Mieszane uczucia we Wrocławiu – relacja z koncertu RAU Performance
Obserwuj nas na instagramie:
Ostatni piątek lipca upłynął małej części mieszkańców Wrocławia pod znakiem soczystych bitów i niebanalnych, słodko-gorzko ironicznych teksów, bowiem RAU Performance rozbujał klub Akademia.
Słowo od autora
Z Tomaszem Rałowskim miałem trochę tak, że jeszcze 2-3 lata temu raczej rzadko sam sięgałem po jego muzykę: zdawałem się częściej na losowe odtwarzanie na Spotify i kiedy już wlatywały mi kawałki RAUa, to je zostawiałem. Bez bicia przyznam się, że bardziej wciągnąłem się w jego muzykę za sprawą krążka Mieszane Uczucia, który ukazał się pod koniec kwietnia. Kojarzyłem co prawda parę utworów, między innymi Papierowego mana, Mieczysława Foga, Nie dzwoń, nie pisz czy W!NKO, ale z większą częścią dyskografii rapera dopiero się zapoznaję. Nie przeszkodziło mi to jednak w wybraniu się na koncert, bo kiedy tylko został ogłoszony, od razu postanowiłem, że zjawię się we wrocławskim klubie Akademia.
Dobrego złe początki
Już od samego początku zmartwiła mnie nieco publika. Wiadomo, że każdy spędza koncert jak chce i nic mi do tego, jednak spora część zgromadzonych w klubie ludzi udała się do baru, a następnie zajęła miejsca siedzące wokół parkietu. Sam pewnie zrobiłbym podobnie, gdybym musiał dłużej czekać, ale wydarzyło się to już po godzinie 20.00, o której miał zacząć się koncert, więc w wyniku tego opóźnienia, występ RAUa mógł tak naprawdę wystartować w każdej chwili. Zrodziło to moje obawy, które niestety potwierdziły się w momencie wyjścia rapera na scenę. Fakt, że sam artysta musiał zapraszać ludzi do podejścia pod scenę wybił mnie nieco z dobrego nastroju. Sytuację pogorszyły problemy techniczne związane z głośnością wokalu, w efekcie czego otwierający koncert utwór Meltdown był bardziej dziełem publiki, bo rapera po prostu nie było słychać.
RAU Performance – Meltdown
RAU w wyśmienitej formie
Jak widać pierwsze doznania nie były zbyt pozytywne, jednak z czasem było już tylko lepiej. RAU obrócił początkowe problemy w żart i czasem w trakcie koncertu do nich wracał pytając publikę, czy aby na pewno dobrze go słyszymy. Ta energia działała w obie strony i ludzie rozkręcili się szybko, aczkolwiek bez żadnych szaleństw. Większość widzów raczej bawiła się w taki sposób, który nie przeszkadzał innym, co chyba na rapowych koncertach jest rzadkością.
Spodziewałem się, że setlistę zdominują kawałki z ostatniego krążka Tomasza Rałowskiego, ale fani stażem starsi ode mnie także byli zadowoleni, bo RAU objął w zasadzie cały przekrój swojej dyskografii: od Papierowego mana z debiutanckiego albumu, przez bujające i czilujące U mnie w pracy, po drugą odsłonę Hot16Challenge i utwory z Mieszanych. Bardzo dobrze stylistycznie to ze sobą współgrało, a raper raczej nie dawał publice szans odetchnąć, raz po raz zachęcając nas do dokańczania swoich wersów oraz często prowadząc interakcje na zasadzie „ja mówię X, wy mówicie Y”.
RAU Performance – U mnie w pracy feat. Adi Nowak
Największe wrażenie zrobiły chyba na mnie Aerobic Rodeo, Parapety oraz Jak Makłowicz. Kiedy w Akademii rozbrzmiały pierwsze dźwięki tego ostatniego, publika eksplodowała i jestem ciekaw, czy nawijane przez nas wersy było słychać w znajdujących się po drugiej stronie akademikach. Punktem kulminacyjnym całego koncertu był chyba moment, kiedy RAU po prostu wypuścił z siebie jakieś ostatnie pokłady energii i zszedł ze sceny, aby przebiec się wśród fanów podczas zamykającego występ Nikt w Polsce.
Tomasz raper/stand-uper
Z konieczności wyszła całkiem ciekawa rzecz: RAU byłby niezłym stand-uperem. Sam po problemach technicznych z resztą zażartował, że teraz zamiast koncertu będzie stand-up. Raper w całkiem ciekawy sposób prowadził narrację pomiędzy piosenkami i z początku wydawać by się mogło, że to w zasadzie tylko taka przerwa i zwykła gadanina, jednak pośród tego monologu rysowała się już mniej lub bardziej czytelna zapowiedź kolejnego utworu.
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą zwracam uwagę podczas koncertów: reakcje artysty na to, co dzieje się przed nim, zwłaszcza te pozytywne. Ciężko było się nie uśmiechnąć widząc po prostu zadowolonego RAUa, zwłaszcza podczas kawałka Jak Makłowicz, bo energia, którą wtedy emanowała publika chyba w pewien sposób poruszyła Tomasza. Nie wiem, co w nim wtedy siedziało, ale gdybym był na jego miejscu, to pewnie przeszłaby mi przez głowę myśl w stylu „kurczę, co za super ludzie, dziękuję wam”.
Moje pierwsze koncertowe zetknięcie z RAUem pozostawiło mieszane uczucia: z jednej strony moje zdarte gardło chyba jeszcze nie do końca wydobrzało, zaś z drugiej odczuwam potrzebę ponownego przeżycia tego występu na żywo.
Rau Performance – bilety na koncerty
Rau Performance powraca na jesienną trasę koncertową. Będzie można go usłyszeć w klubach największych polskich miast. Sprawdź daty i miejsca występów Rau’a. Bilety na wydarzenia kupisz na Biletomat.pl.
3 grudnia – Akademia Club, Wrocław
Ostatni piątek lipca upłynął małej części mieszkańców Wrocławia pod znakiem soczystych bitów i niebanalnych, słodko-gorzko ironicznych teksów, bowiem RAU Performance rozbujał klub Akademia. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Słowo […]
Obserwuj nas na instagramie: