fot. facebook.com/AlterArt

Warpaint w Progresji: brakowało mi tak hipnotyzujących koncertów [relacja]


30 maja 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Aż szkoda, że w tym sezonie nie zobaczymy Warpaint na żadnym z rodzimych festiwali muzycznych (przynajmniej według dotychczasowych doniesień). Występ kalifornijskiego kwartetu przypomniał mi, jak bardzo brakuje mi takich koncertów.

Takich, czyli hipnotyzujących i pokazujących świetne możliwości każdej z członkiń składu. Stopniujących napięcie i bardzo emocjonalnych. Łączących w sobie shoegaze’ową moc i bujające momenty.

Wciąż całkiem nieźle pamiętam koncert Warpaint na OFF Festivalu w 2011 roku. Był środek lata, jeszcze jasno, a ich pierwszy album The Fool zachwycił, brzmiał świeżo i zjawiskowo. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, artystki nagrały trzy kolejne krążki, ale numery z ich debiutu na koncercie nadal świetnie działają. Choćby niepokojący Bees, który podczas koncertu w Progresji przyniósł ścianę gitarowego dźwięku.

Warpaint – Champion

Bo nie da się ukryć, że pomimo kilkunastu lat spędzonych razem na scenie, między członkiniami zespołu nadal czuć tę wyjątkową chemię. Nie znikła ona mimo przerwy. W ciągu ostatnich lat panie skupiały się mocniej na działaniach solowych. W tym roku jednak wróciły do wspólnego grania, by zaprezentować stęsknionym fanom i fankom najnowszy, czwarty album zatytułowany Radiate Like This.

Z niego pochodzą chociażby kawałki Champion, Send Nudes czy Hard to Tell You, które usłyszeliśmy w Progresji.

Chwila na nabranie mocy

Choć w pierwszych minutach mogłoby się wydawać, że członkinie zespołu Warpaint są wycofane, one szybko pokazały, że potrzebowały jedynie chwili, by nabrać mocy. Z każdą minutą ich energia była coraz bardziej wyczuwalna, a i połączenia między nimi stawały się coraz silniejsze.

Warpaint – Disco//Very – Keep It Healthy

W Progresji wybrzmiały też najlepsze momenty z poprzednich płyt Warpaint, takie jak New Song czy taneczny Disco//Very, na który fani i fanki, co było widać, mocno czekali.

Szczególnym momentem sobotniego koncertu był numer Melting, zaśpiewany a cappella do gitarowego akompaniamentu Emily Kokal. Jednak to Hard to Tell You, przykuwający uwagę liryczną melodią, pozostanie w pamięci po tym wieczorze najbardziej. Właśnie ze względu na świetny popis wokalny Kokal. Kilkadziesiąt minut później równie dobry popis dała Jenny Lee Lindberg. Basistka na sam koniec występu dostała wiatru w żagle. Każda z jednostek składających się na zespół Warpaint to zresztą świetnie przygotowana i utalentowana artystka. Każda wnosi do grupy swój charakterystyczny faktor i barwę głosu. Na żywo, w harmonii to nadal brzmi świetnie.

Aż szkoda, że w tym sezonie nie zobaczymy Warpaint na żadnym z rodzimych festiwali muzycznych (przynajmniej według dotychczasowych doniesień). Występ kalifornijskiego kwartetu przypomniał mi, jak bardzo brakuje mi takich koncertów. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →