Szczyl wiedział na koncercie w Krakowie, dlaczego wychodzi na scenę [relacja]
Obserwuj nas na instagramie:
26 lutego w Krakowie Szczyl zagrał przedostatni koncert z Polskiej Florydy, swojej pierwszej trasy koncertowej. Raper od początku do końca występu wykazywał się olbrzymią jak na tak krótki staż na scenie świadomością artystyczną.
I be pushin’ on
Umówmy się – powyższy cytat pochodzący z piosenki Pushin’ On zespołu The Quantic Soul Orchestry staje się już u nas kultowym za sprawą megahitu Hiphopkryta, który znalazł się na pierwszym miejscu naszego podsumowania najlepszych utworów 2021 w polskim rapie. Wystarczy usłyszeć to hasło, by momentalnie znaleźć się w muzycznym uniwersum Szczyla i poczuć się jak na ciepłej gdyńskiej plaży.
Nie inaczej było wczoraj. Pierwsze nuty wspomnianego utworu wybrzmiały na scenie Hype Parku w okolicach godziny 20:15, kwadrans po zapowiadanym wyjściu gwiazdy wieczoru. Ta kazała na siebie czekać jeszcze kilka minut, podczas gdy DJ budował klimat za pomocą wspomnianego numeru. Zagranie go wzbudziło ogromny entuzjazm niecierpliwiącej się pomału publiczności, więc gdy usłyszeliśmy tę piosenkę, byliśmy już pewni, że oto zaczyna się dziać.
Chwilę później pojawił się Szczyl, a w zasadzie tylko przemknął, machając na szybko fanom i chowając się w kuluarach, co wywołało salwy śmiechu na widowni. Czy cały koncert był utrzymany w humorystycznej konwencji? Prawie cały. Gospodarz zaproponował luźną atmosferę, ale nie zapomniał również o jak najbardziej poważnych wstawkach, kiedy to wynurzał się, oznajmiając, jak wiele znaczą dla niego poszczególne tracki. Dość już jednak o oprawie wydarzenia, przejdźmy do muzyki.
Przeczytaj także: Torwar w latach 90. i „Superstar HiFi” przebojem sobotniej nocy [relacja]
Wyjątkowo urodzajna setlista
DJ narobił wszystkim smaka na Hiphopkrytę, więc nie mogło rozpocząć się inaczej, niż od tego numeru. Był jednym z tych, które zrobiły największą furorę wśród publiki – obok kawałków Banda, Toast Toast oraz Fenomenalny. Rąk w górze nie brakowało, a chorego artystę tekstowo i wokalnie wspomagali niemal wszyscy zebrani. Chorego, ponieważ Szczyl po koncercie w Poznaniu wylądował w szpitalu przez problem z płucem. Szczęśliwie występ w Krakowie odbył się zgodnie z zapowiadaną datą, choć raper na scenie podkreślał, że z powodu słabego zdrowia nie jest w stanie dać z siebie wszystkiego. Nie oznacza to bynajmniej, że koncertowi czegokolwiek scenicznie czy muzycznie brakowało. Taryfa ulgowa okazała się być zupełnie niepotrzebna.
Po Hiphopkrycie przyszedł czas na Szczyle mają w łapach cały świat. Ten track pojawił się nie tylko na początku, ale również, przez prośby publiczności o bis, na końcu. W międzyczasie została zagrana większość numerów z (jak na razie) szczupłej dyskografii gdynianina, a także piosenki, które wrzucał luźno w Internet jeszcze przed wybuchem swojej kariery, jak choćby Druga Dekada. Co ciekawe, do wykonania refrenu Dinozaurów na scenie zaprosił fankę, która podołała temu zadaniu wzorowo, ani razu się nie myląc. Koncert trwał lekko ponad godzinę, a my usłyszeliśmy zarówno nośne, jak i te mniej koncertowe kompozycje.
Niepodrabiany entuzjazm
Od artysty przez całość wydarzenia bił zachwyt. Jako świadkowie początku jego kariery widzieliśmy, że jest pod ogromnym wrażeniem tego, ile udało mu się osiągnąć w krótkim czasie. To nie przypadek, że tłum ludzi w największych polskich miastach wykrzykuje jego teksty z pamięci. I to bez wątpienia sporo jak na tak młodego człowieka. Nie dał jednak odczuć, że go to w jakimkolwiek stopniu przytłacza. W każdym słowie kierowanym do fanów i w każdym ruchu na scenie widać było pewność siebie i świadomość wpływu na ludzi. Wiedział, jak bardzo jego twórczość ich cieszy. Można było mówić o wyjątkowej wymianie energii na linii artysta-widownia. Tego wieczoru wszyscy czuliśmy to samo. Czuliśmy, że mamy w łapach cały świat.
Przeczytaj także: Dwa Sławy: Nastolatkowie po trzydziestce [relacja]
26 lutego w Krakowie Szczyl zagrał przedostatni koncert z Polskiej Florydy, swojej pierwszej trasy koncertowej. Raper od początku do końca występu wykazywał się olbrzymią jak na tak krótki staż na scenie świadomością artystyczną. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound […]
Obserwuj nas na instagramie: