Natalia Przybysz wskrzesiła nam Korę [relacja]
Obserwuj nas na instagramie:
Od śmierci Kory mijają już prawie 4 lata. Jej twórczość próbowało ugryźć naprawdę wielu. Do alternatywnych interpretacji dołączyła również Natalia Przybysz, która zajęła się nieopublikowanymi wcześniej wierszami legendarnej wokalistki. Zrobiła to na swój własny sposób, zachowując przy tym ducha Kory.
Wskrzesić twórczość legendy
Gdy polski rynek muzyczny obeszła informacja, że to właśnie Natalia Przybysz podejmie się obróbki nieopublikowanych do tej pory tekstów Kory, cała Polska jasno stwierdziła, że ten wybór nie mógł paść na lepsze nazwisko. I tak jak album Zaczynam się od miłości mógł chwycić za serducho, tak promująca go trasa koncertowa dociera jeszcze głębiej i wyzwala w nas wszelkie możliwe emocje.
Koncert w poznańskiej Tamie zaczął się od Manifestu Kory. Manifestu, w którym wokalistka przekazała tak naprawdę cały “dorobek” swojego życia. Opowiadała w nim o zostaniu hipiską, wychowywaniu swoich dzieci, wolności, która o dziwo zamykała ją na początkach jej twórczości, trudnościach w pracy muzyka, swoich przekonaniach i uprzedzeniach oraz walkach, jakie w naszym kraju toczyła przez swoje własne poglądy, bo walczyć, trzeba o nawet najmniejsze dobra.
Po tych krótkich 4 minutach cała sala zbliżyła się jeszcze bardziej z postacią samej Kory, która była po prostu jedną z nas. Osobą, która płakała, przeżywała, cieszyła się i miała swoje marzenia. Nie zdążyła spełnić ich wszystkich, ale jej głównym celem był po prostu prosty przekaz, którym powinien kierować się każdy z nas. Żyjmy, kochajmy i tolerujmy siebie bez względu na jakiekolwiek różnice.
Natalia Przybysz – Manifest Kory 27.11.2012, posłuchaj!
“To taki nasz wewnętrzny, hmm… po prostu wkurw”
I tak po zakończeniu Manifestu przenieśliśmy się już do albumowej twórczości Zaczynam się od miłości. Jedną z pierwszych piosenek był utwór Zew. Opowiadał on o relacji Kory z naturą, która miała silny wpływ na jej życie. Ukształtowała bowiem jej dzieciństwo, które w późniejszym okresie miało również przełożenie na twórczość wokalistki.
Sama piosenka na żywo przybliżała nam również poczucie wolności i bezpieczeństwa, którego w obecnych czasach może nam niestety brakować. Na koniec utworu ze sceny padły słowa, by po prostu żyć i nie przejmować się wszelakimi szufladami, z których codziennie musimy starać się wychodzić. “Nie dajmy się zamknąć i żyjmy w zgodzie z własnym wnętrzem” wykrzyczała ze sceny Natalia, a ja podpisuję się pod tym stwierdzeniem całym sobą.
Natalia Przybysz – Zew, posłuchaj!
To samo przesłanie dotarło do nas również z utworu Oko Cyklonu. Ta rockowo energetyczna propozycja idealnie ukazała nam, dlaczego to akurat Natalia stoi na scenie razem z Korą. Niesamowite tekściarstwo, estetyka Natalii i żywiołowość jej zespołu na kilka minut przeniosła nas do zupełnie innego świata. Do świata, w którym nie ma miejsca na nienawiść i wojny – jest w nim bowiem tylko bezkresna miłość. “Ten album to taki nasz wewnętrzny, hmm… po prostu wkurw, którego może się czasami nagromadzić” – skwitowała Przybysz, zanurzając nas w koncertowym wirze z minuty na minutę coraz bardziej.
Natalia Przybysz – Oko Cyklonu, posłuchaj!
“To naprawdę fajna babka była”
Rzekłbym nawet, że dwie “babki”. Pamiętam jak dziś to stwierdzenie rzucone z ust mojej babci, która Korę opisała jako po prostu “fajną i mocną babkę, która nie bała się mówić o tym, co myśli”. Taką samą osobą, okazała się również Natalia Przybysz.
Przeczytaj także: Natalia Przybysz Zaczynam się od miłości: hołd złożony legendzie [recenzja]
To naprawdę śmieszne i ciekawe zjawisko, gdzie scena naprawdę odmienia człowieka. Na pierwszy rzut oka mogłoby się przecież wydawać, że osobom z tak zbudowanym już autorytetem, po prostu nie wypada się zachowywać tak, tak i może jeszcze tak. Nie! Właśnie, że nie! Natalia Przybysz pokazała nam bowiem wiele form jej nietuzinkowego scenicznego wyglądu. Od zjawiskowych form ekspresji własnego ciała, po sceniczną jogę, aż do rzucenia soczystego “wkurwu” na rzeczy, które nam po prostu nie odpowiadają. Takie zabiegi jeszcze bardziej pokazały nam, że Natalia Przybysz i Kora są po prostu jak siostry – ekspresyjne, mocne, i niepozwalające zamknąć się w jakichkolwiek klatkach – są jak prawdziwe, kolorowe ptaki.
Natalia Przybysz wstąpiła do Maanamu
Nie ominęły nas również sceniczne desery przygotowane dla nas przez zespół. Natalia zaprezentowała nam bowiem kilka utworów z repertuaru Maanamu. I tak zebraną w Tamie publiczność porwały takie propozycje jak: legendarny już Krakowski spleen, który swoją nostalgią otulił każdego, Ta noc do innych jest niepodobna, która swoim tekstem i aranżacją Natalii uderzyła nas swoimi przeszywającymi tekstami – w szczególności zwrot “Brałam wszystko na poważnie, to co dzisiaj jest nieważne” wzbudzić mógł moc niecodziennych refleksji, a także piosenka Stoję, stoję, czuję się świetnie, która podniosła każdego na duchu i zmusiła nawet największych malkontentów do wczucia się w jej brzmienia.
Maanam – Stoję, stoję, czuję się świetnie, posłuchaj!
Zwolnijmy trochę i przemyślmy otaczający nas świat
I tak po tej niezwykłej żywiołowości przyszedł jednak czas na wyciszenie. Jednym z ostatnich utworów była bowiem Niedziela, która na żywo w połączeniu z pianinem stworzyła nam iście klimatyczne zakończenie tej pięknej podróży, którą odbyliśmy podczas koncertu. Z każdym kolejnym brzmieniem zanurzaliśmy się coraz bardziej w rozgrzewające nasze wnętrze słowa. Poczuliśmy wtedy bardzo dziwne zazębienie się naszego istnienia z Korą, której po utworze wszyscy głośno powiedzieliśmy “dziękuję”.
Natalia Przybysz – Niedziela, posłuchaj!
Natalia Przybysz pożegnała nas jasnym stwierdzeniem, by żyć pełnią siebie. By dziękować i łączyć się wzajemnie nie tylko za pomocą muzyki. Za pomocą nas samych.
Na samym koncercie zaobserwować mogliśmy wiekowy rozstrzał zebranej publiczności – od ludzi, którzy niewątpliwie pamiętają twórczość wschodzącego na sceny Maanamu, po młodych fanów samej Natalii Przybysz, którym być może niedane było usłyszeć legendarną Korę. Na przestrzeni tej krótkiej godziny wszyscy połączyliśmy się jednak we wspólnym celu. Mam więc nadzieję, że i w tym niekoncertowym świecie znajdziemy wspólny mianownik, który nas zjednoczy. Bo dziś potrzebujemy go jak nigdy dotąd.
Od śmierci Kory mijają już prawie 4 lata. Jej twórczość próbowało ugryźć naprawdę wielu. Do alternatywnych interpretacji dołączyła również Natalia Przybysz, która zajęła się nieopublikowanymi wcześniej wierszami legendarnej wokalistki. Zrobiła to na swój własny sposób, zachowując przy tym ducha Kory. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: […]
Obserwuj nas na instagramie: