Dlaczego głupiutkie blondynki znów są na topie i nie możemy doczekać się premiery „Barbie”?


12 stycznia 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Róż jest na topie, Paris Hilton wznawia muzyczną karierę, media wzdychają do Jennifer Coolidge, a my nie możemy doczekać się filmu fabularnego o lalce Barbie. Lata dwutysięczne dzwonią i pytają, dlaczego kobiety znowu gonią za estetyką barbiecore i chcą być jak Legalna blondynka. Temat wyjaśnia krótka historia słynnej zabawki, wehikuł czasu do 2006 roku i trend hiperkobiecości.

Gdyby Barbie była kobietą…

Kiedyś przeczytałam, że oryginalne wymiary lalki Barbie tak anatomicznie niepoprawne, że gdyby była prawdziwą osobą, musiałaby chodzić na czworakach. Nie byłaby nawet w stanie utrzymać swojej nieproporcjonalnej głowy, a zbyt chude nadgarstki nie pozwoliłyby jej niczego podnieść. Jej stopy były na dodatek zaprojektowane tak, by stała na palcach i zawsze miała na sobie obcasy. Przywołuje to na myśl brutalny chiński zwyczaj, który polega na bandażowaniu stóp dziewcząt, mając na celu ich deformację, by osiągnąć pożądany efekt estetyczny. Jednym słowem, sylwetka Barbie jest absurdalna.

Temat krytycznie zaprezentowała między innymi Renee Engeln w Obsesji piękna. Motyw lalek Barbie pojawia się tam kilkukrotnie jako symbol wyidealizowanego obrazu kobiety, którego nie da się osiągnąć. Gdy autorka pyta jednej z bohaterek swojej książki, o jakim wyglądzie marzyła jako nastolatka, ta odpowiada: „jak Barbie”. Należała do jednego z pierwszych pokoleń, które wychowało się na słynnych zabawkach i jak przyznaje, były dla niej wzorem, „na równi z własną matką”.

Twórcy opublikowanego w czasopiśmie „Body Image” badania postanowili sprawdzić, jak Barbie wpływa na dziewczynki w wieku od 6 do 8 lat. W jednej grupie dzieci bawiły się tradycyjnymi Barbie, w drugiej lalkami Tracy o pełniejszych kształtach. Niezależnie od ubioru lalek, dziewczynki bawiące się Barbie wykazywały większe niezadowolenie z własnego ciała. Te, które bawiły się lalkami o zaokrąglonych kształtach, myślały o sobie lepiej.

Amerykańskie feministki na czele z socjolożką Mary F. Rogers, która napisała w 1998 r. Barbie jako ikona kultury, krytykowały białą lalkę o wydatnym biuście i talii osy. Według nich Barbie generuje myśl o tym, że kobiety muszą wyglądać tak, jak chcą tego mężczyźni, a sukces w życiu gwarantuje jej głównie młodość, piękny wygląd i pieniądze.

Najciekawsza część badań Rogers dotyczy upowszechniania przez Barbie konsumpcyjnego stylu życia. Jej egzystencja skupia się na przyjemnościach towarzyskich i nieustającej konsumpcji. Ucieleśnia mit dobrego życia i szczęścia gwarantowany przez gigantyczne zakupy. Ma bowiem wszystko, co można kupić: szafę pełną najmodniejszych strojów, dom marzeń, luksusowe samochody. I kilka smyczy dla psa. Jej świat to świat gigantycznego domu towarowego. Barbie jest konsumentką doskonałą. Projekcją marzeń ludzi kupujących szczęście w hipermarkecie.

pisała o pracy Rogers dziennikarka Monika Kuc.

Pomimo wszechobecnej krytyki lalki, jej ponadczasowość jest niezaprzeczalna i do dziś lalka pozostaje ikoną kultury masowej, na której wychowały się pokolenia dziewczynek.

Barbie miała w sobie szczyptę rewolucji

Wszystko zaczęło się od pomysłu współzałożycielki przedsiębiorstwa Mattel, Ruth Handler. Pod koniec lat 50. zauważyła, że dziewczynkom brakuje do zabawy lalek, które przypominają wyglądem dorosłą osobę. Zainspirowana rynkiem europejskim stworzyła słynną Barbie. Był to rewolucyjny pomysł z dwóch powodów. Po pierwsze, Barbie była dużym kontrastem do lalek przypominających niemowlęta. Nie powielała przesłania o tym, że dziewczynki od samego początku życia mają spełniać role macierzyńskie. Poza tym pozwalała im na wyobrażanie sobie przyszłości jako dorosłych kobiet. Podczas zabaw lalką mogły rozwijać swoją kreatywność dotyczącą stylizacji, a także wymyślać fabuły, w których Barbie pełniła różne zawody i prowadziła przygodowe życie. Co ciekawe, bez męża, bo Barbie nigdy nie poślubiła swojego chłopaka Kena.

Choć feministki otwarcie krytykowały wygląd i styl życia Barbie, w wielu momentach historii idealnie wpisywał się on w trendy kultury masowej. Na przełomie lat 50. i 60. królowała tleniona Marilyn Monroe o idealnej figurze 90-60-90, niedługo później uśmiechnięte fit kobiety, takie jak Farrah Fawcett. Obsesja na punkcie diet i fitnessu rosła w erze legendarnych supermodelek, czyli wspaniałej „szóstki” z Cindy Crawford i Claudią Schiffer na czele. A następnie przyszedł czas kulminacyjny, czyli lata dwutysięczne, kiedy od kobiety wymagano jednocześnie płaskiego brzucha, szczupłych bioder, kształtnej pupy i sporego biustu – niczym u lalki Barbie.

Nowe spojrzenie na lata dwutysięczne

Złota era samoopalacza i nagości nie bez powodu jest nazywana dzisiaj najbardziej toksyczną erą dla kobiet. Jak pisze Sirin Kale dla „Guardiana”, był to czas zawstydzania ciała, nękania w mediach i nieustającego okrucieństwa. Temat wrócił jak bumerang przy okazji trendu Y2K, nostalgicznego powrotu do mody i popkultury lat dwutysięcznych.

To właśnie teraz najgłośniej wybrzmiały historie kobiet skrzywdzonych przez media w tamtym czasie. Zakończyła się era ubezwłasnowolnienia Britney Spears, która wygrała w sądzie z ojcem pełniącym nad nią kuratelę. Debata na temat jej zdrowia psychicznego przestała skupiać się na tym, że w trakcie załamania nerwowego ogoliła się na łyso, a zaczęła punktować obsesję tabloidów na punkcie jej oraz innych kobiet, które były ofiarami otwartej mizoginii.

Paris Hilton w dokumencie Prawdziwa historia Paris Hilton (2020) wyjaśniła, że jej pato-celebrycka era, podczas której zasłynęła np. z jazdy samochodem pod wpływem alkoholu, wynika między innymi z nastoletniej traumy. Demi Lovato przyznała, że zaburzenia odżywiania i uzależnienie od narkotyków były skutkiem rozpoczynania kariery w brutalnych latach dwutysięcznych. Nawet króliczki Playboya ujawniły przemoc, której doświadczały ze strony Hugh Hefnera, jeszcze niedawno uwielbianego casanovy. I choć każda z tych kobiet z pewnością wiedziała w pewnym stopniu, co robi, dziś wreszcie ma okazję na mówienie o swojej perspektywie.

Poważnie martwiłem się, że Lindsay Lohan, Paris Hilton albo Britney Spears umrą. Britney miała problemy ze zdrowiem psychicznym, Lindsay miała problem z narkotykami, a Paris była znana z tego, że prowadziła pod wpływem alkoholu. A media udawały, że załamują ręce ze smutku, ale w rzeczywistości ich śmierć przyniosłaby im dużo pieniędzy

– pisał autor książki Gatecrasher: How I Helped the Rich Become Famous and Ruin the World, Ben Widdicombe.

Barbiecore, bimbos i hiperkobiecość

Co mają celebrytki ubrane w gorący róż do obecnego dziś trendu barbiecore, czyli trendu czerpiącego bezpośrednio z estetyki lalki Barbie? Wszystko. Młode kobiety, czy tego chciały czy nie, pochłaniały treści prezentowane im przez media w czasopismach dla nastolatek, tabloidach czy programach telewizyjnych. I choć dziś można zastanawiać się nad ich wartością merytoryczną, te i tak stanowiły ważną część budowania kobiecej tożsamości. Druga dekada XXI wieku, dzięki pop feminizmowi, który wszedł do mainstreamu, stała się momentem dziewczęcej nostalgii.

Niełatwo było cieszyć się ze swoich zainteresowań w czasach mizoginii, którą wiele kobiet zinternalizowało. P!nk śpiewała w swoim hicie Stupid Girls z 2006 roku na temat tytułowych głupich dziewczyn, które nie mają żadnych poważnych zainteresowań i parodiowała m.in. Paris Hilton, Gwen Stefani, Jessicę Simpson, Nicole Richie czy Lindsay Lohan. Wiele kobiet w tamtym czasie, nie chcąc doświadczyć wyszydzania i przemocy, uciekała od słodkiego wizerunku na rzecz bycia pick me girl – co w luźnym tłumaczeniu oznacza „inna niż wszystkie”.

Kobiece subkultury internetowe odwracają to myślenie. Trendy takie jak barbiecore oraz moda na hiperkobiecość, która nie boi się stereotypowych cech wyglądu czy charakteru, mają podkreślać celebrację kobiet odzyskanym przez siebie okresem.

Wiele internautek wręcz wzdycha do kobiet nazywanych bimbo, czyli w ogólnym odbiorze głupiutkich, atrakcyjnych i lekkodusznych kobiet, które bawią się życiem. Kiedyś pejoratywne określenie, dziś nabiera nowego, pozytywnego znaczenia w dobie zmęczenia hustle culture i kryzysu gospodarczego. Co ciekawe, współczesne bimbos najczęściej wspierają społeczność LGBTQ+, są społecznie świadome i mają poglądy zbliżone do lewicowych.

@barbiedollbabe Let’s keep our outfits hot and the Earth not 💋 #thatshot ♬ Like a G6 – Like a G6 Karaoke

Renesans kobiecej popkultury. Nadchodzi Barbie Grety Gerwig

Myśl o idei siostrzeństwa w kolorze różu przekazywała już w 2001 roku Reese Witherspoon. Gdy film Legalna blondynka wszedł do kin, w mainstreamie roiło się od komedii powielających seksistowskie opinie o kobietach. Wredne dziewczyny ze sobą walczyły, a chłopcy traktowali je przedmiotowo. Historia Elle Woods zmieniła tę perspektywę. Słodka, zakochana w różu i modzie dziewczyna, jedzie na studia prawnicze na Harvardzie w pogoni za miłością. Mężczyznami jednak szybko się rozczarowuje, a odkrywa w sobie wielką inteligencję i oddaje się kobiecej przyjaźni.

Jennifer Coolidge i Reese Witherspoon na planie filmu “Legalna Blondynka”

Z filmów komediowych tamtego okresu współczesne młode kobiety wyciągają również antybohaterki i stawiają je na piedestale. Dlatego uwielbiają estetykę wrednej Reginy George (Rachel McAdams) z filmu Wredne Dziewczyny (2004). Duży fanbase na TikToku ma Sharpay Evans (Ashley Tisdale) z High School Musical (2006), a niekoniecznie Gabriella Montez (Vanessa Hudgens). W trend idealnie wpisały się również postacie Faye (Chloe Cherry), Cassie (Sydney Sweeney) i Maddy (Alexa Demie) z serialu Euforia.

Dlaczego lubimy tego typu dziewczyny, skoro z boku wydają się zaprzeczające postępującej myśli feministycznej? Po części dlatego, że inaczej patrzy się dziś na wymagania społeczne, które stawia się kobietom.

@nedscarlas she is so misunderstood. #euphoria #cassiehoward #cassiehowardedit ♬ original sound – ned

Stworzyliśmy kulturę, która wmawia kobietom, że najważniejsze to być piękną. Narzucamy im nieosiągalne kanony piękna, a później, kiedy się nimi przejmują – oskarżamy o próżność albo, co gorsza, zbywamy pełnymi troski słowami: „Każdy jest piękny na swój sposób” i upominamy, że powinny akceptować siebie takimi, jakie są.

– pisała Renee Engeln.

Ostatnie lata to również złoty czas dla Jennifer Coolidge, która odegrała wiele pamiętnych postaci komediowych (Matka Stiflera w American Pie, Lady Tremaine w Cinderella Story). Zazwyczaj wcielała się w niezbyt inteligentną osobę zakochaną w botoksie lub we władcze i próżne kobiety w średnim wieku. Dziś zdobywa Złoty Glob za fenomenalną rolę Tanyi w Białym Lotosie. TikTok cytuje jej teksty z serialu, a media zachwycają się reakcjami innych aktorów na jej wystąpienia publiczne. Każdy w końcu widzi, że Coolidge jest przezabawna! A przecież zawsze była.

Bo trend barbiecore i towarzyszące mu treści internetowe to w dużej mierze mrugnięcie okiem kobiet do innych kobiet, często z nutą ironii. Gdy Netflix udostępnił na swojej platformie filmy animowane z uniwersum Barbie, wiele dorosłych kobiet, które dorastały w latach dwutysięcznych, kompletnie oszalało. To pokolenie kobiet – wspieranych również przez swoje idolki, które z nimi dorastały, takie jak Taylor Swift, która od samego początku nie boi się swojej dziewczyńskiej estetyki – kreuje współczesne trendy i kształtuje kulturę masową.

Dlatego filmy poruszające herstorie stają się modne. Obiecująca. Młoda. Kobieta (2020) w reżyserii Emerald Fennell o kobiecie mszczącej się na przemocowych mężczyznach (z coverem Toxic Britney Spears w tle) zdobył duże uznanie w świecie filmowym. Już teraz wiemy, że nadchodzący film Barbie Grety Gerwig będzie absolutnym hitem. Twórcy zdradzili, że fabuła Barbie (w tej roli Margot Robbie) opowie o jej życiu po tym, jak została wygnana z krainy Barbieland za bycie niewystarczająco doskonałą. Po Gerwig, która jako reżyserka miała okazję pokazywać już godnie perspektywę kobiet (Lady Bird, Małe kobietki), możemy spodziewać się dawki feministycznego punktu widzenia na słynną lalkę.

Zwiastun Barbie (2023)

Kultura lubi zataczać koło

Czy można więc powiedzieć, że trend barbiecore oraz odkupienie wspomnianych bimbo, to coś pozytywnego? Jestem daleka od tego stwierdzenia.

Współczesne młode kobiety muszą stawić czoła oszałamiającym sprzecznościom. Nie chcą być lalkami Barbie, ale z drugiej strony czują, że muszą wyglądać jak takie lalki. Wiele z nich oburza sposób traktowania kobiet przez media, ale jednocześnie pochłaniają zawarte w tych mediach treści. Wyśmiewają absurdalne ideały piękna obecne w naszej kulturze. Kręcą filmiki, w których ujawniają sztuczki Photoshopa. A jednocześnie pragną wyglądać tak jak osoby na krytykowanych zdjęciach. Wiedzą, że pokazują one fałszywy obraz, ale mimo wszystko do niego dążą. Pobierają na smartfony aplikacje do retuszu selfie

– pisała w Obsesji piękna Renee Engeln.

Podczas gdy na zewnątrz media społecznościowe promują inkluzywność, tak naprawdę jest to dalekie od rzeczywistości. Wystarczy spojrzeć na viralowe klipy z TikToka, na których zobaczymy głównie agresywne, seksualizujące i wyjątkowo wpędzające w kompleksy treści – takie jak efekty „przed i po” po operacjach plastycznych czy promowanie niezdrowego stylu życia.

Badania wykazały, że zaburzenia odżywiania, szczególnie wśród nastolatek, nasiliły się podczas pandemii. Przyczyniły się do tego tiktoki, które promują treści na temat utraty wagi i kultury diety. Influencerki pokroju Kardashianek wciąż definiują urodowe trendy, a jak zauważył pod koniec zeszłego roku „New York Post”, celebrytki wyciągają implanty z pośladków i przechodzą ponownie na odchudzanie. Heroin chic is back – grzmią złowieszczo nagłówki, wspominając momenty sławy Kate Moss, której wygląd uznalibyśmy dzisiaj za niepokojący.

Właśnie dlatego byłabym ostrożna z nostalgicznymi powrotami do patologicznych czasów, które miliony kobiet wpędziły w kompleksy i obsesyjne myślenie na temat własnego ciała. Blisko mi myślami do wspominanej kilkukrotnie w tekście krytyczki Renee Engeln: „Ważne, aby twoim życiem kierowały wyznawane w głębi serca wartości, a nie uwarunkowane kulturowo oczekiwania, którym nigdy dobrowolnie nie zgodziłaś się podlegać”. Czasem może być to właśnie zainteresowanie modą i uwielbienie różu, czemu nie. Ale żeby się to dokonało, lepiej wsłuchać się jeszcze raz w feministyczną autorkę:

Czas przestać koncentrować się na tym, czy jesteśmy na widoku, i wyjrzeć na świat. Jest tam wiele do zobaczenia – i wiele do zrobienia.

I mam nadzieję, że właśnie to zobaczę w Barbie Grety Gerwig.

Róż jest na topie, Paris Hilton wznawia muzyczną karierę, media wzdychają do Jennifer Coolidge, a my nie możemy doczekać się filmu fabularnego o lalce Barbie. Lata dwutysięczne dzwonią i pytają, dlaczego kobiety znowu gonią za estetyką barbiecore i chcą być jak Legalna blondynka. Temat wyjaśnia krótka historia słynnej zabawki, wehikuł czasu do 2006 roku i […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →