DJ Wika: „Mamy jedno życie i ono powinno być radością” [wywiad]
Obserwuj nas na instagramie:
Ruszyła 20. edycja festiwalu Millennium Docs Against Gravity, a wraz z nim dokumentalny musical Vika!. Udało nam się porozmawiać z jego gwiazdą.
Wika przełamuje stereotypy
– Bardzo się bałam tego filmu i nadal się go boję. Wciąż nie widziałam go w całości. Mam przed jego premierą więcej strachu niż przed graniem! – zwierzyła nam się Wirginia Szmyt, w środowisku imprezowym znana jako Wika. 85-letnia charyzmatyczna DJ-ka zaprosiła nas do swojego mieszkania, zagrała mini set i poczęstowała szarlotką oraz pączkami. Rozmawialiśmy o filmie Vika! Agnieszki Zwiefki, graniu na imprezach, ale też o przełamywaniu stereotypów, mobilizowaniu seniorów i budowaniu w sobie chęci do życia. Mówi się, że Wika to „najstarsza DJ-ka” w Polsce – nawet jeśli to prawda, to jej metrykalny wiek nijak ma się do energii, która ją na co dzień napędza.
Przeczytaj też: 10 dokumentów, które warto obejrzeć na festiwalu MDAG
Zdzisław Furgał: Kiedy narodziła się DJ Wika? Pamięta pani ten moment?
Wika: Ona cały czas się rodzi. Muzyka jest dla mnie pewnego rodzaju odreagowaniem. Wiem, że gdybym np. miała wykształcenie muzyczne, to na pewno bym konkurowała z młodymi DJ-ami. Może nie tak, żeby się przepychać, bo ja nie mam takiej natury, ale chciałabym być tak dobra jak oni. Mogłabym wtedy robić sety muzyczne, miałabym odpowiedni sprzęt. Bo żeby coś nagrać, robić te wszystkie „ogony”, to trzeba mieć sprzęt do ucinania melodii, sampler. Ja tego nie mam – to kosztuje. A przecież nie mogę kupić sprzętu za 15 czy 30 tysięcy. To przesada.
Jakiego sprzętu pani więc używa?
Mam już któryś z rzędu mikser. Ten Gemini, ten, który wam pokazywałam, Trzymam go w domu – bo on jest trochę duży i ciężki do wożenia. A takiej walizki to ja już absolutnie nie mogę nosić. Wcześniej miałam Numarki. One były rewelacyjne! Lekkie, fajne, ale ostatni po prostu się popsuł. Przecież to nie może być sprzęt na całe życie. No i teraz kupiłam sobie Vonyx – ale to jest blacha, ciężkie, nie zawsze czyta. Laser musi być dobry, a nie, że przestanie czytać płytę w pół melodii.
Technologia co chwilę się zmienia, a pani trzyma rękę na pulsie.
O kochany! Mam ogromne problemy z opanowaniem komputera. Cały czas się uczę. W jednym komputerze mam 10 czy 15 tys. melodii, mam też drugi, taki z jabłuszkiem, który dostałam w prezencie. Raz poznikały mi wszystkie utwory, jak Windows mi się aktualizował. Miałam hity z lat 80., które przygotowałam do Glamu. Nagle nic nie ma, same krzyżyki, wszystko poszło. No ale trudno. Teraz nie można już nic ściągać z internetu ani z YouTube’a.
Bo teraz wszystko jest w streamingu.
Ale nie mogę nic stamtąd ściągnąć. Po prostu muszę to zrobić na drugim programie, gdzie mogę kupić płytę po jednej melodii, na iTunes. Ale tam często nie ma takich, jakich ja szukam. Także mam z tym problem. Dlatego lubię grać z kimś młodym, miksować do czyichś melodii. Tym bardziej, że oni mają takie przebicia, takie puch puch, które robią u siebie, a ja gram taką raczej czystą muzykę. Jak gram z kimś młodym, to on mi ubarwia. Ja puszczam, a on dodaje rytmy. Mówię: ty jesteś pierwsze skrzypce, ja jestem DJ Janko Muzykant. Podporządkuję się, prowadź.
A wspomniała pani, że czasami są problemy ze znalezieniem odpowiedniej muzyki w internecie. Jakiej? Czego szuka DJ Wika?
Jak gram dla młodszej grupy wiekowej, to szukam raczej w klimatach klubowych. Ale to nie znaczy, że nie lubię ciężkiego rocka. Ale już niekoniecznie wybiorę rap, bo ja się na tym nie znam. Tym bardziej, że chciałabym, żeby wszyscy tańczyli – a do klubowej zatańczą. Tylko nie do takiej rozmydlonej, gdzie nie ma rytmu.
A są rzeczy, których nigdy pani nie zagra?
Nie. Są takie imprezy, gdzie się na przykład nie gra disco polo. W niektórych domach kultury słyszę: „Pani Wiko, my tutaj tego nie gramy”. No i wtedy to szanuję i disco polo nie puszczam, nawet jak pod sceną jest pełno młodzieży i błagają: „Pani Wiko, disco polo! Niech pani zagra Wymarzoną i coś Pięknych i Młodych. Ale ja nie lubię takich granic. Jeśli organizowane są ogólne zabawy, takie na placach, to musi tam być różnorodna muzyka. Znajdą się ludzie, którzy kochają disco polo, folk, będą tańczyli do Ścierniska, Prawego do lewego, muzyki latynoskiej, Alvaro itd. Starsi lubią też ludowe rzeczy, że „on zimny, ona gorąca, on nie chce, ona go trąca” (śmiech), a z drugiej strony proszą o włoskie i francuskie melodie. W ogóle to nasi seniorzy są bardzo roztańczeni i można serwować muzykę pokoleniową, gdzie tańczą wszyscy i każdy znajdzie w tym jakąś przyjemność – czyli łączenie tych wszystkich rytmów rock’n’rollowych, twistów, jive’ów, czasem nawet tanga. Choć młodzież raczej chyba trochę odchodzi od takich klasycznych tańców. Lubię kończyć imprezę Zorbą, ale Zorba się udaje tylko na Żoliborzu. Dzielnice się różnie bawią – na Ochocie lubią hity i muzykę klubową, ale przeważa disco polo. Za to wszyscy w stolicy lubią „Sen o Warszawie”.
Mam wrażenie, że pani wypełnia pewną misję polegającą na bawieniu ludzi muzyką. W filmie Vika! jest scena, kiedy spotyka się pani z seniorami – z ludźmi mniej więcej w swoim wieku, którzy nie mają takiej chęci do życia. Większość z nich patrzy na panią trochę ze zdziwieniem. Z ich min można wywnioskować, że myślą: „wariatka”. Czy takie spotkania są trudne? Czy to też misja?
No, nie ulega wątpliwości, że tak o mnie myślą (śmiech). Seniorzy są też różni, często w zależności od tego, czy mieszkają w dużych miastach, czy w małych miejscowościach. Choć spotykam się mimo wszystko z sympatią. Mnie nie do końca interesuje to, czy kogoś do czegoś przekonam, ale jeśli idę na spotkanie, to muszę być autentyczna. Nie mogę nikogo oszukiwać. Zresztą nie umiem oszukiwać. Jak zapraszają mnie jako DJ-kę, to muszą wiedzieć, co gram. A jak zapraszają mnie do ludzi, to muszą znać moje przekonania. Nie chcę, żeby ktoś mnie gdzieś wciskał. Dlatego nie mam menedżera.
Jakie to przekonania?
Ostatnio zauważyłam, że trochę zmniejszyła się liczba obserwujących na mojej stronie w internecie. Nie wszystkim jest po drodze z moimi poglądami, widzę to i orientuję się po wpisach. Jeżeli ktoś pisze, że był jakiś cud, bo zgasła świeca albo gwiazda się zapaliła, to ja odpisuję, że największym cudem XXI wieku jest in vitro – cud medycyny, nauki. Albo tłumaczę, że cudem jest to, że można przeszczepić komuś serce czy wątrobę. Sama mam endoprotezę. Gdybym żyła w średniowieczu, już dawno byłabym w grobie. Więc mówię: to, że ludzie mają sztuczne ręce, sztuczne zęby i nawet usta, to jest cud. Można wierzyć, można się modlić, ale równocześnie można być otwartym człowiekiem, cenić zdobycze nauki. A nie wierzyć komuś, kto jeździ luksusowym samochodem, a ludziom wciska, że mają żyć skromnie i że cierpienie uszlachetnia. Przecież to jest hipokryzja! Mamy jedno życie i ono powinno być radością. Życie to dar. Tłumaczę seniorom: dbajcie o siebie, inwestujcie w siebie. Pomimo tego, że tracicie siły. Jak będziecie już starzy i niesprawni, to nikomu nie będziecie potrzebni. Będziecie tylko zawadzać. Od 18 lat prowadzę wieczorki i wczasy dla seniorów i słyszę historie o starych ludziach, którzy stają się dla rodzin problemem. To już nie są czasy rodzin wielopokoleniowych. Seniorzy powinni być samodzielni i uczyć się tej samodzielności, a nie przylepiać się do dzieci.
W filmie poruszonych jest parę kwestii z prywatnego życia DJ Wiki. Mówi pani wprost o swojej wnuczce, relacji z synami itd. Nie bała się pani tak obnażyć?
Jak mnie zapytano, to musiałam powiedzieć. Ja nie kłamię. Mam z rodziną takie relacje, jakie mi odpowiadają. Nie jestem babcią tradycyjną, która wychowywała wnuki, nie mam z nimi takich zażyłości. Pracowałam w zakładzie z trudną młodzieżą, mieszkałam z mężem za granicą. Nie mogłam pozwolić sobie na relaks z wnukami. Także praca z seniorami stworzyła dystans z moją rodziną. Napatrzyłam się na autentyczne dramaty ludzi starszych. Ale mam cudowne wnuki, wspaniałych synów i wydaje mi się, że oni się nawet do tego wszystkiego przekonali. Nie jestem tradycjonalistką w tych sprawach. Dla mnie teraz na pierwszym miejscu jest moja najbliższa rodzina, ta, z którą mieszkam. Moje koty. Kocham zwierzęta i jestem z nimi blisko.
W filmie jedna scena związana z siedzeniem w domu, kiedy zaczęła się pandemia. Było tam widać taki nagły spadek wszystkiego, spadek energii. Czy myślała pani wtedy, że to już jest koniec tej DJ Wiki, tej kariery, grania?
Było mi wtedy bardzo, bardzo, bardzo smutno. Ale nie z powodu grania. Głównie dlatego, że nie wiedziałam, jak to się wszystko kończy. Bałam się, żeby mnie nie zabrali do szpitala. Że jak zachoruję w tym wieku, to mogę już odejść na tamten świat. Pomyślałam sobie nawet, że muszę zrobić testament i porządki, odgracić mieszkanie. Nie ma opcji, żeby człowiek żył wiecznie, ale można wypieprzyć wszystko, co się da z szaf i szafek. Stare buty i pierdółki won! Kupiłam sobie też nowe rzeczy, na przykład kanapę, a potem zmywarkę, nowy piecyk. Teraz tapetę sobie zmienię, sufit pomaluję. Ktoś by pomyślał – po co na stare lata takie wariacje? A właśnie po to!
Niby nikt nie jest długowieczny, ale pani mocno walczy o dobrą formę. W filmie są sceny ćwiczeń, na przykład moja ulubiona ze skłonami i hula hop. To nieustanna praca!
Ćwiczę regularnie, uprawiam sport od młodości. Kiedyś przepływałam jezioro, żeby dostać się na wyspę w Szczecinku. Byłam zawsze wysportowaną dziewczyną – skakałam przez przeszkody, kozły, przewijałam się na trzepaku. Dziś mam rowerek, swoje ćwiczenia, choć teraz muszę uważać, bo złamałam ostatnio dwa barki. Ale są też codzienne obowiązki – sprzątanie kuwety, czesanie kotów, zakupy, przyjmowanie gości. No i imprezy, które gram często od rana do wieczora. Jak gram w nocy, to drugi dzień muszę przeznaczyć na odpoczynek. Tak, ćwiczę, ale oczywiście, myślę o swoim odejściu, bo to jest dla mnie normalna rzecz. Nie mówię, że się tego boję. Ale mam teraz dwa koty – to dla mnie istotne. Dlatego powiedziałam już, że muszę dożyć stu lat. Tak sobie założyłam.
Była pandemia, siedzenie w domu, brak kontaktu z ludźmi, ale teraz dzięki filmowi wszystko obróciło się o 180 stopni. A pewnie będzie jeszcze więcej chętnych, żeby porozmawiać z DJ Wiką.
Bardzo się bałam tego filmu i nadal się go boję. Wciąż nie widziałam go w całości. Mam przed jego premierą więcej strachu niż przed graniem! (śmiech) Niech pan powie szczerze: dobry jest? Jest w nim jakiś przekaz? Jest ciekawy?
Spokojnie – jest bardzo dobry i niesie ważny, wielowymiarowy przekaz.
Zależało mi właśnie na przekazie. Chciałam pokazać, że starość może być inna, ale też przekazać ludziom, że wszyscy jesteśmy równi. Że musimy się nawzajem szanować. To dla mnie ważne, żeby moje pokolenie było otwarte, nie sugerowało się dogmatami. Żeby nie mówiło źle o innych. Np. tego, żeby „cicho siedzieli i się nie ujawniali”. No chwileczkę, dlaczego? Jeżeli mamy XXI wiek, mamy czas nauki, wiedzy, to kierujmy się tą wiedzą. Tak jest ze wszystkim. Kiedyś nie wiedziano, że istnieje autyzm u dzieci, a epileptyków wieszano i palono, bo diabeł w nich wstąpił. Starych ludzi z Alzheimerem traktowano natomiast jako wariatów i chowano w komórkach, żeby nikt nie widział. A Kościół uważał, że wszystkie kalectwa to kara boska. Dla niektórych wszystko jest karą boską! A trzeba myśleć zgodnie z czasami, w których żyjemy. Akceptować, że mamy takich i innych ludzi. Ważne po prostu, że ludzie się będą szanować. Nasz czas jest ograniczony, więc nie marnujmy go żyjąc cudzym życiem, poglądami innych ludzi. Miejmy odwagę żyć tak, jak kochamy. Sztuką życia jest radość z małych rzeczy.
Wspomniała pani o tremie przed występami – nadal się pojawia?
Są momenty, szczególnie jak się coś zatnie, kiedy nie wiem, co grać. Im jestem starsza, tym bardziej się tremuję. Bo też wiem, jak jest odbierana starość, a szczególnie starość na estradzie. Jeśli musiałabym się wczłapać na scenę, albo ktoś miałby mnie wnieść, to w żadnych wypadku nie będę tego robić. Ale powiem też, że dzięki temu, że zaistniałam, to jest teraz dużo DJ-ek. Jak grałam na początku, to było ich kilkanaście. Kiedyś to był świat zarezerwowany głównie dla mężczyzn, a teraz jest dużo pięknych dziewcząt za konsoletą. W różnym wieku. Dzwonią do mnie, mówią „Pani Wiko, dziękuję, że pani zaczęła grać. Wracam na dechy – mam 40 lat i wracam”. Można? Można. Nie muszą istnieć żadne bariery.
Ruszyła 20. edycja festiwalu Millennium Docs Against Gravity, a wraz z nim dokumentalny musical Vika!. Udało nam się porozmawiać z jego gwiazdą. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Wika przełamuje […]
Obserwuj nas na instagramie: