10 najlepszych płyt 2016 roku – ŚWIAT


29 grudnia 2016

Obserwuj nas na instagramie:

Wbrew obiegowej opinii najgorszego roku w historii ludzkości, 2016 rok nie był wcale taki zły – przynajmniej nie w muzyce. Wybraliśmy 10 najlepszych płyt, które ukazały się w kończącym się roku.

To był niewątpliwie rok przemian, najczęściej uznawanych za przemiany na gorsze. Jeśli jednak skupić uwagę na muzycznym mainstreamie, to w dużej mierze rok przebudzenia i eksperymentów. Artyści o największych nazwiskach zgodnie zwrócili się w kierunku koncept-albumów, znacznie mniejszy nacisk kładąc na przebojowe single. Na naszej liście królują właśnie one – dopracowane i przemyślane płyty o spójnym brzmieniu i przekazie, pełne utalentowanych współpracowników, którzy coraz częściej zastępują jednoosobowego producenta i jego program DAW. Nawet najpopularniejsi w tych miesiącach szukali swojej drogi i poszerzali spektrum popowego brzmienia, a to pewnie jest najlepszą wróżbą na kolejne 12 miesięcy. Nie przedłużając – wiemy, po co tu jesteście – oto najlepsze zagraniczne płyty 2016 roku według Rytmy.pl.

ilustracja: Katarzyna Malinowska

 

10. Kanye West – The Life of Pablo

płyty 2016: Kanye West - The Life of PabloDla wielu z nas rok 2016 był skończył się już w styczniu. Kanye w swoich artystycznych poszukiwaniach doszedł do granic medium zwanego albumem – po czym bez żalu go przekroczył, tworząc album-proces, coś pomiędzy kampanią PR, sztuką konceptualną, a wiecznie uzupełnianą playlistą na Spotify.

Rewolucyjność TLOP tkwi nie tylko w de(kon)strukcji idei albumu, ale też w przejęciu władzy nad featuringami. Nieważne jak wielkiego formatu gwiazdą jesteś – u Kanyego twój występ jest jedynie samplem do pocięcia, modyfikacji, bądź wyrzucenia. Efekt: sporo obrażonych artystów i kilku szczęśliwców, którzy pojawienie się na TLOP mogą zaliczyć do najjaśniejszych momentów swoich karier (Chance, The Weeknd, Desiigner, Sia).

Czas pokaże, czy Ye to nowy Eno, ale póki co jedno jest pewne: TLOP to album na miarę naszych czasów: dostarcza świeży, a zarazem znajomy kontent, jest pełen plotek, żartów, celebrytów, imprez, pięknych kobiet i ulubionych kawałków – jak ściana na Facebooku, jak stream na Twitterze. (Agata Tomaszewska)

 

9. Kaytranada – 99.9%

płyty 2016: Kaytranada - 99.9%Kanadyjski producent zgromadził na swoim krążku bogate spektrum gości od Craiga Davida po Andersona .Paaka. Dzięki temu album kipi od różnorodności gatunków i rozwiązań, choć całość pozostała bardzo spójna. Znajdziemy tu parkietowe sztosy takie jak “Leave Me Alone” oraz numery do błogiego odpoczynku, jak “Bus Ride”. Tytułowe 99,9% procent śmiało można zamienić na 100%, bo to wydawnictwo to kawał dobrej roboty. (Joanna Dziel)

 

8. Jamila Woods – HEAVN

płyty 2016: Jamila Woods - HEAVNW przyszłym roku Baduizm skończy 20 lat, ale nie wydaje się, by coś miało zatrzymać powoli sunący po tych torach pociąg. Na pewno nie stanie się to za pomocą Jamili Woods, która w jednym z jego wagonów czuje się u siebie. Protestuje, jednocześnie dając nadzieję i ukojenie. HEAVN to pełna najlepszego r&b i neo-solu płyta, która równie dobrze sprawdza się i w regularnym, jak i w głębokim słuchaniu. Jak już napisał u nas Piotrek, “niezależnie zatem, czy kręci was opowieść o tym, jak to jest być czarną dziewczyną w Ameryce w dwa tysiące szesnastym, czy chcecie po prostu pokiwać głową do przyjemnej miejskiej muzyki, powinniście znaleźć na HEAVN coś dla siebie”. (Kamil Babacz)

 

7. Rihanna – Anti

płyty 2016 Rihanna - AntiCzy ktoś się spodziewał takiej płyty po Rihannie? Chyba nikt, i to właśnie dlatego ANTI robi aż takie wrażenie. Wprawdzie mamy tutaj utwory pokroju “Work”, które kojarzą się z poprzednimi dokonaniami artystki, ale najjaśniej na ANTI świecą takie kawałki, jak chociażby świetnie bujające “Love on the Brain”, które pokazuje nam zupełnie inną Rihannę od tej, którą dotychczas znaliśmy. Trzymam kciuki za to, aby był to dopiero początek jej metamorfozy. (Marcin Małecki)

 

6. Beyonce – Lemonade

płyty 2016: Beyonce - LemonadeBądź miła, panuj nad emocjami, trzymaj język za zębami i uśmiechaj się nawet jak chce ci się krzyczeć – każda kobieta zna tę wyliczankę aż za dobrze. Beyonce również – aż przyszedł rok 2016. Ktoś skrzywdził Beyonce i żarty się skończyły. To był błąd, za który winowajca słono zapłacił, nas za to spotkało wielkie szczęście. Otrzymaliśmy najlepszy album Bee co najmniej od czasów I Am… Sasha Fierce.

Doświadczenie zdrady – prawdziwe czy nie, doprowadziło – wydawałoby się – uformowaną już artystkę do tożsamościowego przebudzenia. Nowa Beyonce jest tak samo perfekcyjna jak dawniej, ale teraz słucha tylko siebie i sama dyktuje zasady gry. Jest polityczna, wściekła, zraniona, groźna i mściwa – niezbyt popularne cechy jak na gwiazdę pop.

Ale Bey już nie przejmuje się konwenansami. Robi to, co chce – i robi to najlepiej, o czym świadczy góra nagród za Lemonade. I tylko wielka szkoda, że jej album (zarówno audio jak i wspaniały projekt wizualny) jest dostępny tylko na Tidalu. Na osłodę: cudowny medley z MTV VMAs. (Agata Tomaszewska)

 

5. Anderson .Paak – Malibu

płyty 2016: Anderson .Paak - MalibuZabrzmi to może głupio, ale Malibu to płyta, które idealnie wypełnia pojęcie neo-soulu, gdy rozumiemy je jako kołysanie się między nowoczesnością a klasycznym brzmieniem. To ten idealny stan, kiedy muzyka, która ewidentnie jest retro, nie jest jedynie sentymentalnym naśladownictwem. Nie tylko z tego powodu stawia się Malibu między Innervisions Steviego a To Pimp a Butterfly Kendricka. To też seria wycieczek w różne style, dekady i artystów, w dużej mierze zapewniona przez gromadę producentów, której Anderson w pełni zaufał i która solidnie wykonała swoją robotę. Królem balu spajającym to w jedną precyzyjnie funkcjonującą machinę pozostaje przez 60 minut płynący z luzem i charyzmą przez wersy Paak. Choć to skomplikowana wielowarstwowa konstrukcja, nie da się w niej nie znaleźć niejednej swojej ulubionej piosenki. (Kamil Babacz)

 

4. Jessy Lanza – Oh No

płyty 2016: Jessy Lanza - Oh NoJessy Lanza jest najciekawsza w tych momentach, gdy jej muzyki nie da się sprowadzić do kobiecej kalki z Junior Boys. Na jej drugiej płycie było ich więcej – mieliśmy zatem “Oh No”, czyli tłumaczenie “So What” Milesa Davisa i modalnego jazzu na język r&b, synth-popowe post-disco żywcem wzięte z pierwszych, surowych singli Madonny, czy wreszcie “It Means I Love You”, cukierkowy pop zbudowany na pętli z electro-gospelu w wydaniu południowoafrykańskiego pastora. Z drugiej – jestem ogromnym fanem duetu Greenspan/Lanza, który przypomina mi duet Greenspan/Dark, czyli pierwszy i najlepszy skład Junior Boys. Oba wydają się wywoływać kreatywne, artystyczne spięcia i może dlatego pod koniec 2016 roku widzimy się tu z płytą Jessy, a nie kolejnym, choć udanym, albumem wspomnianego duetu. (Kamil Babacz)


 

3. Solange – A Seat At The Table

płyty 2016: Solange - A Seat At The TableSolange porzuciła upbeatowe rytmy na rzecz psychodelicznego soulu i nagrała jedną z płyt roku – jednocześnie liryczną i zadziorną. Mocny manifest czarnego feminizmu zamknięty w zwiewnych piosenkach nieuciekających od melodii. O brak monotonii dba też nieoczywiste gremium współpracowników; produkują tu m.in. Questlove, Raphael Saadiq, Dave Sitek z TV on the Radio, David Longstreth z Dirty Projectors czy Patrick Wimberly z Chairlift. Wokale kładą z kolei Sampha, Kelela, Lil Wayne, Q-Tip, Tweet, The-Dream i BJ the Chicago Kid. Warto zasiąść do tego stołu. I w pierwszej kolejności pogratulować artystce, że wreszcie w pełni wybiła się na samodzielność, zyskała szerzej rozpoznawalną markę i tym samym przestała być “tą drugą siostrą Knowles”. (Piotr Dobry)


 

2. David Bowie – Blackstar

płyty 2016 David Bowie - BlackstarPrzewidzieć własną śmierć na płycie i w klipach? To mógł zrobić tylko on. Bowie wydał najciekawszą płytę tego roku – ale czego można było się spodziewać, skoro ekipa pracująca przy Blackstar twierdzi, że David Bowie inspirował się Boards of Canada czy Death Grips? Wielki szacunek za całą twórczość, za Blackstar i za nieograniczanie się tylko do muzyki wykonywanej przez jego rówieśników. Był, jest i będzie największy. RIP (Igor Prusakowski)

 

1. Radiohead – A Moon Shaped Pool

płyty 2016: Radiohead - A Moon Shaped PoolRadiohead od momentu wydania OK Computer starali się może nie tyle wymyślać siebie samych od nowa, co raczej trwali w nieustannych poszukiwaniach, aby nie popaść w stagnację. A Moon Shaped Pool z jednej strony penetruje dobrze znane rejony ich twórczości (smyczki i orkiestrowe wstawki, nowe aranżacje starszych kompozycji), a z drugiej jest zwrotem w kierunku, którego trudno się było spodziewać po nieco syntetycznym i krautrockowym The King of Limbs. W efekcie powstała płyta, którą można uznać za esencję Radiohead: mamy nerwowy puls (“Ful Stop”), tęskne ballady na pianinie (“True Love Waits”), ale też niespodziewane aranże (“Present Tense”) i bardziej energetyczne fragmenty (“Burn The Witch”). Najlepsza ich płyta od czasu Kid A? Niewątpliwie. (Marcin Małecki)

 

Udział w głosowaniu wzięli (i ich płyty roku): Kamil Babacz (Anderson .Paak – Malibu), Piotr Dobry (Solange – A Seat At The Table), Wojciech Dymaczewski (David Bowie – Blackstar), Joanna Dziel (Glass Animals – How To Be A Human Being), Daniel Macidłowski (The Rolling Stones – Blue & Lonesome), Marcin Małecki (Radiohead – A Moon Shaped Pool), Emil Miszkowicz-Adamowicz (David Bowie – Blackstar), Igor Prusakowski (G.L.O.S.S. – Trans Day Of Revenge), Agata Tomaszewska (Kanye West – The Life of Pablo)

Wbrew obiegowej opinii najgorszego roku w historii ludzkości, 2016 rok nie był wcale taki zły – przynajmniej nie w muzyce. Wybraliśmy 10 najlepszych płyt, które ukazały się w kończącym się roku. To był niewątpliwie rok przemian, najczęściej uznawanych za przemiany na gorsze. Jeśli jednak skupić uwagę na muzycznym mainstreamie, to w dużej mierze rok przebudzenia […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →