WaluśKraksaKryzys pisze brzydkie wiersze – recenzja albumu „ATAK”
Obserwuj nas na instagramie:
WaluśKraksaKryzys aka MiłyMłodyCzłowiek właśnie wydał swój drugi album, lecz ATAK rozbił muzyczną branżę z siłą wyczekiwanego debiutu.
WaluśKraksaKryzys – MiłyMłodyPoeta
Ciekawy, nieszablonowy – można tak długo, lecz nie w tym rzecz, żeby przerzucać się luźnymi przymiotnikami. Walusia nie chwali się jednak ot tak sobie, bo koleś zdecydowanie w kolejce po komplementy nie stoi. I nie tylko dlatego, że kogoś takiego jak on w radio nie zagrają, tylko dlatego, że typ po prostu muzykuje dla siebie, a jego target to jedna wielka niewiadoma. Tutaj znowu wracamy do przecierania się gatunków, że rock to nie rock i właściwie wszędzie dobrze by było dopisać jakiś przedrostek. I wtedy może się trafi mniej więcej. Co to jest i kto tego będzie słuchał, ale – to absolutnie nie jest zadanie artystów. WaluśKraksaKryzys jednakże podjął się próby takiej kategoryzacji samego siebie. I wyszło mu to zgrabnie, zarazem dziwniej i bezpiecznej, niż bym się tego po nim spodziewała. Jak sam powiedział, jego muzyka to „poezja śpiewana na petardzie”.
WaluśKraksaKryzys w konsekwentnej ofensywie – posłuchajcie singla „UŚMIECH CHELSEA”, przeczytaj
I coś w tym jest, głębiej oczywiście niż korelacje z Królem, aczkolwiek podobieństw do Nicka Cave’a and the Bad Seeds też szukałabym u artysty zupełnie gdzie indziej. Mimo wszystko, gdyby tak rozczłonkować termin wybrany przez wykonawcę, rozbić go na drobne i zamiast poezji śpiewanej spacja na petardzie, zrobić poezję – śpiewaną – na petardzie – tak do tego wniosku jestem skłonna się przychylić. Waluś faktycznie tworzy w krzywym nurcie współczesnej poezji. W miejskiej, zawilgoconej, a przez umuzycznienie, prawie rapowej konwencji, mocno stąpa po swojej artystycznej ziemi. Jest szczery, czasami brutalny, no i irracjonalnie gładki, przynajmniej w porównaniu z domorosłymi poetami, co piszą białe wiersze w kolejce po bułki w notatniku na iPhone’ie, o tym, że piszą wiersze w kolejce po bułki.
WaluśKraksaKryzys – NAJGORSZE RZECZY
Codzienność Walusia jest absurdalnie zwykła. Jego słowa też – raczej – są zwykłe. Płyta, którą stworzył jest za to nadzwyczajna, ubrana w poetyckość zachachmęconą z barowych stolików i pozbieraną z krakowskich chodników. Surową, ale ciepłą, bo znajomą i niezbyt zmodyfikowaną, wcale nie upiększoną. Czysty naturalizm, chociaż artysta nie posługuje się skalą zero-jedynkową.
WaluśKraksaKryzys OBRONA
Muzycznie stykamy się tu na pewno z nowinką: rockowo-punkowe brzmienia i ich wypadkowa z zadziorną elektroniką tworzą ATAK, który jednak, wbrew tytułowi, nie dojeżdża z agresją. Nawet tą pasywną: album przeplata za to ofensywę z defensywą i udowadnia, że można. Najwyraźniej wszystko można, jak się chce, a WaluśKraksaKryzys broni swego twórczego stanowiska ATAKIEM, który robi podkopy pod te gatunkowe definicje. To trochę partyzantka, zakrojona na ogromną skalę i podejście długofalowe do robienia tego rodzaju muzyki, jeżeli w zamyśle, ma stać się ona rozumiana. Nie zrozumiała, jak sztywna definicja, a rozumiana, bardziej nawet pierwotnie niż formalnie.
Ta rozstrojona muzyka wraca do łask, ale nie kojarzy się już niechlujnie ze słownikowym hasłem grunge, a stylistyczną manierą, będącą ścieżką dość wyboistą. Bojki bezpieczeństwa w postaci garażowego dudnienia to na dwoje babka wróżyła, handmade’owy sznyt, czyli pierwsze, za co ludzie pokochali Walusia, ale również naciąganie do zaspania w tym głuchym trajkotaniu. Póki co, ta dźwiękowa linia oporu zdaje egzamin i wytrzymuje szturm niedowiarków, co w gitarze widzą instrument do kląskania w tle. Co będzie później?
TW: WaluśKraksaKryzys
Artystyczny rezonans między Walusiem, a Błażejem Królem absolutnie mnie nie dziwi, a to z tego względu, że obaj tworzą muzykę na podobną modłę. Znaczy z satysfakcją, którą jednak gdzieś tam z boczku coś podszczypuje. Spanie na twardym może i jest zdrowe, niekoniecznie wygodne i zarówno z przyjmowaniem jednego, jak i drugiego, jest analogicznie. Ich muzyka nie daje komfortu, chyba że mówimy o zadowoleniu, czy spełnieniu artystycznym. High quality kontent – zdecydowanie, ale warto byłoby opatrzeć go (ich) ostrzeżeniem z gatunku trigger warning.
Wspólny numer z ATAKU, TUŻ PRZED PÓŁNOCĄ, na którym udzielili się Błażej i Iwona Król to manifestacja ich porozumienia pełną parą, ale solowo WaluśKraksaKryzys też ciągnie to bez problemu. Na jego albumie wątki toczą się zresztą, jakby z udziałem bóstwa z maszyny. Deus ex machina, ciach i rozwiązanie akcji. Nie to, że artyście brakuje logicznych argumentów, ale spadające akordy w tym przypadku są najpiękniejszym domknięciem.
WaluśKraksaKryzys feat. Król – TUŻ PRZED PÓŁNOCĄ
ATAK finalnie jest płytą nieco oddartą z uczuć, jakby między artystą, a emocjami postawić grubą szklaną szybę. On już to przeszedł, a do nas dochodzą jedynie powikłania, aczkolwiek wywołuje to efekt paraliżujący. Zemsta najlepiej smakuje na zimno, więc czemu i uczuć nie serwować w formie bufetu? Na tej płycie wszystko już zdążyło zgęstnieć, stężeć, zeschnąć się i zgadnijcie co – wciąż jest wybornie. Zaryzykuję, że nawet lepiej niż na świeżo, a ta separacja była nie wyrachowanym, czynnym wyborem, a zwykłym przytłoczeniem. Kiedy czujesz tak dużo, że masz wrażenie, że już więcej się nie da, nagle łapiesz zjazd i magia, wszystko jest jak za zasłoną. Nieczęsto spotykam się z taką perspektywą, która ponownie wywołuje dyskomfort. A ja w niego brnę. Cytując za Walusiem: „jestem, jaki jestem i zazwyczaj jest mi źle”. ATAK i to jednak pozwala od siebie odsunąć. Na chwilę.
WaluśKraksaKryzys – ATAK – odsłuch albumu
WaluśKraksaKryzys aka MiłyMłodyCzłowiek właśnie wydał swój drugi album, lecz ATAK rozbił muzyczną branżę z siłą wyczekiwanego debiutu. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins WaluśKraksaKryzys – MiłyMłodyPoeta Ciekawy, nieszablonowy – można […]
Obserwuj nas na instagramie: