Kwiat Jabłoni redefiniuje pojęcie syndromu drugiej płyty – wywiad
Obserwuj nas na instagramie:
Kasia i Jacek Sienkiewicz opowiadają o kulisach powstawania ich nowego albumu Mogło być nic, swoim muzycznym rozwoju i brzmieniowej ewolucji.
Mogło być nic – drugi album Kwiatu Jabłoni
Kwiat Jabłoni powraca z drugim albumem Mogło być nic. Tym samym zespół udowadnia, że nie zmarnował swojej szansy, a ostatnie dwa lata wykorzystał na rozwój i poszerzanie swoich muzycznych horyzontów, czego efekt słyszymy na ich najnowszej płycie.
Więcej o samym albumie Mogło być nic przeczytacie w naszej recenzji:
Kwiat Jabłoni – kontynuacja bez kalki. Recenzja albumu „Mogło być nic”
Tymczasem zaparzcie sobie herbaty, usiądźcie wygodnie i przeczytajcie rozmowę z Kasią i Jackiem Sienkiewicz, w której muzycy zdradzają co ich zaskoczyło na początkach swojej kariery, zdradzają kulisy swoich koncertowych stand-upów i opowiadają o swoim nowym albumie, na którym nie ma Elektrycznych Gitar.
Muzyczne rodzeństwo opowiada również o miłości w piosenkach, choreografii na swoich koncertach, ekologii i swoim zamiłowaniu do dyskotekowych brzmień.
Kwiat Jabłoni – wywiad
Weronika Szymańska: Od czasu Waszego debiutu wiele się wydarzyło i zaliczyliście trochę skok na głęboką wodę, choć jednocześnie wydaje mi się, że bardzo sprawnie i naturalnie się w tym odnaleźliście.
Jacek: Na pewno różne rzeczy nas zaskakiwały i patrząc z perspektywy czasu wydaje mi się, że nie na wszystko byliśmy aż tak dobrze przygotowani w stosunku do tego, na jaką skalę te rzeczy się działy. Na przykład nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że Pol’and’Rock to będzie coś tak wielkiego, więc myślę, że gdybyśmy teraz dowiedzieli się, że gramy na Małej Scenie to zaprosilibyśmy więcej gości, rozbudowalibyśmy ten koncert bardziej pod względem instrumentarium i tak dalej. Tak samo, kiedy zaczęliśmy nagrywać pierwszą płytę. To był moment, w którym zorientowaliśmy się, że ona musi się jak najszybciej ukazać, bo coraz więcej ludzi chce ją usłyszeć. Na samym początku nie planowaliśmy wydać jej tak szybko, ale po paru miesiącach zorientowaliśmy się, że jest już spore oczekiwanie. Na pewno było dużo zaskoczeń, ale generalnie, to bardzo się cieszymy z tego, że tak to wszystko wyszło, że z tych małych, kameralnych klubów na początku, przechodziliśmy stopniowo przez trochę większe kluby, coraz większe plenery i właściwie nie było żadnego gigantycznego skoku.
Z kolei jeśli chodzi o premierę Waszego drugiego albumu, to wydawało mi się, że też mieliście plany, aby wydać go już w zeszłym roku.
Kasia: To były plany Jacka. Mi wydawało się to niemożliwe, żeby wyrobić do jesieni 2020. Okazało się, że nawet podczas pandemii, mając znaczenie więcej czasu, mieliśmy kłopot z oddaniem gotowego materiału na czas. Z tego co widzę, obserwując działania innych muzyków, dwa lata odstępu między albumami to jest i tak szybko.
Melancholijno-radosny dualizm Kwiatu Jabłoni
Na Mogło być nic, jest jeden utwór, w którym śpiewacie: „za maską chowasz drugie dno”. Skojarzyło mi się to trochę z całokształtem Waszego brzmienia i charakterystycznym dla Was dualizmem, wynikającym z połączenia melancholii i pewnego rodzaju smutku, z folkową radosnością w muzyce. To jest coś co dzieje się samo, czy efekt zamierzony, nad którym pracujecie?
Jacek: My chyba tacy po prostu jesteśmy. Często na koncertach wychodzi z nas ten dualizm, bo jest na nich dużo pozytywnej energii, dużo żartujemy, śmiejemy się, przypomina to czasem nieco bardziej stand-up niż koncert, a z drugiej strony tematy, które poruszamy są często bardzo poważne. Myślę, że naturalnie nam to przychodzi.
Kasia: Nigdy nie zastanawialiśmy się nad tym, czy będziemy odbierani bardzo pogodnie, czy raczej pesymistycznie. Na początku, kiedy już nagraliśmy pierwsze piosenki i teledyski, miałam wręcz wrażenie, że staliśmy się zespołem śpiewającym smutne piosenki – potem się okazało, że ludzie nas odbierają bardzo pozytywnie, pocieszycielsko.
Mogło być nic – album bez Elektrycznych Gitar. Brzmieniowa ewolucja Kwiatu Jabłoni
W Waszym graniu na żywo zawsze bardzo doceniałam to, że dajecie odbiorcy coś innego, coś nowego i coś więcej niż na płycie. Teraz, na Mogło być nic słyszę właśnie sporą ewolucję brzmienia. Przenieśliście trochę koncertowego Kwiatu Jabłoni na ten album?
Kasia: Pierwszy album nagrywaliśmy we dwójkę. Do drugiej płyty zaprosiliśmy do współpracy między innymi naszych muzyków koncertowych, czyli Grzegorza Kowalskiego, basistę i Marcina Ścierańskiego, perkusistę. Oni nagrali z nami całą płytę, pracowali też nad aranżacjami, a do tego wszystkiego, już na etapie końcowym, przy produkcji brali udział Wojtek Urbański oraz Michał Bąk, dzięki czemu ta płyta brzmi na pewno bardziej różnorodnie i wielowarstwowo niż pierwszy album i jest staranniej dopracowana. Myślę też, że masz dużo racji w tym, że koncerty, których zagraliśmy bardzo dużo, pomogły nam inaczej myśleć o aranżowaniu piosenek.
Jacek: Ja mam też teraz więcej mandolin. Na tej płycie pojawiła się mandolina oktawowa, czyli taka, która brzmi o oktawę niżej niż zwykła, można by powiedzieć, że jest bardziej gitarowa. Użyłem też mandoliny elektrycznej, którą podłączaliśmy do pieca i przesterowaliśmy, dzięki czemu już parę razy spotkałem się z opinią, że słychać tu gitarę elektryczną. A to jest cały czas mandolina, tylko ukręcona w taki bardziej rockowy sposób. Na tym albumie trochę więcej eksperymentujemy.
Kasia: Że tak zażartuję – na tym albumie nie ma Elektrycznych Gitar. :)
W takim razie jestem bardzo ciekawa co zrobicie z tymi utworami teraz na koncertach, bo jak Was znam to z pewnością jeszcze coś do nich dodacie.
Kasia: Na pewno! Będą to pewnie dłuższe formy niż te albumowe.
Jacek: I układy choreograficzne! :)
Kwiat Jabłoni – “Syndrom drugiej płyty wcale nie musi być czymś negatywnym”
Czym się kierowaliście tworząc ten album? Założyliście sobie jakieś plany, czy to raczej zapis tego, co z Was aktualnie, naturalnie wypływało? Mierzyliście się z powszechnym syndromem drugiej płyty?
Jacek: Wydaje mi się, że druga płyta jest efektem tego, że mieliśmy wreszcie warunki, aby nagrać płytę tak, jak nam się podoba. Utwory do pierwszej EPki nagrywaliśmy na własną rękę i siłą rzeczy nagrania były bardzo minimalistyczne, bo mieliśmy znaczenie mniejszy budżet. Teraz, kiedy od początku powstawania tej płyty współpracujemy z wydawnictwem Agora i mamy też świadomość, że nasi słuchacze darzą nas pewnym zaufaniem, uznaliśmy, że możemy naprawdę popłynąć i zrobić tę płytę tak, jak chcemy. Zaprosiliśmy więc do współpracy Wojtka Urbańskiego i Michała Bąka, których uwielbiamy i którzy wnieśli do tej płyty bardzo dużo. Poza wspomnianymi Marcinem i Grzegorzem zaprosiliśmy również Łukasza Bilińskiego, który gra na perkusjonaliach w niektórych utworach, a w Drogach Prostych zagrała cała sekcja dęta. Mogliśmy pozwolić sobie na to, żeby nasze pomysły, związane z instrumentarium, które od dawna krążyły nam w głowach, stały się w końcu rzeczywistością.
Kasia: Myślę, że syndrom drugiej płyty wcale nie musi być czymś negatywnym. Nie musi być postrzegany jako rosnące wymagania i presja ze strony krytyków muzycznych, którzy oczekują czegoś, co dorówna temu pierwszemu albumowi. Można to również postrzegać pozytywnie, czyli jako fakt, że kiedy artysta wydaje drugi album (po wydaniu albumu, który jakoś się obronił), to ma zaufanie fanów, ma też zaufanie ze strony swojego wydawnictwa i przy drugiej płycie może bardziej zaszaleć, pokazać to, jak naprawdę chciałby produkować muzykę, czy aranżować utwory. Być może syndrom drugiej płyty powinien oznaczać, że druga płyta z założenia jest lepsza, ponieważ więcej czynników artystom wtedy sprzyja.
Kwiat Jabłoni o współpracy z Wojtkiem Urbańskim
W naszej rozmowie przewija się cały czas Wojtek Urbański. Jestem ciekawa, jak Wam się z nim pracowało, bo to jest postać kojarzona raczej z trochę innym graniem niż Wasze.
Jacek: Pierwszy raz przecięliśmy się z Wojtkiem w wakacje 2019 roku, kiedy to zaprosił nas do współpracy przy okazji imienin Kochanowskiego. To cykliczna impreza w Warszawie, na którą miał stworzyć 20-minutowy utwór, oparty o tekst Jana Kochanowskiego – Pieśń o sobótce, we współpracy z jakimś zespołem. Napisał wtedy do nas, czy chcielibyśmy się tego podjąć. Faktycznie zrobiliśmy ten numer i wykonaliśmy go na tym wydarzeniu. Świetnie nam się wtedy współpracowało, wpadaliśmy razem na ciekawe pomysły i jakoś miesiąc, czy dwa później zapytaliśmy Wojtka i Michała Bąka, który jest jego asystentem, czy chcieliby robić z nami tę płytę.
Kasia: Przede wszystkim bardzo się polubiliśmy i spotkania z nimi dawały mi wiele radości. Ja tak bardzo lubiłam przychodzić do nich do studia, że często przychodziłam niby pod pretekstem dopracowania piosenek, a tak naprawdę przede wszystkim liczyłam po prostu na spotkanie…
Jacek: Poza tym i u Wojtka w studiu, i u Kuby Krukowskiego, u którego nagrywaliśmy płytę, bardzo dużo czasu zajmuje nam jedzenie, więc to są takie pół-pracowe, pół-towarzyskie spotkania.
Dlaego właśnie zamiast w 2020 płyta wychodzi w 2021, wszystko jasne!
Kasia: Dokładnie tak, zgadza się!
Kwiat Jabłoni mierzy się z emocjami i miłością w piosenkach
Mam wrażenie, że tym razem śpiewacie więcej i bardziej otwarcie o uczuciach i o sobie, niż o całym świecie wokół. I choć wiem, że pisanie o miłości wydaje Wam się nieco kiczowate, to uważam, że pięknie Wam to wyszło chociażby w utworze Nie Ma Mnie.
Kasia: Pisanie o miłości jest dla nas trudne i rzadko to robimy, jednak piosenka Nie ma mnie faktycznie wydaje mi się jedynym naszym utworem, w którym udaje się nam wyraźnie poruszyć ten temat. Choć z tego co wiem, Jacek myśli o niej trochę inaczej.
Jacek: Nie twierdzę, że ona nie jest o miłości, tylko uważam, że miłość jest w tym utworze jednym z wielu poruszonych tematów.
Kasia: Wydaje mi się, że to jest nasza bardziej emocjonalna płyta. Buka opowiada między innymi o depresji, Idzie Zima również jest o złych stanach psychicznych, z kolei Drogi Proste w pewnym momencie dotykają ponownie tematu miłości. Przezroczysty świat z kolei traktuje o braku emocji i o ludzkim zobojętnieniu.
Jacek: Ktoś ostatnio stwierdził, że naszą płytę można podzielić na dwa obszary tematyczne: po pierwsze jest duże skupienie na przeżyciach wewnętrznych, ale z drugiej strony są też utwory o świecie zewnętrznym. Na pewno do tej pierwszej grupy zaliczyłbym Mogło być nic, bo tam wychodzę od uczucia, że po koncercie, na którym jest tłum ludzi, wracamy do hotelu i jesteśmy tam zupełnie sami, każdy w swoim małym pokoju. Szukaliśmy na tę drugą płytę właśnie takich stanów emocjonalnych i mocnych przeżyć, na których opieraliśmy nasze utwory.
Kasia: Tak, myślę, że gdybyśmy byli zespołem wiecznie piszącym o ogólnych koncepcjach i filozoficznych pojęciach, to zaczęlibyśmy dystansować widownię od siebie.
Ekologiczna protest-okładka Kwiatu Jabłoni
Chciałam Was jeszcze zapytać o kwestię ekologii, bo mamy tu chociażby utwór Byle jak, który jest takim Waszym protest songiem, no i pewnego rodzaju protestem jest też sama okładka. Opowiedzcie trochę o tej koncepcji, skąd tu tyle plastiku oraz na czym polega Wasza współpraca z Greenpeace i Otwartymi Klatkami.
Jacek: Ekologia jest dla nas bardzo ważna w życiu codziennym i chcieliśmy tę płytę wydać jak najbardziej świadomie. To jest jednak przedmiot, który wytwarzamy i który później zostaje, więc postaraliśmy się o to, żeby jak najwięcej elementów tej płyty było biodegradowalnych, na przykład żeby nie było folii zabezpieczającej – zamiast tego jest papierowa obwoluta. Sam papier też nie jest pokryty folią, chociaż często nawet matowe papiery używane do okładek płyt mają wprasowaną cieniutką warstwę folii. O tym wszystkim dowiedzieliśmy się sami właśnie przy okazji wybierania różnych materiałów. A utwór Byle jak faktycznie jest o poczuciu bezradności wobec konsumpcjonizmu, który zjada naszą planetę. Wniosek z niego jest taki, że powinniśmy dbać o środowisko tak, jak potrafimy, mimo że często wydaje się to działaniem byle jakim, bezsensownym i niepotrzebnym w obliczu ogromu zaśmiecenia.
Kasia: Właśnie o tym konsumpcjonistycznym stylu życia i ogromnym zaśmieceniu naszej planety mówi też okładka płyty. Na zdjęciu jesteśmy otoczeni wieloma starymi przedmiotami – takimi, które wyszły z użytku, już nie działają, bądź wyszły z mody, ale nadal istnieją, nie znikają, nie rozkładają się. Do tego wszystkiego nasze nogi zatopione są w wielkiej kałuży zrobionej z plastikowych, pogiętych butelek. Oczywiście scenografka Alicja Kokosińska pojechała po nie do skupu plastikowych butelek, bo byłby to bardzo wysoki poziom hipokryzji, gdybyśmy te butelki kupili na potrzeby sesji. Poprzez okładkę staramy się mówić o tym, że jesteśmy otoczeni przedmiotami, które na długo po naszej śmierci zostają na tej planecie i że nasz konsumpcjonistyczny, i przede wszystkim jednorazowy styl życia, w którym używamy wielu jednorazowych przedmiotów, doprowadza do tego, że jesteśmy nimi zalani. Dodam jeszcze, że Greenpeace jest patronem tej płyty, a 1% dochodu z jej sprzedaży zostanie przekazane organizacji Otwarte Klatki.
Kwiat Jabłoni na dyskotece
Okładka tej płyty powstała w warszawskim muzeum PRL-u. Jest tu jeden utwór, który trochę mi się kojarzy z takim PRL-em, a może bardziej z dyskoteką lat 80. Mam na myśli Przezroczysty świat, czyli dość eksperymentalne zakończenie, które zostawia pewien tajemniczy trzykropek na końcu albumu. Możemy to traktować jako jakiś pomost między starym, a nowym Kwiatem Jabłoni, pewną zapowiedź Waszej muzycznej rewolucji, czy po prostu niespodziankę i mrugnięcie okiem do fanów na koniec?
Jacek: Niestety chyba to ostatnie, bo raczej nie planujemy płyty Kwiat Jabłoni na dyskotece…
A szkoda!
Jacek: Wiesz, kto wie… W każdym razie to jest dosyć funkowy numer, a my z Kasią dużo takiej muzyki słuchamy. Też po doświadczeniach koncertowych i po tym jak się sprawdzał utwór Wzięli zamknęli mi klub, zauważyliśmy, że takie numery są super na koncerty i pomyśleliśmy: czemu by nie zrobić kolejnego utworu, który jest, tak jak powiedziałaś, mrugnięciem oka? Koniec końców to cały czas jesteśmy my, nikogo nie udajemy.
Przed premierą albumu otrzymaliśmy dwa single – tytułowe Mogło być nic i Buka. Powiedziałabym, że to spory przedsmak tej płyty, bo w środku dzieje się jeszcze więcej i chyba nawet zaryzykowałabym, że ciekawiej.
Kasia: Buka jest najbardziej kameralnym, najspokojniejszym utworem z tego albumu i jedynym, w którym gramy tylko ja i Jacek. W piosence słyszymy także różne efekty elektroniczne, ale nie było z nami na tym nagraniu żadnych innych muzyków. Reszta płyty jest jednak pełna aranżacyjnych zaskoczeń.
Jacek: Myślę, że z jednej strony wybraliśmy na singiel Mogło być nic, w którym bardzo dużo się dzieje aranżacyjnie. W projekcie Wojtka ten utwór miał chyba 120 tracków. Z drugiej strony mamy właśnie otwierającą płytę Bukę, która jest totalnie kameralna, więc pokazaliśmy to, co jest na skrajach, a całe spektrum jest jeszcze do odkrycia.
Kwiat Jabłoni – Mogło być nic, posłuchaj albumu
Kasia i Jacek Sienkiewicz opowiadają o kulisach powstawania ich nowego albumu Mogło być nic, swoim muzycznym rozwoju i brzmieniowej ewolucji. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Mogło być nic – […]
Obserwuj nas na instagramie: