Baranovski i jego elektroniczno-rewolucyjne przeboje. Recenzja płyty „Baranovski 2”
Obserwuj nas na instagramie:
Dwa lata po wydaniu debiutanckiego albumu pt. Zbiór Baranovski powraca w nieco nowej odsłonie, a co ważniejsze – z nowym krążkiem. W przyrodzie ponoć nie ma przypadków, zatem czy drugi solowy krążek artysty – wydana 22 października płyta zatytułowana Baranovski 2 jest sequelem Zbioru? A może całkowicie nowym rozdaniem?
Baranovski – o tym, jak korzystać z tego, co jest
Baranovski, pomimo że na scenie aktywny jest od 2014 roku, w szerszej świadomości zaistniał na przełomie lat 2018 i 2019. Na listy przebojów nieśmiało dobijał się wówczas kawałek Luźno, zaś latem muzyk zaatakował utworem Czułe miejsce, który śpiewała już cała Polska. Wojtek po wydaniu Zbioru – niezłej poprockowej płyty – w październiku 2019 roku szybko rozpoczął kolejny etap muzycznej wędrówki. Już w kwietniu 2020 wydał nieco bardziej syntezatorowe Momenty.
Od tamtej pory Baranovski konsekwentnie kroczył nowo obraną ścieżką. Byłem mocno sceptyczny do takiego rozwiązania, bo nie da się ukryć, że od paru ładnych lat muzyczny świat jest zalewany około-ejtisowymi wydawnictwami: syntezatory, automaty perkusyjne, saksofony. Stało się to chlebem powszednim, a przesadzona jazda na nostalgii sprawia, że odechciewa się tego wszystkiego słuchać. Mało w tym oryginalności. Działanie według schematów nie jest jednak niczym nowym – wystarczy posłuchać paru amerykańskich piosenek rock’n’rollowych z lat 60. czy sięgnąć do dyskografii AC/DC. Bo jeśli coś działa, to po co to zmieniać?
Baranovski na swojej drugiej płycie kilka z tych schematów wykorzystał. Wykorzystał także kilka nieco współcześniejszych trendów i narzędzi, które nie mogły ujść mojej uwadze, toteż w dalszej części tekstu poświęcę im osobny akapit. Baranovski 2 eksploruje zatem znane nam już ścieżki, nieśmiało spoglądając w kierunku nowych.
Chęci na ostre granie
Już na początku pojawia się jeden z problemów, które mam z tym krążkiem: mieszanka konwencji. O ile bardzo podobają mi się Momenty, które otwierają to wydawnictwo, o tyle utwór ten razem ze znajdującymi się w dalszej części krążka Lubię być z nią i Nie mamy nic, niezbyt zgrywają mi się z całością. Są bardziej radiowe. Odniosłem wrażenie, że mocno brzmią w nich echa Zbioru. Nie wiem, czy lepszym rozwiązaniem nie byłoby po prostu wydanie EP-ki z tymi trzema kawałkami i zastąpienie ich na płycie innymi. Można oczywiście powiedzieć, że eliminuje to poczucie nudy, ale zwłaszcza Lubię być z nią aż za bardzo gryzie mi się z resztą kompozycji.
Baranovski – Momenty
Ciekawym przypadkiem jest ponad pięciominutowy utwór Rewolucja, w którym Baranovski wyraźnie pokazuje, że ma chrapkę na nieco mocniejsze, gitarowe granie. Domyślam się, że bezpośrednią inspiracją Rewolucji była piosenka Knights of Cydonia z repertuaru brytyjskiej grupy Muse. Klimat kosmicznego westernu, trąbka i chóry, zbliżone do siebie efekty na wokalu. Elementów podobnych jest sporo, ale jeśli mam być szczery, to bardzo podoba mi się takie rozwiązanie, bo Knights of Cydonia uwielbiam. Tym kawałkiem Baranovski idealnie wstrzelił się w mój gust i jeśli miałbym wskazać na najlepszy utwór z płyty, bez wahania wymieniłbym właśnie ten.
Porównania do Muse i innych twórców się nie kończą. Krucjatę otwiera bassline podobny do tego z Psycho i Roadhouse Blues. Kawałek jest ciekawy – dwuminutowy protest song przypominający Black Skinhead od Kanyego Westa ujawnia drzemiącą w Wojtku zajawkę na rap. Z drugiej strony jednak w tym momencie pokazuje się także to, o czym pisałem wcześniej – mieszanka konwencji, która nie do końca przypadła mi do gustu.
Baranovski – Krucjata
Tekstowy kop
W całym zamieszaniu nieśmiało odnalazła się Arizona. Trochę tajemniczy, niepokojący utwór z wyraźnie wybijającym się na pierwszy plan basem, nieco kojarzący mi się plemiennymi klimatami. Jeśli chodzi o tekst, ta piosenka ujawnia mroczniejszą naturę Baranovskiego. Mam wrażenie, że Wojtek boi się pokombinować na tej płaszczyźnie i kompletnie puścić hamulce, bo przy raczej niezbyt ciekawym refrenie, artysta zaserwował tutaj bardzo dobre linijki w zwrotkach. Pokazał, że oprócz radiowych hitów potrafi napisać wciągające teksty, które bardzo mocno zostają w pamięci. Bo jak inaczej mówić tu o wersach, w których artysta śpiewa o słowach przysięgi zaklętych w gusła i że kto cios zada, ten spłonie na proch?
Wojtek ma spory talent do pisania o rzeczach ważnych i ubierania ich w hity, które usłyszycie w największych rozgłośniach radiowych. Wspomnieć trzeba Tęskno mi do gwiazd – czy ktoś w pierwszej chwili, słysząc kawałek w RMF albo innej Zetce, pomyślał, że jest on o betonizacji miast czy postępującym zanieczyszczeniu powietrza? Z kolei Wolność jest manifestem, a rezonans wzmocnił Ten Typ Mes jako jedyny gość na albumie. Na płycie znalazł się też pewnego rodzaju przerywnik w postaci Samsary, w którym wokal nie wybija się na pierwszy plan. Są to poszczególne frazy słyszane przez czas trwania piosenki. Pomysł na przerywnik – w dodatku całkiem długi – sprawdził się i pozwolił na reset. Właściwym końcem albumu jest spokojne Cicho, które niejako łączy drugi krążek ze Zbiorem.
Baranovski, Ten Typ Mes – Wolność
Baranovski 2 – czy będzie z tego trylogia?
Odpowiadając na pytanie ze wstępu, czy Baranovski 2 jest sequelem lub nowym rozdaniem: to zależy. Po części kontynuuje to, co zostało zapoczątkowane na Zbiorze i pokazuje, że Wojtek ma dryg do tworzenia radiowych kawałków, które po katowaniu ich przez rozgłośnie nie denerwują. Tu należy się ukłon, bo jest to raczej niełatwe zadanie. Jednak Baranovski pokazuje też swoje niezadowolenie i nie boi się zabierać głosu w ważnych sprawach. Pokazuje, że artysta gotowy jest skręcić w nieznane i sprawdzić jak wyjdzie. Udowadnia otwartość i chęci Wojtka do eksperymentowania. Koniec końców otrzymujemy dobre wydawnictwo. Może się to podobać lub nie, ale gołym uchem słychać, że Baranovski zamierza iść swoją ścieżką. I to się szanuje.
Dwa lata po wydaniu debiutanckiego albumu pt. Zbiór Baranovski powraca w nieco nowej odsłonie, a co ważniejsze – z nowym krążkiem. W przyrodzie ponoć nie ma przypadków, zatem czy drugi solowy krążek artysty – wydana 22 października płyta zatytułowana Baranovski 2 jest sequelem Zbioru? A może całkowicie nowym rozdaniem? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? […]
Obserwuj nas na instagramie: