym bicie. No właśnie, skoro już jesteśmy przy bitach, to za te odpowiadają między innymi Megot, Dj Kebs, Łukasz Kowaluk, czy Chino AP. Muszę przyznać, że panowie spisali się tu na medal. Bity wraz z nawijką gospodarza bardzo dobrze budują klimat całego albumu.
Czy skrzywdzony artysta, to lepszy artysta?
Jednakże mimo licznych plusów, znalazło się także kilka minusów. Momentami miałem wrażenie, że słucham kolejnego kawałka z CTDN i mam wrażenie (oby mylne), że gdyby nie problemy w życiu VNM’a, to otrzymalibyśmy krążek bardzo podobny do zeszłorocznego CTDN.
Kolejnym minusem są także niestety niektóre śpiewane zwrotki VNM’a. Mam wrażenie, że V momentami chce aż za bardzo wyciągać niektóre dźwięki. Jednak progress w porównaniu z poprzednimi śpiewanymi zwrotkami w wykonaniu rapera jest zauważalny.
Wiadomo, że ze szczerym rapem dużo łatwiej utożsamić się słuchaczowi, aniżeli z tym o ciągłym wygrywaniu życia. Jednak na dłuższą metę kurczowe trzymanie się jednego i drugiego stylu nawijania na dłuższą metę może stać się destrukcyjne dla samego rapera.
HFTB to solidny krążek, ze wszystkim czego można oczekiwać od rapera tej klasy, a przede wszystkim, produkcja szczera do bólu, nagrana prosto z serca.
Jednak zostawia ono sporo pytań, między innymi o to, w którą stroną pójdzie teraz VNM. Mam jednak nadzieję, że Tomek wyciągnie wnioski z obecnej sytuacji i kolejny materiał będzie powiewem świeżości w dyskografii elbląskiego rapera.
Jeżeli nie zamówiliście jeszcze Hope For The Best, możecie to zrobić na stronie denekstbest.com. Album jest również dostępny w serwisach streamingowych.
VNM – Hope For The Best – odsłuch albumu
VNM – Hope For The Best – ocena: 7,5/10
VNM swoim nowym krążkiem pokazuje, jak ulotne mogą być szczęśliwe chwile w naszym życiu, ale nie tylko. Sprawdźcie naszą recenzję najnowszego wydawnictwa Venoma – Hope For The Best. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, […]
Obserwuj nas na instagramie: