Sielanka, złoto i splendor? O życiu i kasie polskiego muzyka


12 października 2016

Obserwuj nas na instagramie:

Myśląc o zarobkach muzyków, lubimy popadać w skrajności i zakładać, że albo opływają w luksusy, jak ikony światowego mainstreamu, albo nie mają nawet ubezpieczenia, jak gwiazdy polskiego niezalu. Pewnie da się odnieść sukces i żyć muzyką, ale kto może sobie na to pozwolić?

Na chłopski rozum – coś między tymi skrajnościami musi istnieć. Zamiast jednak opierać swój wywód o życiu polskiego muzyka na własnych spekulacjach, postanowiłem o to, jak to naprawdę wygląda, zapytać praktyków – Organka, Michała Wiraszkę (Muchy), Michała Piesiaka (Materia) i Piotra Kołodyńskiego (Terrific Sunday).

Life into dream

Proces zejścia normalnego młodego człowieka na złą, muzyczną drogę, zwykle wygląda podobnie. Przypada na czas gimnazjum/liceum. Dotąd spokojny i rozsądny syn lub córka, ulubieniec nauczycieli, zaczyna wymieniać się z kumplami dźwiękami ulubionych artystów. A nawet gorzej – bierze w ręce instrumenty, śpiewa i naśladuje ruchy idoli.

Wielu wybiera później kierunek studiów zgodny z agendą swoich rodzicieli lub własnych zainteresowań pozamuzycznych. Są jednak tacy, którzy decydują się połączyć swoją pasję z edukacją. I nieźle na tym wychodzą.

ts

Piotr Kołodyński z Terrific Sunday studiował Music Technology na Kingston University. Wybrał Anglię, bo uwielbia jej klimat. Trzy lata uczył się, jak być inżynierem dźwięku, co okazało się życiowym zwycięstwem na wielu polach. Nie tylko rozwinął swoje zdolności artystyczne i ułatwił sobie nagrywanie własnego materiału, ale znalazł także dodatkowe źródło zarobku.

Dziś oprócz grania w Terrific Sunday zajmuje się pracą w reklamie, przy realizacji dźwięku i w swoim domowym studiu nagraniowym. Nie wyobraża sobie pracy w korpo, bo nie musi. Kasa z płyt pojawia się raz na jakiś czas, na koncertach można zarobić lub stracić. Dodatkowe zajęcie po prostu pozwala mu tworzyć.

Terrific Sunday mogą nazywać się szczęśliwcami. Dość szybko dostali kontrakt płytowy, dzielą salę prób z Muchami. Przyjacielskie relacje ze starszymi kolegami po fachu są bardzo pomocne, tak jak i konkursy, na których patrzą na ciebie ludzie tacy jak Piotr Metz i Kasia Nosowska. Dzięki zestawowi tych zdarzeń, zagrali na największych polskich festiwalach i supportowali m. in. Myslovitz i Hey.

Materia(l) world

Wydaje się, że poznańska grupa miała dość miękkie lądowanie po podjęciu najtrudniejszej decyzji w życiu młodego muzyka – czy chcę przejść na profesjonalizm? Bo pół biedy, jeśli studiujesz, mieszkasz z rodzicami i zawsze możesz liczyć na ciepły obiad. Gorzej, jeśli jesteś młody głównie duchem, a na karku masz już ćwierć wieku lub więcej.

materia

Przykładem, jak zrobić to dobrze, są chłopaki ze Szczecinka. Materia to djentująco-corowa grupa, która decyzje o przejściu na zawodowstwo podjęła już kilka lat temu.

Grają właściwie w każdy weekend, ale też w tygodniu. Oprócz dużej liczby prób, dorabiają m.in. jako nauczyciele gry na gitarze, perce itd., ale też sami zajmują się ustawianiem swoich koncertów i promocją.

Roboty jest naprawdę sporo, ale udaje się. Dzięki współpracy z firmą produkującą gitary, stworzyli w w Szczecinku jedną z ciekawszych inicjatyw związanych z nowoczesnym metalem, czyli Materiafest. Duży nacisk kładą na koncerty zagraniczne. W Polsce często grają za tzw. “bramkę”, czyli sprzedane bilety. Na Zachodzie dostają konkretne stawki, a organizatorzy pomagają w promocji wydarzenia i dbają o ich komfort.

Różowo na pewno nie jest. Ich bus w ostatniej trasie popsuł się dwa razy. Naprawy pożarły dużą cześć wypłaty. Granie przed samą Metallicą podczas jej polskiej trasy pewnie rekompensuje wszelkie takie problemy, ale sami przyznają, że najlepiej promocyjnie zadziałał dla nich występ w… Must Be The Music. Niby TV = plastik, ale jednak dotarcie do milionów ludzi w kilka minut robi swoje.

Notoryczni debiutanci

Determinacja i zaangażowanie. To postawa, która pozwala zespołom na rozpoczęcie kariery. Michał Wiraszko wspomina, że Muchy start miały całkiem udany, a ich debiut pozwolił im wypłynąć na szersze wody.

Do rozmowy wokalistę Much wyrwałem z pracy nad filmem Powracająca FALA. Obrazuje on zmiany w poglądach i stylu życia osób, które mogliśmy widzieć w oryginale – FALI o festiwalu w Jarocinie z 1985 r. Muchy działają 10 lat i to już też wystarczający czas, by móc spojrzeć wstecz. Wiele zespołów, z którymi wtedy zaczynali, dziś już nie istnieje. W tej branży nic nie jest pewne. Jak stwierdził Michał – to jakiś przedziwny amalgamat pracy, talentu, szczęścia, uporu i konsekwencji jest receptą na udane życie artystyczne.

Muchy to zresztą jeden z wielu projektów prowadzonych przez członków zespołu. Grają w kilku bandach, angażują się w tworzenie wydarzeń kulturalnych, zajmują się managementem i pracą w agencji koncertowej.

Wędrówką życie jest

Było już o aspektach organizacyjnych, pieniądzach, niepewności i warunkach pracy. Jednak żaden projekt nie rozwinąłby się odpowiednio bez pasji do muzyki. Tak było też z Tomkiem Organkiem.

Organek stara się, żeby w jego pracy wszystko było tak stabilne, jak to możliwe – gra od kilkunastu lat z tymi samymi muzykami. Męskie Granie trochę zaburzyło ten spokojny tryb. Tomek jako kierownik muzyczny tegorocznej edycji dobierał ludzi, materiał, pracował nad aranżacjami, grał koncerty.

11205496_889710967777390_3669495492757183465_n

fot. archiwum artysty

Zawsze jednak tworzył w zgodzie ze sobą i dawał z siebie 100%. To, że pojawiło się więcej ludzi, że nie musi wszystkiego robić sam i zarabia więcej pieniędzy, ale ma też mniej czasu, przyszło mu więc… naturalnie. Od początku wiedział, że nie chodzi tylko o pieniądze. Kiedy rozpoczynał swoją solową działalność, rzucił wszystko i udał się w trasę po wschodniej Polsce. Zaczynała się w jego rodzinnych Raczkach. Wiedział, że będzie musiał do niej dołożyć, ale chciał zmierzyć się z publicznością czystą, nieskalaną showbiznesem. To konfrontacja z nimi miała być sprawdzianem dla tekstów i muzyki.

Każdy jest zapracowany. Organek szlifuje nowy album, który będzie miał premierę 4 listopada. Materia jest stale w trasie. Michała Wiraszkę widzę wyłącznie w biegu. Terrific Sunday pracuje nad nowym materiałem. To pokazuje, ile sił i miłości do muzyki trzeba wkładać w tę pracę, a i tak zdarzają się gorsze dni i tygodnie. Kiedy jednak zanurzają się w muzyce, wszystkie trudności przestają mieć znaczenie.

Sprawdź także:
Swiernalis – debiutant z Kayaxu bez ubezpieczenia na życie

Myśląc o zarobkach muzyków, lubimy popadać w skrajności i zakładać, że albo opływają w luksusy, jak ikony światowego mainstreamu, albo nie mają nawet ubezpieczenia, jak gwiazdy polskiego niezalu. Pewnie da się odnieść sukces i żyć muzyką, ale kto może sobie na to pozwolić? Na chłopski rozum – coś między tymi skrajnościami musi istnieć. Zamiast jednak […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →