Czy fanowskie petycje do twórców w ogóle mają sens? [opinia]
Obserwuj nas na instagramie:
Fanowskie petycje często apelują do twórców muzyki, filmów, seriali czy gier. Ich pomysłodawcy domagają się zmian scenariusza, innych decyzji castingowych czy reaktywowania ukochanego zespołu. Czy takie akcje mają jednak sens?
Zmiany, zmiany
Fanowska społeczność często jest przekonana o tym, że ma ogromną moc sprawczą, zdolną poruszać góry. Bywa, że niezadowolenie z rozwiązań proponowanych przez twórców przekuwa się w petycje. Ich celem jest, no cóż, zmiana, która ma iść zgodnie z wyobrażeniami fanów. Za przykład niech posłuży ostatnia petycja postulująca zatrzymanie Henry’ego Cavilla w obsadzie Wiedźmina i przy okazji zwolnienie scenarzystów serialu. Skierowany do Netflixa apel zapewne niedługo osiągnie swój cel, 150 tys. podpisów (stan na dziś: prawie 135 tys.). Czy jednak ma on jakikolwiek sens, skoro decyzja, za którą stało naprawdę wiele czynników, wydaje się już podjęta, przyklepana, a sprawa przesądzona? W podobnym przypadku sprzed ponad trzech lat nic nie dało prawie dwumilionowe poparcie. Wtedy nowych scenarzystów i dokrętek ostatniego sezonu domagali się fani Gry o tron. Warto jednak zwrócić uwagę, że tego typu petycje to nie tylko przejaw nudy czy próba zwrócenia na siebie uwagi. Historia zna również całkiem przemyślane działania fanów, którzy faktycznie coś swoim aktywizmem zdziałali albo przynajmniej zainteresowali świat kreatywnym podejściem do konkretnych tytułów.
Kiedy fani chcą więcej
Daleko szukać nie trzeba: niedawno społeczność skupiona wokół gry Cyberpunk 2077 stworzyła petycję o drugi fabularny dodatek do gry. I chociaż CD Projekt RED zapowiedział, że nadchodzące Widmo Wolności będzie jedyną tego typu zawartością, to fani w tym przypadku faktycznie mogliby mieć jakiś wpływ na twórców. Nie był to ich kaprys wynikający z tego, że nie podobały im się podejmowane przez deweloperów czy scenarzystów decyzje. Nie był to też objaw hejtu, a jedynie chęć otrzymania czegoś więcej.
Marzenia o kolejnych dodatkach czy sezonach to jedno, ale łatwo można odnieść wrażenie, że autorzy petycji kompletnie ignorują fakt, że za żądanymi przez nich zmianami idą zazwyczaj ogromne pieniądze. Nie uwzględniają też całego procesu kreatywnego i czasu potrzebnego na dokonanie ewentualnych zmian czy na wyprodukowanie rozszerzeń. Oczywiście, ktoś może odpowiedzieć, że cała sprawa traktowana bywa zbyt poważnie. Że tego typu petycje, wnioski, kampanie, jakiś ruch mający na celu doprowadzenie do zmiany, to często jedynie fanowski wygłup. W tym miejscu warto zastanowić się w takim razie, po co tak żartować?
Petycje nie poszły w ruch, ale odzew w Internecie był
Nacisk na twórców nie jest oczywiście niczym złym – jeśli faktycznie idą za tym działania, które mogą mieć pozytywne skutki. Kojarzycie słynny hashtag #ReleaseTheSnyderCut? Kilka miesięcy przed premierą filmu Liga Sprawiedliwości reżyser Zack Snyder zrezygnował z procesu postprodukcji ze względu na rodzinną tragedię. Zastąpił go Joss Whedon, a obraz, który ukazał się w kinach, był… no cóż, niezbyt dobry i zaliczał się do kategorii „obejrzeć i zapomnieć”. Jak się okazało, wiele scen zostało nakręconych na nowo, w nieco inny sposób. W sieci zaczęły również pojawiać się opisy wyciętych scen oraz niedokończone wersje niektórych fragmentów filmu. Fani żądali więc wypuszczenia wersji Snydera. Kampania #ReleaseTheSnyderCut przyniosła ostatecznie pozytywny skutek, gdy w marcu 2021 roku na HBO Max weszła czterogodzinna Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera – obraz zrealizowany według pierwotnej wizji reżysera.
Pozytywne skutki przyniosła także głośna sprawa z aktorską adaptacją Sonica. W 2019 roku pojawiła się pierwsza zapowiedź filmu o niebieskim jeżu. Jego design, delikatnie mówiąc, nie spotkał się z pozytywnym przyjęciem. Twórcy filmu nie obrazili się jednak. Po tym, jak Internet zapłonął, reżyser Jeff Fowler podziękował za krytykę i zapowiedział, że wygląd jeża zostanie zmieniony. I była to zmiana na dobre, będąca odpowiednio uzasadniona, a nie działająca jako widzimisię fanów, którym nie spodobało się podejście do materiału źródłowego.
Za sensem takich inicjatyw przemawia zarówno moment, w którym się je stosuje, a także samo medium. O wiele łatwiej coś zdziałać, jeśli produkcja wciąż powstaje i jeszcze nie miała premiery (jak w przypadku wymienionego już Sonica). I tu wróćmy do Wiedźmina z początku tekstu: tamta petycja jest po prostu głupotą z jednego prostego względu: Henry Cavill ma już wybranego i przyklepanego zastępcę w postaci Liama Hemswortha. Co natomiast do kwestii medium, tutaj największy sens i szanse powodzenia na pewno mają gracze. Żyjemy w czasach wirtualnych platform do gier, gdzie o wiele prościej i szybciej można pobrać ewentualną aktualizację, która jest wynikiem próśb graczy. Naprawa jakiejś mechaniki, która nie do końca się sprawdziła? Nie w mig, ale da się zrobić. Problemem nie są też dziś poprawki na Netflixie czy innych serwisach streamingowych – do edycji seriali i filmów po premierze dochodzi częściej, niż moglibyśmy się tego spodziewać, choć częściej z powodu wpadek twórców niż fanowskich petycji.
No to pisać te petycje czy nie?
Czy warto jest zatem tracić siły i nerwy na naciskanie twórców? To zależy od wielu czynników. Pierwszym jest oczywiście realna możliwość wprowadzenia przez nich zmian. Wiadomo, że ponowne ściągnięcie aktora po tym, jak dobrowolnie opuścił produkcję, raczej się nie powiedzie. Podobnie jak nakręcenie od nowa całego sezonu drogiego serialu czy zwolnienie scenarzystów, którzy nie umieją dobrze zaadaptować materiału źródłowego. To z kolei prowadzi nas do czynnika, jakim jest wybór odpowiedniego momentu na zmiany. Ostatni raz cofając się do Sonica – wtedy był jeszcze na to czas. Często jest jednak już za późno. Kolejnym z najważniejszych czynników są pieniądze. Wszystkie te procesy mają swoją cenę, zazwyczaj wysoką. Czy można próbować wpływać na twórców? Można, jak najbardziej. Czy jednak warto wdawać się w walkę z wiatrakami? Odpowiedź na to pytanie jest raczej jednoznaczna.
Fanowskie petycje często apelują do twórców muzyki, filmów, seriali czy gier. Ich pomysłodawcy domagają się zmian scenariusza, innych decyzji castingowych czy reaktywowania ukochanego zespołu. Czy takie akcje mają jednak sens? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. […]
Obserwuj nas na instagramie: