OFF Festival 2016: Saksofony z butelkami coli i koncerty, których nie było
Obserwuj nas na instagramie:
Ekipa Rytmów pojechała na OFF-a w trójkę. Jak co roku na tym festiwalu, każdemu podobało się coś innego. Po niepowodzeniach w pisaniu wspólnej relacji uznaliśmy, że to właśnie ta rozmowa najlepiej odda nasze przeżycia z Doliny Trzech Stawów. W końcu, jak mawiał klasyk, warto rozmawiać.
Ania Szudek: Jak po powrocie? Równie zmęczeni jak ja?
Łukasz Konatowicz: Mhm.
Ania: Dla mnie minęła właśnie chyba najbardziej niebywała edycja tego festiwalu.
Marcin Małecki: Fakt, tyle było wolnego czasu, bo sporo rzeczy powypadało, a mam wrażenie, że to był najbardziej męczący z wszystkich Offów na których byłem.
Łukasz: Ale co was tak zmęczyło? Melanż?
Marcin: Najbardziej męczące były basy na scenie Trójki. Wiem, że tę scenę trudno nagłośnić, że co roku są problemy, ale w tym roku prawdopodobnie pobito wszelkie rekordy. Pasowało to do setu Avery’ego, ale wszelkie gitarowe występy utonęły w niskich tonach.
Łukasz: Ach, coroczne dyskusje o nagłośnieniu. Jak wtedy, kiedy nikt nie wiedział, co się stało na MBV. Ja się tam nie znam, chociaż Thundercat na Głównej też zabrzmiał jakoś nie tak – lepiej wypadłby w namiocie…
Thundercat (fot. Karolina Wojciechowska)
Festiwal, którego nie było
Łukasz: Moje największe zaskoczenie festiwalu – ludzi obchodzi zespół The Kills.
Ania: Mnie też obchodzi, ale roszczeń o zwrot kasy za cały karnet akurat nie rozumiem.
Marcin: Dla mnie zaskoczeniem był fakt, że Rojek zaprosił dwa zespoły, które mogłyby być headlinerami Open’era – Killsów i Devendrę.
Łukasz: Ja zapamiętam festiwal głównie za te wszystkie odwołane koncerty. I nawet odwołane zastępstwo! Jeśli ktoś faktycznie przyjechał z daleka na Anohni, to mógł się zirytować.
Ania: Ale to nie wina organizatorów. Myślę, że spotkało ich w tym roku bardzo wiele trudności. Odwołane koncerty to jedno, drugie to brak dotacji z Ministerstwa (faktycznie festiwal po długich bojach otrzymał ostatecznie dotację o ok. 1/3 niższą niż w latach ubiegłych – przyp. red), czyli mniejsze dofinansowanie. Zniknął też, zdaję się, jeden z największych sponsorów, mBank.
Łukasz: Tak, tak, to był trudny Off. Taki, po którym widać, że chyba trzeba zredefiniować formę.
Sleaford Mods (fot. Karolina Wojciechowska)
Islam Chipsy, jamy i remiksy
Łukasz: Lepiej powiedzcie mi, czy byliście na Ata Kak. Dla mnie obok Wodeckiego najlepszy koncert, jaki widziałem na Offie.
Marcin: Byłem jakieś 15 minut, potem zaczęło mnie to nudzić. Może to kwestia kolejności – gdybym najpierw zobaczył Ata Kak, a potem Islam Chipsy, pewnie zareagowałbym inaczej.
Łukasz: Islam Chipsy z kolei nie zrobiło na mnie wrażenia. Koncert Ata Kak to dla mnie było takie rzadkie doświadczenie kolektywne, że faktycznie czułem dobrą energię płynącą z tłumu. No i te numery są po prostu niesamowicie dobre. A wam co się najbardziej podobało?
Marcin: Ja, mimo że częściej słucham gitar niż elektroniki, bardzo dobrze bawiłem się na Danielu Averym. Dał dobry, spójny, ciężki set, który mimo wszystko chyba nie odstraszył przypadkowych słuchaczy. Dodatkowo zdarłem sobie gardło śpiewając piosenki Partii i niczego nie żałuję. Jeszcze Goat było ekstra. Ich występ udowodnił, że saksofon z butelką po coli w środku brzmi znacznie ciekawiej, niż bez niej.
Clutch (fot. Karolina Wojciechowska)
Ania: Moja tegoroczna czołówka to – trochę z dwóch różnych beczek – Clutch i Pantha Du Prince. Clutch za to, że z taką swobodą zmieniali tempo z szybkiego na powolne i za to, że tak płynnie łączą punk à la The Stooges ze stonerem i ciężkimi riffami. I przychodzi im to z łatwością, jakby ot tak. Pantha Du Prince dał koncert, który jak żaden inny wydał mi się koncepcyjną całością. House’owe bity, do tego syntezator i nad tym wszystkim brzmienie dzwonków – brzmiało to czarująco, zwłaszcza w połączeniu z wizualizacjami, migającymi do rytmu światłami i kostiumami muzyków (na głowach mieli hełmy z przymocowanymi do nich lustrami i lampami). Idealny set na Scenę Leśną (RIP). Swoją drogą – dawna Scena Leśna była kiedyś miejscem, gdzie odbywały się fajne, kameralne koncerty na gitary. Mam nadzieję, że w przyszłym roku elektronika nie zdominuje jej tak bardzo, jak w tym.
Łukasz: Podobał mi się jeszcze set Machinedruma. Trochę przypomniał mi o tym, co zrobili Mouse on Mars kilka lat temu. Były bardzo fajne footworki i edit “Hotline Bling”. Bardzo też czekałem na Lush i się nie zawiodłem. Oraz na Thundercata, ale z jakichś powodów mnie ten koncert nie zachwycił. Wydaje mi się, że to nie ta scena i jakoś to się zbyt rozchodziło. Niektóre numery, które na płytach są szkicami, tam się zamieniały w wielominutowe jamy. Kawał intensywnego fusion w każdym razie, ale jak się robiło bardziej piosenkowo, to bardziej mi się podobało. Zapamiętałem jeszcze beznadziejny Gus Gus. Lubię ich muzykę z lat 90. i byłem zdziwiony, że te taneczne remiksy późnego Depeche Mode to oni wykonują.
Lush (fot. Karolina Wojciechowska)
Napalm Death (fot. Karolina Wojciechowska)
Czas na odkrycia
Łukasz: Pora chyba na jakieś podsumowanie.
Marcin: Trochę mam wrażenie, że tegoroczny Off będzie kluczowy do dalszego rozwoju tego festu. Z jednej strony brak ewidentnych headlinerów, z drugiej jedna scena typowo elektroniczna, no i jeszcze coraz większy nacisk na artystów z kręgu pozaamerykańsko-europejskiego.
Łukasz: Tak, często się rozmawiało o tym, że już skończyła się era dużych nazwisk i pewnie będzie bardziej jak za starych czasów: będzie się chodziło na nieznanych wykonawców, żeby poznać coś nowego.
Marcin: Oby to nie oznaczało powrotu do pierwszej edycji i IAMX jako największej gwiazdy festiwalu.
Łukasz: Scena Wychowanego na Trójce!
Marcin: Dolina Trzech Stawów nową Doliną Charlotty!
Lightning Bolt (fot. Karolina Wojciechowska)
William Basinski (fot. Karolina Wojciechowska)
Sprawdź także:
9 tysięcy osób nie może się mylić. Polish Hip-Hop TV Festival jest naprawdę mega
Ekipa Rytmów pojechała na OFF-a w trójkę. Jak co roku na tym festiwalu, każdemu podobało się coś innego. Po niepowodzeniach w pisaniu wspólnej relacji uznaliśmy, że to właśnie ta rozmowa najlepiej odda nasze przeżycia z Doliny Trzech Stawów. W końcu, jak mawiał klasyk, warto rozmawiać. Ania Szudek: Jak po powrocie? Równie zmęczeni jak ja? Zobacz […]
Obserwuj nas na instagramie: