fot. Szymon Golendzinowski

Z koncertu 30 Seconds to Mars wyszłam oburzona. Chyba zdziadziałam [opinia]


05 czerwca 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Zaproszenie fana na scenę to magiczny moment podczas koncertu. Gdy jednak pojawia się ich kilkudziesięciu, a większość z nich nie rozstaje się ze swoim smartfonem, występ staje się irytujący. Tak wspominam koncert 30 Seconds to Mars na Orange Warsaw Festival.

Miało ich tu nie być

30 Seconds to Mars, czyli bracia Jared i Shannon Leto nie mieli łatwego zadania. Na tydzień przed terminem przyjęli propozycję zastąpienia Sam Smith na Orange Warsaw Festival w Warszawie 2 czerwca. Trudno było oczekiwać, że będzie to najlepiej przygotowany koncert – grupa miała wystąpić z pełnym koncertem dopiero w sierpniu podczas dużego festiwalu Lollapalooza w Chicago. Zespół przeszedł ostatnio sporo zmian. Po wydaniu swojego ostatniego albumu America, który jako elektro-popowe wydanie odbiegał od generycznych brzmień 30STM, odszedł od nich wieloletni członek Tomo Miličević, a lider grupy skupił się w pełni na karierze aktorskiej. Pierwszy raz po latach przerwy od koncertowania muzycy postanowili wystąpić właśnie dla warszawskiej publiki, co mogłoby wydawać się wyróżnieniem, jednak efekt… nie był zadowalający. Przynajmniej dla słuchaczy, których nie satysfakcjonuje tiktokowe efekciarstwo.

Na scenie z 30 Seconds to Mars, a gdzie?

Od samego początku występu Marsów słychać było, że forma wokalna Jareda Leto nie jest najlepsza. W wywiadzie dla „Onetu” tłumaczył: „Chciałbym przeprosić wszystkich fanów – jeżeli nie brzmiałem idealnie na scenie, to dlatego, że jesteśmy po prostu nierozśpiewani. Dajcie nam czas, a wrócimy niebawem w pełnej krasie. Na razie traktujmy nasze spotkanie, jako taką przystawkę”. Być może z tego powodu grupa wymyślała coraz bardziej „finezyjne” elementy muzycznego spektaklu. Najpierw piosenkarz zaprosił na scenę fotoreporterów z pierwszego rzędu, żeby mogli ująć w pełni publikę Orange Warsaw Festival. Sami możemy pochwalić się tym widokiem!

fot. Szymon Golendzinowski

Co za dużo, to nie zdrowo

Niedługo później bracia wybrali kilkoro ludzi – tym razem z tłumu – by zatańczyli z nimi na scenie. Podczas wszystkich „zabaw” Jared rozgrzewał publikę OWF, czasami pomijając fragmenty śpiewanych utworów. Do jednego ze swoich największych hitów The Kill zaprosił… Krzysztofa Zalewskiego. Polski muzyk zaśpiewał za Jareda emocjonujący refren. W innym utworze pojawił się również Jann, nieodżałowany polski kandydat do Eurowizji.

@gajdaxo WOOOOW! #orangewarsawfestival #koncerty ♬ dźwięk oryginalny – gajdaxo

W międzyczasie wybuchło wielkie konfetti, w stronę słuchaczy wypuszczono wielkie balony, a Jared zachęcił wszystkich do nagrania wspólnego tiktoka. Wisienką na torcie było zaproszenie na scenę (po raz kolejny) uczestników, tym razem jednak w większej ilości. Tym razem niektórzy z nich wchodzili od strony backstage’u, a wśród nich można było zauważyć sporo polskich, zasięgowych influencerów. W mediach społecznościowych pojawiły się z tego powodu krytyczne głosy. „Czy jeszcze kiedyś wrócicie do zabierania na scenę prawdziwych fanów zamiast influencerów, których zapraszacie, czy to wasza nowa strategia marketingowa?” – pyta jedna z fanek.

Marzenie każdego fana i fanki

Wiemy, że obecność na scenie ukochanego zespołu jest marzeniem wielu fanów. Zresztą zazwyczaj odbywa się to w niesamowicie ekscytującej atmosferze zarówno dla szczęśliwca, jak i obserwatorów happeningu. To, co czyni wydarzenie ekscytującym, to jednak przede wszystkim element zaskoczenia – kiedy raz na jakiś czas artysta wyróżni kogoś z publiki ekskluzywnym zaproszeniem. Do dziś w viralowych filmach możemy zobaczyć, jak ekscytujące było to m.in. dla wiernego fana Lady Gagi, który odtworzył z nią oraz tancerzami jej słynną choreografię, słuchaczkę Kendricka Lamara, rapującą z nim podczas koncertu, czy kobietę z pierwszego rzędu na Beyoncé, która śpiewała z nią Halo. Gdy jednak „wyróżnień” jest tak wiele jak na koncercie 30 Seconds to Mars, czar pryska. Szczególnie gdy do zabawy dołącza jeszcze jeden stały towarzysz – smartfon.

fot. Szymon Golendzinowski

Obrazek jak z dystopijnego filmu sci-fi

Nagranie fragmentu swojego ulubionego utworu na koncercie jest naturalną rzeczą w dobie mediów społecznościowych. Niejednokrotnie jest to jednak bardzo frustrujące, gdy uwaga publiki nie skupia się w pełni na wydarzeniu, a na ekranie telefonu, z którego chwilę później będzie można opublikować relację na Instagramie. Widzowie tacy jak ja, którzy zmęczeni są obserwowaniem koncertu w morzu wystawionych do góry urządzeń, z pewnością byli sfrustrowani jeszcze bardziej iście współczesnym widokiem podczas koncertu 30 Seconds to Mars. Większość osób zaproszonych na scenę natychmiastowo wyciągała smartfona podczas prawdopodobnie jedynego takiego momentu w ich życiu i nie wyłączała go nawet na moment. Obecność influencerów, którzy dokładnie po to zostali zaproszeni do grona „wybrańców”, oczywiście zwiększała ten efekt. Z boku wyglądało to trochę jak odcinek Black Mirror, komentujący gorzko jeden z odłamów uzależnienia cyfrowego.

Nie jestem naiwna. Wiem, że przemysł muzyczny stale się zmienia, a obecność w socialach jest niemal obowiązkowa dla każdej gwiazdy światowego formatu. Nagrywanie ze sceny daje również możliwość zdalnego obserwowania koncertu internautom, którzy nie mogli pojawić się na wydarzeniu. Po koncercie 30 Seconds to Mars, mówię jednak: dość. Tiktokowe szaleństwo zaszło za daleko, czyniąc z występów na żywo parodię, daleką od intymnego doświadczania muzyki. Być może to jeden z tych momentów, gdy młodsze ode mnie pokolenie przerosło mnie swoim konsumowaniem kultury, zdziadziałam lub żyję oldschoolem – trudno. Tego nie da się oglądać, a na pewno nie da się tym wzruszyć.

@harrlina Closer To The Edge #30secondstomars #30stm #jaredleto #shannonleto #orangewarsawfestival #owf ♬ original sound – Paulina Cieloch

Zaproszenie fana na scenę to magiczny moment podczas koncertu. Gdy jednak pojawia się ich kilkudziesięciu, a większość z nich nie rozstaje się ze swoim smartfonem, występ staje się irytujący. Tak wspominam koncert 30 Seconds to Mars na Orange Warsaw Festival. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →