Ubisoft nie będzie mnie wodzić za nos. Powrót do korzeni „Assassin’s Creed” to zagrywka pod publiczkę [felieton]
Obserwuj nas na instagramie:
Ubisoft świętuje 15-lecie marki Assassin’s Creed. Ich szumne zapowiedzi to jedynie fragment świeżego asfaltu na wyboistej drodze.
Półtorej dekady kreowania marki
Listopad 2007 roku był dla Ubisoftu przełomowy. Wówczas to na konsolach zadebiutował Assassin’s Creed z Altairem ibn La-Ahadem w roli głównej. Akcję osadzono w XII wieku. Krucjaty, sam środek konfliktu między Zakonem Asasynów a Templariuszami, tajemnicze urządzenie do przeżywania historii przodków. Gra – choć niepozbawiona wad i kulawych mechanik – szybko zyskała uznanie, a Ubi jeszcze prędzej zwęszyło okazję.
Zobacz: Miliard dolarów przychodów z Assassin’s Creed: Valhalla
I tak oto jesteśmy półtorej dekady później. Za nami kochana przez społeczność trylogia Ezia Audiotore da Firenze, wiktoriańska Anglia, okres rewolucji amerykańskiej, rewolucji francuskiej czy najlepsza gra o piratach, jaka kiedykolwiek się ukazała. Trudno znaleźć inną tak oddaną grupę fanów. Rzecz jasna pomijam miłośników gier FIFA, których regularne wspieranie EA Sports niezmiennie pozostaje dla mnie zagadką.
Jeszcze przez moment najświeższym produktem asasyńskiej franczyzy będzie AC: Valhalla. Jedna z najgorszych gier, z jaką miałem okazję obcować w ostatnim czasie. I choć utyskiwań na historię Eivora jest sporo, księgi rachunkowe mówią jasno: marka Assassin’s Creed to nadal lukratywny biznes, a miliard dolarów to nie garść drobniaków znalezionych przypadkiem na chodniku.
Assassin’s Creed: Valhalla – oficjalny zwiastun
Więcej nie znaczy lepiej
Na 10-lecie Assassin’s Creed Ubisoft zafundował nam „nowy start”. Sandboxowa przygodówka stała się pełnoprawnym RPG-iem, wytyczając kierunek marce na kolejne lata. Wraz z premierą Origins Ubisoft postanowił znacznie wydłużyć swoje skrytobójcze produkcje.
Dane dostępne w serwisie howlongtobeat.com nie zostawiają złudzeń. Przejście fabuły pierwszego Assassin’s Creeda zajmowało średnio piętnaście godzin. Walhalla zabierała ich już graczowi co najmniej sześćdziesiąt, a jeśli śmiałek chciał wbić „platynę”, musiał dorzucić dodatkowe osiemdziesiąt godzin. Od 2017 roku Ubisoft dodawał około piętnastu godzin rozgrywki na część, która pozwoliłaby ukończyć grę w 100%. Warto zaznaczyć, że cała trylogia o asasynie z Florencji to „zaledwie” czterdzieści sześć godzin potrzebnych na poznanie fabuły.
Assassin’s Creed: Origins – oficjalny zwiastun
Ubi spełnia marzenia graczy! Ukryci wychodzą z cienia!
Schemat działania Ubisoftu od dawna jest ten sam i nie pozostawia żadnych złudzeń. Gdy system corocznego „wypluwania asasynów” zaczął nużyć, Francuzi zapowiedzieli przerwę. Po schematycznym, do bólu nudnym i najmniej udanym Syndicate z 2015 na rynku przez dwa lata nie ukazał się żaden główny tytuł z serii. Oczywiście deweloperzy prędko zapomnieli o deklaracjach dopracowywania projektów, oddając w 2018 w ręce graczy Odyssey. Zmienili delikatnie setting i de facto wydali tę samą grę, co rok wcześniej. Obcując z Valhallą można odnieść wrażenie, że dwuletnią lukę spowodowało wymyślanie kolejnych pytajników na mapie, a nie chęć oddania w ręce graczy produktu, który zmieniłby postrzeganie marki.
Teraz francuska firma próbuje wodzić nas za nos w podobny sposób. Premierę Mirage zapowiedziano na przyszły rok, obiecując fanom „powrót do korzeni”. Gracze wydają się zachwyceni, co nie jest wcale dziwne. Gamerzy są zmęczeni wielkością map, monotonną rozgrywką i porzuceniem znaków rozpoznawczych z pierwszej dekady AC.
Zapowiedzi o powrocie Wzroku Orła, noży do rzucania czy kryjówek na dachach sprawiły, że pewnie niejeden ortodoksyjny fan przebiera nogami, by ruszyć na wycieczkę po średniowiecznym Bagdadzie. Przed nami „początek końca Zakonu Ukrytych”! Nic tylko zakładać Ukryte Ostrze i kroczyć ścieżką kierowaną przez Kredo! Przynajmniej tak mogłoby się wydawać.
Assassin’s Creed: Mirage – oficjalny zwiastun
Najbliższe lata to z pewnością nie „powrót do korzeni”
Oczywiście ja również na początku dałem się nabrać. Almut (siedziba Ukrytych) w całej okazałości, strój głównego protagonisty nawiązujący do tego, który znamy z 2007 roku, epickie lądowanie na kolanie niczym playboy epoki renesansu – czego chcieć więcej. Mą czujność uśpił też Marc-Alexis Côté, wiceprezes i producent wykonawczy marki.
„Używamy nowoczesnego silnika z Walhalli, by zbudować mniejszą grę, która oddaje hołd naszej oryginalnej produkcji. Skupiamy się bardziej na skradaniu, walce w zwarciu, parkourze i gęstszym zaludnieniu miasta, którym wracamy do korzeni na Bliskim Wschodzie z Bagdadem jako centrum” – chwalił się deweloper w wywiadzie dla IGN.
Wystarczyła jedna analiza zwiastuna, by Ubi samo zdradziło, że Mirage będzie jedynie mrugnięciem okiem w stronę fanów niżeli hołdem dla serii. W grze pozostanie motyw ptaka-zwiadowcy obecny od Origins, który od lat właściwie niczym się nie różni i nijak ma się do zachowywania immersji. Zapowiedziano także, że gadżety będą upgrade’owalne, a w miarę ich rozwoju, będą nabierać nowych lub ulepszać obecne już funkcje. Trudno nie podejrzewać, że elementy RPG-owe mimo wszystko zostaną „wepchnięte” także w inne elementy uzbrojenia.
Assassin’s Creed: Mirage: Developer Trailer Breakdown
Chciałbym wierzyć Ubisoftowi
Obecne poczynania Francuzów, mimo wszystko, w jakiś sposób mnie cieszą. Deweloperzy próbują udowodnić sobie i społeczności, że Assassin’s Creed nie musi być tytułem wyłącznie dla fanów skradanek. Perypetie Eivora zupełnie nie zachęcały do skrytej walki, a pierwsze najazdy dawały nawet sporo frajdy. System podbijania terytoriów znany z Odysei również nie wydawał się zupełnie bez sensu. Dlatego z ciekawością zerkam na to, co Ubisoft szykuje na najbliższe lata.
O ile idea gry-usługi budzi moje obawy, tak Project Hexe zdaje się obiecujący. Ma on zabrać graczy w sam środek polowań na czarownice w XVI-wiecznej Europie, co może sugerować, że otrzymamy „Asasyna” z elementami horroru. Dodatek z Kubą Rozpruwaczem pokazał, że deweloperzy z Ubi mają pomysł na wprowadzenie takich elementów. Różnorodność nigdy nie była silną stroną Ubisoftu, więc może to początek zmian, których potrzeba od lat.
Zapał studzi jednak kolejny sandboxowy RPG. Project Red osadzono w feudalnej Japonii. Na papierze wygląda jak kalka dwóch ostatnich premier. Zarówno Project Red, jak i Valhalla to spełnienie próśb fandomu, tyle że spóźnione o kilka ładnych lat. Już teraz wiadomo, że nie uniknie on porównań do fenomenalnego Ghost of Tsushima, które zaspokoiło apetyt graczy w kwestii settingu.
W tym wszystkim pojawia się jeszcze Project Jade, czyli tytuł AAA na urządzenia mobilne. Ten jednak również ma być PRG-iem, a akcję osadzono prawie dwieście lat przed początkami Ukrytych znanych z Origins. Wpływ Projectu Jade na lore wydaje się nieznany nawet twórcom.
Assassin’s Creed Project Jade – announcement trailer
Niewiadomych ciąg dalszy
Niedawno francuska korporacja ogłosiła też, że wraz z Netflixem pracuje nad serialem live-action osadzonym w uniwersum AC. Po filmie z 2016 roku pomysł na stworzenie serii telewizyjnej wydaje się sensowny. Scenarzyści będą mieli więcej przestrzeni, by objaśnić dość skomplikowany świat, który deweloperzy dalej kreują w (nie)znanym im kierunku.
Choć za projekt warto trzymać kciuki, powierzanie go Netflixowi uważam za co najmniej ryzykowne. Biorąc pod uwagę coraz słabsze produkcje ukazujące się pod szyldem streamingowego giganta, na miejscu Francuzów pukałbym do drzwi konkurencji. Nie od dziś wiadomo, że prowadzenie mrocznych uniwersów wychodzi znacznie lepiej choćby HBO.
To jednak nie koniec licznych, niby na mapie Valhalli, pytajników. Mimo upływu półtorej dekady twórcy Assassin’s Creed w dalszym ciągu zdają się zagubieni, w którym kierunku chcieliby prowadzić wątek współczesny. Po śmierci Desmonda w AC III próbowano już pseudo gier-usług od Abstergo, tajnych wykopalisk, a kolejne artefakty tylko zwiększały ilość niewiadomych. Wygląda na to, że współcześni bohaterowie jedynie przeszkadzają deweloperom, którym ewidentnie zależy na eksploracji kolejnych annałów historii. Skoro jednak mleko się rozlało, a drogę powrotu odcięto lata temu, twórcy winni są graczom odpowiedzi. Easter eggi w innych produkcjach Ubi w żaden sposób nie zrekompensują tak dużego zaniedbania.
Na świecie pewne są trzy rzeczy
Śmierć, podatki i dalsze uwielbienie do marki Assassin’s Creed. Ubisoft zbudował wokół niej tak silną społeczność, że dopóki kolejne tytuły będą zapowiadane, dopóty będą się sprzedawać. Jako gracze regularnie dajemy się nabierać deklaracjom o nowym podejściu, powrotach do korzeni czy dbałością o interaktywny świat.
Ostatnie pięć lat spędziliśmy, wykonując masową ilość schematycznych questów i biegając od pytajnika do pytajnika. Ubisoft nie potrafi ukryć swoich ambicji do tworzenia gier RPG, jednak absolutnie nie ma na nie pomysłu, a przynajmniej jeszcze go nie zaprezentował. Sukces Mirage jest niemal pewny. To wysoce prawdopodobne, że zapisze się w historii marki złotymi zgłoskami. Nie widzę w nim jednak niewiele więcej niż tylko przerywnika w dalszym pogrywaniu z fanami.
Ubisoft świętuje 15-lecie marki Assassin’s Creed. Ich szumne zapowiedzi to jedynie fragment świeżego asfaltu na wyboistej drodze. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Półtorej dekady kreowania marki Listopad 2007 roku […]
Obserwuj nas na instagramie: