“Gray Man” to tylko kolejny akcyjniak [opinia]
Obserwuj nas na instagramie:
Gray Man, jak do tej pory najdroższy film Netflixa, to napakowana akcją, efektami specjalnymi, scenami walki i strzelaninami opowieść, która siłą rzeczy nie wykorzystuje w pełni potencjału aktorów i aktorek zaangażowanych w produkcję. Nie ma tam ani czasu, ani miejsca na bliższe poznanie bohaterów. Jest za to czas na przeskakiwanie z kraju do kraju i demolowanie połowy Pragi.
Owo demolowanie odbywa się w ramach pogoni za świetnie wyszkolonym agentem CIA Szóstką (Ryan Gosling). Przed laty został on zwerbowany przez niejakiego Fitzroya (Billy Bob Thornton) do udziału w działającym w cieniu projekcie Sierra. Wiele lat później traf chce, że w ręce Szóstki wpadają tajne informacje zapisane na pendrivie, których upublicznienia bardzo nie chce nowy szef CIA, Carmichael (Rege-Jean Page). Tak zaczyna się pościg.
W pogoni za Szóstką Carmichael wysyła Lloyda Hansena (Chris Evans) – nieobliczalnego, psychopatycznego najemnika, który zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel. Łącznie z zabiciem po drodze setek niewinnych osób.
Gray Man – zwiastun
Chris Evans w roli Hansena sprawdza się zaskakująco dobrze. Wykreował postać narcystycznego mordercy, który pościg za Szóstką traktuje nie tylko jako zlecenie, ale i jako pewnego rodzaju grę. Każde potknięcie wprawia go zatem w furię. To chyba najciekawsza postać z tego naszpikowanego niemającymi szansy pokazania swojego potencjału gwiazdami castingu.
Owszem, świetnie sprawdza się zestawienie ze sobą Ryana Goslinga i Chrisa Evansa, którzy dobrze się uzupełniają, a w ich dialogach, oprócz maczystowskich przechwałek czy ciętych ripost, nie brakuje też pewnej dawki humoru. “Dobra wiadomość jest taka, że ominął wątrobę i nerki. Amator” – mówi z przekąsem Szóstka, oceniając rany, które odniósł w jednym ze starć z Hansenem.
Gray Man i niewykorzystany potencjał
To z grubsza byłoby na tyle, jeśli chodzi o dobre strony obsady. Szkoda Any de Armas, która w filmie staje się wspólniczką Szóstki, a której potencjał jest zupełnie niewykorzystany. Podobnie jak potencjał Thorntona czy Page’a. Z drugiej strony, dlaczego ma to dziwić, skoro w filmie nie ma zbyt wiele przestrzeni do gry dla pozostałych postaci. Jest tylko miejsce na walkę protagonisty i antagonisty. No i oczywiście na strzelaniny.
Twórcy filmu Gray Man, czyli bracia Russo (znani z pracy przy filmach MCU), równie chętnie co po mapie (akcja dzieje się m.in. w Bangkoku, Pradze i kilku innych miejscach), skaczą też między scenami. Co prawda wątków w scenariuszu nie ma za wiele, więc nietrudno za nimi nadążyć. Ale po pewnym czasie takie szatkowanie po prostu męczy.
“To tylko kolejny czwartek” – mówi w jednej ze scen Szóstka. A ten film to tylko kolejny akcyjniak. Owszem, robiący wrażenie liczbą scen akcji, ale momentami przytłaczający ich intensywnością oraz wtórnością.
Gray Man, jak do tej pory najdroższy film Netflixa, to napakowana akcją, efektami specjalnymi, scenami walki i strzelaninami opowieść, która siłą rzeczy nie wykorzystuje w pełni potencjału aktorów i aktorek zaangażowanych w produkcję. Nie ma tam ani czasu, ani miejsca na bliższe poznanie bohaterów. Jest za to czas na przeskakiwanie z kraju do kraju i […]
Obserwuj nas na instagramie: