fot. Maciej Chomik

Orange Warsaw Festival 2022: największe zaskoczenia tegorocznej edycji


10 czerwca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Orange Warsaw Festival 2022 wyśmienicie otworzył dla nas rozpoczynające się dopiero lato. Co zaskoczyło nas najbardziej podczas całego wydarzenia?

Witamy z powrotem

Tegoroczny Orange Warsaw Festival zakończył się z przytupem. Było kolorowo, magicznie, tanecznie i przede wszystkim – normalnie. Po dwóch długich latach wszyscy wróciliśmy do stolicy, by bawić się w niej jak za starych dobrych czasów.

Orange Warsaw Festival
fot. Maciej Chomik

Wróciliśmy jako głodni muzyki ludzie, czekający na występy swoich idoli. Każdy z wokalistów prezentujących się na scenie dostarczył nam odmienną dawkę emocji, która zamykała się w jego własnym uniwersum. Oczywiście nie zabrakło także wielkich zaskoczeń, których przed samym rozpoczęciem festiwalu nie spodziewał się nikt. Jedną z takich rzeczy jest na przykład to, że to nie największe gwiazdy muzycznego wydarzenia świeciły najjaśniej.

Drugi dzień Orange Warsaw Festival okiem Kuby Lipnickiego

Sigrid
fot. Maciej Chomik

#1 – Sigrid z medalem najlepszego występu drugiego dnia

Muzyka Sigrid jest na pierwszy rzut oka po prostu zwyczajnym popem. Niczym niewyróżniającymi się piosenkami pełnymi kolorów, cukierkowych brzmień i tanecznych rytmów. Jednak prezencja młodej Norweżki na scenie to coś, czego pozazdrościć jej mogą najwięksi wokaliści świata. Mieszkanka Bergen rozniosła bowiem parkiet i nie pozostawiła na nim nic!

Już od samego wejścia do Tent Stage czułem rosnące podekscytowanie spowodowane moją słabością do skandynawskich wokalistów. Na większości z nich udało mi się już w moim muzycznym życiu być, jednak to właśnie Sigrid była moim brakującym elementem całej układanki. I tak dzięki Orange udało mi się w końcu dopiąć swego.

Uwierzcie mi, że tak dobrego show naprawdę dawno nie widziałem. Już od pierwszej piosenki wychodząca do nas na totalnym luzie Sigrid zabrała nas na przejażdżkę po swojej roztańczonej twórczości. I mimo tego, że na scenie ruszała się tak naprawdę tylko ona, wszyscy czuliśmy prezencje co najmniej piłkarskiej drużyny, która raz za razem zalewała nas niebotyczną charyzmą i czarującym uśmiechem.

#2 – Klasyki to jednak klasyki

I to zauważyłem przy okazji gigantów drugiego dnia, czyli Florence and The Machine i zespołu FOALS. Mimo tego, że jesteśmy świeżo po wydaniu nowego materiału (w przypadku rudowłosej wokalistki) czy też kilka dni przed oficjalną premierą kolejnych brzmień (w przypadku brytyjskiego zespołu) na ich koncercie nowe utwory przeszły… bez większego echa.

Przeczytaj także: Orange Warsaw Festival 2022: głowy pełne kwiatów otulonych śniegiem

Orange Warsaw Festival
fot. Maciej Chomik

I chyba w obu tych przypadkach złożyło się na to po prostu to, że są to bardzo odmienne klimaty od tych, do których zostaliśmy przyzwyczajeni wcześniej. Podczas gdy nowy album Florence and The Machine oderwał trochę od nich dawkę uduchowionych i eterycznych brzmień, tak u zespołu FOALS świeży materiał zszedł trochę z buntu i pazura i poszybował w kierunku tej bardziej radiowej szuflady.

Czy jest w tym coś złego? Oczywiście, że nie. Jednak sam ten case pokazuje nam, że oba te zespoły doczekały się już genialnej renomy, która została ustanowiona na przestrzeni ich wieloletniej kariery. Być może to było więc powodem tego, że utwory takie jak My Number czy Spectrum trafiły do nas bardziej.

#3 – Polskie akcenty zawiesiły poprzeczki bardzo wysoko

I to można powiedzieć o otwierającej drugi dzień Kasi Lins, a także rozgrzewającej Main Stage Rosalie. Obie wokalistki zabrały publiczność w dwa różne od siebie światy, które udowodniły zebranej w Warszawie publiczności, że polscy artyści nie przynoszą wstydu.

Kasia Lins pozwoliła sobie zrobić z Orange Warsaw Festival swój własny kościół. Utalentowana artystka za pomocą wielu religijnych nawiązań przekazała nam prawdy wyrwane niczym z jej własnej Biblii. Mocny, dosadny i niesamowicie “rytualny występ” był czymś, co pozwoliło zebranej w tencie publiczności wstrzymać na chwilę oddech, by zobaczyć, jak wygląda życie po drugiej stronie. I jak się okazuje – z Kasią Lins nie jest ono takie złe.

Kasia Lins
fot. Maciej Chomik

Nie inaczej było z Rosalie, która rozgrzała główną scenę do czerwoności. Dopracowany materiał wokalistki w połączeniu ze wspierającymi ją tancerzami okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Przyznać tu trzeba także to, że kierująca publiczność Rosalie idealnie odnalazła się na tak dużym parkiecie. Raz za razem nowo to przybyli goście dołączali do porywających brzmień, by pod sceną stworzyć czarujące widowisko, którego wszyscy byliśmy częścią.

Orange Warsaw Festival 2022: śnieg w czerwcu i frytki z McDonalda na koncercie Tylera, The Creatora

Orange Warsaw Festival okiem Jakuba Wojakowicza

Orange Warsaw Festival 2022: największe zaskoczenia tegorocznej edycji
fot. Maciej Chomik

#1 Stormzy rozbujał Florensiary

Stormzy’ego czekało niełatwe zadanie podczas tegorocznego Orange Warsaw Festivalu. Trafić na główną scenę z występem poprzedzającym Florence And The Machine jest dużo ciężej niż przed Tylerem, The Creatorem z racji na zgromadzoną przed sceną tak zwaną przypadkową publiczność. Fani Florence niekoniecznie muszą wiedzieć, kim jest Stormzy, ani nawet lubić rap.

Przeczytaj także: Orange Warsaw Festival 2022: Kolejna młodość Nasa tylko w studiu

Brytyjczykowi jednak udała się niezwykle trudna sztuka. Porwał w zasadzie całą publiczność, która z pewnością w dużej części nie była jego fanami. Owszem, spora w tym zasługa różnorodności jego repertuaru. Od utworów mocno popowych, soulowych, aż po ciężkie grime’owe brzmienia, przy których fani moshpitów bawili się doskonale. Sam raper zresztą zdawał się bawić wyśmienicie podczas grania koncertu. Ale tutaj zadziałało coś jeszcze.

Interakcja, jaką Stormzy prowadził z fanami, była wyjątkowa. Gdy mówił, to nie po to, by mu nie zarzucono medleya, a naprawdę miał coś do przekazania. To był niezwykle uduchowiony występ, jakiego się po nim nie spodziewałem. Sądząc po reakcjach zaobserwowanych przeze mnie osób w wiankach, słowa Brytyjczyka z pewnością trafiły także do tych, którzy czekali pod sceną, by zająć jak najlepsze miejsca na Florence.

#2 Fani młodsi niż pierwszy album, czyli publika na Nasie

Koncert Nasa był czymś, czego byłem niezwykle ciekawy (o czym zresztą pisałem już tutaj). Społeczność festiwalowa to bowiem głównie młodzi ludzie, a Tyler, The Creator, headliner pierwszego dnia festiwalu, choć może nie jest tak skrajnym biegunem jak, dajmy na to, Playboy Carti, to mimo wszystko pod względem twórczości stoi od Nasa bardzo daleko.

Orange Warsaw Festival 2022: największe zaskoczenia tegorocznej edycji
fot. Maciej Chomik

Pod sceną faktycznie zebrało się wiele osób w przedziale wiekowym 18-25. Trochę dalej, dużo bardziej statycznie bawiły się osoby po 30-tce, a nawet i po 40-tce, które zdawały się kupić bilet tylko po to, by zobaczyć Nasa. Co łączyło obie grupy? Wszyscy nawijali teksty utworów z Illmatica czy It Was Written.

Było to dla mnie sporym zaskoczeniem. Praktycznie wszyscy festiwalowicze zgromadzeni pod sceną byli młodsi niż debiut Nasa (1994), a mimo to refreny czy kultowe linijki z takich utworów, jak The World Is Yours, N.Y. State Of Mind, czy Represent nie sprawiły im trudności. Podczas koncertu Nasira Jonesa po raz kolejny hip-hop zjednoczył pokolenia.

#3 Kacperczyk, ich popularność i ładunek emocjonalny koncertu

Popularność braci Kacperczyk zdaje się czymś, co, przyznaje się bez bicia, przemknęło mi bokiem. Oczywiście znam i przy okazji bardzo lubię Kryzys Wieku Wczesnego, jednak z racji na fakt, że jego autorzy są częścią SBM Label, patrzyłem na odbiór ich albumu w rapowym środowisku, nie zważając na fakt, że popowy charakter ich ostatniego krążka może przyciągnąć zupełnie innych słuchaczy.

Przeczytaj także: Orange Warsaw Festival 2022: Szczyl i Kinny Zimmer z czymś do udowodnienia

Orange Warsaw Festival 2022: największe zaskoczenia tegorocznej edycji
fot. Maciej Chomik

I widząc zebraną podczas koncertu na Orange Warsaw Festival publiczność, dokładnie tak się stało. Namiot był wypełniony po brzegi słuchaczami, po których ubiorze wnioskowałem przeróżne „główne cele” przyjazdu na festiwal, a mimo to gdy Kacperczyk zaintonowali Artystę z ASP, Brejdaków czy Cyrk nie musieli tłumaczyć, jak leci refren, ani nikogo zachęcać do jego śpiewania.

Jedyną przeszkodą w wykonywaniu wspólnie kolejnych utworów mogły być napływające do oczu łzy. Ładunek emocjonalny tekstów na Kryzysie Wieku Wczesnego, którego byłem świadomy, ujawnił się tak naprawdę podczas koncertu. Imprezowy charakter części utworów ewidentnie zmylił wiele osób, a sam występ zaskoczył. Myślę, że jednak nikt nie ma tego Kacperczykom za złe.

Orange Warsaw Festival 2022 wyśmienicie otworzył dla nas rozpoczynające się dopiero lato. Co zaskoczyło nas najbardziej podczas całego wydarzenia? Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie Witamy z […]


ZOBACZ: Orange Warsaw Festival 2022 – drugi dzień [fotorelacja]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →