Arctic Monkeys, materiały promocyjne

Arctic Monkeys, a potem długo, długo nic. Czy to ostatni wielki rockowy zespół? [opinia]    


31 marca 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Niegdyś zespół-fenomen, który wypłynął na fali internetowej popularności, a dziś – przynajmniej na tę chwilę – ostatni z rockowych gigantów. Porozmawiajmy o Arctic Monkeys.

AM wciąż elektryzują

Muzyka gitarowa od lat pozostaje w niszy jeśli chodzi o mainstream. Co prawda dinozaury wciąż wyprzedają stadiony, ale gitarowe grupy ery millenialsów i generacji Z rzadko podbijają listy przebojów. Wyjątkiem zdaje się być ekipa Alexa Turnera – wciąż elektryzująca nawet młodszych słuchaczy.

Rockstar, Rockstar Made, Emo Rockstar. To tytuły relatywnie nowych utworów – najstarszy z nich powstał 5 lat temu. Każdy liczy dziesiątki milionów wyświetleń – i to na różnych platformach streamingowych. Ich autorami są topowi wykonawcy, cieszący się ogromną popularnością wśród młodych. A przecież nie tylko oni, jeśli chodzi o najmłodszą scenę, chwalą „rock” w tekstach. Czy to oznacza, że muzyka rockowa przeżywa kolejny boom? Że wychodzenie z gitarami do publiczności jest najłatwiejszym sposobem na zdobycie licznych fanów? Niekoniecznie. Bo autorzy tych hitów reprezentują zupełnie inny nurt. To kolejno: Post Malone, Playboi Carti i NBA Youngboy. Czyli goście, których można określić mianem tuzów nowego rapu.

Rock to dziś rap

Hip-hop mniej więcej dekadę temu absolutnie zdominował rynek muzyczny. Dla osób śledzących na bieżąco popkulturę takie zdanie brzmi jak truizm i nikt się temu zjawisku nie dziwi. Rosnąca w siłę rapowa muzyka jest widoczna także, a może w szczególności, w Polsce. Rodzima lista sprzedaży OLiS od lat obfituje w rapowe pozycje, które okupują zwykle jej czołówkę. Obecnie w zasadzie tylko kilku artystów czy artystek jest w stanie zagrozić raperom w wyścigu o podium. I nie są to zwykle twórcy reprezentujący gitarowe granie. No chyba, że mówimy o Męskim Graniu.

Czytaj też: Matty Healy z 1975 – creep czy bożyszcze? Powspominajmy erę Tumblr

Niemniej sam rock w jakiś sposób zawładnął wyobraźnią młodych twórców nagrywających pod synkopowane bity. Rockowa estetyka silnie zainspirowała modę, język, a także brzmienie hip-hopowych numerów, w których często usłyszymy ciężkie gitary. Które nawet bezpośrednio inspirują się klasykami gitarowej muzyki – jak Lil Yachty hołdujący The Dark Side of the Moon na swojej ostatniej płycie. Ale młode kapele stricte rockowe nie mają od lat szans w starciu z hip-hopem – przynajmniej jeśli chodzi o bieżącą popularność. Zwłaszcza jeśli mowa o kapelach rockowych, które powstały w XXI wieku. Bo o ile dinozaury pokroju Metalliki czy Rammstein, bez problemu wypełniają stadiony na całym świecie, dla zespołów gitarowych millenialsów czy generacji Z zwykle pozostają małe kluby. Jest jednak pewien wyjątek. Grupa jak na standardy gatunku wciąż dość młoda, ale radząca sobie świetnie od prawie dwóch dekad. To zespół z angielskiego Sheffield. Zespół, który dość niepostrzeżenie stał się współczesnym klasykiem i zarazem wziętym headlinerem. To dla nich tłumy – i to tłumy młodych ludzi – wciąż są w stanie przemierzać setki kilometrów.

Nowocześni, ale już stateczni

Mowa o Arctic Monkeys. Niegdyś fenomenie, dziś – przynajmniej na tę chwilę – ostatnim z rockowych gigantów. I choć muzycy założyli swój zespół 21 lat temu, millenialsi wciąż mogą kojarzyć jego nazwę z falą nowego rocka. Być może właśnie dlatego, że po wydaniu AM – piątego studyjnego albumu tej grupy, który odniósł największy sukces komercyjny – próżno szukać podobnych rockowych dzieł będących w stanie wedrzeć się równie przebojowo do mainstreamu i utrzymać swoją pozycję. A warto dodać, że wspomniane AM w tym roku będzie obchodzić już dziesięciolecie.

Dla wielu urodzonych w latach 80. i 90. Arctic Monkeys są synonimem słowa indie – acz część muzycznych nerdów może się na to oburzać. Choć grać zaczęli w szczycie trwania tzw. new rock revolution, pierwszy utwór wydali dopiero w 2005 roku. W czasie, gdy wielu czołowych reprezentantów kojarzonych z tym zjawiskiem było już silnie umocowanych na scenie. I którzy chwilę później usuwali się w cień – jak choćby nowojorczycy z The Strokes. To właśnie do tego bandu grupa Alexa Turnera szybko zaczęła być porównywana – m.in. przez magazyn NME, który ich debiutanckie Whatever People Say I Am, That’s What I’m Not określił najlepszym brytyjskim albumem wszech czasów. Była to jedna z najszybciej sprzedających się płyt w UK, z liczbą 363 tys. wyprzedanych kopii podczas pierwszego tygodnia od premiery. Dodatkowo warto wspomnieć, że Arctic Monkeys to także pierwszy rockowy zespół robiący karierę we współczesnym stylu. To oni zyskiwali w pierwszej połowie millenium popularność na internetowych forach. I przede wszystkim na MySpace’ie. Mimo że członkowie grupy twierdzili, że nie wiedzieli o istnieniu konta ich zespołu w tym serwisie – a założyć je mieli fani – stało się ono dla nich trampoliną do sławy. Sławy przy okazji kreślącej nową ścieżkę dla rynkowych standardów.

Słuchają młodzi, szanują starzy

Stąd właśnie wzięła się otoczka świeżości, ciągnąca się z arktycznymi małpami. A przecież Anglicy grali zawsze tak, że wielbili ich również dziadkowie najmłodszych fanów. Wszak wielu doszukiwało się w ich brzmieniu podobieństw do Led Zeppelin. Ba, sam Jimmy Page chwalił ich muzykę. Dziś, po wolcie wizerunkowej przeprowadzanej na wydanym w 2018 roku Tranquility Base Hotel & Casino, jawią się jako stateczni trzydziestoparolatkowie komponujący bardziej stonowane i dojrzałe utwory. Frontman nie jest już tym małolatem w skórze włóczącym się po pubach i wyśpiewującym super przebojowe refreny. W stylówie przypomina teraz raczej Nicka Cave’a nurzającego się w psychodelicznym popie. Powrót zespołu po 5 latach od wydania AM okazał się udany. Recenzje na ogół były pozytywne, a winylowe wydanie było najszybciej sprzedającą się płytą w UK od 1993 roku, gdy takim samym statusem cieszyło się As You Were Liama Gallaghera. Do tego Tranquility Base Hotel & Casino podbiło także listy przebojów w Europie. Chłopaki z Sheffield wrócili przy tej okazji do obstawiania w roli headlinerów największych festiwali. I nawet podczas gdyńskiego Open’er Festival w 2018 roku cieszyli się niesamowitą frekwencją oraz zainteresowaniem młodych ludzi, co, patrząc na średnią wieku na koncertach rockowych, daje im dużą przewagą nad gitarowymi dinozaurami. Równie dużą euforię w mediach społecznościowych wywołał zresztą ich zapowiedziany na ten rok powrót do Polski na ten sam festiwal – tym razem z nowo wydanym The Car.

Kto jeśli nie oni?

Czy można w ich kategorii wskazywać konkurentów? Oczywiście, w ubiegłej dekadzie triumfy komercyjne święciły zespoły o tak rockowo drapieżnym wizerunku jak Greta Van Fleet czy odkrycie Eurowizji – Måneskin. Wyjątkowej pozycji na rynku dorobił się także band The 1975, który zresztą Arctic Monkeys wymienia jako jedną ze swoich inspiracji. Niemniej – żadna z tych grup nie może dorównać ekipie z Sheffield pod względem czy to komercyjnych podbojów (Arctic Monkeys to do tej pory ma na koncie 12 mln sprzedanych płyt), czy wpływowości i światowej rozpoznawalności. Pomijając już fakt, że pod względem artystycznym tylko grupa Matthew Healy’ego wypada sensownie w tym zestawieniu.
Fani muzyki rockowej z pewnością mogliby wskazać wielu artystów, którzy na przestrzeni ostatniej dekady stworzyli bardziej interesujące muzycznie propozycje od Arctic Monkeys. Sleater-Kinney, Fontaines D.C. czy Black Country, New Road to świetni artyści. Ale to Arctic Monkeys okazali się zjawiskiem. I choć ich nowa płyta The Car z zaledwie drugim miejscem na liście UK Albums Chart nie budzi już tak dużych emocji, trzeba im oddać należne. To oni są najbardziej spektakularnym i ciągle żywotnym zjawiskiem muzyki rockowej nowego tysiąclecia.

Niegdyś zespół-fenomen, który wypłynął na fali internetowej popularności, a dziś – przynajmniej na tę chwilę – ostatni z rockowych gigantów. Porozmawiajmy o Arctic Monkeys. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →