Mniej stroboskopów, więcej głębi. Drugi sezon serialu „Euforia” [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Nieco mniej stroboskopów, za to więcej sięgania głęboko do wnętrz bohaterów i bohaterek – w największym skrócie tak prezentuje się drugi sezon serialu Euforia.
Jeśli początek drugiego sezonu Euforii wydawał się Wam mocnym otwarciem, wierzcie, że dalej jest tylko lepiej. Oczywiście niekoniecznie dla bohaterek i bohaterów. Sezon zaczyna się od bardzo złego tripu w noc sylwestrową. Początek nowego roku nie jest jednak odcięciem starych wątków i problemów – wręcz przeciwnie. Stanowi dobry wstęp do kontynuacji.
Euforia na kolejnym poziomie
W drugim sezonie Euforia wchodzi na kolejny poziom – twórca serialu, Sam Levinson, daje więcej czasu antenowego postaciom, które w pierwszym sezonie pozostawały raczej w cieniu. Na pierwszym planie nic się nie zmieniło – Zendaya jako Rue Bennett i Hunter Schafer jako Jules Vaughn nadal nadają ton całej historii i zachwycają tak, jak w pierwszym sezonie. Szczególnie ta pierwsza. Jej problemy z uzależnieniem i radzeniem sobie ze śmiercią ojca nadal mocno wybrzmiewają. Jak mówi Rue, strata może być uczuciem większym od miłości.
Levinson bardzo sprytnie dodał do scenariusza nową postać, czyli Elliota (Dominic Fike), by nieco zamieszać w dynamice relacji Rue i Jules, która, jak pamiętamy z końcówki pierwszego sezonu, i tak jest mocno zachwiana.
Jednak, jak mówi jedna z bohaterek, Lexi Howard (Maude Apatow), w wielu opowieściach to właśnie poboczni bohaterowie są tymi najbardziej interesującymi.
Tak też zapowiada się ten sezon serialu – Lexi Howard przechodzi przemianę, a wątek ten zaczyna wybijać się jako jeden z najciekawszych. Jak sama mówi, do tej pory nie miała odwagi powiedzieć „nie”, więc zamiast tego wybierała wycofanie. Teraz zaczyna walczyć o swój głos.
Zdaje się, że przemianę zaczyna przechodzić też Nate (Jacob Elordi), trudno jednak jeszcze powiedzieć, w którą stronę ona pójdzie. Ta niejednoznaczność bohaterów i trudność w określeniu ich prawdziwych intencji niezmiennie przyciągają do Euforii.
Fenomen serialu Euforia
Euforia na półce seriali o dorastaniu nadal pozostaje fenomenem. Nie chodzi tylko o wizualne aspekty, świetny montaż, ciekawie rozplanowane ujęcia, pulsujący rytm całej opowieści. No właśnie, opowieść. Sama historia jest bardzo wciągająca i przede wszystkim – nie trąci banałem.
Sytuacje, w których znajdują się bohaterki i bohaterowie serialu, może czasem przez swoje natężenie lekko przesadzone, nadal są prawdopodobne. Nie ma tu szybkich happy endów. Nie ma łatwych wyborów, nie ma rozwiązań, które prowadzą do rychłego zakończenia.
Problemów nie da się rozwiązać w prosty sposób, jak przyzwyczaiły nas do tego inne opowieści o nastolatkach wchodzących w dorosłość. W Euforii zamiast dobrego zakończenia jest tylko coraz gorzej. Tkwiące głęboko traumy powodują kolejne trudności, a kłopoty tylko się piętrzą. Coś mówi, że prędzej czy później trzeba będzie spojrzeć prawdzie w oczy i zmierzyć się z nią. Ale, jak to w życiu, często dzieje się to za późno.
Kolejne odcinki 2. sezonu Euforii co poniedziałek na HBO GO.
Nieco mniej stroboskopów, za to więcej sięgania głęboko do wnętrz bohaterów i bohaterek – w największym skrócie tak prezentuje się drugi sezon serialu Euforia. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins […]
Obserwuj nas na instagramie: