Swiernalis – debiutant z Kayaxu bez ubezpieczenia na życie
Obserwuj nas na instagramie:
Przedstawiamy Wam Swiernalisa, nowy nabytek Kayaxu, który w smutku odnajduje siłę twórczą. Właśnie wydał swoją pierwszą płytę zatytułowaną DRAUMA.
Z muzyką Swiernalisa mogliście spotkać się już pod nazwą Lord & The Liar, którą właśnie porzucił, gdy miał dosyć pytań podczas rozkładania sprzętu na scenie, że skoro on jest Lord, to gdzie jest Liar. Od niezrozumienia nazwy i tak nie udało mu się uciec i choć nagrywa pod swoim nazwiskiem, wciąż bywa pytany, skąd wzięła się ta nazwa.
Jego muzyka wzbudza pewnie równie wiele wątpliwości, bo trzeba przyznać, że twórczość Swiernalisa ucieka od prostych klasyfikacji. Jest tu więc trochę tego, co w Polsce nazywa się piosenką autorską, ale i tego, co świat zachodni nazywa twórczością singer-songwriterów, a to wcale niekoniecznie to samo. Kiedyś grał supporty na koncertach Marka Dyjaka, dzisiaj sam śpiewa o smutku i alkoholu, ale oprawia to wszystko w niejednokrotnie zaskakującą formę, korzystając w nagraniach z syntezatorów, kartonów i… desek klozetowych. Posłuchajcie jego singli “Sierść” i “Dzikie palmy”, którymi promuje debiutancki album DRAUMA i przeczytajcie, co powiedział nam Paweł Swiernalis.
Smutek jest odmieniany przez wszystkie przypadki we wszystkich tekstach, które można o tobie przeczytać. Faktycznie jesteś aż takim smutasem?
Chyba w ogóle nie jestem smutny w sensie osobowościowym. Raczej w tym, co obserwuję i co później daje mi materiał do tworzenia muzyki, uwydatnia się właśnie smutek, który moim zdaniem jest piękny i najbardziej mnie dotyka. Sam personalnie jestem, tak mi się wydaje, dość wesołą osobą, która ma w miarę niezłe poczucie humoru.
Myślisz, że na twoją sympatię do smutku, jako twórczego narzędzia, miało wpływ dojrzewanie w mroźnych Suwałkach?
Na pewno, bo tam nie jest kolorowo. Nie miałem kolorowo będąc dzieckiem, kiedy osobowość i temperament się kreuje. Suwałki na pewno odcisnęły się na moim sercu i umyśle mroźnym piętnem.
fot. Maja Kopa
Zapuszczając się w rejony – nazwijmy je – piosenki poetycko-barowej, wchodzisz na teren takich artystów jak Marek Dyjak, Nick Cave i Tom Waits. Czujesz jakiś związek z tymi twórcami?
To trudne pytanie, bo każdy będzie mówił: “Co ty stary, ja mam swój styl i on jest niepowtarzalny”. Na pewno lubię twórczość i Dyjaka, i Waitsa, i Cave’a, którego nowej płyty właśnie dziś słuchałem. Rzeczywiście czuję z nimi więź, ale z drugiej strony słucham różnej muzyki. Ostatnio często słuchałem nowej płyty PRO8L3M. Chyba w każdym gatunku oprócz reggae i disco polo znajdę coś, co mnie rusza i na mnie wpłynęło.
To, co zaskakuje mnie w twojej muzyce, to bogate aranżacje. W duecie z Pawłem Cieślakiem udało ci się przełamać niechęć do pracy w grupie?
To było przeciekawe doświadczenie. Doszedłem do wniosku, że chciałbym nagrać płytę z producentem – z kimś, kto po prostu pokaże mi parę możliwych dróg. Poznałem Pawła przez zespół Ted Nemeth, bo chłopaki nagrali z nim płytę i powiedzieli, że jest zajebistym gościem z otwartą głową. Zadzwoniłem do niego, wysłałem demówki i umówiliśmy się tak, że nagramy na początek jedną piosenkę – “Dzikie palmy”.
Przyjechałem więc do Łodzi, zagrałem Pawłowi tę piosenkę, tak jak ją sobie wymyśliłem, on nagrał to samo na organach, a potem doszliśmy od wniosku, że musimy zrobić jakiś beat. Nagraliśmy więc spadającą deskę klozetową jako werbel, jakieś stuki w kartony jako stopy. Zupełnie nie spodziewałem się, że można pójść w tę stronę z aranżacją tej piosenki, a jak później się okazało całej płyty. Po paru dniach Paweł wysłał mi prawie gotowy cały numer z resztą instrumentów, które dograł i doszedłem do wniosku, że chcę z nim nagrać całą płytę. Gdyby nie Cieślak, myślę, że ta płyta byłaby zupełnie inna i słabsza.
Twój pierwszy singiel – “Sierść” – to utwór nie tylko o smutku, ale też o alkoholu. Przepytany przez nas ostatnio Legendarny Afrojax powiedział, że jak jest trzeźwy, to jest smutny i wkurwiony, a gdy jest pijany, to już tylko smutny. Jaka jest twoja relacja z alkoholem?
Niestety, bardzo lubię alkohol i staram się to kontrolować, choć czasami średnio mi się to udaje. Na pewno alkohol coś we mnie wyzwala. Nigdy nie piję przed koncertem, dopiero po. Jeśli chodzi o proces tworzenia, to tak jak w towarzystwie alkohol rozwiązuje język i osłabia konwenanse, tak myślę, że przy tworzeniu pomaga, ale nie jest niezbędny. Widziałem gdzieś taki obrazek, na którym koleś siedzący przy barze mówi do kumpla: “Kurwa, jeżeli nie jestem naje*any, to się po prostu nudzę”. Staram się tego unikać i nie przesadzać.
Kiedyś nagrałeś teledysk, który kosztował paczkę cameli. Teraz jesteś w Kayaxie i masz dwa nowe klipy. Trudno było się tam dostać?
W sumie to było moje marzenie, bo Kayax spośród wszystkich wytwórni w Polsce najbardziej imponował mi pod względem doboru artystów, jak i profesjonalizmu. Dość długo próbowałem nawiązać z nimi kontakt, aż nagrałem tę płytę z Pawłem i wysłaliśmy im gotowy materiał. Powiedzieli nam “tak”, podpisaliśmy kontrakt i do dzisiaj ciężko mi w to uwierzyć.
Powiedziałeś o tym pierwszym teledysku, że kosztował paczkę fajek – dwa kolejne klipy, które teraz nagraliśmy, zrobiliśmy z tym samym człowiekiem, Grzegorzem Sadowskim, który ma bardzo ciekawe pomysły. Więc w sumie dużo się nie zmieniło, przynajmniej pod tym względem.
Wiesz pewnie, że jak wpisze się w wyszukiwarkę swój wiek, to Google dokończy je podpowiedziami – np. “mam 15 lat i nie miałem mutacji”. Jak wpiszę się “mam 27 lat”, to podpowiada “i czuję się staro”. A jak ty, jako 27-latek, jak dokończyłbyś to zdanie?
U mnie to by chyba było “mam 27 lat i skończyło mi się ubezpieczenie na życie”. I to jest chyba najgorsze. Wiesz, kończysz te 26 lat i przestajesz być ubezpieczony przez uczelnię, czy rodziców i kiedy nagle cię coś boli w klatce piersiowej, nadwyrężasz sobie jakieś stawy, to jest problem, jeśli nie masz ubezpieczenia w pracy, a ja w sumie nie mam, bo nie mam regularnej pracy. Więc myślę, że właśnie tak skończyłbym to zdanie.
Sprawdź także:
Moje Rytmy: Krzysztof Zalewski
Przedstawiamy Wam Swiernalisa, nowy nabytek Kayaxu, który w smutku odnajduje siłę twórczą. Właśnie wydał swoją pierwszą płytę zatytułowaną DRAUMA. Z muzyką Swiernalisa mogliście spotkać się już pod nazwą Lord & The Liar, którą właśnie porzucił, gdy miał dosyć pytań podczas rozkładania sprzętu na scenie, że skoro on jest Lord, to gdzie jest Liar. Od niezrozumienia […]
Obserwuj nas na instagramie: