fot. Asia Babiel

Amar Ziembiński z Bitaminy nagrał album pełen muzycznych impresji


19 listopada 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Amar Ziembiński właśnie wydał swój pierwszy solowy album. Płyta F.Y.I. to instrumentalna przeprawa zakrawająca o przedarcie się przez płynący strumień świadomości. Wbrew pozorom – przeprawa niesamowicie przyjemna.

Amar z Bitaminy

Jest kompozytorem i producentem. Robi muzę nie tylko dla siebie, ale też dla innych, przy czym kategorycznie trzyma się w cieniu. Razem z Mateuszem Dopieralskim i Piotrem Sibińskim stanowi trzon Bitaminy, jej pierwszy skład, jest jednym z jej założycieli i pomysłodawców. Amar w zespole gra na perkusji, pisze muzykę. Jest też totalnie niezależnym twórcą – w tym miejscu chciałabym więc zerwać pewien plaster i odejść na chwilę od Amara z Bitaminy.

Solowo działa pod swoim własnym imieniem, które jest totalnie wystarczające. W zestawieniu z dzisiejszą premierą albumu F.Y.I., porównam je sobie nawet nie do przyjętej ksywki, a do sygnatury, jaką malarze składają na swych obrazach. Jest charakterystyczny. Nie pomyli się go z nikim innym.

Gdy Vito Bambino podziałał solowo i ukazała się Poczekalnia, bitaminowy klimat mocno przenikał mi się z tymi zakusami do odrębności. Bardzo podobne uczucia sięgają mnie przy odsłuchu F.Y.I., acz jednocześnie – już jakiś czas temu – poczułam się wyjaśniona. Oboje tworzą w jednym uniwersum, ale dostali swoje własne filmy. Swoje totalnie główne role.

Przeczytaj: Bitamina i Vito Bambino grają jesienne koncerty

Amar album F.I.Y premiera
fot. Asia Babiel

Synestezja i impresje z F.Y.I.

Album F.Y.I. ukazał się dziś i chciałabym przeprowadzić Was przez te dziewięć instrumentalnych utworów. Jakie historie za nimi stoją? Dla mnie od początku to brzmienie było plastyczne, spójne, przywoływało obrazy – jedne bardzo konkretne, inne rozmyte. W większości przypadków, dzwoniły faktyczne wspomnienia, jakby odezwała się nagle odblokowana synestezja dźwięku i obrazu.

Obok moich własnych wrażeń – na końcu przeczytacie komentarz Amara.

Bitamina Amar Ziembiński
okładka płyty F.Y.I.

Intrino otwiera album i jest jak pierwszy taniec. Parę razy na jakichś letnich koncertach widywałam starsze małżeństwa, które po prostu zaczynały tańczyć, przed sceną, przed wszystkimi. Absolutnie urocze.

Od początku słychać, że album jest naturalny, dużo przyrody i świata zewnętrznego jest odbite w tych dźwiękach. Heart Race daje mi odczucie obserwowania nartnika, jakbym gołym okiem widziała, jak na wodzie, pod nim, tworzy się to napięcie powierzchniowe. Wydaje mi się, że zrobiły to te miarowe klawisze – pewien punkt styku, może echo.

Przy Train Hoppin początkowo przewijały mi się obrazki dzieci idących wzdłuż nieużywanych torów kolejowych i bębniących jakimś patykiem po metalowych szynach. Ale żeby nie iść w tę dosłowność, skojarzenie z tytułem – ten utwór odbija przede mną klimat drzemki przed grającym telewizorem.

Dużo w tej muzyce jest sentymentalizmu, bo Story 3 to jak nic gra w klasy, w gumę, może przeskakiwanie przez skakankę. Najbardziej jednak te klasy, rzucanie kamyka i dalej rytmiczne skakanie. No i dowolność łączenia wątków i tworzenia innych historii, jak u Cortazara.

Autumn in Secymin brzmi jak wynoszenie stołów. Raczej nie w kontekście przeprowadzkowym to albo jakaś mała uroczystość, albo wrześniowa kawa w ogrodzie, dziwnym trafem w nieco większym gronie.

Dzwonki dzwonią o lekkości i od razu pomyślałam o serialu Ania, nie Anna i scenie, kiedy dziewczynka jedno z drzew nazywa Królową Śniegu, a później wpina sobie jej kwiaty we włosy. Saints momentami wydaje się troszeczkę zbyt gruboskórne, żeby faktycznie stać się do niego soundtrackiem, lecz jako jego alternatywa wypada instynktownie i przekonująco.

My Tarrace funduje totalne załamanie tej beztroskiej aury, gitara jest tam szczególnie niepokojąca, jakby złowróżbna. Kiedyś mieszkałam blisko targowiska i jak wracałam tamtędy późno w nocy nie czułam się szczególnie bezpiecznie. Ten utwór totalnie mi to przypomina – patrzenie przez ramię, przemykanie jak najszybciej przez popękany chodnik, byle tylko dotrzeć do domu.

Przy Bus Talks wybija się skojarzenie tytułowe, ale tylko przez pierwszą część utworu. Słyszę tam jazdę autobusem i przekrzykiwanie się na tylnych siedzeniach, szelesty paczek z przekąskami, ogólny rozgardiasz. Druga część z tego właściwie – dla mnie szkolnego vibe’u, przechodzi w taki rodzinny. Postój na rozprostowanie nóg dla kaprysu albo na szybkie siku. Dalej ten motyw momentalnie skojarzył mi się z górkami, na których zaparkowane samochody optycznie „wspinają się” pod górę. Jest parę takich miejsc w Polsce.

A Blank to już jest totalnie kontynuacja z Bus Talks. Zwiększające się tempo to konkretny wyścig, pewnie z rodzeństwem albo najlepszymi ziomkami. No i ładna pogoda, bose uderzające w lekko wilgotną ziemię, bo to musi dziać się nad jeziorem i nigdzie indziej.

Amar talk

Dla mnie najdziwniejszą rzeczą związaną z tym albumem jest to, że jak dostaję jakiś feedback, to jest dużo opowieści o obrazach i scenach, które pojawiają się podczas słuchania. Ja miałem zupełnie odwrotnie. Jak udało się skończyć którykolwiek z utworów, to sobie siedziałem i słuchałem i nie miałem w głowie nic. I to było dla mnie najlepsze – to, że nie myślę nagle.

– powiedział o swoim albumie artysta

Płytę można zakupić na stronie kalejdoskoprecords.com.

Amar – F.Y.I. – odsłuch albumu

Amar Ziembiński właśnie wydał swój pierwszy solowy album. Płyta F.Y.I. to instrumentalna przeprawa zakrawająca o przedarcie się przez płynący strumień świadomości. Wbrew pozorom – przeprawa niesamowicie przyjemna. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →