kadr z filmu „Skinamarink”

Horror „Skinamarink” to nowe „Blair Witch Project”. Ale czy to dobrze?


10 lutego 2023

Obserwuj nas na instagramie:

Czy Skinamarink to najstraszniejszy horror ostatnich lat? Zdecydowanie nie. Ale film Kyle’a Edwarda Balla i tak może przejść do historii gatunku.

Horror za 15 tys. dolarów, który zarobił miliony

Zapowiadało się niesamowicie. Bańka hajpu została rozdmuchana w bardzo sprytny sposób – może nie do granic możliwości, ale we właściwych miejscach. O Skinamarink pisały portale czytane przez filmowych geeków i bywalców festiwali; fanów horroru i kinomanów starających się być na czasie. Autorski film grozy za jedyne 15 tys. dolarów, który trafił do kin i serwisu Shudder i zarobił kilkadziesiąt razy tyle, dochodząc do 2 milionów. Do tego wyglądał niezwykle enigmatycznie – found footage, ale z perspektywy dwójki malutkich dzieci? Przerażające kadry? Tajemnicze głosy? Wiele osób mocno się nakręciło – nie ukrywamy, że my też. Szczególnie kiedy widzieliśmy chwytliwe nagłówki, jak ten w „IndieWire”, parafrazujący oryginalny tytuł Kevina samego w domu. Home Alone in Hell? Nie mogliśmy się doczekać.

Z rejestru strasznych snów

Interesująca jest już sama historia, która doprowadziła Kyle’a Edwarda Balla do nakręcenia eksperymentalnego horroru. Zanim Skinamarink ujrzał światło dzienne, kanadyjski filmowiec był kimś na kształt youtubera. Nie kręcił co prawda zabawnych filmików i nie tworzył tutoriali, ale tworzył klipy bazujące na horrorach, które wysyłali mu komentujący. Tak powstał krótkometrażowy film Heck z 2020 roku, który można uważać za protoplastę Skinamarink. Widząc rosnące zainteresowanie fanów, Ball postanowił przekuć shorta w pełen metraż. Zebrał potrzebne fundusze (głównie crowdfunding), a zdjęcia zrealizował w rodzinnym domu w Kanadzie za wspomniane 15 tys. dolarów. Premiera odbyłą się poł roku temu na Fantasia Film Festival in Montreal. Warto jednak wspomnieć jeszcze o małej wpadce, kiedy kopia Skinamarink wyciekła z jednej z platform streamingowych i trafiła we fragmentach na TikToka, Twittera i Reddita. Nietrudno domyślić się, że dzięki temu zainteresowanie filmem urosło jeszcze bardziej, a wieść o Skinamarink niosła się w ekspresowym tempie.

Skinamarink
kadr z filmu „Skinamarink”

Ale to już było

Coś wam to przypomina? Jeśli pod koniec lat 90. byliście na tyle duzi, że wpuszczali was do kina na filmy dla dorosłych, na pewno pamiętacie zamieszanie wokół Blair Witch Project. Wymienialiśmy ostatnio ten film wśród tytułów, które po latach wydają nam się przehajpowane. Jak słusznie zauważył Dariusz Kuźma w swoim tekście, BWP był w głównej mierze marketingową sztuczką. „Trafiła ona idealnie na swój czas, czyli przełom wieków z raczkującym internetem i – co za tym idzie – brakiem możliwości szybkiej wymiany informacji o fabule. Widzowie naczytali się, że obejrzą na ekranie materiał z kamer studentów, którzy zaginęli w lasach Maryland. Jedni wychodzili z kin autentycznie wystraszeni, inni fascynowali się mitologią wiedźmy z Blair, a machina promocyjna stworzyła wokół zrealizowanej w 8 dni i za kilkadziesiąt tysięcy dolarów produkcji otoczkę filmowego wydarzenia”, pisał autor. Blair Witch Project, podobnie jak Skinamarink, kosztował relatywnie mało. I zarobił miliony. I jeśli spojrzymy na oba filmy bez całego tego marketingowego tła, od strony formalnej łączy je dużo więcej niż moglibyśmy przypuszczać. Nie tylko konwencja paradokumentu.

Skinamarink
kadr z filmu „Skinamarink”

Dziecięcy strach

O co chodzi w Skinamarink? To – przynajmniej z założenia – historia podsycana dziecięcym strachem. Horror skonstruowany jest tak, że wszystko obserwujemy oczami niewinnych i nieświadomych zagrożeń dzieci, 4-letniego Kevina i 6-letniej Kaylee. Rodzice gdzieś znikają, podobnie jak okna i drzwi w domu, a zabawki zaczynają się przemieszczać – w pewnym momencie lądują nawet na suficie. Pojawia się nieprzyjemny głos i dziwne postaci. Przerażający staje się nawet telewizor, w którym non stop lecą stare filmy animowane. Beznamiętna kamera VHS, umieszczona mniej więcej na wysokości raczkującego dziecka, prześlizguje się po meblach, wykładzinach i wyłapuje niuanse oświetlenia, a mikrofon rejestruje trzeszczące dźwięki. Technologia nie powala, bo mamy ​​1995 rok, a wszyscy wiemy, jakim sprzętem dysponowali w tamtych czasach miłośnicy amatorskich nagrań.

Skinamarink
kadr z filmu „Skinamarink”

Horror dla oczu

Przyznacie, że na papierze Skinamarink prezentuje się rewelacyjnie. Podczas seansu wyszły jednak na wierzch szwy tego filmu i przypomniałem sobie, co oznacza określenie „horror eksperymentalny”. To, czego najbardziej się obawiałem, czyli paradoksalnie ogromny strach, który wywoła u mnie ta produkcja, nie sprawdziło się. Oprócz paru sztuczek z oświetleniem i nagłym ruchem kamery (poprzedzonym długim jej bezruchem), Skinamarink raczej was nie przerazi. Wywoła początkowe zainteresowanie, być może wciągnie w historię i zmusi do główkowania, ale przy okazji zmęczy… fizycznie. Ziarnisty, ciemny obraz, dużo migotania i zakłóceń obrazu – tego filmu na pewno powinny oglądać osoby osoby cierpiące na epilepsję, ale też każdy choć trochę szanujący swój wzrok. To horror… dla oczu, choć z drugiej strony na pewno to, co piszę, zainteresuje fanów ekstremalnych wyzwań, którzy będą chcieli na własne oczy zobaczyć, o co chodzi.

Skinamarink
kadr z filmu „Skinamarink”

Dać szansę Skinamarink

Czy warto jednak całkiem odpuścić sobie Skinamarink? Niekoniecznie. Pamiętajmy, że film jest też sporym wydarzeniem w świecie horroru i na pewno będzie polaryzował. Obok malkontentów, którzy nic z filmu nie zrozumieją i zdziwią się, kiedy na Wikipedii przeczytają opis PRAWDZIWEJ fabuły (nie linkujemy, żeby nie spoilować), znajdą się ci, którzy zachwycą się prostą formą i będą śledzić kolejne minuty w „nawiedzonym domu” z wielką uwagą. A może nawet oglądać po kilka razy. Poza tym poczucie strachu jest kwestią bardzo indywidualną, a przerażające obrazy z dzieciństwa w niektórych siedzą bardziej niż w innych. Być może więc Skinamarink was nie znudzi, ale wyciągnie z waszej podświadomości coś, o czym już dawno zapomnieliście. Ten rodzaj przerażenia, kiedy mama gdzieś nagle zniknęła, a codzienne przedmioty i zabawki wydawały się ożywać… Dlatego mimo wszystko zachęcamy do wyrobienia sobie własnej opinii. Należy się jednak spieszyć – film, który właśnie wszedł do polskich kin dzięki Velvet Spon, będzie w nich tylko przez 3 dni!

Czy Skinamarink to najstraszniejszy horror ostatnich lat? Zdecydowanie nie. Ale film Kyle’a Edwarda Balla i tak może przejść do historii gatunku. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Horror za 15 […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →