Young Leosia na swoim – relacja z pierwszego koncertu „Hulanki Tour”
Obserwuj nas na instagramie:
Young Leosia ruszyła w Polskę, by jej fani mogli sprawdzić, jak na żywo działa EP-ka Hulanki. Pojawiliśmy się na pierwszym koncercie trasy.
Urodzinowe życzenia i koncertowe marzenia
Chociaż wydarzenie miało rozpocząć się o 20:00, już przed 19:00 tłum słuchaczy Leosi zajął duże połacie terenu pod krakowskim klubem Studio. Ile osób się tam tłoczyło – nie mam pojęcia. Widziałem za to, że czekanie na wejście przebiegało w spokojnej, miłej atmosferze. Gdy okazało się, że jedna z osób w tym regularnym, ludzkim wężu ma akurat urodziny, śpiewali dla niej nie tylko znajomi. Okazja została w mig podchwycona przez innych zebranych, dzięki czemu gromkie Sto lat! oraz brawa poniosły się po miasteczku akademickim AGH.
Obserwowanie kolejki jest zazwyczaj dobrym pomysłem, jeśli ktoś chce się dowiedzieć, jaki hit danej postaci najmocniej grzeje publikę. Oczywiście potencjalnie, bo wszystko weryfikuje koncert. Zgromadzeni, przynajmniej w momencie mojego wystawania pod budynkiem, postawili na Baila Ella. Delikatnie mnie to zdziwiło, bo jak chyba każda osoba przebywająca dłużej w sieci znam ogólnopolski odbiór Szklanek. Ale to jeszcze nic. Chwilę przed przekroczeniem progu zostałem zagadnięty po angielsku o to, czy nie mam może biletu na sprzedaż. Okazało się, że pytający jest z Tunezji i bardzo lubi muzykę internaziomalki. Pociągnięty za język dodał, że jego ulubiony track to Szkl… No nie. Również Baila Ella.
Po wejściu do środka nie można było mieć za to wątpliwości, że zagra tu artystka, nie artysta. A to dlatego, że wstępna selekcja muzyczna w sali utopionej w różowym świetle koncentrowała się na dokonaniach raperek spoza Polski. Tumult w okolicach sceny był jednak taki, że nawet Shazam mógłby mieć problem z rozszyfrowaniem, jaki utwór akurat niesie się po miejscówce. Od razu warto powiedzieć też trochę o publiczności. Moim zdaniem przeważali późni licealiści oraz wcześni studenci, a przewaga kobiet nie była zbyt duża. Napotkanych ludzi po (jak sądzę) trzydziestce mógłbym policzyć na palcach dwóch rąk, napotkane dzieci – na palcach jednej. Nie brakowało za to osób z różowymi włosami.
Gdzie jest Leosia?
To pytanie pojawiło się w przestrzeni równo z prognozowaną datą rozpoczęcia wydarzenia. Prześledźmy to z zegarkiem. 20:00 – publika po raz pierwszy głośno skanduje ksywkę popularnej artystki, chwilę później część osób śpiewa Hej, sokoły. 20:15 – okrzyki. 20:21 – kolejne okrzyki, są też brawa oraz tabliczka z napisem: Zakochałam się, ale zryłeś. 20:26 – śpiewanie sto lat!, jest też track Worki w tłum OIO. 20:34 – i jeszcze raz okrzyki.
Na dobre zaczęło się dziać o 20:40. Wtedy właśnie Krzysztof Polak wyszedł na scenę, by dodatkowo nastroić i tak nastrojonych słuchaczy. Gdy zaserwował Love Tonight Shouse, miejsce jeszcze nie eksplodowało. Wystarczyło jednak, że z głośników popłynął Żabson z Trapczanem, a Studio zaczęło dosłownie falować. I już nie przestało, bo potem wleciały takie numery jak m.in. A nie pamiętasz jak? SB Maffiji, Kapitan Waca, @ chillwagonu, Disney Kizo czy Gombao 33. Z podestu padły też słowa, które później okazały się niezwykle ważne w odniesieniu do dwóch zdarzeń, ale nie uprzedzajmy faktów.
21:00 przyniosła serdeczne pozdrowienia dla rządu od ludzi pod sceną, co już stało się świecką tradycją polskich koncertów związanych z rapem. Za chwilę nastąpiło to, na co wszyscy czekali – tancerze przejęli na chwilę scenę, po czym zjawiła się bohaterka wieczoru i zatańczyła wraz z nimi do Seana Paula. – To co, zaczynamy? – spytała retorycznie Young Leosia, a bas z Pościgu dosłownie gniótł żebra. Co działo się w trakcie następujących po nim Szklankach? To możecie już zobaczyć na wideo, które znajduje się poniżej. Odnotujmy za to, że gospodyni eventu nie leciała z całkowitego playbacku, a do tego postawiła na stylizację, która mogła pomóc w przekonaniu wszystkich, iż nie jej pomysłodawczyni musi raz po raz grać wizerunkiem, by zrobić show. I je zrobiła, choć po dwóch numerach nastąpił moment krytyczny. Pierwszy z dwóch.
Young Leosia – Szklanki na żywo w Krakowie
Polska nauka na zagranicznych błędach
Jeszcze wtedy, gdy Leosia była na backstage’u, jej DJ uczulał ze sceny: prosimy was, byście uważali na siebie w trakcie zabawy i alarmowali, jeśli zacznie się dziać coś złego. Wszyscy w końcu mamy w pamięci tragedię, która wydarzyła się niedawno na amerykańskim festiwalu ASTROWORLD. Było to również o tyle ważne, że podczas koncertu nie brakowało okazji do pójścia w pogo czy po prostu wykonywania ożywionych ruchów związanych z kolejnymi utworami.
Zobacz relację fotograficzną z koncertu Young Leosi
W tym momencie kolejny raz trzeba wspomnieć o Baila Ella. Pierwsza próba pogowania podczas tego kawałka skończyła się w zasadzie tak szybko, jak się zaczęła – po jakiejś minucie z okładem wezwano ratownika, ponieważ jedna z osób z tłumu źle się poczuła. Występ został na chwilę przerwany, a akcję pomocową przeprowadzono wzorcowo. By zminimalizować ryzyko omdleń, ze sceny poleciał deszcz butelek z darmową wodą. To powinno być już standardem przy gigach, podczas których panuje zaduch i ścisk. Brawo.
Druga próba, nieco spokojniejsza, przebiegła już bez zakłóceń. Zupełnym przypadkiem, wynikającym z grania zgodnie z tracklistą EP-ki, kolejny track (Wyspy) dopasował się do atmosfery poważniejszego skupienia. No, może tak połowicznie. Przemawiająca nad głowami fanów Leosia najpierw powiedziała, że była zakochana i chciała wziąć ślub jako 21-latka, zaś później skwitowała ten fakt krótkim: chyba mnie poje***o. Lwia część odbiorców spodziewała się pewnie, że przy okazji Jungle Girl i Stonerek obok artystki pojawią się Żabson i Oliwka Brazil. Tak się jednak nie stało. Podczas partii gościnnych Young Leosia głównie tańczyła. Jedynym niestandardem był fakt, iż początkowo muzyka do tego drugiego utwory miała podkręcone tempo, więc trzeba było zacząć od nowa. Po tym, jak wybrzmiały ostatnie dźwięki Solitaire, z towarzyszącym im na ekranie anime, nie było wiadomo, co jeszcze się tu wydarzy.
Popełnianie blendów
Obserwując publikę, która z przejęciem patrzyła na kolejne popisy tancerzy i zdzierała gardła przy hitach, byłem już pewien: nikt nie znalazł się tu przypadkiem. Jestem zatem przekonany, że większości głów zaświtała w głowie myśl, że teraz powinno zostać zagrane nieobecne dotąd ULALA. Nim jednak na dobre się rozkręciło, znowu doszło do sytuacji, która wymagała koncertowej pauzy. Tym razem była ona dużo krótsza i została nagrodzona brawami.
Kiedy podstawowy materiał się skończył, pojawiły się dwie możliwości. Albo zakończenie koncertu, albo coś niespodziewanego. Wybrano opcję, która w ciekawy sposób przedłużyła pierwszy z krakowskich występów. Na pierwszy ogień poszła Baila Ella 2.0. Young Leosia pokazała nam, jak prezentuje się ona z podkładem do Memories Davida Guetty i Kid Cudiego. Kawałek Jungle Girl dostał za to charakterystyczny, unowocześniony bit do Show me love. Raczej mało kto uwierzył, że na tym się skończy. I faktycznie, były jeszcze Szklanki wspierane przez Satisfaction, które stworzył Benny Benassi. Te nowe wersje zdecydowanie urozmaiciły gig. Wystarczyło popatrzeć na pełne energii i wrzasku reakcje zgromadzonych.
Jeśli ktoś poczuł się zawiedziony, że całość (nie licząc późniejszego ponownego rozdawania wody) zakończyła się tuż przed 22:00, to mogę się tylko uśmiechnąć. Owszem, pewnie można było zagrać Szklanki pięć razy, a inne przeboje po cztery, ale takie ruchy – nie tylko przez wysiłek związany z ciągłym tańczeniem – zmęczyłyby nawet najwierniejszych szalikowców. Sam zobaczyłem dokładnie to, czego się spodziewałem, rzecz jasna pomijając końcowe blendy. Imprezowe, w jakimś sensie soundsystemowe podejście do materii koncertowej działa na ludzi tak, jak miało działać. Jestem tylko ciekaw, czy ten kilkuosobowy party bus będzie coś zmieniać, gdy zaparkuje na tym czy innym przystanku. To raczej konieczne, by utrzymać zainteresowanie.
Young Leosia ruszyła w Polskę, by jej fani mogli sprawdzić, jak na żywo działa EP-ka Hulanki. Pojawiliśmy się na pierwszym koncercie trasy. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Urodzinowe życzenia […]
Obserwuj nas na instagramie: