okładka singla „Supermodel"

Måneskin skończył się po włosku, zaczął się po amerykańsku [opinia]


13 maja 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Måneskin wydał dziś singiel SUPERMODEL. Kolejny anglojęzyczny numer to być może zwrot w międzynarodowy rynek, ale i utrata oryginalności.

Czas pogrzebać wszelkie nadzieje?

Singiel to teoretycznie materiał na tekst newsowy, nie publicystyczny, bo ile można wycisnąć z jednego kawałka, jeżeli nie jest społeczną rewoltą, czy nie zrobi gigantycznego fikołka stylistycznego? W tym konkretnym przypadku czuję jednak, że mam do powiedzenia ciut więcej niż tylko krótkie przedstawienia singla SUPERMODEL; ciężko powstrzymać się zresztą od komentarza, jeśli zespół, na który faktycznie się liczyło, rozczarowuje i to na całej linii.

Måneskin zaczął swoją karierę na skalę europejską czy nawet światową bardzo dobrze. Byli znani we Włoszech, Eurowizyjny hype doprowadził do tego, że chciano ich wszędzie, a trasę Loud Kids On Tour wyprzedali z miejsca. Poprzedni sezon letnio-festiwalowy mieli zarezerwowany od góry do dołu (na miarę pandemicznych realiów), obecny jest ustawiony koncertami na największych imprezach, zaczynając od Coachelli, kończąc (niedosłownie) na polskim Open’erze.

Zresztą, kiedy ich ogłaszali, naprawdę się jarałam. Po usłyszeniu SUPERMODEL zostały mi tylko jakieś smutne niedopałki z wielkiej ekscytacji. Szkoda.

Przeczytaj: Måneskin: z rzymskiego placu do europejskości

Maneskin supermodel nowy singiel
fot. materiały promocyjne

Måneskin: klimatyczna katastofa

Jeden słaby singiel nie skreśla całej kariery. Jeden słaby album nie skreśla kariery, nie skreśla jej jeden słaby koncert. Nie śmiałabym po SUPERMODEL postawić krzyżyk na Måneskin, bo, umówmy się – to by nie było sprawiedliwe. Ale… jak to się mówi, nic przed “ale” się nie liczy, więc postaram się chronologicznie wyprowadzić wszelkie moje obiekcje wobec zespołu. A razem z nimi moje obawy i rozczarowanie. Personalnie czuję się zraniona, a nawet odrobinę oszukana.

Miałam takie ciche życzenie, że Damiano, Victoria, Ethan i Thomas porządnie namieszają w tej rockowej muzyce, która, w moim osobistym mniemaniu, przeszła najmniejszą lub przynajmniej, najmniej zauważalną rewolucję spośród wszystkich gatunków. Liczyłam, że zrobią “coś”, bo nawet grając na tych samych akordach, ich brzmienie było zauważalnie różne od tego, co już trwało na rynku. Włoskie utwory w tym pomagały, bo wyciągały esencję ich brzmienia, klimatu, który początkowo bardzo udanie rozpylali wokół siebie. Zamknąć oczy, włączyć VENT’ANNI i bum, jesteś w Rzymie w czasie krótszym niż lot Ryanairem.

Budowanie i podtrzymywanie namacalnej aury wokół swojej twórczości czy też poszczególnych utworów osobiście uważam za konieczność. Muzyka musi mieć swój vibe, wyczuwalny, przypisany zarówno do utworów, jak i wykonawcy. Nie ma problemu z tym, żeby on się zmieniał i prowadził od beztroskiego pikniku w plenerze po zwiedzanie klubów, zahaczając jeszcze o mood na bunkier z koców i poduszek. Serio – cokolwiek. Numer tworzone na dwóch dźwiękach i częstochowskich rymach też to potrafią, bo wchodzą jako letniaczki, nie trzeba wiedzieć, o co chodzi, żeby bujało.

Dlatego Young Leosia klepie, a Måneskin się miota i obrywa krytyką. Z boku to wygląda tak, jakby nie wiedzieli, co robią.

Maneskin SUPERMODEL
fot. materiały prasowe

Måneskin i pierwsze objawy niepokoju

Po raz pierwszy siekło mnie po koncercie podczas Open’er Park w sierpniu zeszłego roku. Byłam zboostowana endorfiną, oczekiwania miałam wysokie jak Snoop Dogg i zderzyłam się z setlistą, która była no… mocno poniżej oczekiwań. Sześć coverów, jedenaście piosenek po angielsku, ekskjuzmi? Dobra, dobra, to dla europejskich fanów – żeby śpiewali. No… nie. Nie mogę i nie chcę się z tym zgodzić, LIVIDI SUI GOMITI było tak ciągnięte, że aż Damiano się zdziwił. Pal licho, że po części w wymyślonym języku, fluent italian nie jest absolutnie potrzebny, żeby się bawić i budować wspólnotowość.

Kontynuując – druga red flag to MAMMAMIA. Jakby… Nie jest to złe, co najwyżej przeciętne, aczkolwiek skręcające w kierunku, który wtedy już wydawał mi się niepokojący. Kierunek amerykański rynek, straight to the LA.

Jeśli MAMMAMIA i dzisiejsza premiera SUPERMODEL zwiastują album Teatro D’ira. Volume II to… mam naprawdę bardzo złe przeczucia. A teraz do brzegu, bo choć dużo zostało już powiedziane i nawet trochę mi się ulało, to o samym singlu wciąż jeszcze niewiele.

Måneskin – SUPERMODEL

O mój Boże, jestem znowu 2010 i wcale mi się to nie podoba

Zaczyna się wstawką z Nirvany, lekko podrasowanym intro z (xd) Smells Like Teen Spirit i tak szczerze, nie wiem, czy to nie jest najciekawsze, co wydarzyło się w tej piosence. Słuchałabym tego w gimnazjum, kiedy byłam zafiksowana na punkcie Green Day, ale pliz, to nadal nie to samo. Walczę trochę ze sobą w tym opiniowaniu, bo cykam się, że zaczynam brzmieć jak dziaders: uuuu, teraz to już nie to samo i dawniej było lepiej. Tylko że, serio, było. Il ballo della vita to moim zdaniem do tej pory najlepszy album zespołu, najtrafniej ich opisujący. Bo wątpię, żeby chcieli być na topie poprzez szerzące się w nagłówki w stylu: Gorący Damiano David pozuje nago do okładki singla [ZOBACZ ZDJĘCIA].

W muzyce – nie tędy droga. W rozpoznawalności? Mejbi, ale ile można grać tym samym, zwłaszcza że ciała i nagości w Internecie jest niemało. Måneskin przechodzą na amerykańską stronę mocy, ewidentnie tworząc pod ten rynek. Brakuje jeszcze promocji na TikToku i będziemy mieć popularnościowy case Kinniego Zimmera.

SUPERMODEL jest miałki muzycznie, miałki tekstowo; brzmi jak układany na kolanie, z dopiskiem na marginesie i wykrzykniku, żeby padły słowa-klucze: kokaina, OnlyFans, czyli wiecie, narkotyki i segz, no hehe.

Może ten zwrot to próba rozszerzenia targetu na wyznawców zasady Sex, Drugs and Rock&Roll, może kolejny numer zrobiony dla zabawy, będący przerywnikiem/przecinkiem/wypełniaczem, wchodzącym w rolę letniaczka na popowych płytach, a tu będący bangerem pod publikę. Może, może – szkoda tylko, że zjadają swój potencjał, a oczekiwanie na Måneskin przeradza się w dystans. Przykro.

Måneskin wydał dziś singiel SUPERMODEL. Kolejny anglojęzyczny numer to być może zwrot w międzynarodowy rynek, ale i utrata oryginalności. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie Czas pogrzebać […]


ZOBACZ: Open’er Park – Måneskin | 19.08 – fotorelacja

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →