Stromae, pierwszy maestro FEST Festivalu 2022 [opinia]
Obserwuj nas na instagramie:
Stromae nie można pominąć, go trzeba zobaczyć na żywo. FEST Festival najlepszy koncert edycji 2022 zostawił na sam koniec.
Stromae – crème de la crème tegorocznej edycji FESTA
Nie był to koncert, na który czekałam najbardziej (choć dalej znajdował się w mojej ścisłej topce oczekiwań), lecz po fakcie występ Stromae uplasował się na samym szczycie festiwalowej check listy. Dla ścisłości: na drugim miejscu znalazł się zespół Rüfüs Du Sol (o którym więcej przeczytacie na muno.pl), a zaraz za nim, mimo problemów technicznych, Jungle.
Bardzo lubię takie zaskoczenia – właściwie sądzę, że w dużej mierze to na nich budują się festiwale. Tam mają dziać się rzeczy, których nigdy wcześniej się nie doświadczyło i nigdy później się nie doświadczy. W skali bardzo rozległej: od premiery nieopublikowanego singla po, tak jak to było w przypadku Stromae, zagranie pierwszego koncertu w danym kraju.
Myśląc o tym z perspektywy, stwierdzam, że to był spory przywilej – móc tam być i przeżyć debiutanckie show artysty nad Wisłą. Nie wątpię, że stanie się ono wizytówką FEST Festivalu, z potencjałem na wspominanie go jeszcze po pięciu (albo i dziesięciu) kolejnych edycjach. Jeśli belgijski muzyk teoretycznie był za mały na headlinera, to w praktyce okazało się, że wyciska dużo, dużo więcej niż to. Może wkrótce zagra solowo tuż obok – na Stadionie Śląskim, w Chorzowie, w Chorzowie, na Stadionie Śląskim. Dla ponad 60 tysięcy ludzi – mógłby. A na pewno na to zasługuje.
Przeczytaj: FEST Festival 2022: Dlaczego Nothing But Thieves to Twój ulubiony zespół?
Sorry, nie mogę gadać, jestem na koncercie Stromae
Są takie koncerty, które pozostawiają widza bez słowa, z najróżniejszych powodów. Stromae zrobił to także i mogę z ręki wymienić co najmniej kilka. Wspaniałą oprawę widowiska – a mamy rok 2022, czego jeszcze nie widzieliśmy, co potrafi zadziwić? – absurdalnie wysoki poziom ekspresji artystycznej oraz totalne oddanie się publiczności i miejscu. Powiedzieć, że Belg jest wyśmienitym performerem, to jak nie powiedzieć nic. On jest czarodziejem, maestro i chociaż to są z gruntu wysokie stanowiska, to on sam nie zadziera nosa. Książę z ulicy; ma w sobie majestatyczność, lecz pozbawioną arogancji. Raz aż bije po oczach od patosu, a raz wywala język, jak dzieciak popisujący się przed kolegami. Trochę bipolar, ale z drugiej strony – każdy gest Stromae, mina, którą zrobił, słowo, jakie powiedział, zdawały się pokazywać go prawdziwego.
Muzyka muzyką – o tym trochę później, bo sceniczność totalnie przekłada się na jakość show. Pomysł na nie, pomysł na siebie, to wszystko jest nie wsparciem, a podparciem dla grania na żywo, czymś, co przenosi je do rzeczywistości w pełnej postaci audiowizualnej. Stromae, promyczek dał od siebie ogrom ciepła, a także i zaangażowania, a jego koncert był przy tym absolutnie kompletny. Zdarza się, że festiwalowe grania to coś na kształt chałtury – okrojony set, mniej efektów itd. Tymczasem Stromae zagrał tak, jakby dawał koncert w ulubionym klubie dla najlepszej widowni – z całym dobrodziejstwem swego inwentarza.
Stromae – Fils de joie (Official Music Video)
Bez spoilerów. Nie chcę tego psuć
Powrotami nazywa się płyty po dwóch, trzech czy nawet i pięciu latach, więc jak nazwać comeback po prawie dekadzie? Stromae milczał dziewięć lat, by w tym roku wypuścić album Multitude. Na FEST Festivalu artysta zagrał przekrój nowego materiału i swoich najbardziej nośnych hitów, nie zabrakło więc Alors on danse, Papaoutai czy Tous les Mêmes. Krótko mówiąc: artysta dał fanom dokładnie to, czego chcieli. Przebojów, z których kojarzą go nawet i niedzielni słuchacze oraz nowości, emocjonalnych, enigmatycznych, pięknych. Był on, byli jego instrumentaliści, równie utalentowani i zaabsorbowani, jak on sam i… nie skłamię, mówiąc, że tyle by wystarczyło, żeby zrobić wrażenie.
Multitude w surowej wersji audio potrafi mocno przeniknąć emocjonalnie, na żywo uderza trzy razy mocniej. Muzyka, która łączy się w nieoczywistych kombinacjach, czerpiąc z elektroniki, hip-hopu, wykorzystując elementy chóralne czy instrumenty etniczne, zwyczajnie wchodzi pod skórę, wszczepia się i nie daje się spod niej wyciągnąć. Myśli o tym koncercie dalej mam sporo – głównie o tym, że chciałabym przeżyć go jeszcze raz. I takich, że zazdroszczę tym, którzy jeszcze nie widzieli Stromae na żywo. Pierwszy raz zawsze jest najlepszy.
Stromae – Papaoutai
Stromae nie można pominąć, go trzeba zobaczyć na żywo. FEST Festival najlepszy koncert edycji 2022 zostawił na sam koniec. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Stromae – crème de la […]
ZOBACZ: FEST Festival 2022 – dzień drugi, trzeci i czwarty [fotorelacja]
Obserwuj nas na instagramie: