fot. Szymon Golendzinowski

Baranovski: „Pop jest ciężki” [wywiad]


14 lutego 2024

Obserwuj nas na instagramie:

Baranovski opowiedział nam o pracy nad nowym albumem, swoich inspiracjach i zdradził, skąd wzięły się tytułowe Ucieczki i powroty. To pierwszy wywiad, którego Wojtek udzielił na temat płyty przed jej piątkową premierą.

Baranovski szczerze o płycie i tworzeniu muzyki

Ucieczki i powroty, trzeci studyjny album Baranovskiego, ujrzą światło dzienne już 16 lutego. Mieliśmy szansę posłuchać tej płyty wcześniej, a potem spytać jej autora (nie bójmy się tego powiedzieć – jednego z najsprawniejszych ostatnio twórców przebojów Polsce), jak wygląda jego praca i jak podchodzi do muzyki w ogóle.

Baranovski szczerze opowiedział m.in. o swojej walce z materią, poskramianiu zajawek, potrzebie posiadania piosenek „o czymś” i swoim miejscu na polskiej scenie. Zdradził też, co zagra na zbliżającej się trasie koncertowej – ta rusza już 22 lutego, a bilety na koncerty znajdziecie na stronie Biletomat.pl.

Zdzisław Furgał, Rytmy.pl: Jak się czuje człowiek, który czeka na premierę swojej płyty?

Baranovski: Czuję się stary (śmiech). I trochę mi się to wszystko już rozmywa. Jakbyś mi powiedział, że premiera jest za miesiąc, to bym uwierzył (rozmawiamy 10 dni przed premierą – przyp. red.). Zresztą pracuję na deadline’ach i kiedy nadchodzą, intensyfikuję moją pracę. Więc moment wypuszczenia materiału to ten, kiedy daję utwory do mixu, dostaję je z powrotem, a wytwórnia mówi „mamy to”. Wtedy jestem happy i zaczynam myśleć o trasie koncertowej. To chyba jest mechanizm, który wypracowałem sobie, żeby się nie stresować. Taki bufor. Bo kiedyś premiera była dla mnie czymś stresującym.

Dlatego, że nie wiedziałeś, jak na twoje utwory zareaguje publika i jak będzie wyglądała trasa?

Absolutnie. Teraz jestem już w stanie wyobrazić sobie, jakie będą reakcje na przynajmniej kilka utworów, bo połowa z nich już się ukazała. Ale wciąż czekam na to, co wydarzy się z kolejną połową „Ucieczek i powrotów”.

Sporo wypuściłeś tych singli! A wyobrażasz sobie, że wydajesz płytę zupełnie znienacka? Materiał, którego nikt się nie spodziewa?

To jest marzenie. Wydać płytę i stworzyć element zaskoczenia. Tylko musiałbym naprawdę mocno przycisnąć z pracą – teraz jestem wyzerowany, bo utwory z szuflady zostawiłem w szufladzie. Więc gdybym chciał wypuścić taką płytę idealną, to widzę przed sobą spokojnie ze dwa lata intensywnego tworzenia.

Idealny moment, żeby nawiązać do wywiadu dla Rytmów sprzed ponad dwóch lat, w którym padły słowa…

Oj, chyba wiem co chcesz powiedzieć. (śmiech)

… cytuję: „Trzeci album mógłbym zrobić nawet w niecały rok”. No i co?

Tak, pamiętam to. Bałem się potem, że ktoś się do tego odniesie. W ogóle to zapomniałem, że to była rozmowa z wami, więc to niezły zbieg okoliczności, że teraz to wyciągasz. Ja się niestety podkładam pod takie wywiady, bo jestem wylewny w tym, co mówię, a mówię to, co myślę. A człowiek potem zmienia zdanie, pojawia się dynamika życia… (śmiech).

Baranovski
fot. Szymon Golendzinowski

Czytaj też: Baranovski: „Trzeci album mógłbym zrobić nawet w niecały rok”

To w takim razie jak wyglądał proces tworzenia Ucieczek i powrotów?

Chciałbym powiedzieć, że wszystko zawsze sobie ładnie rozkładam, ale to byłaby nieprawda. Jak wspomniałem, jestem deadline’owcem, czyli najintensywniej zawsze pracuję pod koniec. W sprawach domowych udaje mi się czasem robić rzeczy na początku, ale w kwestiach muzycznych zawsze wydaje mi się, że mam czas. Jak to mówią: jeśli musisz coś zrobić dziś, zrób to jutro czy pojutrze (śmiech). Z drugiej strony z piosenkami jest tak, że zawsze można coś z nimi więcej zrobić – dopieścić, doszlifować. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że produkcja muzyczna to sztuka podejmowania decyzji. Ja więc staram się podejmować decyzje ostateczne, ale bardzo często, jak np. skończysz utwór, to wokal nie siedzi czy chórek można jeszcze poprawić. Więc grzebię w tych kawałkach. Dlaczego czekam na mix kawałka, bo wiem, że wtedy mam już związane ręce.

Czy istotna jest dla ciebie kwestia kolejności piosenek? Dostałem odsłuch tej płyty z adnotacją „najlepiej słuchać w kolejności albumowej”. Ale to nie jest concept album. Czy Ucieczki i powroty mają jakąś narrację?

Kolejność w tej płycie była nienaruszalna. Próbowaliśmy różnych wariacji, pomagał mi mój manager Bartek, który jest radiowcem. Równolegle stworzyliśmy prawie identyczne propozycje, które ułożyły się w narrację. Najpierw surową, z narratorem, który przeżywa kryzysy, chce coś wyrzucić z siebie, wykrzyczeć, zaakcentować jakiś ból. Ale potem pojawia się ktoś inny, np. w piosence Sierpień – człowiek po przejściach albo jeszcze przed. W pewnym sensie wyszły dwa minialbumy, które układają się w coś rockowego i szorstkiego jednocześnie.

Płyta zaczyna się mocnym uderzeniem – ta gitara może kojarzyć się z Can’t Stop Red Hot Chili Peppers.

Tak (śmiech). Momentami musimy się powstrzymywać, żeby nie grać tego utworu na próbach. W zeszłym roku RHCP grali w Polsce, może stąd wzięła się ta inspiracja. Ale jak to nagrywałem, to jej nie czułem – czasami dopiero po jakimś czasie łączysz kropki.

Wracając do kolejności – słuchasz muzyki całymi płytami? Bo w jednym z numerów śpiewasz, że jesteś „dobrze wychowany na CD”.

Wróciłem niedawno do słuchania płyt. Pamiętam z lat 90. moje pierwsze albumy Nirvany czy Pearl Jamu – dopóki nie kupiłeś płyty, to nie było szans znać tego materiału. Nie było YouTube czy Shazama. Chodziło się do sklepu płytowego czy na targ i tam je kupowało. Dużo piratów, ale wtedy nikt nie miał pojęcia, że to może być przestępstwo. Bo słuchało się wszystkiego – muzyki po prostu nie było. Pamiętam, jak od kumpla dostałem Metallikę St. Anger. Totalnie nie kumałem tej muzy, ale miałem już płytę i musiałem jej słuchać. Najpierw zagryzałem zęby, łzy mi z płynęły do oczu, bo to przecież ostra jazda, a za tydzień-dwa już byłem fanem Metalliki. (śmiech). A potem czasy się zmieniły a ja przestałem słuchać płyt. Jakiś czas temu rozmawiałem o tym z Gabi Drzewiecką i jej powiedziałem, że teraz dużo słucham składanek w streamingu. A ona: ty? artysta? Zrobiło mi się głupio i postanowiłem coś zmienić. Postawiłem na winyle. Włączam je i znowu mam 9 lat. Zapomniałem, jakie to fajne.

Twoja nowa płyta nazywa się Ucieczki i powroty. No więc od czego uciekasz i gdzie wracasz?

Te słowa – ucieczki i powroty – pojawiły się wtedy, kiedy miałem największy kryzys. Napisałem piosenkę, wymyśliłem dla niej tytuł i wiedziałem, że to będzie też tytuł całego albumu. Byłem w trudnym punkcie, bo… nie potrafiłem w rok nagrać tej płyty (śmiech). I cały czas uciekałem od niej i wracałem, uciekałem i wracałem. Nawet zacząłem czytać książkę Droga artysty, której celem jest pobudzenie artystycznej duszy w każdym człowieku, zrobienie z każdego artysty.

Nawet z artysty.

Tak, co jest strasznie brutalne, nie powinno się tak robić (śmiech). Ale były tam ciekawe techniki – pamiętam, że jeszcze miałem rano oczy sklejone, a musiałem pisać, wylewać na papier to, co miałem w głowie. Odbijałem się od jednej ściany, a potem od drugiej i teraz widzę, że ten proces idealnie wpisuje się w to, jaka jest ta płyta – podzielona na pół, czarna i biała, yin i yang, smutna i wesoła. Ta płyta miała być dysonansem.

Z czym zmagasz się jako artysta popowy?

Pop jest ciężki. Na początku wydawało mi się, że jak stanę na środku tego popu, to będę brzmiał trochę popowo, a trochę alternatywnie. I że jak znajdę sobie takie miejsce, to będę w najbardziej komfortowej sytuacji, bo będę miał wszystkiego po trochu. Dziś stoję w tym miejscu i patrzę, jak mi się horyzonty rozszerzyły. A przy poszerzonych horyzontach ludzie się oddalają, masz daleko do wszystkiego. Zostałem sam pośrodku, w takim punkcie, gdzie jestem trochę mniej widoczny. Poza tym ten projekt od paru lat nie jest debiutancki. Dochodzi walka o to, co chcesz naprawdę powiedzieć, jaką muzę chcesz grać.

Baranovski
fot. Jacek Poremba

Szczerze mówiąc myślałem, że na tej płycie pójdziesz trochę w hip-hop. Wyczuwałem u ciebie takie zakusy, widziałem próby. Rozważasz to?

Kurde, chyba nie… (śmiech). Mam wrażenie, że mógłbym stać się w ten sposób śmieszny. Pilnuję tego, żeby nie pójść na bardzo w tzw. zajawki. Kiedyś miałem dwie piosenki, które chciałem zrobić w klimacie zespołu Muse, i to było właśnie oparte na zajawce. Potem chciałem rapować i nagrałem kilka rzeczy z raperami, ale też takich, w których sam naprawdę rapowałem. Trafiły do szuflady. Rapowanie czy nawet mówienie w utworach pomaga, można dzięki temu wchodzić w różne nastroje. Ale trzeba uważać. Piosenka Kołdra zamykająca płytę jest przykładem, że można to zrobić z głową. To było dla mnie takie puszczenie oczka do słuchacza. Pokazanie, że potrafię bawić się konwencją. Taki mój fun.

Czy wiesz już, jak będzie wyglądała trasa koncertowa? Setlista jest gotowa?

Prawie. Przy trzeciej płycie jest ciężko, bo masz już ponad 30 numerów. I przy takiej liczbie wyrzucenie połowy to najlepsza droga. Zagramy więc 16 utworów, choć czuję klęskę urodzaju – żeby to zostawić, i to, i tamto. Ale też chciałbym zagrać teraz płytę w całości, aby każda z piosenek dostała swoją szansę. Nieraz nie graliśmy któregoś numeru i potem było mi go szkoda, bo nie miała okazji się obronić. A nie każda jest singlem. Ale są też takie przypadki jak Joker – pierwszy singiel z Ucieczek i powrotów. Nie wiedzieć czemu ma on najgorszy wynik ze wszystkich! Po prostu nie zadziałał. A na koncertach wprost przeciwnie, wypada idealnie, już sprawdziliśmy, daliśmy jej szansę. I dobrze, bo po wynikach ze Spotify czy YouTube mógłbym powiedzieć: „nie grajmy tej piosenki”. Więc chcę zagrać płytę w całości, włącznie z Kołdrą, która jest pościelóweczką.

Chciałem jeszcze spytać o utwór Ogłaszam rozejm – czy to jest takie symboliczny „kwiatek do lufy”? A może kontynuacja tego, co zacząłeś kiedyś w piosence Wolność?

Chcę zawsze mieć piosenki o czymś. Mam pacyfistyczny stosunek do świata i uważam, że takie utwory powinny pojawiać się regularnie. Śpiewam o tym, co mnie męczy i co mnie inspiruje, zawsze obserwując to, co dzieje się na świecie. Przy Wolności widziałem, że w kraju jest do kitu, dlatego chciałem o tym zaśpiewać. A przy Rozejmie źle działo się na świecie. Ale ciekawe jest to, że nagrałem tę piosenkę chyba z trzy miesiące przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie. Jak wybuchła, to jej posłuchałem i znienawidziłem. Stwierdziłem, że nie wydam jej nigdy w życiu! Bo brzmiała wtedy tak naiwnie! I jak naprawdę lubiłem ten numer, to go wywaliłem. Dopiero na ostatniej prostej nabrałem dystansu. Czuję, że ten utwór można odebrać jako naiwny, ale z drugiej strony John Lennon śpiewał, że „war is over”. Lepiej więc namawiać w piosence do pokoju, niż do wojny. Ogłaszam rozejm to taka rysa, którą robisz na drzewie, kiedy jesteś zakochany czy zraniony. Zapis emocji, do którego warto czasem wrócić.

Baranovski
fot. Jacek Poremba

Baranovski opowiedział nam o pracy nad nowym albumem, swoich inspiracjach i zdradził, skąd wzięły się tytułowe Ucieczki i powroty. To pierwszy wywiad, którego Wojtek udzielił na temat płyty przed jej piątkową premierą. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →