John Lennon siedzi w popkulturze – przypominajka z okazji czterdziestej rocznicy śmierci
Obserwuj nas na instagramie:
John Lennon, artysta i wizjoner. Człowiek, który niezaprzeczalnie zmienił oblicze muzyki, działając w zespole The Beatles, jak i podczas solowej kariery. Dziś mija czterdziesta rocznica jego śmierci, a on dalej jest nośny – i możecie czytać to, jak chcecie.
John Lennon – ludzie za nim tęsknią
What’s the difference between bullets and people? People miss John Lennon. Muzyk umarł dokładnie tak, jak w wyobrażeniach ginie gwiazda rocka. Nie zdobył co prawda członkostwa w słynnym Klubie 27, lecz same okoliczności zapewniają mu nad nim honorowe patrona. Historia niemal jak z książki, z mrocznego i niepokojącego kryminału. Albo: z amerykańskiej klasyki autorstwa J.D. Salingera. Muzyk został postrzelony przed swoim własnym domem w Nowym Jorku, nadając tym samym apartamentowi Dakota historycznego oraz społecznego znaczenia. Ludzie pielgrzymują tam podobnie, jak na miejsce spoczynku Jima Morrisona, a sam budynek znajduje się na National Register of Historic Places, czyli oficjalnej liście zasobów kulturowych USA.
John Lennon – popkulturalne morderstwo
8 grudnia 1980 roku, Mark Chapman pojawił się pod Dakotą razem z innymi fanami muzyka. Lennon złożył autograf na jego kopii Double Fantasy, wymienili uściski rąk. Tego samego dnia, mężczyzna oddał w kierunku artysty pięć strzałów, cztery z nich trafiły. Morderca miał przy sobie wcześniej podpisany album i powieść Buszujący w Zbożu.
Brzmi to strasznie, ale nie tylko John Lennon, ale także i Mark Chapman, ba, całe to zajście – w tym momencie stało się popkulturą. Raz z uwagi na skalę, dwa, z powodu wymiaru zachodzącej intertekstualności, trzy z przyczyny nośności i współczucia. Muzyk w końcu nie zakończył swego życia samobójstwem, przedawkowaniem narkotyków, czy nadużyciem alkoholu. W dniu czterdziestej rocznicy jego śmierci, a zarazem rocznicy osiemdziesiątych urodzin – zastanówmy się chwilę nad tym, co muzyk zdołał zasiać i jakie plony wyrastają z tego plony.
John Lennon – model, jak się patrzy
Są takie obrazy, które zna każdy, niezależnie od tego, czy interesuje się sztuką, czy też nie. Są tacy malarze, których personalia stanowią oczywistą oczywistość i nawet najbardziej niezorientowani delikwenci z łatwością powiążą nazwisko z danym nurtem. Z fotografami jest trochę trudniej, ale również: istnieją zdjęcia, jakie identyfikuje się z z marszu. Tak, jak kultową stop-klatkę Johna Lennona z Yoko Ono, zatrzymaną w obiektywie przez Annie Leibovitz.
To jeden z tych przykładów, że wcale nie trzeba znać muzyki, by człowieka widzieć, wiedzieć kim był. Podobnież, przykład drugi z brzegu, założę się, że grom osób nigdy nie przesłuchało ani jednej piosenki z Abbey Road, a jeszcze więcej, nie poznało tego albumu w całości. Okładka za to jest więcej niż znajoma. Może dlatego, że pojawia się na koszulkach w H&M, a scena ta jest wielokrotnie odtwarzana przez turystów odwiedzających Londyn. Gdyby ktoś chciał popodglądać, jak fani Beatlesów ustawiają się do zdjęcia – droga wolna, śmiało można obserwować znane przejście przez uliczną kamerę.
John Lennon – pierwszy hippis Jego Królewskiej Mości
Od panującej obecnie Elżbiety II otrzymał Order Imperium Brytyjskiego, a od świata mody creditsy do sygnowania swoim nazwiskiem charakterystycznych, okrągłych okularów. Mowa oczywiście o lenonkach, które były noszone gdzieś do I wojny światowej, by potem dzięki muzykowi ponownie wrócić do łask. Kiedyś natrafiłam na informację, że były to najtańsze dostępne okulary i że Lennon nosił je początkowo z tzw. braku laku – jednak na ile ta informacja jest rzetelna nie wiem i się do tego przyznaję. Dziś zaś okrągłe szkła noszą się równie dobrze, co za czasów największej popularności The Beatles, choć już dawno opuściły subkulturę hippisów. Z postaci znanych – Axl Rose, czy Ozzy Osbourne użyczyli sobie tego charakterystycznego elementu looku artysty. Nazwa jednak została i przylgnęła na stałe. Dobrze – przynajmniej jest krócej.
John Lennon o smaku cytryny
Polacy doczekali się swojego własnego Beatlesa. Johna Lemona, znaczy napoju, który jednak niedawno przegrał sprawę o naruszanie znaku towarowego i obecnie funkcjonuje jako On-Lemon. Mimo wszystko, pamiętamy – a takie nawiązania to raczej nie chęć dorobienia się na kimś, a przesympatyczne mrugnięcie okiem do tych, co w temacie siedzą. Szkoda katowickiej firmy, ale co się Johna Lemona opiliśmy, to nasze.
John Lennon – książki, filmy, płyn do naczyń
Kręcą się o nim filmy, pisze się książki i tak dalej. Nie bez powodu oczywiście, ale to jednak nie na tyle ciekawe, by pisać o tym cały akapit. Wybiorę więc fragmentaryczne odniesienia – jak na przykład umieszczenie muzyka w popularnym serialu Simpsonowie. Kto by nie chciał zobaczyć się jako kreskówkową postać u boku Homera?
Oprócz tego: skarpetki. No serio. Jest różnica między twarzą na bluzie, a na skarpetach; noszenie się tak, to wyższy level bycia fanem. Ale fajnie, bo skoro można i koś chce, to dlaczego by nie?
Podobnych przykładów serio można namnożyć milion, bo Lennon, to niewyczerpana kopalnia inspiracji. Z ciekawostek dodam jeszcze, że po jego morderstwie drastycznie wzrosła sprzedaż książek J.D. Salingera – a przynajmniej Buszującego w Zbożu. Z płynem do naczyń żartowałam, ale nie zdziwiłabym się gdyby taki powstał i nawiązywał na przykład do jakiejś piosenki.
The Beatles – Yellow Submarine
John Lennon – Imagine sobie Święta w 2020 roku
Z racji tego, że do Gwiazdki już tuż-tuż, przypomnę jeszcze specyficzną piosenkę muzyka, nagraną wspólnie z Yoko Ono. Święta, podobnie jak Last Christmas ma właściwie tylko w tytule, a cały jej przekaz jest silnie polityczny oraz pacyfistyczny.
John Lennon – Happy Xmas (War is Over)
Tym akcentem, przemyślmy sobie cały ten rok. Nastroje co prawda nie są tak napięte, jak w Ameryce, kiedy artysta pisał ten utwór, lecz lepiej sobie nie wyobrażać, jak byłoby wówczas.
zdjęcie główne: fot. Rowland Scherman
John Lennon, artysta i wizjoner. Człowiek, który niezaprzeczalnie zmienił oblicze muzyki, działając w zespole The Beatles, jak i podczas solowej kariery. Dziś mija czterdziesta rocznica jego śmierci, a on dalej jest nośny – i możecie czytać to, jak chcecie. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze […]
Obserwuj nas na instagramie: