“BLACKPINK: THE MOVIE”: film, który nie wie, czym jest
Obserwuj nas na instagramie:
BLACKPINK: THE MOVIE, film z okazji 5. rocznicy debiutu grupy to pozycja obowiązkowa dla zagorzałych fanów i tylko dla nich.
K-popowa grupa BLACKPINK zadebiutowała 8 sierpnia 2016 roku z minialbumem Square One. Od samego początku, ich kariera była pasmem sukcesów, a każdy kolejny comeback wynosił zespół na szczyt list przebojów. Piątą rocznicę grupa świętuje poprzez 4+1 Project. W ramach projektu wydano photobook oraz DVD Summer Diary, dodatkowo zespół dołączył do platformy Weverse, a także otwarto wystawę w Seulu. Ostatnim elementem projektu jest film BLACKPINK: THE MOVIE, który w zeszłym tygodniu można było zobaczyć w kinach na całym świecie.
BLACKPINK: THE MOVIE – film z kryzysem tożsamości
W trakcie oglądania rocznicowego filmu BLACKPINK, nietrudno dojść do wniosku, że twórcy nie do końca wiedzieli, co właściwie chcą zrobić. Ich produkcja mogła być dokumentem pokazującym sylwetki członkiń i ich historię. Mogła pokazywać realia światowej trasy koncertowej z 2019 roku. Mogła dać możliwość zobaczenia na dużym ekranie styczniowego koncertu The Show lub pokazać, jak grupa się do niego przygotowywała. Blackpink: The Movie mógł być każdą z tych rzeczy, ale zamiast tego jest nimi wszystkimi na raz. W rezultacie powstał kinematograficzny Frankenstein, pozlepiany z mnóstwa elementów, w którym szalony naukowiec zapomniała umieścić serca, czyli jakiekolwiek fabuły. Większość filmu stanowią nagrania z The Show, przeplatane starszymi materiałami z koncertów i urywkami przygotowań do występów. Wszystko to okraszone jest ujęciami członkiń zespołu, które dzielą się swoimi refleksjami o marzeniach, trudach i wdzięczności. Niestety przemyślenia te wnoszą do filmu niewiele, będąc bezpiecznymi stwierdzeniami, które każdy fan k-popu słyszał od swoich ulubieńców wielokrotnie.
YG serwuje odgrzewany kotlet
Na przeważającą większość produkcji składają się archiwalne zapisy koncertów, a zupełnie nowe treści stanowią ułamek filmu. Można oczywiście próbować usprawiedliwiać zespół i odpowiedzialną za niego wytwórnię, że w czasach pandemii nie było możliwości nagrania nowego materiału. Trzeba jednak pamiętać, że YG sprzedało fanom bilety do kina, a potem zaserwowało im produkt, za który Blinks już raz zapłacili . Fani, który chcieli zobaczyć The Show, stanowiące co najmniej 80% Blackpink The Movie, musieli w styczniu wyłożyć na streaming $30.
Tylko dla fanów
Targetem filmu są najbardziej zagorzali fani BLACKPINK, których nie nuży oglądanie w kółko tych samym występów i którzy chcą wspierać swoich idoli finansowo. Miłośnicy k-popu, którzy nie wiedzieli jeszcze The Show, również powinni być usatysfakcjonowani. To w końcu kawał świetnego koncertu. Wszyscy pozostali raczej nie mają czego szukać w Blackpink: The Movie. Produkcja nie jest bowiem niczym odkrywczym, czy rewolucyjnym, a stanowi tylko miłe wspomnienie złożone z dostępnych wcześniej filmików.
BLACKPINK: THE MOVIE, film z okazji 5. rocznicy debiutu grupy to pozycja obowiązkowa dla zagorzałych fanów i tylko dla nich. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins K-popowa grupa BLACKPINK zadebiutowała […]
Obserwuj nas na instagramie: