Julka z Twittera bez szans na tytuł Młodzieżowego Słowa Roku


25 listopada 2020

Obserwuj nas na instagramie:

Julka z Twittera – jeżeli nie słyszałeś takiego określenia, to ewidentnie omijasz dyskusje na żyznym, internetowym polu i nie angażujesz się w spory poglądowe. Popularny tytuł został jednak wykluczony z plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku. Dlaczego?

Julka z Twittera – dyskwalifikacja

W szybkim skrócie: Młodzieżowe Słowo Roku wybierają internauci, głosując na wyraz, który w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy zwojował sobie slang, właściwy dla osób w konkretnym przedziale wiekowym. Inicjatywa wywołuje sporo emocji i faktycznie angażuje grupę docelową w oddawanie głosów i przedstawianie swoich propozycji. Tak wypłynęło słowo dzban, czy zeszłoroczna alternatywka, tym samym dając się poznać szerszemu gronu użytkowników języka. W tym roku faworytów w walce o ten tytuł było kilku – począwszy od sasina, zdefiniowanego jako jednostkę określającą 70 milionów, na Julce z Twittera skończywszy. Jednak zdaje się, że ani jedna, ani druga z tych propozycji nie będzie brana pod uwagę.

Julka z Twittera – to kto krzyczy najgłośniej?

Jeżeli chodzi o wyżej wspomnianego sasina, sprawa jest oczywista – regulamin nie pozwala na odnoszenie się do konkretnych osób, także nowa jednostka miary spada. Julka z Twittera to przypadek delikatniejszy. I jak samo słowo, upolityczniony. Pierwotnie to określenie było kolejnym z rodziny Januszy, Grażyn, Sebastianów itd. Nacechowane negatywnie, ale z dystansem, ot, stereotyp atencyjnej dziewczyny o lewicowych poglądach, pewnie jeszcze weganki i eko-świruski. Z tym, że Julka, a właściwie przypisywane jej znaczenie, poszło o krok dalej i stało się raz, że całkowicie pejoratywne, dwa, że mizoginistyczne. Wraz z napływającymi zgłoszeniami, kapituła plebiscytu zdecydowała się nie uwzględniać tej propozycji. No i mamy burzę.

Julka z Twittera – nie odzywam się bez pozwolenia

Pierwotna definicja zwrotu – luz, jasne, są takie osoby, totalnie zamknięte na argumentacyjną dyskusję. Pojawia się jednak problem, kiedy w zgłaszanych pojęciach występuje fraza […]zwykle oznaczające młodą dziewczynę która mówi dużo, a wie mało[…]. Młodądziewczynęmłodądziewczynęmłodądziewczynęmłodądziewczynę. Mówi dużo, wie mało. Nie, żeby coś, ale zalatuje tu toksyczną męskością na kilometr, bo co to niby ma znaczyć? Wracamy do momentu, kiedy kobietom nie wypada odzywać się niepytanym i zabierać głosu w towarzystwie mężczyzn? Niesamowicie protekcyjna i uwłaczająca stała się ta Julka z Twittera. A mogliśmy mieć inne określenie na tfu, lewaczkę.

Julka z Twittera – panom już dziękujemy

Ale o co ta cała afera, burzy się pewne środowisko, żądające przywrócenia Julki i proponująca dalej słowo spewuenić, żeby, nie wiem, ukarać organizatorów za to, że ci nie chcą promować mowy nienawiści. Bo raz, że to jawne piętnowanie poglądów społeczno-politycznych, dwa, wsiadanie na płeć. Bo Julka to przecież wiadomo, dziewczyna. Taka, która dużo mówi (a dziewczynki powinny być przecież ciche i skromne), a mało wie. Już bez wchodzenia w konkrety – sympatie z pewnymi ruchami społecznymi już nie grają tu głównej roli. Julkom obrywa się za to, że są kobietami. A co do merytoryczności prowadzonych w Internecie dyskusji: wiecie, kto faktycznie nie ma żadnych argumentów do zaoferowania? Ten, kto pisze OK, Julka. Warte to tyle samo, co tekst, a weź się nie zesraj.

Julka z Twittera – jeżeli nie słyszałeś takiego określenia, to ewidentnie omijasz dyskusje na żyznym, internetowym polu i nie angażujesz się w spory poglądowe. Popularny tytuł został jednak wykluczony z plebiscytu na Młodzieżowe Słowo Roku. Dlaczego? Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →