Intruz, źródło: kadr z teledysku „Źli chłopcy”

Klasizm wśród odbiorców polskiego hip-hopu, czyli nie przekreślajcie Intruza [felieton]


30 czerwca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

W sieci zadebiutowały Owoce grzechu, piąte legalne wydawnictwo Intruza. Z tej okazji dzielimy się garścią przemyśleń związanych z pozycją rapera na scenie i odbiorem jego twórczości.

Te żarty nie są śmieszne

Klasizm, dyskryminacja klasowa – określenie powiązane z koncepcją walki klas, oznacza w największym uproszczeniu uprzedzenie lub dyskryminację ze względu na klasę społeczną. Obejmuje indywidualne postawy, zachowania, politykę i systemowe praktyki, które dają korzyści klasie wyższej kosztem klasy niższej

– definicja z Wikipedii.

W obszernej klamrze “indywidualne postawy” znajduje się także humor. Klasizm może być wyrażany na wiele sposobów, a serwowany w formie żartobliwej jak najbardziej wciąż klasizmem pozostaje. Na podobnej zasadzie nie można dawać przyzwolenia na seksistowskie czy rasistowskie żarty – one nie stają się wcale mniej groźne, dlatego że są żartami. Wielu może zarzucić mi tu przesadę, ale memiczna templatka oscylująca wokół zawodników Step Records, która nawiązuje do… budowy, to nic innego jak uprzedzenia na tle klasowym.

Owszem, stepowcy to w dużej mierze reprezentanci środowiska mającego to do siebie, że młodzi chłopcy, którzy z niego pochodzą, często kończą jako pracownicy fizyczni, zdecydowanie rzadziej jako artyści. Generalizacja, w której sporo prawdy. Ale dyskutując o tych raperach, bardzo często zapominamy o fundamentalnych podstawach dobrego wychowania. Spoglądanie z rozbawieniem tudzież politowaniem na osoby pochodzące ze wspomnianych środowisk, to srogie faux pas.

Intruz ft. Zarzycki – Przychodzi noc

Intruz jest tak pomiędzy

Nie miałabym żadnych zarzutów do dyskursu, który krytykuje Intruza i jemu podobnych, gdyby znajdowała się w nim choć odrobina merytoryki. Mogłabym czytać codziennie tysiąc postów, w których wypominamy tym gościom brak charyzmy, pisanie pod rym, przyśpiewywanie w nieodpowiednich momentach czy powtarzalność i przewidywalność w doborze bitów (generyczne uliczne pianinka w podkładach, patrzę na was). Ale prawda jest taka, że Wam tego Intruza nawet nie chce się porządnie przesłuchać, a co dopiero podjechać do niego z konstruktywną krytyką. Nie, wśród jego streamerów na Spotify znajduje się prawie wyłącznie ten hermetyczny fanbase Stepu i kilku co odważniejszych (albo zagubionych?) recenzentów. “Dlaczego tak jest?” to pytanie banalnie proste – Wy mu nawet nie dacie szansy, bo pochodzi z marginesu. Bo robi na budowie.

Intruz nie potrzebuje przychylnych recenzji – nikt nie odbierze mu tego, że wykręca znaczne liczby. Porównywanie go do Chady brzmi jak za daleki odlot, ale faktem jest, że jest dziś najbardziej rozpoznawalnym raperem ze Step Records, podobnie jak swojego czasu nieodżałowany raper z Rybnika. Z tego względu powstaje ten tekst – media nie powinny obok takiego zjawiska przejść obojętnie. Jak do tej pory były w kwestii Intruza mocno spolaryzowane. W sieci można znaleźć zarówno teksty aspirujące do miana recenzji, które tak naprawdę są pozbawionymi argumentacji roastami, jak i peany z ust najważniejszych dziennikarzy wychwalające jego domniemany talent i tegoż niedocenienie. Spotkajmy się gdzieś pośrodku. Opolanin nie jest beztalenciem – tu położy ni mniej, ni więcej, tylko celną linię, tam skutecznie zmieni flow o 180 stopni, a jeszcze gdzie indziej wyłoży się dokumentnie i popełni w swoim tekście babola. Nierówny poziom w dorobku – casus, na który cierpi pewnie co trzeci zawodnik naszej sceny.

Patrzmy tylko na umiejętności

Mamy więc niezgodnych dziennikarzy i recenzentów, zapatrzony w niego bezkrytycznie target Stepu i… ogromną porcję pomyj wylewanych przez społeczność skupioną wokół polskiego hip-hopu. Doskonale rozumiem fakt, że taki rap może odstraszać. Ktoś, kto dorastał w dobrym domu, nie chce sobie zawracać głowy tym, co może mieć do powiedzenia chłopak z patologii. Zwłaszcza taki z bardzo obrazowym piórem. Niemniej przekreślanie go tylko przez wzgląd na to, że gość to głos wykluczonych jest… nie na miejscu. Uważam, albo chcę uważać, że już dawno przestaliśmy kategoryzować polski rap na męski i damski – nauczyliście się, że gdy wychodzi utwór jakiejś nowej raperki, to spoglądacie tylko i wyłącznie na jej skille lub ich brak, nie podchodzicie już z uprzedzeniem czy jakimkolwiek specjalnym traktowaniem z tytułu jej płci. Porzucamy seksizm, a więc powinniśmy iść jeszcze o krok dalej i porzucić klasizm.

Niektórzy z nas już to robią – pozwolę sobie nieco odwrócić sytuację i powołać się na przykład Maty. Mata, gdy wypuścił swój debiut, zebrał ocean propsów za swoje umiejętności i tylko co mniej kumaci kręcili nosem na jego twórczość, powołując się na jego pochodzenie. Głos mówiący “to nie jest prawdziwy rap, bo robi go banan” wśród odbiorców warszawiaka stanowił marginalizowaną mniejszość. I dobrze. Bo to, jakiej jesteś płci czy z jakiej warstwy społecznej się wywodzisz, powinno być najmniej istotną rzeczą, gdy stajesz za majkiem.

Brak opisu.
kadr z klipu Ciągle przegrywam

Przeczytaj także: Uliczny rap znowu ma mi coś do zaoferowania [opinia]

W sieci zadebiutowały Owoce grzechu, piąte legalne wydawnictwo Intruza. Z tej okazji dzielimy się garścią przemyśleń związanych z pozycją rapera na scenie i odbiorem jego twórczości. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →