Zadymiony bar i picie do rana – recenzja albumu “Na mnie już czas” Leepecka
Obserwuj nas na instagramie:
Po czerech latach wydawniczej ciszy, Leepeck powraca w zupełnie nowym wydaniu. Album Na mnie już czas otwiera nowy rozdział w karierze artysty, który na swoim koncie ma już niejedno muzyczne wcielenie.
Leepeck – historia dekadenckiego rockmana
Chciałabym napisać, że Leepeck debiutuje, bo na taki stan rzeczy wskazywałby tytuł jego najnowszego, jeszcze świeżutkiego albumu – Na mnie już czas, ale muzyczna historia tego człowieka sięga znacznie dalej. Kryjący się pod pseudonimem Lipek, Piotr Lipka swoje pierwsze kroki na rynku muzycznym stawiał już w latach 90., zakładając swoje pierwsze, licealne zespoły, takie jak Hill Band czy The Necks. To właśnie w tamtym okresie Leepeck poznał swojego aktualnego producenta muzycznego, Jurka Zagórskiego, grając ze swoim zespołem na jego studniówce.
W 2000 roku Lipka zaliczył swój fonograficzny debiut w szeregach warszawskiej kapeli rockowej – Bohema, nawiązującej swoją nazwą do dekadentyzmu Młodej Polski. Jak wspomina sam Piotr Metz, były szef muzyczny polskiej stacji MTV – ich singiel Hell Woman przez długi czas nie chciał wyjść z kultowej listy przebojów Top 10 MTV Polska.
Bohema – Hell Woman, posłuchaj!
To było long story (very) short muzycznej biografii Piotra Lipki, jednak wbrew pozorom ta wstawka okazała się dość potrzebna i istotna również w kontekście solowej kariery Leepecka i jego najnowszej płyty Na mnie już czas. Choć z długowłosego, pofarbowanego na czarno, przesiąkniętego do szpiku kości rock’n’rollem zza oceanu Lipka zostało dziś już niewiele, to jego wewnętrzna bohema wciąż ma swoje odzwierciedlenie w dzisiejszej twórczości artysty.
Zobacz również: Leepeck – dekadencja efektem pandemii – wywiad
Na mnie już czas – druga solowa odsłona Leepecka
Na mnie już czas to drugi solowy album Lipka. Poprzedził go anglojęzyczny Borderline z 2017 roku – klimatyczny, nieco melancholijny, taki pod jesienno-wieczorną świeczkę i wino. Tym razem Leepeck postanowił zaktualizować swoją muzyczną opowieść w całości po polsku i przy zachwycającym zapleczu pomocników oraz współtwórców.
Jak już wspomniałam, nad swoim najnowszym albumem Leepeck pracował z producentem Jurkiem Zagórskim, odpowiedzialnym za wiele znakomitych albumów, takich jak Syn Miasta Muńka Staszczyka, Zalewski Śpiewa Niemena czy debiut Ofelii. Najbardziej kojarzony jest jednak z charakterystycznych gitar u Natalii Przybysz. Jednego i drugiego nie zabrakło na płycie Na mnie już czas – ani chwytliwych, vintage’owych, przestrzennych gitar, ani samej Natalii Przybysz, której gościna w utworze Alicja otwiera tę płytę.
Zaraz potem u boku Leepecka słyszymy bas instytucji polskiego jazzu – Wojtka Mazolewskiego, a ich wspólny utwór Marsjanie to zdecydowanie jeden z najmocniejszych momentów albumu Na mnie już czas.
Leepeck feat. Wojtek Mazolewski – Marsjanie, posłuchaj!
Sporą część tracklisty drugiej płyty Leepecka przejęła również Anita Lipnicka, którą słyszymy w utworach Na Mnie Już Czas, Za Mną Idź oraz Babie Lato. Do każdego z nich artystka dodała niezwykłej energii. Takiej miłej i przyjemnej, skąpanej wiosennym słońcem niczym zielona polana, na której wyłaniają się pierwsze, pozimowe, kolorowe kwiaty. Anita chyba po prostu ma to do siebie, że gdzie się nie pojawi, tam zawsze rozpościera nad sobą tęczę.
Leepeck (feat. Anita Lipnicka) – Na Mnie Już Czas, posłuchaj!
Na mnie już czas – bohemiańska dekadencja przeplatana z emocjonalnymi refleksjami
Oczywiście nie wolno przy tym wszystkim zapomnieć o głównym bohaterze albumu Na mnie już czas. Leepeck zabiera nas tymi dziesięcioma piosenkami w pełną sentymentów podróż przez wnętrza swojej duszy i pozwala słuchaczowi zajrzeć w głąb siebie. Sporo tu tej bohemiańskiej dekadencji, chociażby w Lepiej Nie Mieć Nic, wspomnianych Marsjanach czy zamykających album, wymownych Nocach Kryształowych; trochę niepoprawnego romantyzmu, choćby w Jesteś; kilka ważnych statementów, ale przede wszystkim masa osobistych, szczerych i poruszających refleksji, czy to nad światem, przemijaniem, stratą, czy w końcu, po prostu nad samym sobą. A wszystko to ubrane w jak najprostsze, przy tym pełne tych najbardziej autentycznych emocji słowa, dla których inspiracją stały się dla Leepecka chociażby listy Przybory do Osieckiej.
Leepeck z rocka może wyjść, ale rock z Leepecka nigdy nie wyjdzie
Na mnie już czas to również odczuwalny powrót do retro grania przepuszczonego przez filtr nieco bardziej współczesnych rozwiązań produkcyjnych. Nic jednak dziwnego, że słychać tu sporo rockowej klasyki, skoro Lipek od najmłodszych lat wychowywał się na rocku lat 50., potem 60., aż po Led Zeppelinów, Doorsów czy Janis Joplin. Człowiek z rocka może wyjść, ale rock z człowieka nigdy nie wychodzi. Zadymiony bar i picie do rana – tak Leepeck nazwałby playlistę z utworami z albumu Na mnie już czas i myślę, że właśnie to jest najlepszy opis tej płyty.
Leepeck – Na mnie już czas, posłuchaj albumu!
Po czerech latach wydawniczej ciszy, Leepeck powraca w zupełnie nowym wydaniu. Album Na mnie już czas otwiera nowy rozdział w karierze artysty, który na swoim koncie ma już niejedno muzyczne wcielenie. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]
Obserwuj nas na instagramie: