Prestiżowa gala w formie szykownego pikniku – jak wyglądały tegoroczne Grammy?
Obserwuj nas na instagramie:
Za nami 63. gala Grammy, podczas której wręczono najbardziej prestiżowe statuetki na rynku muzycznym. Gala nowa, inna i dziwna, jak na nowe, inne i dziwne czasy przystało. Ceremonia jednak usilnie starała się nie stracić swego blasku. Udało się?
Grammy podsumowuje najtrudniejszy rok w historii muzyki
Minionej nocy, Amerykańska Narodowa Akademia Sztuki i Techniki Rejestracji z trudem próbowała podsumować prawdopodobnie najtrudniejszy w historii rok dla muzyki. Mniej lub bardziej udolnie udało się wyłonić najlepszych w aż 83 muzycznych kategoriach. Tym razem jednak nie będzie o mniejszej, czy większej słuszności przyznanych wyróżnień. Skupię się na samej formule tegorocznych Grammy. Niecodziennej i z pewnością zapisującej się wyjątkową czcionką na kartach historii najbardziej prestiżowych nagród w branży muzycznej.
Zobacz: Ceremonia wręczenia nagród GRAMMY 2021 – znamy zwycięzców
Nagrody Grammy w pandemicznej rzeczywistości – jak wyglądała tegoroczna gala?
Organizatorzy tegorocznych Grammy od początku mieli mocno pod górkę. Długo spekulowano nad tym, czy tegoroczna gala w ogóle się odbędzie i czy odbyć się powinna, zważając na czyniący globalne spustoszenie COVID-19. Ktoś jednak wziął sobie za cel, żeby wirusa przechytrzyć, a czuwającemu i czyhającemu na najmniejsze potknięcia audytorium udowodnić, że wyjątkową galę da się zorganizować. Nawet w pandemicznej rzeczywistości.
I tak 63. ceremonia wręczenia statuetek Grammy za wszelką cenę starała się być równie prestiżowa, co jej poprzedniczki. Nie zabrakło zatem tradycyjnych ścianek i czerwonych dywanów, na których swoje niemniej niż zwykle wytworne kreacje prezentowali najważniejsi przedstawiciele międzynarodowych scen.
Grammy niczym celebryckie wesele
Główna część tegorocznej gali obejmująca wręczenie statuetek, odbywała się jednak na świeżym powietrzu. W przestrzeni kompleksu L.A. Live, na tle hali Staples Center, rozstawiono okrągłe stoliki, nakryte eleganckimi białymi obrusami, na których oczywiście nie zabrakło drogich szampanów. Cała przestrzeń, w której rozgrywała się tegoroczna gala, ozdobiona została białymi bukietami, co nie pozwalało mi odgonić myśli, jakobym właśnie była świadkiem amerykańskiego, celebryckiego wesela.
W zależności od kategorii, która miała zostać rozstrzygnięta, przy wspomnianych stolikach zasiadały inne gwiazdy – zainteresowani nominowani w liczbie maksymalnie dwoje na stolik. Co robili i gdzie chowali się w tym czasie pozostali? Nie wiem, ale na ekranie telewizora co chwilę obserwowałam inne twarze, więc cała gala była jedną wielką rotacją.
Wirtualno-rzeczywista hybryda na scenie Grammy
Same, tak hucznie zapowiadane występy artystyczne też nie były tymi emocjami, które Grammy dostarczało nam w poprzednich latach. Tym razem postawiono na hybrydę występów live, połączonych z tymi przygotowanymi wcześniej i odtwarzanymi z taśmy. Choć w pewnym momencie zaczęłam wątpić, czy cokolwiek działo się tej nocy na żywo. W każdym razie, live czy z taśmy – nie brakowało występów, które zrobiły furorę, jednak z trudem szukać tu historycznego show, które wpisze się w karty historii i stanie się istotnym elementem przyszłych dyskusji o popkulturze.
Zobacz: Grammy 2021 – przedstawiamy TOP 5 najlepszych występów
Właściciele amerykańskich klubów wręczają nagrody Grammy
Podczas trwającej prawie pięć godzin gali nie zabrakło również pandemicznych akcentów. Nie mam tu na myśli stylowych maseczek, skrzętnie dopasowanych do kreacji pojawiających się na czerwonym dywanie artystów. Organizatorzy postanowili nagłośnić trudną sytuacje małych, amerykańskich klubów, które zostały dotknięte covidowym lockdownem. Tym samym, właściciele takich miejsc mieli niecodzienną okazję ogłosić laureatów w kilku kategoriach, co nigdy wcześniej nie miało miejsca, bowiem zaszczyt otwierania enigmatycznych kopert przypadał dotychczas innym artystom.
Nowa normalność nagród Grammy
Daleko temu wszystkiemu, co obserwowaliśmy zeszłej nocy do Grammy, które znamy, ale też nie sposób nie docenić starań organizatorów. Sporo ryzykowali, rezygnując z tradycyjnej gali. Mimo tego, udało im się utrzymać prestiż kojarzony z tą wyjątkową nagrodą i wielkim dniem jej wręczania. Nie zapewnili nam kolejnej nudnej ceremonii w formie imprezy na zoomie z zacinającymi się wideo połączeniami z „wręczającymi” i nagradzanymi. Mimo utrudnień, udało im się znaleźć rozwiązanie, aby dać zarówno artystom, jak i fanom muzyki namiastkę prawdziwego show. Dali nam również nadzieję na to, że normalność, za którą tak bardzo tęsknimy, choć w znacznie zmodyfikowanej odsłonie – wiąż jest możliwa.
Zobacz: Grammy 2021 – ktoś wygrał, ktoś przegrał. Zobacz TOP 5 rozczarowań gali
Za nami 63. gala Grammy, podczas której wręczono najbardziej prestiżowe statuetki na rynku muzycznym. Gala nowa, inna i dziwna, jak na nowe, inne i dziwne czasy przystało. Ceremonia jednak usilnie starała się nie stracić swego blasku. Udało się? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, […]
Obserwuj nas na instagramie: