fot. Adam Słaboń / Michał Pańszczyk

WaluśKraksaKryzys: „Rozgraniczyłem religijność od duchowości” [wywiad]


20 czerwca 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Na płycie + piekło + niebo + WaluśKraksaKryzys depcze religijne dogmaty, opowiada o wewnętrznej walce i prezentuje swoim słuchaczem utwór, który mógłby polecieć na jego pogrzebie. W naszym wywiadzie pojawiają się szczegóły nadchodzącego albumu, ale i Jan Paweł II, Hotel Paradise, bezmiar kosmosu oraz Zdechły Osa.

Duchowy świat Walusia

Tuż przed wywiadem WaluśKraksaKryzys był u znachora, choć jak twierdzi, do filmu z profesorem Wilczurem boi się wrócić. Autora albumów MiłyMłodyCzłowiek i ATAK, który w ostatnich latach został ogłoszony nadzieją sceny rockowej, fascynuje samoświadomość. „Nic do szczęścia nie jest mi potrzebne, oprócz zdrowego mózgu” – mówi mi, zaznaczając, że jego życie stało się lepsze, odkąd zerwał z używkami. Jego nadchodząca płyta + piekło + niebo + będzie pierwszą w dyskografii, którą napisał na trzeźwo. W zapowiadających ją utworach kawałek dla Marcina P. i COŚ NIECOŚ bez ogródek opowiada o swoich przemyśleniach związanych z życiem i śmiercią. To jednak tylko początek egzystencjalnych tematów, które poruszy na trzecim albumie.

Kim jest Marcin P.? Od czego zaczęła się współpraca Walusia ze Zdechłym Osą? Dlaczego artysta jest uduchowiony, ale nie religijny? Co myśli na temat Hotel Paradise i dlaczego nigdy nie będzie reklamować nakładek na zęby? Czego dowiemy się z nadchodzących singli promujących płytę, która ukaże się jeszcze w tym roku? Jaki utwór mógłby polecieć na jego pogrzebie? WaluśKraksaKryzys zdradza to w naszej rozmowie.

fot. Adam Słaboń / Michał Pańszczyk, wytwórnia Mystic production

Ania Lalka: Za tobą dwa nowe single – kawałek dla Marcina P. i COŚ NIECOŚ ze Zdechłym Osą – a przed tobą premiera albumu + piekło + niebo +. Jak się czujesz?

WaluśKraksaKryzys: W porządku. Chociaż jestem nastawiony tak, że nie jestem nastawiony. Rzeczy przeze mnie przepływają. Dwa tygodnie temu byłem u znachora. Ciekawa sytuacja. Cały czas miałem z tyłu głowy taki scenariusz, że zacznie mnie zaraz molestować albo coś w tym stylu, ale to nie miało z tym nic wspólnego. To głównie trening mózgu. Lubię teraz ćwiczyć swoją głowę, czy to spotkaniami w ośrodku buddyjskim, czy u fizjoterapeuty z niecodzienną wiedzą. Nic do szczęścia nie jest mi potrzebne, oprócz zdrowego mózgu. 

Zapowiadałeś wcześniej, że nowa płyta będzie nagrana zupełnie świadomie, przy trzeźwym umyśle. Takie zachowania jak wyjście do znachora i fascynacja buddyzmem to próba sprawdzenia tego, jak sobie radzisz? Na płycie nawiązujesz też do terapii oraz religii.

WaluśKraksaKryzys: Składamy się z tego wszystkiego. Terapeuci, medycyna, nauka, ale też wierzenia. To, co mamy w głowie, to wypadkowa tych wszystkich elementów. Moje rozpasanie w kontekście sprawdzania różnych form trenowania umysłu to mega zajawka. Nie do końca lubię mówić o odcięciu się od używek, głównie ze względu na to, że to bardzo złożony temat. Fakt jest jednak taki, że po zerwaniu przede wszystkim z alkoholem, moje życie stało się lepsze, zaczęły dziać się w nim piękne rzeczy. Sam jestem w stanie zafundować sobie turbo zajawę. Samoświadomość jest w tym najbardziej sexy. Pokonuję swoje bariery, czy towarzyskie, czy zawodowe. Dlatego ciekaw jestem, co może dać mi terapeuta, medytacja, a nawet ten znachor.

Jak wyglądała ta wizyta?

WaluśKraksaKryzys: Wszystkim się wydaje, że to będzie jakiś pan w domu bez podłogi. 

Rafał Wilczur!

WaluśKraksaKryzys: Trochę obawiam się wrócić do Znachora, bo jak byłem mały, to się go bałem. Chyba jestem na tyle duży, żeby znowu go obejrzeć. Wracając do tematu, wizyta u niego totalnie nie wygląda jak to stereotypowe wyobrażenie. Był to zwykły gabinet fizjoterapeuty. Nie zaangażowałem się w to na sto procent, bo miałem delikatną barierę, ale przez godzinną sesję naprawdę oswoiłem się z konkretnym problemem. Miałem nawet hipnozę, która polegała na wyobrażaniu i identyfikowaniu wewnętrznie jakiegoś problemu. Można usunąć w ten sposób jakieś lęki, które cię zajeżdżają. Albo chociaż schować do jakiegoś pudełeczka w głowie, żeby aż tak nie przeszkadzały. U terapeutów też jest super. Ja wiem, że mogę brzmieć teraz jak jakiś obłąkany typ, który szuka wszędzie, wszystkiego, gdzie się tylko da… Ale wydaje mi się, że kontakt z samym sobą i siłą wyższą jest o wiele ciekawszy niż jaranie się na przykład światem online. Niewątpliwie ma on wiele plusów, ale media społecznościowe są bardzo szkodliwe wśród naszego pokolenia czy zetek, choć ostatni jestem co do sztywnych podziałów pokoleń. 

Podajesz ten przykład, bo myślisz, że ci najmłodsi traktują media społecznościowe na poziomie religijnym?

WaluśKraksaKryzys: Totalnie. To plaga depresji, deficyt autorytetów i taki nijaki świat generowany przez smartfony. Całe życie się przez to pierdoli. Mając dostęp do wszystkiego – od jedzenia, rozrywki, kontaktu ze znajomymi, po pornografię – właściwie masz zaspokojone wszystkie potrzeby na biologicznym poziomie. Jednak kontakt z ludźmi i życie offline jest czymś, co daje nam zdrowie psychiczne. To bardzo trywialne rzeczy, ale nie da się tego osiągnąć, siedząc w chacie i zawierzając swoje życie aplikacjom. Uwielbiam gadać ze starszymi osobami, które dorastały w czasach bez internetu i go nie ogarniają. Mają dużo ciekawsze wnętrze, zdolności opisywania rzeczywistości, filmów, które widzieli, czy codzienności. Ze znajomymi mam taki przelot, że często zwykła rozmowa „Co u ciebie?”, kończy się zdaniem „No, okej, a u ciebie?”. Gadka rozwija się w stronę tego, czy widziałeś nowy Hotel Paradise. Umówmy się, też to czasem sprawdzam. Jednak z takich szyderczych pobudek – karmi to we mnie takiego cynicznego skurwysyna, który może sobie to pokomentować. To dla mnie ciekawy eksperyment społeczny, choć jestem nim przerażony. Dla mnie naturalne jest granie koncertów i życie muzyką, a rzeczywistość pokroju reklam nakładek do zębów na Instagramie jest abstrakcyjna. I według mnie wszystko wynika z czegoś. Z tego, po jaką kulturę ktoś sięga, jaką ma wrażliwość emocjonalną, czy wyrzuca śmieci w lesie i czy idzie na wybory czy nie. Wydaje mi się, że jest kilka, a nawet kilkaset klisz na temat tego, jak ludzie funkcjonują. Ja na pewno nie jestem w tej, która reklamuje nakładki. 

Twoja zbliżająca się płyta + piekło + niebo + będzie opowiadać o rzeczywistości pełnej skrajności?

WaluśKraksaKryzys: Pierwszy singiel kawałek dla Marcina P. jest o temacie okołopsychiatrycznym i próbie dostania się do odpowiedniego lekarza. Oni równie dobrze mogą uratować nam życie, jak je nam zniszczyć. W pewnym momencie, będąc pod opieką psychiatry na NFZ, czekałem przed gabinetem w kolejce przed gościem, któremu dosłownie leciała ślina z gęby. Miałem w głowie czarną wizję, że to mogę za jakiś czas być ja. Szczęśliwie, dzięki Marcinowi P. udało mi się trafić do kogoś, kto jest mega zajawkowiczem w temacie psychiatrii i mi pomógł. 

COŚ NIECOŚ ze Zdechłym Osą to z kolei totalna odklejka, która miała miejsce w moim życiu, gdy pisałem tę płytę. Myślę, że słuchając go… można sobie wyobrazić, o czym dokładnie był. Równolegle robiliśmy też JEZUSA PO TYGODNIU WE WROCŁAWIU. Natomiast kolejny numer będzie już o rzeczywistości niezwiązanej z używkami czy medycyną, tylko o poważnej, egzystencjalnej myśli. 

Po takiej zajawce musisz zdradzić więcej. 

WaluśKraksaKryzys: Jestem dumny, że udało mi się napisać ten tekst. Utwór będzie nazywał się gdybym teraz wiedział to, co teraz wiem. W gruncie rzeczy nakreśla on ideę momentu niewyrażenia zgody na przyjścia na ten świat, cofnięcia życia kosztem wszystkich dobrych i złych przeżyć. Porównałbym tę sytuację do chwili, w której podpisujemy umowy, czy akceptujemy regulaminy, bez wcześniejszego przeczytania, a później, znając konsekwencje, próbujemy za wszelką cenę wrócić do momentu decyzji. Życie każdego z nas to taka walka, pełna nadziei i lęków. Nie wiem, co bym wybrał – być jakąś ciemną materią czy się urzeczywistnić, przeżywać szczęście, ale też niewyobrażalne cierpienie, przez cały czas prowadząc ze sobą tę walkę. Jeśli ktoś spodziewa się po mnie napierdalania, to na tej płycie znajdzie totalnie wszystko, ale akurat ten singiel będzie najmniej napierdalającym ze wszystkich moich kawałków. Będzie pogrzebowy. Tak. Chciałbym, żeby ktoś zagrał go na moim pogrzebie. 

To nie pierwszy raz, kiedy poruszasz ten temat poruszania się wśród tych skrajnych myśli. W COŚ NIECOŚ śpiewasz m.in. o próbach samobójczych. Nie byłeś tak prywatny nawet na mocnych tekstowo płytach MiłyMłodyCzłowiek i ATAK. Nie boisz się czasem tego emocjonalnego ekshibicjonizmu?

WaluśKraksaKryzys: Jestem ogromnym szczęściarzem, ale też człowiekiem, który pracował na to mniej lub bardziej świadomie, że mogę uzewnętrzniać się z tym, co siedzi mi w głowie poprzez sztukę. To taki katalizator. Mnie bezmiar kosmosu wprowadzał dwa lata temu do codziennych ataków paniki. A teraz nawet z najgorszych zakamarków mogę zrobić utwór, jeździć na koncerty, spotykać wspaniałych ludzi i na dodatek na tym wszystkim zarabiać. W COŚ NIECOŚ jestem już chyba bardzo blisko jakiejś dosłownej granicy opowiadania o sobie, jednak nie wywołuje to we mnie lęku. Tak jak piłkarz gra mecze, aktor gra role, piekarz piecze chleb, tak dla mnie zrobienie emocjonalnej piosenki jest totalnie naturalne. 

Mówiłeś, że czujesz się z siebie dumny.

WaluśKraksaKryzys: Tak. To też takie poczucie, że mówiąc o obawach związanych ze śmiercią i sensie życia jestem częścią czegoś większego. Jak słucham tego kawałka, czuję się przytulony sam przez siebie i bardzo spokojny. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaki jest nasz cel na tym świecie, ale przynajmniej sam sobie mogę nadać wewnętrzny sens i zasady funkcjonowania. Paradoksalnie trwając w poczuciu bezsensu, mogę pielęgnować w sobie własne poczucie sensu. Nazwałem to „siła w poczuciu bezradności” i to też nazwa piosenki, która znajdzie się na tym albumie. 

fot. Adam Słaboń / Michał Pańszczyk, wytwórnia Mystic production

A ty jesteś ateistą?

WaluśKraksaKryzys: Ciekawe pytanie. Piekło i niebo. Dobro i zło. Czarne i białe. Ta płyta jest o rozwalaniu granic jakichkolwiek pojęć. Można odczuwać dużo więcej. Dotychczas przechodziłem ze skrajności w skrajność. Zostałem wychowany w katolickim duchu, miałem zajebiście dobre oceny z religii, bo zawsze jarałem się tym ezo-klimatem. Później zorientowałem się, że to lipa i wpadłem w skrajny ateizm, wręcz nihilizm. A właściwie od zawsze byłem człowiekiem turbo wierzącym. W cokolwiek wchodziłem, wierzyłem w to na maxa. Teraz też jak jest. 

Rozmawiałem kiedyś z perkusistą Olkiem Orłowskim, który gra między innymi z Kevem Foxem. W naszej rozmowie pojawił się wniosek, że wiara może być trikiem psychologicznym, który ma mu ułatwić codzienne życie. I to mi otworzyło w głowie nowe myślenie na ten temat. Totalnie wierzę w to, że jakaś energia kieruje siłami przyrody, procesami biologicznymi i fizycznymi, na które nie mamy wpływu. Inny głos w mojej głowie podpowiada mi też, że duchowość to jedynie sposób na osiągnięcie spokoju, robienie dobrych rzeczy i powstrzymywanie się od spędzenia życia w łóżku albo w ogóle odbierania go sobie. Nie wiem jednak, jak jest dokładnie, bo gdybym wiedział, pewnie byśmy nie rozmawiali!

Czyli jesteś uduchowiony, a nie religijny. 

WaluśKraksaKryzys: Tak, totalnie. Rozgraniczyłem religijność od duchowości i ta płyta będzie właśnie duchowa. Na potrzeby pewnych skrótów mówię jednak czasem, że będzie religijna. Zresztą ona też będzie deptać dogmaty, dekonstruować sztywne zasady, które przesiąknięte są hipokryzją. 

Ciebie mocno uderzyła w życiu wiara katolicka?

WaluśKraksaKryzys: Kurde, zaraz o całej płycie opowiem! (śmiech) Będzie na niej kawałek + TYDZIEŃ W TYDZIEŃ +, który to komentuje. Uderzyła mnie w sensie dosłownym i w przenośni. Kościół ma niesamowicie duży wpływ na kształtowanie relacji rodzinnych czy na psychikę. Jak zastanowisz się, co się w twoim życiu pod tym kątem działo, dokopujesz się do jakiegoś alternatywnego życiorysu i interpretujesz zupełnie inaczej zdarzenia. Pewne sytuacje, które wydawały ci się kiedyś normalne, okazują się turbo pojebane. Na początku mogłaś nie mieć świadomości, że ksiądz nie miał prawdziwej krwi w kielichu, a Jan Paweł II mógł nie być idealną postacią. Z jednej strony wydał miliony Watykanu na wsparcie „Solidarności”, a z drugiej strony te pieniądze w jakiejś części pochodziły z brudnych pieniędzy włoskiej mafii, za które ginęli niewinni ludzie. Wiele osób nie dopuszcza do siebie myśli, że świat może nie być czarno-biały. W dobie internetu i pięknego przepływu informacji na szczęście coraz więcej autorytetów upada, bo potrafimy lepiej analizować. Jeden z moich bliskich, bardzo znanych kolegów powiedział kiedyś: „Słuchaj, wszystkich nas kiedyś dojadą”. Każdy z nas ma jakąś sytuację w życiu, której pewnie po czasie żałujemy. 

fot. Adam Słaboń / Michał Pańszczyk, wytwórnia Mystic production

Masz nić porozumienia ze Zdechłym Osą? Zarówno muzycznie, jak i tekstowo wydajecie się osobami, które się rozumieją. W ogóle nie zdziwiła mnie ta współpraca – jak do niej doszło?

WaluśKraksaKryzys: Można powiedzieć, że była między nami chemia (śmiech). A tak serio, od bardzo dawna byłem fanem Osy. Czułem się przytulony i zainspirowany, kiedy usłyszałem ChceUmrzecHipisem i inne gitarowe eksperymenty. To było sześć lat temu, przed moimi jakimikolwiek poczynaniami. Chciałem zrobić z nim utwór, ale on jest zapracowanym raperem – choć może obrażam go trochę tym mianem, bo reprezentuje dużo więcej. W każdym razie trudno było się z nim złapać. Tak działa moje życie, że jeśli czegoś chcę, to wewnętrznie przygotowuję się na to, że coś ma się wydarzyć. Tak było np. z Błażejem Królem, który do mnie zadzwonił z propozycją współpracy i tak było w kilku innych przypadkach, w tym ze Zdechłym Osą. Obudziłem się i zobaczyłem wiadomość typu: „Yo, Panie Waluś, zróbmy coś razem”. Stwierdziłem, że wszechświat działa, jak należy. No i tyle. Wpadł na moją muzę i się zajarał. Co ciekawe, moją muzykę puścił mu jego tata. Pokazuje to fajny przelot i wielowymiarowość tego, jaki Osa jest w bliższym kontakcie. A my takie alternatywne yin i yang. Na takich zasadach się kumamy. On jest super, ja jestem super. On chce pożyczyć trochę ode mnie, ja od niego. Razem bylibyśmy kurwa niezniszczalni! (śmiech).

A jak w ogóle współpracuje ci się z innymi? W ostatnim czasie nastąpiło dużo zmian w twoim składzie. Ja się jaram, bo jestem pod dużym wrażeniem tego, co robią nowi muzycy. Jak jednak dojrzałeś do decyzji, żeby odświeżyć zespół?

WaluśKraksaKryzys: Tak jak mówisz, to było w jakiś sposób dojrzewanie i pójście w innych kierunkach. To nigdy nie są łatwe momenty. Zespół to pięć osób i z każdym masz inną relację i rozchodzisz się w przeróżnych punktach swojej znajomości. Powodem był inny kierunek muzyczny i to, że życiowo chciałem być gdzieś indziej. Potrzebuję zmian i wyzwań. To trywialnie brzmi, ale dosyć często, mając na uwadze średnią poznawania ludzi w swoim życiu, potrzebuję urodzić się na nowo i zacząć coś totalnie od nowa z bagażem doświadczeń. Moja chęć eksplorowania nowych energii, nowych dźwięków i sposobów funkcjonowania jako zespół była na tyle silna, że doszło do zmian. 

W tym składzie jednak nie nagrałeś nadchodzącego albumu.

WaluśKraksaKryzys: Płytę nagrywałem w składzie: ja na gitarze, wokalu i czasem na klawiszach, Andrzej „Gienia” Markowski na basie, a na perkusji Bolesław Wilczek. Można kojarzyć tych dwóch panów z gry w zespole z Krzyśkiem Zalewskim. Gdy poznałem Gienię przy okazji Męskiego Grania, zakumplowaliśmy się. To kumpelstwo czasem polegało na daniu sobie po ryju i to tylko wzmacniało tę relację i flow. Później, będąc już pod dużym wrażeniem jego pracy, stwierdziłem, że chcę zrobić z nim płytę. Okazało się, że jest w dużym stopniu autorem płyty Jamala Miłość. To dla mnie jeden z najważniejszych albumów dorastania. Siadłem wtedy przed kompem i pomyślałem: „Ja pierdole”. W takich stanach czuję się szczęśliwy. To jest naprawdę dziwny moment, kiedy w moim życiu pojawiają się moi idole. 

Z koncertowym składem zaczynamy próby do ogrywania tego materiału na żywo i cokolwiek się wydarzy, jestem totalnie zajarany. Ta płyta jest taka, że bardzo chciałbym się nią podzielić z ludźmi. 

To kiedy możemy spodziewać się płyty?

WaluśKraksaKryzys: Ciekawe pytanie, ale odpowiedź może rozczarować ciebie i innych słuchaczy – nie wiem. Pewnie będzie to przełom lata i jesieni. Dojrzewam do tego, że będzie to szybciej niż później, ale dlatego, że chcę zwizualizować wszystkie 13 utworów z płyty, muszę sporo czasu temu poświęcić. Mogę zdradzić, że to nie są jedyne piosenki, które ostatnio nagrałem i płyta nie będzie jedyną okazją na nowości z mojej strony. 

Robienie teledysków to dla ciebie coś nowego. 

WaluśKraksaKryzys: Od zawsze eksperymentowanie z formami wideo było dla mnie ciekawe, a teraz wreszcie miałem na tyle dużo odwagi, że się za to zabrałem. Jestem człowiekiem, który totalnie nie umie rysować, ani nie ma manualnych zdolności plastycznych, a od jakiegoś czasu nawet tym się zajarałem i ostatni projekt koszulek merchowych jest mój. Od lat uwielbiam Davida Lyncha. Kiedy pierwszy raz się nim zachwyciłem, przez pięć dni słuchając Beatlesów i wąchając klej, zrobiłem pięć kolaży. To było bardzo dawno temu. Teraz odnalazłem w sobie ponowną zajawkę, żeby uzewnętrzniać się wizualnie. Jestem ogromnym szczęściarzem, że to moja pasja, ale też sposób na życie i w Mysticu mam wielką niezależność – projekty trafiają do nich praktycznie w fazie ukończonej.

Widać, że klipy są bardzo „twoje”, niewygładzone przez wytwórnię.

WaluśKraksaKryzys: Na tym mi zależy. Wiele osób zajmuje się muzyką, ale jeśli odsiać tych, którzy nie potrafią doprowadzić piosenki do punktu, w którym ona jest ukończona – czyli napisać muzyki, ułożyć tekstu – zostanie garstka. Niech to będzie najgorsza twórczość na świecie, ale przynajmniej szczera. Nie każdy ma odwagę, żeby po swojemu się uzewnętrznić, i wtedy nie ma w tym misji, prawdy, a jest chęć popularności i kasy. Zwracam uwagę na takich ludzi, w których jest coś ciekawego i mają swój styl i odwagę, żeby coś sobą reprezentować.

Zbliża się sezon koncertowy. Na żywo usłyszymy więcej utworów niż dwa nowe single?

WaluśKraksaKryzys: Na trasie „Szukajcie a znajdziecie” było pięć nowych utworów. Teraz na festiwalowe okazje ta liczba się zmniejszy, bo jest mniej czasu, żeby grać. Za moment pojawi się trzeci singiel. Ale mamy czerwiec, szybko minie lipiec i sierpień. Dla mnie to premiera jest w takiej odległości, jakby miało to być jutro. Czuję już moment jesiennej trasy i grania długich koncertów. 

Na płycie + piekło + niebo + WaluśKraksaKryzys depcze religijne dogmaty, opowiada o wewnętrznej walce i prezentuje swoim słuchaczem utwór, który mógłby polecieć na jego pogrzebie. W naszym wywiadzie pojawiają się szczegóły nadchodzącego albumu, ale i Jan Paweł II, Hotel Paradise, bezmiar kosmosu oraz Zdechły Osa. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →