fot. Kuba Lach

Wiktor Zwierzyński: “Moja piosenka to sformułowanie »jesteś dla mnie wszystkim« podane w niecodzienny sposób” [wywiad]


29 września 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Wiktor Zwierzyński, czyli nowy członek Niebieskiego Labelu, właśnie zadebiutował z singlem W siódmym niebie. Jak prezentuje się jego pierwszy krok w muzycznym świecie?

Od programów telewizyjnych po wielkie sceny

Czasami uczestnicy programów telewizyjnych zachwycają, a później po prostu rozpływają się w powietrzu. Na naszym polskim podwórku jest jednak kilka przykładów osób, które dzięki takim projektom zyskały swoje pięć minut i wykorzystały je w najlepszy możliwy sposób. Zrobiły to między innymi Sarsa, Natalia Nykiel, Monika Brodka czy też Ania Dąbrowska. Swoje pierwsze kroki w programie The Voice stawiał również Wiktor Zwierzyński.

Młody podopieczny wytwórni Niebieski Label już od pierwszego etapu zachwycił aż czterech jurorów, którzy natychmiast odwrócili swoje fotele. Mimo tego, że jego przygoda zakończyła się na poziomie bitew, ten nie zaprzepaścił swoich marzeń i nie porzucił planu na przyszłość, by spokojnie dążyć do zbudowania swojej muzycznej kariery. Czy jego debiutancki singiel to zapowiedź czegoś wielkiego? Czym na tle stale rosnącej konkurencji wyróżnia się Wiktor? Przeczytajcie sami!

Przeczytaj także: MENT: „Chcę być tam, gdzie nikt nie był” [wywiad]

Wiktor Zwierzyński
fot. Kuba Lach

Wiktor Zwierzyński – W siódmym niebie, posłuchaj!


Wiktor Zwierzyński – wywiad

Kuba Lipnicki, Rytmy.pl: Bardzo banalne, ale ważne pytanie na sam początek. Jakie uczucia towarzyszą ci w momencie wydawania twojego debiutanckiego singla?

Wiktor Zwierzyński: Ciężko jest mi je ubrać w słowa. Wiem, że rzucę oklepanym stwierdzeniem, ale dopiero teraz schodzi ze mnie cały ten stres spowodowany tym żmudnym procesem. Nie spodziewałem się, że spięcie tego wszystkiego jest aż tak trudną rzeczą. Przede wszystkim jednak dziękuję moim przyjaciołom, a także Niebieskiemu Labelowi, który wziął mnie pod swoje skrzydła.

Sam proces wydania piosenki jest czymś niesamowicie trudnym. Która jego część była dla ciebie największym wyzwaniem?

Wiktor Zwierzyński: Trudności napotkałem kilka, ale podobało mi się jednak to, że na początkowych szczeblach swojej kariery wiele rzeczy udało mi się załatwić samemu. Nawet rozmowy z wytwórnią pojawiły się u mnie dopiero po pewnym etapie procesu tworzenia singla. Dzięki temu wiem też, jak ciężka droga mnie czeka, jeśli będę chciał się utrzymać w tym muzycznym świecie. Najbardziej jednak stresowałem się chyba tworzeniem wokali, bo mimo tego, że nie był to mój pierwszy raz w studiu nagraniowym, to jednak tym razem musiałem iść tam z nastawieniem, że „to jest ten dzień, po prostu muszę to dzisiaj zrobić”. Swojej piosenki nie nagrałem w ciągu jednego podejścia, bo chyba nikt tego nie robi, ale no było ich mniej niż 10, także chyba nie najgorzej (śmiech).

Czy tworząc debiutancki singiel, podchodziłeś do całego procesu jako nieopierzony debiutant, który chciał posłuchać rad innych, czy raczej ktoś, kto chciał zrobić to po swojemu nawet kosztem popełnienia kilku błędów?

Wiktor Zwierzyński: Nie ukrywam, że jestem osobą z lekka uległą i łatwo jest mnie namówić na naprawdę wiele rzeczy. Dużo do powiedzenia w kwestii spięcia tej piosenki miał Oliwier Zając – współautor muzyki i tekstu – który dał mi dużo cennych rad. Podczas tworzenia utworu wokół mnie obecni byli moi przyjaciele, którzy mi doradzali, naprowadzali mnie na niektóre ścieżki itd. Nie ukrywam, że dużej części rad posłuchałem, ale momentami postawiłem też na swoim. Patrząc teraz na cały ten proces, jaki przechodziłem razem z tą piosenką, to zmieniła się ona o 180 stopni i z pewnością jest to owoc pracy kilku bliskich mi osób.

Wiktor Zwierzyński
fot. Kuba Lach

Czyli na samym starcie nie zostałeś rzucony na głęboką wodę i miałeś tak naprawdę stałe wsparcie?

Wiktor Zwierzyński: Dokładnie tak. Dzięki temu doceniłem też ten komfort, który miałem już od samego początku. Moja wytwórnia była niesamowicie otwarta i pozwalała mi przekazywać treści, które były dla mnie ważne, ale również dostarczała potrzebną mi pomoc. Cieszę się, że pomimo otaczania się wieloma osobami nigdy nie schodziłem z drogi bycia sobą i tworzyłem wszystko w zgodzie z własnymi przekonaniami, a także kierującą mną naturalnością.

Wielu artystów wydając debiutancki singiel, nie zawsze kieruje się swoją artystyczną naturą. Ty na przykład podczas występów w programie The Voice przyzwyczaiłeś nas do tego, że twoja muzyczna dusza gra raczej w balladowych klimatach. Pierwszy singiel jest jednak zdecydowanie szybszy. Skąd taka zmiana?

Wiktor Zwierzyński: Często jest tak, że mimo tego, że wokaliści i wokalistki mają niesamowite głosy, te pierwsze, debiutanckie single są zachowawcze i bezpieczne. Ja chciałem od początku iść w kierunku, w którym otaczający mnie ludzie nie spojrzą na mnie jako osobę, która wydała produkt w postaci singla. Moim zamierzeniem było stworzenie piosenki, która będzie autentyczna i nietuzinkowa. W tamtym momencie poczułem, że chcę zadebiutować z przytupem, który będzie osadzony dokładnie w takich klimatach i tak też zrobiłem.

Wiktor Zwierzyński
fot. Kuba Lach

W przeszłości roczna liczba debiutantów oscylowała w granicach dwóch, maksymalnie trzech osób. Obecnie rynek jest przesycony do takiego stopnia, że wielu artystów nie przechodzi przez proces wybicia się do szerszej publiczności. Czym ty chciałeś się wyróżnić na tle innych muzyków?

Wiktor Zwierzyński: Pisząc piosenkę W siódmym niebie, poczułem, że chce doprowadzić do tego, by był to mój singiel. Nie chciałem, żeby był to utwór, którego może chcieć moje otoczenie. Piosenka jest lekka, przyjemna i przede wszystkim niereżyserowana, ale również okupiona wewnętrznymi emocjami, które chciałem przelać na plan teledysku, ale też do wnętrza mojego debiutu. I mam wrażenie, że chyba to „sprzeda” mnie najlepiej.

Sam singiel brzmieniowo jest osadzony w wakacyjnych i niezwykle ciepłych klimatach. Słuchając go, odniosłem jednak wrażenie, że nie o muzykę tu chodzi, a raczej o słowa, które nie są rzucone w eter. W czyim kierunku je skierowałeś?

Wiktor Zwierzyński: Każdy w tym utworze znajdzie na pewno zupełnie odmienne znaczenie. Ja pisałem go dla konkretnej osoby i od początku chciałem, by było to pełne nadziei wyznanie miłości. Chciałem zawrzeć w nim stwierdzenie „jesteś dla mnie wszystkim” przekazane w bardzo niebanalny sposób. Z biegiem czasu wiem jednak, że ta piosenka przeistoczyła się w ogromne podziękowanie dla wszystkich osób, które spotkałem na swojej życiowej drodze.

Forma piosenek jako laurek jest obecnie bardzo popularna na rynku i ciężko jest zrobić z tego zabiegu coś świeżego. Tobie jednak udało się zamknąć w jednej piosence naprawdę wielu adresatów, nie tracąc przy tym tej intymnej esencji.

Wiktor Zwierzyński: To jest w ogóle bardzo fajne stwierdzenie i totalnie się z tym zgodzę, że jest to taka moja prywatna laurka. Zależało mi na tym, żeby ta piosenka nie była zrobiona na jedno kopyto. Chciałem się na jej łamach pobawić słowem i zawrzeć kilka takich niecodziennych stwierdzeń w naprawdę świeżych i pasujących tutaj aranżacjach. Pilnowałem jednak całego procesu i nie chciałem czegoś zaniedbać, ale też przedobrzyć, także może to wyważenie podziałało tutaj właśnie w tak fajny sposób.

Wiktor Zwierzyński
fot. Kuba Lach

Uważam, że nie przesadzę tutaj, pytając cię o twoją dalszą drogę, porównując twój case do Sary James. Tak jak ona brałeś udział w programie The Voice i tak jak ona pasjonujesz się na przykład konkursem Eurowizji. Co teraz rodzi się w twojej głowie, wiedząc, że taki program może być taką trampoliną do sukcesu?

Wiktor Zwierzyński: Tak naprawdę moje plany codziennie mi się zmieniają. Kiedy odpadłem z The Voice, od razu pomyślałem: „kiedy tam wrócę?”. Teraz tak nie jest i zacząłem podchodzić do tego z dużo większym dystansem, który pozwala mi zachować zdrowy rozsądek. Nie mówię, że nigdy już nie wrócę do konkursów, które powstają właśnie w takim formacie, ale będą to raczej dalekosiężne plany. Do nich należą również wydanie płyty, zagranie trasy koncertowej, a także wyjazd na Eurowizję, którą śledzę, odkąd pamiętam. Przede wszystkim pamiętam jednak o tym, by podejmować każdy krok w świadomy sposób.

Wiktor Zwierzyński
fot. Kuba Lach

A jak z biegiem czasu oceniasz udział w programie? Czy jest to coś, co możesz polecić innym artystom, którzy również zaczynają swoje muzyczne przygody?

Wiktor Zwierzyński: Nie ukrywam, że cieszyłem się każdą chwilą spędzoną na planie. Jest to odmienna dawka emocji, której nie spotyka się w żadnych innych okolicznościach. Trzeba jednak pamiętać o tym, że jest to przecież program rozrywkowy, a nie tylko konkurs wokalny. Nie mam tutaj zamiaru ujmować niczego takim formatom – moim zdaniem jest to idealny start dla ludzi, którzy czują się na siłach, by spróbować swoich umiejętności w tak niekonwencjonalny sposób.

To na sam koniec może zdradzisz mi, czy singiel jest zapowiedzią płyty, o której wspominałeś?

Wiktor Zwierzyński: Jeśli mam być szczery, to nie. Na ten moment nie czuję się jeszcze osobą, która byłaby w stanie spiąć swoją twórczość w tak ważną całość. Mówimy tu przecież o debiutanckim albumie, który później określa cię na przestrzeni całej twojej kariery. Na ten moment wydawana przeze mnie muzyka będzie na pewno metodą prób i błędów i dopiero z czasem zobaczę, co finalnie stanie się z moją twórczością, ale już teraz mogę obiecać, że się nie zatrzymam!

Wiktor Zwierzyński, czyli nowy członek Niebieskiego Labelu, właśnie zadebiutował z singlem W siódmym niebie. Jak prezentuje się jego pierwszy krok w muzycznym świecie? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Od […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →