Pamiętaj o śmierci i ciesz się życiem. Depeche Mode wracają w wielkim stylu
Obserwuj nas na instagramie:
Sześć lat czekania i oto jest – najnowsza płyta Depeche Mode trafiła w nasze ręce. Memento Mori z pewnością nie jest tylko kolejnym wydawnictwem Brytyjczyków. To przede wszystkim krążek, za którym kryje się tragiczna historia. Fani grupy jeszcze długo o niej nie zapomną.
Przewrotna rzeczywistość
Jednak zanim pochylimy się nad najnowszą płytą niezwykle popularnych w naszym kraju Depeszy, cofnijmy się w czasie niemal równo o 30 lat. Oto bowiem 22 marca 1993 roku na rynek trafił ósmy album studyjny zespołu, zatytułowany Songs of Faith and Devotion, który w opinii wielu krytyków i słuchaczy do dnia dzisiejszego pozostaje jednym z najlepszych wydawnictw w całej długiej karierze Depeche Mode. Gdyby ktoś powiedział wtedy, że składająca się z czterech członków (Dave Gahan, Martin Gore, Andrew Fletcher, Alan Wilder) formacja w 2023 roku będzie funkcjonowała jako duet, to wywołałby zapewne swoją kasandryczną przepowiednią jedynie salwy śmiechu. Tymczasem cóż…rzeczywistość bywa bardziej przewrotna niż niejeden scenariusz filmowy.
W 1995 roku szeregi grupy opuścił skonfliktowany z kolegami Alan Wilder, który postawił na rozwój kariery solowej. O tym, jak ważna była to dla fanów DM strata, niech świadczy fakt, że w zasadzie przy okazji każdej przyszłej względem SOFAD premiery płytowej Depeche Mode w sieci pojawiało się tysiące komentarzy domagających się powrotu Wildera do zespołu. Jednak prawdziwy cios dla wszystkich entuzjastów muzyków spod znaku czerwonej róży miał nadejść 26 maja 2022 roku. Wtedy właśnie świat obiegła tragiczna wiadomość o przedwczesnej śmierci 60-letniego Andy’ego Fletchera. Artysta doznał rozwarstwienia aorty powodującej rozerwanie głównej tętnicy biegnącej od serca.
To był prawdziwy szok i moment krytyczny dla zespołu. W niedawnym wywiadzie z „The Guardian” wokalista zespołu, Dave Gahan, wyznał, był pewien tego, iż oto nadszedł koniec Depeche Mode:
Dopiero po tym, jak pogadałem z Martinem, zmieniłem perspektywę. Zadzwoniłem, żeby sprawdzić, jak sobie radzi, a on zapytał: „Działamy dalej, prawda”. Powiedziałem od razu, że „tak, oczywiście”. Martin tymi prostymi słowami rozbudził mnie nową wiarą. Dzięki temu nie straciłem rytmu i energii
Nowy rozdział
Muzycy dogadali się ze sobą i obwieścili, że będą kontynuować projekt Depeche Mode jako duet i wrócą do studia, aby dokończyć nagranie nowego albumu. Decyzja ta spotkała się z mieszanymi uczuciami wśród fanów. Szalikowcy oczywiście cieszyli się najbardziej, ponieważ dla nich wszystko, co sygnowane jest logiem DM, ma wartość niemal świętą. Inaczej było z tymi, którzy nieco bardziej twardo stąpają po naszym świecie. Dostrzegali oni fakt, że grupa, która na swoich ostatnich wydawnictwach zdecydowanie obniżyła loty, może tym razem boleśnie zderzyć się z ziemią. Jednak Gahan i Gore byli pewni swego. Po raz kolejny odrzucili też zdecydowanie podpowiedzi, żeby do składu powrócił Wilder…
Przez chwilę rozważałem, czy dobrym pomysłem jest kontynuowanie planu, który mieliśmy, ponieważ mieliśmy zacząć pracę w studiu sześć tygodni po jego śmierci i zastanawiałem się, czy nie powinniśmy tego trochę odłożyć. Ale zdecydowaliśmy, że prawdopodobnie najlepiej będzie, jeśli skupimy się na albumie, na muzyce, czymś, co znamy, czymś, co pozwoli nam oderwać myśli od śmierci Andy’ego
– tłumaczył w wywiadzie dla „The Guardian” Dave Gahan.
Pod koniec października 2022 roku duet zwołał specjalną konferencję w Berlinie, która była transmitowana na żywo w Internecie. Muzycy zdradzili na niej, że najnowszy krążek Depeche Mode, nad którym właśnie pracują, będzie nosić tytuł Memento Mori i ukaże się wiosną 2023 roku. Jakby tego było mało, zespół uda się w światową trasę promującą wydawnictwo (Andy’ego na scenie zastępować będzie Pete Gordeno), w ramach której odwiedzi również Polskę. Depesze wystąpią 2 sierpnia w Warszawie oraz 4 sierpnia w Krakowie. Wkrótce po berlińskiej konferencji padła dokładna data ukazania się piętnastej płyty studyjnej DM – 24 marca 2023 roku.
Tak naprawdę pracę nad Memento Mori rozpoczęły się, kiedy Fletcher żył. Pierwsze przymiarki w studiu odbywały się w czasie trwania pandemii koronawirusa, o czym pod koniec ubiegłego roku opowiadał Martin Gore:
Tematyka Memento Mori była bezpośrednio inspirowana tamtym czasem. Po odejściu Fletcha postanowiliśmy kontynuować, ponieważ jesteśmy pewni, że właśnie tego by chciał. A to naprawdę nadało projektowi dodatkowego znaczenia. Oczywiście nigdy nie zapomnimy Andy’ego. Każdego dnia jest wiele rzeczy, które nam o nim przypominają. Ale nagrywanie płyty pomaga nam to przetrwać. Szczególnie, że mieliśmy takie piosenki i taki tytuł albumu. Tym więcej sensu miało dla nas iść dalej i dokończyć pracę. Memento Mori oznacza „pamiętaj, że umrzesz”. Te słowa przypominają nam, że życie jest krótkie i musimy je jak najlepiej wykorzystać.
Przedsmak albumu mogliśmy poczuć zaś 9 lutego wraz z wydaniem niespodziewanie tanecznego, energetycznego i osadzonego w głębokich latach 80. synthpopowego singla Ghosts Again, który uzupełniał czarno-biały teledysk nakręcony przez Antona Corbijna. Kolejnym utworem pobudzającym apetyt na Memento Mori był – stojący w stylistycznej opozycji do swojego poprzednika – kawałek My Cosmos Is Mine (premiera 9 marca). Tym razem Dave oraz Martin zaserwowali nam powolny, gęsty, niemal dystopijny w swojej formule utwór, niosący sobą obietnicę, że nadchodzący album DM będzie mocno zróżnicowany i artystycznie odważny.
Nowe życie
Depeche Mode – Ghosts Again
I cóż, dokładnie tak się stało. Już po pierwszym przesłuchaniu krążka da się łatwo zauważyć, że mamy do czynienia z mieszanką różnych stylów muzycznych, w której pojawiają się elementy rocka, industrialu, popu i elektroniki. Niby dla DM nic nowego, jednak mnogość nowoczesnych akcentów, drobiazgów i znakomita produkcja, sprawiają, że Depesze od lat nie brzmieli tak świeżo i konkretnie. Zapewne spora w tym zasługa producenta Jamesa Forda, który wcześniej współpracował z takimi artystami jak Arctic Monkeys i Florence + The Machine. Wydaje się, że w londyńskim studiu Depeche Mode wykrzesał z Gahana i Gore’a to, co najlepsze. Nie wątpię również, że „zastępujący” Fletchera Richard Butler z The Psychedelic Furs, który wspomógł nasze duo w pisaniu piosenek, również zdołał odcisnąć na Memento Mori swoje piętno. Dzięki temu muzyka Brytyjczyków nabrała w końcu ciężaru, charakteru i klimatu, czyli tego wszystkiego, czego brakowało na ich ostatnich wydawnictwach.
Pamiętaj o śmierci i ciesz się życiem
Weźmy sobie na przykład fantastyczną kompozycję Never Let Me Go, w której wspaniale wybrzmiewają echa She’s Lost Control Joy Division. Bardzo przyjemnym zaskoczeniem jest People Are Good, gdzie Depesze trawestują mistrzów krautrocka – Kraftwerk oraz Neu!. Nie da się też przejść obojętnie obok minimalistycznego i mrocznego Caroline’s Monkey oraz electro-bluesowego, niezwykle melodyjnego Wagging Tongue i klinicznie zimnego My Favourite Stranger, który mógłby spokojnie trafić na legendarnego Violatora.
Jeśli chodzi zaś o tematykę tekstów, to z góry było wiadomo, czego będą one dotyczyć. Wysłuchamy więc tematów związanych z życiem i śmiercią, przemijaniem, chorobą i cierpieniem. Wszystko to jednak jest przedstawione w sposób, który pozwala słuchaczowi nie tyle po prostu się zdołować, co poddać refleksji i przemyśleć kilka trudnych tematów. Szczególnie że Dave i Martin nawet w najgęstszych ciemnościach starają się dostrzec strużkę światła, nawet jeśli początkowo wydaje się ona niewidoczna. Przyznam, że kiedy poznałem tytuł album i zobaczyłem teledysk do kawałka Ghosts Again, to bałem się, że teksty, jakie znajdziemy na Memento Mori, okażą się dość toporne oraz zbyt dosłowne, pozbawione błysku i finezji. Na szczęście nie trafiłem ze swoimi przewidywaniami i uff, jaka to dobrze czasem się mylić.
Depeche Mode udowodnili, że podjęli dobrą decyzję o kontynuowaniu działalności jako duet. Sam Gahan powiedział niedawno, że Memento Mori to płyta, która bardzo przypadłaby do gustu Fletcherowi, i pod którą zmarły członek zespołu bardzo chętnie by się podpisał. Jestem w stanie w to uwierzyć. Nie pozostaje nic innego, jak sprawdzić formę zespołu na żywo. W Polsce okazje do tego będą aż dwie, więc z całą pewnością warto z którejś z nich skorzystać.
Sześć lat czekania i oto jest – najnowsza płyta Depeche Mode trafiła w nasze ręce. Memento Mori z pewnością nie jest tylko kolejnym wydawnictwem Brytyjczyków. To przede wszystkim krążek, za którym kryje się tragiczna historia. Fani grupy jeszcze długo o niej nie zapomną. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać […]
Obserwuj nas na instagramie: