kadr z nagrania „#hot16challenge2" Kubana

Polski słuchacz nie nauczył się czekać, czyli dlaczego nie czekam na powrót Kubana [opinia]


24 czerwca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Oczekiwanie na powrót Kubana stało się jednym z największych masowych zjawisk wśród słuchaczy polskiego rapu. Kilka słów o tym, o co właściwie chodzi z czekaniem na raperów i dlaczego omija mnie hype na Kubana.

Czekanie jako zjawisko wśród słuchaczy

Polski rap od wielu lat kojarzy się głównie z ogólną beką. Doczekał się wielu past (wyrzucanie z SB Maffiji), running joke’ów (postać Janusza Walczuka, pozdro HIB HOB XD), czy zwyczajnych memów i to nie tylko tworzonych przez słuchaczy. Niektórzy, jak na przykład Sentino, sami takim memem się stali i nikt im nawet nie musiał pomagać. W zalewie beki przemykały gdzieś także różne zjawiska, niebędące w żaden sposób nacechowane humorystycznie, które stawały się z miejsca pewnymi znakami charakterystycznymi, a z czasem wręcz wyróżnikami dla konkretnych pokoleń słuchaczy. Mieliśmy, chociażby cowtorkowe oczekiwanie na nowy singiel z Egzotyki w 2017 roku. W ostatnich latach natomiast takim zjawiskiem bardzo mocno stało się czekanie.

Czekanie było czymś typowym dla polskiego rapu w zasadzie od zawsze. Wystarczy wspomnieć Brudne Serca, Eisa, Smarkiego, czy Tehnikolor (Bisz x Laikike1 x Elhuana). Wszystkie te postaci i projekty łączy jedno. Ich płyty, na które wyczekiwali fani, nie ukazały się. Oczywiście nie jest to jakaś zasada, bo skoro jesteśmy już przy Laiku, to oczekiwanie na Milczmen Screamdustry trwało lata i przyniosło album, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiego rapu. Mam wrażenie, że z czasem zjawisko czekania i związana z nim presja nasiliły się. Pierwszym dla mnie jako świadomego słuchacza momentem, kiedy doświadczyłem oczekiwania na rapera zakończonego powrotem, były legalny album Małpy oraz debiut Sitka w 2016 roku.

W przypadku Sitka pierwsze głośne single sięgały 2011 roku, Kilka Numerów O Czymś Małpy miało premierę w 2009 roku. Mowa więc o 5 i aż 7 latach czekania. Owszem, po drodze ukazywały się single (bardzo nieliczne, ale jednak), zarówno jednego, jak i drugiego. W przypadku Sitka większość z nich nawet weszło finalnie na album. Jednak Mówi jak i Wielkie Sny nie zrobiły tak wielkiego wrażenia, jak duże były wobec nich oczekiwania. Oba albumy osiągnęły status platynowych, jednak nie stały się ani klasykiem na miarę KNOC w przypadku Małpy, ani debiutem x-lecia w przypadku Sitka. Mimo wszystko były to naprawdę solidne płyty ze swoimi świetnymi momentami. Ale już dawały trochę do myślenia.

Sitek feat. Ero – Ból

Branża nie czeka na gapiów

Przerwa Małpy wynikała w dużej mierze z jego problemów zdrowotnych, Sitkowi prawdopodobnie „nie dojechała” głowa. Natomiast ostatnie lata pokazały dosadnie, że ludzie pracujący w wytwórniach nie śpią i obserwują nastroje wśród słuchaczy. Pokłosiem tego jest względnie nowe zjawisko. Raperzy z czekania zrobili strategię marketingową. Pierwszym, który wykorzystał na pełną skalę znikanie, był Taco Hemingway. W pewnym momencie zaczął wypuszczać całe albumy bez zapowiedzi. Ułatwił mu to z pewnością brak komunikacji z fanami poprzez social media, co przy tak zastraszającym postępie tej formy budowania marki osobistej było kolejnym dość niezwykłym zabiegiem. Niedługo później tym tropem podążył kompan Taco, Quebonafide, jednak w przypadku obu panów mówimy o rocznych, maksymalnie dwuletnich przerwach. Problem zaczyna się w przypadku dłuższych odstępów czasu.

Polski rap, a razem z nim gust słuchaczy zmieniają się w niesamowicie szybko. Od mniej więcej 2012 roku weszliśmy w tempo, za którym było i w zasadzie do dziś jest ciężko nadążyć wielu artystom. Tę przemianę jak na dłoni widać na przykładzie drugiej edycji Młodych Wilków Popkillera, która przypadła właśnie na 2012 rok. Raperzy tacy jak Karwel czy Ńemy prezentowali i do dziś prezentują naprawdę duży wachlarz umiejętności. Jednak muzyka, którą tworzą, nie wbiła się w gust masowy, który dosłownie rok później zaczęły kreować takie albumy jak Elliminati Tedego czy ProPejn VNM-a. Coraz szersze uznanie zaczęli otrzymywać Alcomindz Mafia, SB Maffija czy debiutujący solowo Quebonafide. Era newschoolu nadchodziła wielkimi krokami.

Dłuższa przerwa w tworzeniu muzyki w dobie tak ogromnych zmian znacznie utrudnia ponowne „wbicie się” w rynek. Wielu na takiej próbie po latach poległo. Inni z powodu tej trudności nie spróbowali. Tworzenie muzyki w identyczny, lub bardzo podobny sposób jak, dajmy na to, 4 lata temu jest z góry skazane na znudzenie nawet wiernych fanów (TomB). Z kolei wpasowanie się w obecne trendy, jak pisałem już wcześniej, jest karkołomne, a często wręcz z góry skazane na porażkę (Pono). Dlatego jestem pewny, że nie usłyszymy już nowych rzeczy od Smarki Smarka. I jest to także powód, dla którego nie jestem częścią jednego z największych obecnie zjawisk dotyczących słuchaczy polskiego rapu. Nie czekam na nowy album Kubana.

Popkiller Młode Wilki 2012 – Prosto Z Frontu (prod. O.S.T.R.)

Kariera Kubana, czyli wybiórcza pamięć słuchacza

Nie zrozumcie mnie w tym miejscu źle. Bardzo lubię Cozamixtape. Uważam ten album w pewnych względach za jedyny w swoim rodzaju. Luz, z jakim Kuban operował na wykręconych bitach Essexa, tworzył wyjątkowy klimat, a kilka numerów z mixtape’u było klasykami domówek na etapie mojego liceum. Problem w tym, że choć Kuban potrafi rapować, jest charyzmatyczny i nie zatracił przez lata tych cech (co pokazał na hot16challange2) to zbawcą rapu nigdy nie był, a na kogoś takiego obecnie wiele osób go kreuje. Jest to tym bardziej zaskakujące, jeśli ma się w pamięci, że od premiery Cozamixtape minęło już 8 lat, a przez ten czas kariera Kubana trwała i cóż, nie była już tak imponująca.

Na Myślisz Jeszcze? przyszło nam już wtedy czekać trzy lata. Choć ten album ma swoje momenty takie jak Jak gdyby nic, Flatera czy Jak na ironię, to na całej swojej długości (a jest to aż 18 numerów!) zwyczajnie nudzi. Dużo lepszy odzew wśród fanów podczas wypuszczania singli zbierały publikowane równocześnie luźne numery noir i plasteliny, nawiązujące klimatem do psychodelicznych lotów z Essexem z Cozamixtape. Legalny debiut Kubana osiągnął jednak status złotej płyty, co jasno pokazuje, że album ma swoich fanów. Jednak dość wymownym potwierdzeniem znaczenia tej płyty jest fakt, że w zdecydowanej większości przypadków gdy ktoś wspomina dokonania rapera z Opoczna, to wymienia właśnie Cozamixtape, a nie Myślisz Jeszcze?. A już z pewnością nie późniejsze single, o których sam Kuban chyba wolałby zapomnieć.

Głównym powodem, dla którego dziwi mnie kult Kubana są jego single z 2018 roku. Ona To Wie (Ziomale, ziomale, ziomale, ziomale sąąąąąąąąąąąąąą), czy Znasz Mnie (legendarne wersy o… prykaniu cipką) nie tylko nie były dobrymi numerami. One nie były nawet średnie. Szczególnie po Ona To Wie, było widać, że Kuban próbuje pójść nieco w stronę bardziej aktualnych ówcześnie brzmień. Efekt tej próby był taki, że oba single zostały zdjęte przez rapera z YouTube’a i dziś można je znaleźć jedynie na platformie soundcloud. Może dlatego wiele, szczególnie młodszych stażem słuchaczy, tak bardzo czeka na Kubana. Może nie pamiętają, albo zwyczajnie nie wiedzą o istnieniu tych numerów. Ja jednak ze względu na te utwory nie nakręcam się na nowy album opocznianina. Ostatnia naprawdę dobra płyta w jego wykonaniu będzie obchodzić w tym roku 8. urodziny, a postęp, jaki zaliczyła od tego czasu scena, sprawia, że Kuban nie może wydać kolejnego Cozamixtape ani nawet drugiego Myślisz Jeszcze?. Natomiast jego dotychczasowe próby zrobienia czegoś bardziej aktualnego zakończyły się totalną katastrofą.

Kuban – #hot16challenge2

Nie daj zrobić się w chuja, śpiewał mi kiedyś… Kuban

Chciałbym (choć podejrzewam, że to się nie stanie), pozytywnie się zaskoczyć powrotem Kubana, który, tak jak już zaznaczyłem, jest dobrym, charyzmatycznym raperem. Jak niestety jednak historia wielokrotnie pokazała, wielu utalentowanych artystów nie było w stanie nagrać dobrej płyty. Dlatego też uważam, że jako słuchacze powinniśmy nauczyć się czekać. Z chłodną głową podchodzić do zniknięć i powrotów raperów, które coraz częściej są zwykłym zabiegiem marketingowym. Tym bardziej że takie nakręcanie się winduje oczekiwania wobec artystów, które później przekładają się na oczekiwania względem ich muzyki. Starajmy się tonować emocje tak, by później nie wstydzić się posiadania na półce płyty zakupionej w przypływie emocji w preorderze. A wierzę, że wielu z was ma w swoim domu choć jeden taki album. U mnie znajduje się takich kilka.     

Oczekiwanie na powrót Kubana stało się jednym z największych masowych zjawisk wśród słuchaczy polskiego rapu. Kilka słów o tym, o co właściwie chodzi z czekaniem na raperów i dlaczego omija mnie hype na Kubana. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →