Wirtualna rzeczywistość Bastille – recenzja płyty „Give Me The Future”
Obserwuj nas na instagramie:
Po niecałych trzech latach od poprzedniego wydawnictwa – Doom Days – brytyjski kwartet Bastille powraca z nową płytą. Give Me The Future jest ukłonem w stronę filmów science fiction, gier wideo i wirtualnej rzeczywistości. Na pierwszy rzut oka wygląda to raczej zwyczajnie. A jak brzmi?
W którą stronę?
Bastille zawiesili sobie poprzeczkę bardzo wysoko, kiedy w 2016 roku wydali swój drugi studyjny album – Wild World. Nie bez powodu przywołuję tutaj drugą płytę, bo Brytyjczycy sięgnęli do każdego z poprzednich wydawnictw, aby wyciągnąć z nich pewne rzeczy, przekonwertować na nieco bardziej aktualne, modne brzmienia i doprawić tym Give Me The Future. Wild World przesłuchałem już wiele razy od deski do deski, na każde możliwe sposoby, dlatego też słyszę na czwartym krążku Bastille wiele odniesień do albumu sprzed pięciu i pół roku. Zanim jednak zestawimy tę podobieństwa, warto najpierw nieco przypomnieć, co Brytyjczycy robili od wydania Doom Days w 2019 roku.
Wielu fanów, w tym mnie, ucieszyło wydanie cyfrowej edycji deluxe Doom Days pod koniec 2019 roku. Na płycie znalazły się dwa nowe utwory (między innymi rewelacyjne Good Lesson), orkiestrowe wersje kilku innych kawałków, dwie demówki czy piosenki wydane wcześniej tylko na vinylach. Można więc powiedzieć, że Bastille zaserwowali nam swoisty misz-masz złożony z naprawdę różnych utworów, pochodzących z różnych etapów ich twórczości, co niekoniecznie zgrywało się stylistycznie. Wydawało się, że zespół całkiem szybko wejdzie w nową erę, kiedy latem 2020 roku wydali rockowy singiel WHAT YOU GONNA DO??? z gościnnym udziałem Grahama Coxona z zespołu Blur. Takie Bastille bardzo chciałem usłyszeć i liczyłem na więcej, jednak mój zapał został skutecznie ostudzony, gdy panowie wrócili do alternatywno-popowych klimatów przy singlach survivin‘ oraz Goosebumps.
Bastille – WHAT YOU GONNA DO??? (feat. Graham Coxon)
Ten krótki, historyczny wstęp był niezbędny, żeby nieco nakreślić proces i zmiany, jakie zaszły w twórczości Bastille na przestrzeni tych dwóch lat z hakiem. Bo temat indie-rockowego kwartetu nagle ucichł. Na początku lata 2021 pojawiły się za to tajemnicze zapowiedzi opatrzone logiem Future Inc. – fikcyjnej firmy stworzonej przez Bastille na potrzeby promocji nowego materiału. W tym miejscu na moment cofnę się do roku 2016, bo analogiczna sytuacja miała miejsce, kiedy na scenę wkroczył medialny koncern WWCOMMS. Gitary z WYGD??? na dobre poszły w kąt, ustępując syntezatorom, vocoderom i innym futurystycznym wynalazkom. I oto jest Give Me The Future – album paradoksalnie inny od wcześniejszych, jednak w pewien sposób spajający dotychczasową twórczość Dana Smitha i spółki.
Powrót do przyszłości
Płytę otwiera Distorted Light Beam – utwór, który był jednocześnie pierwszą zapowiedzią wydawnictwa. Kawałek zawiera w sobie swoistą esencję nowego krążka Bastille – na taneczną kompozycję składają się syntezatorowe partie orkiestry, wwiercający się w głowę, powtarzający motyw przewodni utworu, potężny bas czy eksperymentowanie z wokalem, objawiające się tutaj użyciem vocodera w solówce Kyle’a Simmonsa. Zastosowanie tego urządzenia od razu przywodzi na myśl twórczość Daft Punk, a wpływ francuskiego duetu jest odczuwalny w sporej części płyty.
Wyraźne nawiązania do poprzednich pozycji z dyskografii Brytyjczyków da się usłyszeć już za sprawą dwóch kolejnych utworów: dwuminutowe Thelma + Louise swoim popowym brzmieniem nie odstaje od Doom Days, wpasowując się tam o wiele bardziej niż w Give Me The Future. Minimalistyczne, surowe No Bad Days skojarzyło mi się z kolei zarówno z poprzednim albumem, jak i z debiutem Bastille – Bad Blood i jestem w stanie stwierdzić, że tak brzmiałoby to wydawnictwo, gdyby miało powstać teraz.
Bastille – Distorted Light Beam
Następne w kolejności Back To The Future to idealny singlowy kandydat na podbicie stacji radiowych. Jest to kolejna, stricte popowa pozycja na płycie. Delikatne, letnie riffy, chwytliwy refren, uzupełnione smyczkami, sekcją dętą i kosmicznymi dźwiękami rodem z filmów science-fiction możemy śmiało zaliczyć do utworów wpasowujących się nie w jedno, a w dwa poprzednie wydawnictwa Bastille. Przy przedpremierowych odsłuchach płyty na potrzeby tej recenzji, najczęściej wracałem do utworu Plug In…, który w swojej początkowej części ogranicza się jedynie do smyczków oraz wokalu Dana Smitha. Klimat z czasem narasta, aby w końcu zaoferować nam mieszankę przejmującego refrenu i tanecznego bitu, przebitego delikatnymi, ale intensywnymi syntezatorami. Ten utwór musi pojawić się na koncertowych setlistach.
Shut Off The Lights wprowadza na płytę nieco słońca i egzotyki swoją skocznością, stanowiąc kolejną silną opcję, która może konkurować w listach przebojów. Częściej wracałem także do utworu Stay Awake?, będącego czymś w rodzaju pomostu pomiędzy Wild World a Doom Days, porywającego do tańca i zabierającego słuchacza w jakiś stan świadomości poprzedzający wybudzenie. Fani Phila Collinsa z pewnością usłyszą podobieństwo do In The Air Tonight w utworze Give Me The Future. Rytmiczna, spokojna perkusja i charakterystyczne wejście to w końcu znak rozpoznawczy jednego z największych hitów Collinsa. Club 57 to kolejna wiosenno-letnia propozycja, przepełniona radosnymi dźwiękami, z wyróżniającym się basem i gitarą akustyczną. Płytę wieńczy utwór Future Holds z gospelowymi refrenami.
Wirtualna utopia?
W twórczości Bastille panowała dotąd niepisana zasada, że im weselsza muzyka, tym mroczniejszy tekst. Jest to oczywiście taki inside-joke stworzony przez fanów, jednak w wielu przypadkach bardzo prawdziwy. Dan Smith nigdy nie bał poruszać się ciężkich tematów i pisać skłaniających do refleksji tekstów. Podobnie jest i w tym przypadku, bo artysta skierował się ku technologiom, wirtualnej rzeczywistości czy możliwym scenariuszom dotyczącym przyszłości. Nie są to jednak złe przewidywania czy przepowiednie. Smith traktuje tutaj wirtualną rzeczywistość jako ucieczkę od normalnego świata, upatruje w technologiach pewnego schronienia, zadając jednocześnie pytanie, czy faktycznie jest to dobre rozwiązanie?
W utworach przewija się także sporo tekstów kultury, od Roku 1984, Nowego wspaniałego świata, Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?, na Thelmie i Louise czy Powrocie do przyszłości kończąc. Pomimo bliższej znajomości raczej pesymistycznych tekstów frontmana Bastille i pewnego uczucia niepokoju, słuchając płyty towarzyszyło mi także uczucie pewnej… ulgi? Najlepsze w tej płycie jest to, że nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy technologia poszła już zbyt daleko i czy za bardzo nas pochłonęła. Staje raczej po środku i daje słuchaczowi możliwość zdecydowania samemu, nie krytykując przy tym jednego czy drugiego stanowiska.
Bastille – Stay Awake?
Głód tymczasowo zaspokojony
Give Me The Future nie do końca jest tym, czego spodziewałem się po pierwszej zapowiedzi. Pomimo całej futurystycznej otoczki, dominuje tu pop. Elektroniczne uzupełnienia całości są jednak w wielu miejscach umieszczone niemalże idealnie – nie ma ich za dużo, nie brakuje. Mam jednak wrażenie, że w niektórych fragmentach coś jeszcze pierwotnie było, ale zespół postanowił usunąć to z finałowego wydania. Czwarty album Bastille jest bardzo przemyślanym wydawnictwem. Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale na płycie są także trzy przerywniki, w tym jeden mówiony, gdzie wystąpił brytyjski aktor Riz Ahmed. Bardzo dobrze zgrało mi się to z całością. Nie czułem też potrzeby pomijania. Give Me The Future jest po prostu dobrym, popowym albumem. Nie wiem, czy za 10 miesięcy będzie obecny we wszelkich podsumowaniach roku, mam wszakże taką nadzieję. Nawet jeśli miałyby być to pozycje w drugiej połowie stawki. Pomimo wielu wspólnych mianowników z poprzednimi płytami czuję tu też pewną świeżość, której zespół potrzebował. Ode mnie bardzo mocne 7/10.
Po niecałych trzech latach od poprzedniego wydawnictwa – Doom Days – brytyjski kwartet Bastille powraca z nową płytą. Give Me The Future jest ukłonem w stronę filmów science fiction, gier wideo i wirtualnej rzeczywistości. Na pierwszy rzut oka wygląda to raczej zwyczajnie. A jak brzmi? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam […]
Obserwuj nas na instagramie: