Ciężka jest głowa, która nosi koronę. Recenzja filmu “Zielony Rycerz. Green Knight“.
Obserwuj nas na instagramie:
Studio A24, które przyzwyczaiło nas do nietuzinkowego kina grozy, zabiera nas tym razem w mroczną opowieść o rycerskich wartościach. Zielony Rycerz. Green Knight nie jest jednak kolejną legendą arturiańską, a trudnym egzaminem z życia osadzonym w pełnym halucynacji świecie fantasy.
Sir Gawain i Zielony Rycerz
Nowy film Davida Lowery wymyka się konwencji, do której przyzwyczaiło nas amerykańskie studio A24. Tytuły takie jak Hereditary, czy The Witch mocno zapisały się na liście must see fanów kina grozy, grając na zszarganych nerwach widzów zamiast tanimi screamerami, znakomitą pracą operatorską, muzyką i przede wszystkim pomysłem na fabułę. Nie inaczej jest z Zielonym Rycerzem, który już od pierwszego momentu daje oglądającym do zrozumienia, że będzie w kinie czuć się bardzo nieswojo. Choć produkcja oparta jest na prawdziwej średniowiecznej legendzie pt. Sir Gawain i Zielony Rycerz, to nieco odbiega od swojego pierwowzoru. Świetnie jednak pływa na granicy mrocznych rycerskich bajdurzeń i kina grozy, jednocześnie malując nowoczesną opowieść z celtyckim zabarwieniem. Główny bohater, czyli sir Gawain jest odpowiednikiem rozpieszczonego młodzieńca z XXI wieku, który niekoniecznie chce się wyprowadzić z domu, choć jego ambicje sięgają bardzo wysoko. Zostaje więc poddany próbie przez swoją matkę i króla, który jest dla niego zdecydowanie zbyt pobłażliwy. Test, jaki czeka na księcia, sprawdzi jego rycerskie cnoty, a także motywację do zostania lordem, bo to jest właśnie życiowy cel Gawaina, mimo że ten większość czasu spędza nad kielichem wina, niż nad ćwiczeniem walki wręcz. Przygotowany przez władcę i matkę głównego bohatera schemat nie odbiega za bardzo od tego, co możemy znaleźć w oryginalnej legendzie. Morgana Le Fay (przypuszczamy, że matka Gawaina jest słynną wiedźmą, siostrą króla Artura), jak na uczennicę Merlina przystało (którego prawdopodobnie widzimy kilka razy w filmie) wzywa Zielonego Rycerza, który proponuje naszemu bohaterowi bożonarodzeniową grę, polegającą na wymianie ciosów. Rok po incydencie na dworze królewskim Gawain ma odnaleźć tytułowego wojownika i stawić mu czoło jeszcze raz w tzw. Zielonej Kaplicy. Rok ten jednak nie tylko nie dłuży się Gawainowi, ale zostaje przez niego kompletnie zmarnowany.
Przeczytaj: Zabawki dla dużych chłopców. Recenzja „Snake Eyes: Geneza G.I. Joe”
Symbolika i piękne ujęcia
Lowery zbiera nas w Zielonym Rycerzu w mroczną, ale jednocześnie piękną podróż po średniowiecznym romansie. Test, któremu poddany jest Gawain odwzorowuje nie tylko opowieść, na której opierali się twórcy, ale także wiele innych historii, które przez wieki przekazywane były w formie ustnej lub pisemnej z pokolenia na pokolenie. Interpretacji kinowej baśni o Gawainie będziemy mieli prawdopodobnie tak dużo, jak widzów, którzy zobaczą ten film, bo jest to zdecydowanie opowieść ponadczasowa. Ponieważ obraz wyszedł z domu produkcyjnego A24, to w praktycznie każdym ujęciu umiejętnie schowano symbole, które składają się na kompletną układanką, jaką niewątpliwie jest Zielony Rycerz. Pentagramy oznaczające pięć cnót rycerskich, olbrzymy symbolizujące naturę, opaska będąca przekleństwem głównego bohatera, czy wreszcie lis – duchowy przewodnik wszystkich rycerskich bajań. W nowym obrazie twórcy Ghost Story można się zanurzyć i momentami nawet utonąć. Choć widz jest przygotowany na historię, która ma pewną domieszką fantasy, to pod koniec nie wie już, czy wszystko, co widział, nie jest wytworem halucynacji głównego bohatera. A może były to jedynie senne majaki, które przecież nawiedzają Gawaina już od początku filmu?
Po drugiej stronie króla Artura
Zielony Rycerz jako całość układa się po drugiej stronie produkcji dotyczących legend arturiańskich. Jest na pewno ciekawą kontrą do tego, co pokazał nam m.in. Guy Ritchie w filmie Król Artur: Legenda miecza. Nowa produkcja Davida Lowery to arcyciekawy concept ułożony nowocześnie na bazie średniowiecznego schematu. Ujęcia są długie i mają wręcz teatralny charakter, co powoduje, że zanurzamy się w opowiadanej historii jak Gawain w swoje leśne halucynacje. Zresztą tytułowa rola Deva Patela to niesamowity popis aktorski. Znakomicie też towarzyszą mu na ekranie Alicia Vikander (Ex Machina, w dwóch rolach!), Sean Harris (Król) i Ralph Ineson (Wiedźma). Całość wzmacnia fakt, że za kostiumy i m.in. wegański strój tytułowego Rycerza odpowiada polska kostiumografka Małgosia Turzańska. Design strojów mocno odbiega od tego, co znamy z klasycznych opowieści quasi-fantastycznych w rodzaju Gry o Tron. Wygląda na to, że pod koniec wakacji pojawił się na horyzoncie bardzo mocny kandydat do nominacji oscarowych.
Ocena: 8/10
Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła udział w seansie.
Studio A24, które przyzwyczaiło nas do nietuzinkowego kina grozy, zabiera nas tym razem w mroczną opowieść o rycerskich wartościach. Zielony Rycerz. Green Knight nie jest jednak kolejną legendą arturiańską, a trudnym egzaminem z życia osadzonym w pełnym halucynacji świecie fantasy. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: […]
Obserwuj nas na instagramie: