Płyta “The King Of Limbs” Radiohead ma już 10 lat
Obserwuj nas na instagramie:
The King Of Limbs to z całą pewnością wymagający i nieoczywisty album. Jet to też zarazem jeden z najbardziej niezrozumiałych krążków Radiohead, który nawet najwięksi fani zespołu traktują ze sporym dystansem. Jak słucha się go po dekadzie od premiery?
Jest rok 2011. Ostatnim do tej pory longplayem brytyjskiego zespołu Radiohead jest wydany w 2007 The Rainbows. Wypełniony gitarowymi, wpadającymi w ucho i subtelnymi melodiami album jest udaną odskocznią po eksperymentalnym wydawnictwie Hail to the Thief z 2003 roku. Na chwilę przed ukazaniem się The King Of Limbs, wszyscy entuzjaści Radiohead zastanawiają się, jaka to będzie płyta – elektronicznie poszatkowana, osadzona mocno na gitarach a może wręcz dubstepowa? Nic z tego. Thom Yorke z kolegami postanowili zagrać wszystkim na nosie i wypuścili materiał, którego absolutnie nikt się nie spodziewał.
The King Of Limbs trwa zaledwie trzydzieści siedem minut, w których zamyka osiem utworów. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem ten album w całości, pomyślałem sobie – Boże, jaka to mdła muzyka. Niemiłosiernie rozwleczone melodie, zawodzący i męczący wokal Yorke’a i do tego monotonne brzmienie. Moja opinia w tym temacie utrzymywała się dość długo. Potrzebowałem kilku lat i co najmniej kilkunastu podejść, aby polubić The King Of Limbs. W końcu się udało. I nie było to wcale robione przeze mnie na siłę. Wręcz przeciwnie – puszczałem sobie płytę w różnych momentach życia, o różnej porze dnia i nocy, w różnych nastrojach. I w którymś momencie po prostu zaskoczyło.
Z całą pewnością ósmy w karierze Radiohead studyjny krążek nie jest materiałem łatwym w odbiorze. Wręcz przeciwnie, jest cholernie wymagający, pełen zgrzytów, odbić, złowróżbnych przestrzeni i uciskającego duszę chłodu. Ta nieprzystępność atonalność sprawia, że człowiek ma ochotę uciec od tej muzyki, schronić się przed nią. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że, co najlepsze The King Of Limbs ma do zaoferowania, ujawnia się, dopiero kiedy wejdziemy z tą płytą w długotrwałą relację, pełną wzlotów i upadków, momentów intymnych i tych, kiedy będziemy czuli do drugiej strony jedynie niechęć.
Dlatego zachęcam was – spróbujecie jeszcze raz (lub kilka razy) wsłuchać się w ten krążek, bo naprawdę warto. Może tak samo, jak ja odkryjecie czyste piękno tkwiące w transowej czystości singlowego Lotus Flower lub pozwolicie wyobraźni przedzierać przez gąszcz perkusyjnych, zapętlonych brzmień cechujących takie kawałki jak: Bloom, Little By Little i Seperator. Może dacie się zauroczyć nastrojowej, opartej o fortepian i kojący głos Thoma Yorke’a balladzie Codex lub wyciszonemu i błogiemu Give Up The Ghost.
The King Of Limbs to z całą pewnością wymagający i nieoczywisty album. Jet to też zarazem jeden z najbardziej niezrozumiałych krążków Radiohead, który nawet najwięksi fani zespołu traktują ze sporym dystansem. Jak słucha się go po dekadzie od premiery? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze […]
Obserwuj nas na instagramie: