„Batman”: najmniej superbohaterski, najbardziej ludzki [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Batman Matta Reevesa zaskakuje. Choć już po opiniach z festiwalowych pokazów spodziewaliśmy się mrocznego, ciężkiego kina superbohaterskiego, to nowa odsłona Człowieka-Nietoperza idzie jeszcze o krok dalej i zabiera nas w świat mrocznego kryminału, w którym bardzo łatwo zapomnieć o punkcie wyjścia dla całej serii. Nawet jeśli na ekranie przemyka zamaskowana postać w pelerynie, to być może bardziej niż kiedykolwiek w kinowej historii Batmana widać w niej człowieka.
Gotham – miasto, które wciąga
Witajcie w Gotham – mieście, w którym nigdy nie świeci słońce i w którym poziom przestępczości gwałtownie rośnie z dnia na dzień, choć od dwóch lat ulice patroluje tajemniczy mściciel. To Batman, co do którego rzekomo uczciwych zamiarów wielu stróżów prawa wciąż nie jest przekonana. Szybko okaże się, że nie tylko Bruce Wayne prowadzi w Gotham podwójne życie.
Świat, do którego już w pierwszych minutach wrzuca nas Reeves, wciąga. Ciężki klimat industrialnego miasta, gdzie zło zdaje się czaić w każdym zakamarku, przekonuje bezwarunkowo, a umiejscowienie początku historii w miejscu pierwszej makabrycznej zbrodni dokonanej przez Riddlera to doskonały zabieg narracyjny. Teraz tempo będzie gnało jak szalone i przez godzinę ani na moment się nie zatrzyma.
Nowe otwarcie dla Bruce’a Wayne’a
Próba rozwiązania zagadek zostawionych przez Riddlera (Paul Dano) to jedno. Drugie – zapoznanie się widza z kolejnym w historii kina Batmanem. W nowej odsłonie grany przez Roberta Pattinsona syn tragicznie zmarłych miliarderów jest pełen gniewu i żalu, a ze skrajnie negatywnymi uczuciami radzi sobie dzięki misji związanej z czynieniem ulic Gotham bezpiecznymi. Nie liczy się dla niego nawet znajdująca się w coraz gorszej kondycji finansowej, będąca spadkiem po rodzicach firma, którą w dużo większym stopniu zarządza Alfred (Andy Serkis). Postawiony bardziej nie w roli lokaja, tylko partnera przypomina bardziej postać z serialu Bruno Hellera Gotham niż swoich odpowiedników z dużego ekranu.
Nowe otwarcie dla postaci Bruce’a było konieczne. Rola ekscentrycznego playboya z trylogii Christophera Nolana, choć bardzo udana w wykonaniu Christiana Bale’a, tym razem nie wzbudziłaby już żadnych emocji. Neurotyczny, dziwny, będący wielką miejską sensacją Wayne Pattinsona idealnie współgra z przypisanym mu soundtrackiem. Widać to choćby wtedy, gdy główny bohater jedzie przez miasto, a w tle rozbrzmiewa Something In The Way Nirvany.
Batman (nie)nieomylny
Twórcom należą się wielkie brawa za darowanie widzom oglądania po raz kolejny sceny morderstwa Thomasa i Marthy Wayne’ów. Chociaż ten motyw jest mocno zaznaczony w nowym Batmanie i wpływa zarówno na działania bohatera, jak i resztę fabuły, to eskalacja traumy związanej ze śmiercią rodziców jest pokazania w inny, niezwykle ciekawy sposób. Sprawia, że nowy Batman jest najbardziej ludzkim ze wszystkich. Widać to jak na dłoni dzięki relacji z Kobietą-Kot (Zoe Kravitz), przez którą (jak do tej pory nieomylny) mroczny mściciel popełnia błędy, bo uczucie bierze górę.
Scenariusz nie ustrzegł się jednak drobnych błędów, bo koniec końców wątek miłosny niepotrzebnie spowalnia akcję i pomimo świetnie dobranej do roli Seliny Kyle momentami jest przesłodzony. Z drugiej strony Reeves musiał gdzieś upchnąć wątki czyniące Batmana nowym Batmanem. A przecież szaleńcze tempo pierwszej godziny filmu wbija w fotel i nie daje wytchnienia.
Odarty z komiksowości
Podczas rozwiązywania zagadki Riddlera, jednego z najlepiej napisanych antagonistów w historii filmów o Batmanie, obserwujemy prawdziwe kino gangsterskie, w którym na pierwszy plan wychodzi postać Pingwina. Grana przez Colina Farrella postać przedłużyła linię fenomenalnych castingów do tej roli po Dannym DeVito i Robinie Lordzie Taylorze. Scena pościgu, w której bierze udział i której część została pokazana w trailerze, jest jedną z lepszych scen pościgu w historii kina (tu ukłon dla fenomenalnego operatora Greiga Frasera).
Oprócz wykonania dużo w tym także zasługi sumiennego podejścia Reevesa do komiksowości. On przesuwa granicę w stronę realizmu jeszcze bardziej niż Nolan. Nie uświadczymy bowiem niezliczonej liczby gadżetów, czyniących z Człowieka-Nietoperza kogoś w rodzaju Robocopa. Nawet Batmobil przypomina customowany samochód sportowy, a to przekłada się na inną zmianę względem poprzednich Batmanów. Potężnego bohatera da się faktycznie zranić. Choć jego kostium jest kuloodporny, to nie zatrzyma wszystkiego. Źle wymierzony lot po mieście skutkuje bolesnym upadkiem. Oczywiście Batman jest wciąż taki bardziej silny, niż słaby, nie traci superbohaterskiego nimbu i przez to fabuła w kilku miejscach nieco nagina logikę, ale reżyser i tak uprawdopodobnił centralną postać. Jakkolwiek to brzmi, gdy mowa o takiej produkcji.
W stronę nowej trylogii
Miejmy nadzieję, że ten film stanie się początkiem kolejnej trylogii. Batman jest bowiem świetnym punktem wyjściowym do jej rozpoczęcia. Świetny początek już ma. Ma spójnie rozpisany i pokazany świat, logiczną, prawie bezbłędną intrygę, no i zakończenie historii, które zostawiło delikatne otwarte furtki tu i ówdzie. Zarówno z uwagi na dalsze losy Gotham, jak i końcowy monolog. To jedną z tych rzeczy, w których Reeves pozostał wartościowym kontynuatorem myśli Christophera Nolana.
Trailer filmu Batman
Najbardziej ludzki z Batmanów
Najbardziej niesuperbohaterski z filmów o Batmanie. Takie zdanie będzie z pewnością nieraz pojawiać się w kontekście dzieła Reevesa. Ja wychodziłem jednak z przedpremierowego pokazu z nieco odwróconym myśleniem. Jest po prostu najbardziej ludzki z wiadomych filmów. Nawet jeśli czasem wątki rozwijające postać Bruce’a Wayne’a spowalniały akcję, wprowadzając u mnie delikatne zniecierpliwienie, to miałem z tyłu głowy, że Człowiek-Nietoperz jest jednak człowiekiem z krwi i kości, a nie zimnym, beznamiętnym detektywem. Symbolem walki z niesprawiedliwością, ale też osobą, która umiejętnie czerpie siłę z życiowej tragedii. Czy to najlepszy film o tym bohaterze w historii, czy może jednak nadal wyprzedza go Mroczny Rycerz? To pytanie pozostawiam otwarte.
Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła nam udział w przedpremierowym seansie.
Batman Matta Reevesa zaskakuje. Choć już po opiniach z festiwalowych pokazów spodziewaliśmy się mrocznego, ciężkiego kina superbohaterskiego, to nowa odsłona Człowieka-Nietoperza idzie jeszcze o krok dalej i zabiera nas w świat mrocznego kryminału, w którym bardzo łatwo zapomnieć o punkcie wyjścia dla całej serii. Nawet jeśli na ekranie przemyka zamaskowana postać w pelerynie, to być […]
Obserwuj nas na instagramie: