Marek Meller

Bezwzględna popisówka charyzmy i skilli, czyli koncert Almost Famous


18 października 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Bonson i Laikike1 przez lata urodzajnych karier wybudowali wokół siebie swojego rodzaju movement. To movement stojący ponad krytyką i zarzutami, które nieraz były w ich stronę celowane, jak przy premierze Almost Famous 2. Bo prawda jest taka, że jeżeli raz poczuje się klimat obu tych artystów, to nie ma już drogi odwrotu. Może im się podwinąć noga na jakiejkolwiek płaszczyźnie – rzesza wiernych fanów i tak będzie wyła ich kultowe teksty z pamięci, jakby to była religia. Obydwaj zdają się mieć tego świadomość i tę wiedzę sprawnie wykorzystują.

Początki, przygotowania

Jako dziennikarka z akredytacją oprócz wbitki na koncert otrzymałam także zaproszenie na próbę, która miała się rozpocząć o 18:30. Tak więc o tej godzinie czatowałam już pod klubem. I wtedy zaczął się festiwal obsuw trwający aż do wyjścia gwiazd wieczoru na scenę. Według planu miało to mieć miejsce o godzinie 22:00. Tymczasem o tej godzinie dopiero supporterzy rozgrzewali publiczność. Bons z Laikiem pojawili się około 20:00 na moment, by coś tam przećwiczyć, jednak na swojej próbie zarapowali, tak na oko, trzy piosenki na krzyż, by później zniknąć na backstage’u. Postanowili iść na żywioł i jak się później miało okazać, wyszło im to zdecydowanie na dobre. Po nich miały miejsce przygotowania supporterów, na których tego wieczora złożyli się kolektyw Oficjalna Zgoda & CM3 oraz Psymone.

Gdy już wszystkie próby się odbyły, scenę przejęła DJ-ka luzwixa. I tu trzeba zwrócić uwagę, że jej repertuar trochę wytrącał z klimatu wieczoru. Po takiej imprezie bardziej spodziewałabym się, że przed wyjściem artystów na scenę będzie ona rozgrzewana dobrym, polskim rapem, tymczasem – leciano z zagranicznym trapem na grubo. To mogłoby się świetnie sprawdzić w innych okolicznościach, jednak tutaj zwyczajnie nie pasowało.

Almost Famous – AF1 feat. DJ Eprom

No to zaczynamy!

Około godziny 21:00 show się rozpoczęło – na scenę wyszli supporterzy. Na pierwszy ogień poszedł kolektyw Oficjalna Zgoda & CM3. Jak na tak mało rozpoznawalnych artystów zdołali zebrać pod sceną całkiem sporą publiczność. Dawali też radę samym występem – nie sposób było się przy ich repertuarze nudzić, ponieważ składały się na niego same mocne, krzyczane bangery. Klimat nieco zmienił wychodzący po nich Psymone, którego twórczość bardziej zahaczała o smutny, nastrojowy rap. Coś z zupełnie innej beczki niż dotychczas, jednak podobnie jak jego poprzednikom, udało mu się zachować zainteresowanie publiczności – mało skoczną i koncertową muzykę rekompensował swoją charyzmą i luzem na scenie. Tekstem „za niedługo wyjdą tu po mnie AF, więc chcecie być blisko” udało mu się skutecznie zachęcić mnie, bym podeszła pod scenę.

I wyszli. Napięcie związane z przedłużającym się oczekiwaniem na artystów rozprysnęło się w momencie. Bonson od razu dał publice do zrozumienia, że to on będzie prowadzącym dzisiejszego wieczoru, wychodząc na scenę z werwą i od razu zagadując ludzi humorystycznymi anegdotami, które miały ubarwiać występ pomiędzy piosenkami przez cały wieczór. Laikike1 okazał się mieć w sobie zdecydowanie mniej z showmana, od początku trzymając się nieco z boku. W ten sposób doskonale się uzupełniali. Rozpoczęli wystąpienie tą samą piosenką, co na próbie – Wagą pochodzącą z Almost Famous 2. O ile lubię ten utwór, to tutaj zaczęły się moje wątpliwości – czy cały ich dzisiejszy repertuar będzie oparty na najnowszym albumie?

Byłoby to całkiem logiczne, zważywszy na to, że znajduję się na trasie promującej ten materiał. Jednak należę do całkiem sporego grona słuchaczy, którym ten album po prostu nie siadł. Zdołali mnie w sobie rozkochać pierwszą częścią projektu i z tego powodu zdecydowałam się wybrać na ich koncert, jednak słuchając Almost Famous 2, w głowie dźwięczało mi jedno: powiesiliście sobie poprzeczkę zbyt wysoko pierwszą częścią materiału i zwyczajnie nie zdołaliście jej teraz dosięgnąć.

Almost Famous – Waga (ft. Jarecki)

Wyjątkowo udana autoprezentacja

Całe szczęście, bardziej nie mogłam się pomylić. Panowie wybrali sobie po prostu przepiękny rozkład jazdy, na który składały się największe klasyki z ich wspólnej i solowej twórczości. Co więcej, mieszali je w odpowiednich proporcjach, raz atakując pełnokrwistymi bangerami z Almost Famous 1, raz kojąc publiczność nastrojowymi piosenkami z BonSoulu. Było widać, że to nie jest ich pierwszy koncert i doskonale wiedzą, czego słuchacze w danej chwili oczekują. Nie postawili na promocję swojego najnowszego materiału, ich występ określiłabym bardziej jako – „to teraz damy wam to, za co nas najbardziej kochacie”. Przecież takie numery jak Tam Mnie Spotkasz, Palant wykonany w duecie, czy flagowe Level up od Laika, to po prostu kwintesencja klimatu tej dwójki. Usłyszeć je na żywo i poczuć tę energię, którą autorzy charyzmatycznie zarażają – coś niesamowitego.

Choć momentami robiło się naprawdę sentymentalnie i uczuciowo, za sprawą emocjonalnych kawałków BonSoulu, to jednak gwoździem programu wciąż pozostawały numery z Almost Famous 1. Umówmy się, ten krążek już na zawsze pozostanie ponadczasowym klasykiem. A usłyszawszy go na żywo, poczuwszy tę moc płynącą z każdego wersu, naprawdę trudno jest kręcić nosem i wypominać niedociągnięcia Almost Famous 2.

Pozycja Laika i Bonsona na polskiej scenie jest bardzo mocna. Choć być może nigdy nie znajdą się w topce karty na czasie, to jednak od początku swoich burzliwych karier wprowadzają na naszą scenę pewną rewoltę. Tworzą „rap dla garstki wybranych” – nieczęsto trafia on do mas. Potrafią jednak pisać linijki, które są jak strzały wbijające się bardzo głęboko. I w wersji live wypadają z ich prezentacją naprawdę dobrze. Swoją charyzmą zarażali publiczność niczym wściekła bakteria – zarówno tą, którą prezentują w swoich wersach, jak i tą sceniczną. Nie wypadali z bitu, rapowali sprawnie i bez zająknienia. Praktycznie wszyscy bujali do ich muzyki się jak źli, nikt nie siedział z boku. Na koncercie AF nie brakowało niczego, czego moglibyście oczekiwać od porządnego koncertu hip-hopowego.

BonSoul – Tam mnie spotkasz

Przeczytaj także: To samo, tylko lepiej. Recenzja Almost Famous 2

Bonson i Laikike1 przez lata urodzajnych karier wybudowali wokół siebie swojego rodzaju movement. To movement stojący ponad krytyką i zarzutami, które nieraz były w ich stronę celowane, jak przy premierze Almost Famous 2. Bo prawda jest taka, że jeżeli raz poczuje się klimat obu tych artystów, to nie ma już drogi odwrotu. Może im się […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →