"Achim, kaj żech je?" to nowy przebój sieci nagrany przez trzy dziewczyny ze Śląska.
„Achim, kaj żech je?” to „Hello” Adele zaśpiewane gwarą śląską. Krótkie nagranie trzech dziewczyn śpiewających hit brytyjskiej piosenkarki w ślonskij godce podbija sieć – wideo obejrzało już ponad 370 tysięcy osób!
Śląska wersja ma nieco inne przesłanie od oryginału – dziewczyny śpiewają o makaronie robionych przez maszynkę, kluskach, roladzie i modrej kapuście.
„Niektórzy myślą, że to piosenka Adele o telefonie komórkowym, ale tak naprawdę to piosenka o Achimie. I wcale nie Adele. Polecamy na sobotni wieczór. PS Achim wróć” – napisały dziewczyny pod postem.
Przypominamy przy okazji oryginał, który właśnie przyniósł Adele nagrodę Grammy za najlepszy utwór roku.
"Shining" to nowy, niespodziewany singiel DJ Khaleda nagrany z Beyonce i Jayem Z.
Krótko po zakończeniu tegorocznego rozdania nagród Grammy, z którego Beyonce wróciła jedynie z dwoma statuetkami, światło dziennie ujrzał nowy singiel DJ Khaleda z udziałem Beyonce i Jaya Z.
Swój nowy kawałek „Shining” DJ Khaled zaprezentował 13 lutego w serwisie Tidal. Na wideo zapowiadającym piosenkę, które wrzucił na swój Instagram, napisał: „Pracowałem całe życie na tę piosenkę”.
„Shining” to pierwszy wspólny utwór Beyonce i Jaya Z od „Drunk In Love” z 2013 roku. Utwór zapowiada nowy album Khaleda – „Grateful”, którego jednym z producentów wykonawczych jest… nowonarodzony syn producenta, Ashad. Czy Blue Ivy także przypadną jakieś creditsy?
Tak, to dzisiaj. Tego dnia kino może być dla Was pułapką, jeśli traficie na "Ciemniejszą stronę Greya", ale może być też wybawieniem, jeśli zdecydujecie się na kino w domu i jeden z filmów bez cukierkowych nut. Czy tam bez nudnego sadomaso, skoro to jest teraz modne.
Jeśli naprawdę chcecie zobaczyć „Ciemniejszą stronę Greya”, to właściwie… zachęcam! Ale idźcie do kina sami, dokładnie w Walentynki. Siedzenie na sali pełnej par, oglądających ten harlekin, to naprawdę ciekawe doznanie. Wiem, bo w takich warunkach obejrzałem pierwszą część tego dzieła.
To jeden ze sposobów na udane antywalentynki. Jeśli nie macie sadystycznych skłonności, możecie wybrać coś z bogatej oferty Netfliksa, filmów na DVD i Blu-Ray lub czegokolwiek, skąd bierzecie filmy. Przygotowałem dla Was kilka propozycji na 14 lutego. Nie wszystkie są wrogie miłości lub romantycznym uczuciom, ale przynajmniej oszczędnie dozują cukier albo sięgają po zdrowsze odpowiedniki.
Harold i Maude (1971, oryg. Harold & Maude)
Ok, to jest film o miłości, ale między 79-letnią kobietą, a 18-letni chłopakiem, więc zawstydza tegoroczną walentynkową premierę na każdym poziomie perwersji. To jeden z filmów, które musicie obejrzeć przed Waszą śmiercią. Nie przypadkiem to słowo tu pada, bo główny bohater – Harold – uwielbia inscenizować swoje samobójstwa. Dopiero 79-letnia Maude uczy go, jak cieszyć się życiem, bo żyje jego pełnią. Kto więc tu jest stary, a kto młody?
Anomalisa (2015)
Jeżeli chcecie w Walentynki nieco więcej pocierpieć, niż trzeba – niech żyje Charlie Kaufman! „Anomalisa” – jak na razie ostatni z filmów powstałych na bazie jego scenariusza – to przytłaczająca wyprawa w smutny i pełen rutyny świat, z którego na chwilę wyrwie nas spotkanie dwóch bohaterów. Ale tylko na chwilę. Będzie tylko gorzej, kiedy wyparuje początkowe zauroczenie – jeszcze szybciej, niż dzieje się to zwykle.
Wstyd (2011, oryg. Shame)
Umówmy się – wszystkie twarze Greya to fetyszyzm jak z bajek Disneya. Pamiętacie ten mem z użyciem kadrów z filmu, z podpisami „Mam dziwne hobby, nie zrozumiesz” i „Ty chory pojebie”? Idealnie pasowałyby też do „Wstydu”, bo główny bohater jest seksoholikiem, który nie potrafi zapanować nad swoim życiem seksualnym. Christian Grey to przy nim grzeczny chłopiec.
Turysta (2014, oryg. Force Majeure)
Co może być przyjemniejszego, niż oglądanie w Walentynki rozpadającego się małżeństwa! Gorąco polecam ten film o szwedzkiej rodzinie, która wybrała się w Alpy. Pewnego dnia, gdy przebywają w restauracji, obok nich przechodzi lawina. Nic się nikomu nie dzieje, ale mąż zamiast ratować żonę i dzieci, woli uciekać sam. Po czymś takim trzeba przemyśleć parę rzeczy, więc atmosfera robi się tak gęsta, że można ją ciąć nożem.
Wojna państwa Rose (1989, The War of the Roses)
„Wojna państwa Rose” jest trochę jak „Turysta”, ale tu noże naprawdę idą w ruch. Tym razem nie żadne traumatyczne życie zmienia wszystko, a raczej proza życia. Właściwie jeden moment, kiedy zaczynasz się zastanawiać, czy to, co masz, to na pewno to, czego chcesz. Barbara (Kathleen Turner) postanawia w końcu, że ma dosyć Olivera (Michael Douglas). Ale ten nie chce się wynieść. Ich luksusowy dom staje się polem zażartej bitwy.