Fot. Mystic Festval

Mystic Festival 2022 – relacja

Obserwuj nas na instagramie:

Czerwiec jest wyjątkowo gorącym miesiącem dla fanów ciężkich brzmień. Zakończył się właśnie Mystic Festival 2022, czyli prawdopodobnie najlepsza letnia impreza stojąca pod znakiem gitar. Jak było w Gdańsku? Chodźcie, opowiemy wam.

Mystic 2022 – relacja

Kamil Downarowicz: Dwa lata przyszło nam czekać na Mystic Festival. Impreza, która pierwotnie miała odbyć się w Warszawie, zagościła koniec końców do Gdańska. Wywołało to dość sporą konsternację. Dziś jesteśmy już po festiwalu i możemy na chłodno ocenić tę decyzję organizatorów. Jak twoim zdaniem teren B90, Drizzly Grizzly i Elektryków oraz Stoczni Cesarskiej sprawdził się w festiwalowych warunkach?

Igor Waniurski: Jak najbardziej. Znałem ten teren ze wcześniejszych wizyt w Gdańsku, wiedziałem więc, że ma potencjał. Dawna stocznia położona jest na bardzo rozległym obszarze, można to zrobić wiele ciekawych rzeczy. Cieszę się, że sprawdziła się jako miejsce festiwalu. Sprawdziła się na tyle, że nie wyobrażam sobie w tym momencie przenosin kolejnych edycji do w inne miejsca. Obiło mi się o uszy, że okoliczni mieszkańcy narzekali na poziom dźwięku – mam nadzieję, że nie na jego jakość, “he he”. Jeżeli pojawiły się w tym względzie jakieś oficjalne skargi do urzędników, ciekaw jestem, jaki będzie dalszy rozwój wydarzeń.

Notabene, nie widziałem jeszcze oficjalnych danych podsumowujących wydarzenie w oczach organizatorów, ale wydaje mi się, że były mnóstwo gości spoza Polski. Co chwila słyszałem jakiś obcy język. Gdybyśmy byli Szwecją, Finlandią czy Danią, to takie wydarzenie zostałoby potraktowane jako niezła okazja do promocji miasta, regionu czy nawet kraju. Jednakże mieszkamy w Polsce, toteż na dwoje babka wróżyła.

fot. Mystic Festival

K.D.: Zgadzam się, ten teren idealnie nadawał się do tego typu wydarzenia. Postindustrialny, fantastyczny klimat, sporo miejsca na umiejscowienie aż 5 scen i bardzo dobry dojazd. Czego chcieć więcej? No może lepszego nieraz nagłośnienia… Też miałeś z tym problem?

Otwórz

I.W.: Przyznam, że nie – z nagłośnienia byłem bardzo zadowolony. Przynajmniej jeśli mowa o scenie, przy której najmilej spędzałem czas, tj. Park Stage. Każdy koncert, na jakim tam byłem, nagłośniony był, w moim odczuciu, idealnie. Mogę nawet powiedzieć, że byłem zaskoczony tym, jak przez lata chodzenia na koncerty poprawiła się jakość dźwięku. Wiem też, że open air jest nagłośnić łatwiej niż koncert klubowy, odchodzi problem z falami stałymi pomieszczenia i tak dalej. Zgodzę się jednak, że trochę gorzej było na scenie głównej. Powiedzmy, że była nierówna pod tym względem – niektóre koncerty były według mie zbyt ciche (Opeth), niektóre zbyt głośne (Vader!), a niektóre mniej czytelne (Mastodon). Czy twoje odczucia związane były z jakąś konkretną sceną lub koncertem?

K.D.: Ogólnie miałem wrażenie, że dominują zbyt wysokie dźwięki. Brakowało mi nieco basu, pewnej soczystości. Szczególnie na największej scenie. Vader był rzeczywiście zbyt głośny, do tego te czerstwe teksty Petera do publiczności…muzycznie natomiast sporo się tam działo dobrego. To nadal jeden z najlepszych polskich zespołów metalowych Skoro jesteśmy przy dużej scenie, to którzy “duzi” artyści dali koncert, który będzie wspominamy latami? A może nie było takiego koncertu?

I.W.: Skład festiwalu był bardzo bogaty, temu nie da się zaprzeczyć. Nie jestem to może jeszcze line-up takiego Hellfestu, ale może to i dobrze, o czym za chwilę. Myślę, że ludzie lubiący różne odmiany metalu czy nawet rocka mogli znaleźć tu coś dla siebie. Nie ukrywam, że miałem spore oczekiwania co do headlinerów. Judas Priest to jeden z zespołów, które zdefiniowały moje lata licealne, obok Iron Maiden czy Black Sabbath. Cieszę się zatem, że naprawdę dostarczyli. Mimo, że w składzie zabrakło Glenna Tiptona, zmagającego się z chorobą Parkinsona czy KK Downinga, który z kolei zmaga się chyba z urażoną dumą po tym, jak nie dostał propozycji powrotu do grupy, to czułem, że słyszę i widzę koncertowego potwora, a nie jakiś pół-cover band.

fot. Mystic Festvial

Nawet większe oczekiwania miałem wobec Mercyful Fate, to tez muzyka mojego nastoletniego ja. W dodatku, z racji wieku, nie miałem okazji widzieć ich nidy wcześniej. Było dobrze, na pewno wspaniale widowiskowo, ale tutaj ciśnienie nie skoczyło mi tak wysoko, jak podczas oglądania Halforda i jego kolegów. Zawiódł za to Opeth. Znam i lubię ten zespół, nawet ostatnią dekadę ich twóczości, w której poszli dokumentnie w rejony czysto prog rockowe. W Gdańsku zabrzmieli jednak pusto i nudno, przynajmniej początkowo. W drugiej połowie występu jakaś energia się pojawiała, ale nie był to poziom, jakiego doświadczałem podczas niektórych z ich wcześniejszych występów. Co ty sądzisz na temat występów “gwiazd” Mystic Festival 2022?

K.D.: Ja fanem heavy metalu nigdy nie byłem, natomiast ciężko nie docenić klasy i jakości, którą zaprezentowały Mercyful Faith i Judas Priest. Po prostu wow, nie dość, że oba zespoły zagrały fantastycznie, to opakowały to jeszcze w wizualne show na najwyższym poziomie. I pomyśleć, że to kolesie po 60-stce. Chciałbym mieć, choć gram tej energii, którą zaprezentowali Rob lub King. Podobnie Tom Warrior, który zjednał sobie chyba totalnie całą publikę, od tych najstarszych wyjadaczy po licealistów. Natomiast nie zabrakło też zawodów

I.W.: O tak, jak mogłem nie wymienić koncertu Toma w repertuarze Hellahemmer, Celtic Frost i Triptykon? Dzień zerowy był dla mnie dość ciężki z uwagi na późny przyjazd na miejsce. Był to właściwie jedyny koncert widziany tego dnia, ale z jak jaki! Tom to jeden niewielu weteranów, którzy nie rozmienili się na drobne i nie utracili wiarygodności. Było to dla mnie piękne przeżycie, dla niego chyba zresztą też, pamiętając, z jaką serdecznością przyjęła go publika.

K.D.: Jestem wielkim fanem Mastodona i ich występ, na który składał się głównie materiał z ich ostatniej płyty Pushing The Tides wypadł w mojej opinii mizernie. Koszmarnie płasko to wszystko brzmiało, nie byłem w stanie niczego się uczepić i czerpać przyjemności ze słuchania Amerykanów. Wiem, że masz inne zdanie na ten temat…

fot. Mystic Festival

I.W.: Chyba rozumiem, co masz na myśli, ten koncert oceniam nieco gorzej pod względem brzmienia, zgodzę się, że momentami był mniej czytelny, ale jak dla mnie obyło się bez dramatu. Natomiast bardzo podobała mi się ich energia i nowe kawałki chłonąłem z przyjemnością. Co więcej, mimo, że nowy album kupiłem jakiś czas temu, to nie miałem okazji go posłuchać, więc oprócz znanych singli, był to dla mnie pierwszy kontakt z tym materiałem. W kategorii zawodu wygrywa jednak Opeth. Ale też pewne kwestie natury pozamuzycznej. Przyznam, że trochę dziwią mnie niektóre zachowania części widzów, chociażby to, żeby wydać ponad 500 zł na bilet, a następnie toczyć się nawalonym gdzieś w okolicy toalet. Podobnych przypadków widziałem całe mnóstwo i zawsze zastanawiało mnie, o co kaman. Do pewnego stopnia rozumiem, że to odreagowanie 2 lat pandemii i braku regularnych koncertów. No, ale nie przesadzajmy. Co ty jeszcze zapisałbyś po stronie minusów?

K.D.: Jeżeli chodzi o same koncerty, to na Mastodon zakończę. Natomiast widok upitych metaluchów rzeczywiście nie był rzadkością. Możemy się z tego podśmiewywać, ale jednak wpływało to nieco na atmosferę festiwalu. No i nie mogę przypieprzyć się do jednego…do pogody. Wieczorami na terenie stoczni było naprawdę zimno. Było czuć, że jesteśmy nad morzem. Oczywiście nie jest to wina organizatorów, ale skoro to festiwal z piekła rodem, to mogł być jednak nieco cieplej. Może warto w przyszłym roku puścić gorącą lawę? Niech sobie płynie strumykiem i ogrzewa publikę. Wróćmy jednak do koncertów – najlepszy występ wg Ciebie dał…

I.W.: Tu odpowiedź będzie prosta – Kvelertak. Może ktoś tam chcieć cisnąć bekę, że to już zespół typu “metal i piwko”, ale radzę skonfrontować tę opinię z huragamem, jaki rozpętują na scenie. Ivar, który śpiewa z nimi od kilku lat to wcielenie rockendrollowego luzu i szaleństwa. Ktoś tam porównywał go do młodego Axla Rose’a, ale powiem tylko, że jeżeli Axl miałby w sobie to coś, co posiada Ivar to byłbym fanem Gunsów, a nie jestem. Przez moment pomyślałem sobie, że sceniczny wizerunek wokalisty Kvelertak to jakaś post-ironia, ale nie, typ jest tak bardzo wiarygodny w tej dzikości, przekonuje mnie tak bardzo, że hats off, monsieur.

W kategorii zaskoczeń i ciekawostek był to też duński Heilung. Byłem świadom ich jako zjawiska, ale nie słyszałem wcześniej ani jednej nuty. Spekaktl na wpoły teatralny, może nawet nieco jasełkowy, pochłonął mnie swoją odmiennością i transem. Nie wiem czy będę chciał ich słuchać z nagrań, ale myślę, że nie odmówię sobie okazji do kolejnego koncertu.

K.D.: To był przewyborny koncert! Widać było, że Kvelertak świetnie bawili się na scenie. Byli wyluzowani, ale też wkładali w granie całe serce. No i ten wokalista z winkiem i papieroskiem w ręce. Metalowy rock’n’roll? A jakże!

fot. Mystic Festival

I.W.: Twoje zaskoczenia albo po prostu sztosy to…?

K.D.: Dla mnie nr 1. był belgijski Brutus. Dali fenomenalny występ, pełen emocji i bezpretensjonalności. Stefani, która w zespole gra na perkusji oraz jednocześnie śpiewa, zostawiła na scenie kawał serca oraz duszy. Widok, kiedy nabiera tchu po wyśpiewaniu refrenu w utworze “War” i zaczyna z dziką zawziętością obijać bębny, pozostanie ze mną na długo. To w ogóle ciekawy fakt, że najlepszy wg mnie koncert na tak “męskim” przecież evencie dała grupa, w której główną postacią jest kobieta.

No dobrze, czyli rozumiem, że za rok też wybieramy się Mystic. Kogo byś chciał zobaczyć w line-up’ie?

I.W.: O tak, Brutus widziałem kilka lat temu i była to petarda. W kontekście Mystica trafiają dla mnie do zbioru “rozgoryczony, że nie mogłem zobaczyć”. Podobnie jak Imperial Triumphant, Gggolddd i Maggot Heart, do obejrzenia ostatnich zachęcałem w tekście, który przygotowywaliśmy przed wydarzeniem. Niestety, inne pozycje w lineupie, a także obowiązki zawodowe nie pozwoliły na obejrzenie wszystkiego. Wspominałem wcześniej, że cieszę się, że nie jest to jeszcze wydarzenie skali Hellfestu. Jakże cudowny jest ten francuski festiwal, ale realizowany jest już w nieludzkiej skali. Na Mysticu wszystko było położone blisko siebie, pomiędzy scenami przechodziłem w dosłownie kilka minut, nie czułem też specjalnego tłoku i było to naprawdę super. Życzę organizatorom rozwoju, nam – kolejnych edycji imprezy, ale po cichu mam nadzieję, że jej skala zostanie podobna.

A kogo chciałbym zobaczyć za rok? Serce mówi mi o Iron Maiden, skoro byli Judasi to dlaczego nie? Może przydałoby się też więcej zespołów hardcore/punk, na przykład na dedykowanej im scenie? Myślę, że warto zachować różnorodną formułę, aby odnaleźli się w niej zarówno fani heavy metalu, ekstremy jak i bardziej eksperymentalnych rzeczy. Zresztą, Mystic robią starzy wyjadacze, wierzę więc, że będą trzymać rękę na pulsie.

K.D.: Zabolało mnie odwołanie koncertu Killing Joke, więc mam nadzieję, że za rok pojawią się w programie! Do mojej wish listy dokładam jeszcze: Neurosis, Godflesh, Gojirę, Melvines i Sleep.

Czerwiec jest wyjątkowo gorącym miesiącem dla fanów ciężkich brzmień. Zakończył się właśnie Mystic Festival 2022, czyli prawdopodobnie najlepsza letnia impreza stojąca pod znakiem gitar. Jak było w Gdańsku? Chodźcie, opowiemy wam. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →