kadr z filmy „Men"

“Men”: współczesne arcydzieło horroru [recenzja]


09 czerwca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Po dwóch niezwykle dobrze przyjętych filmach (Ex Machina, Anihilacja) brytyjski scenarzysta i reżyser Alex Garland bierze na warsztat horror ludowy. Długo przyszło nam czekać na jego najnowsze dzieło zatytułowane Men. Obraz o zawrotnym stylu jest jedną z najoryginalniejszych pozycji od niezawodnego dystrybutora filmów, o których ciężko zapomnieć – A24. Dzieło Anglika przepełnia mroczny mistycyzm, zaś włosy jeżą się na głowie od muzyki chóralnej. Niepokojące poczucie dyskomfortu to jedne z najlepszych stu kinowych minut, jakie możemy przeżyć w ostatnim czasie.

Men – body horror z biblijną narracją

Wszyscy mężczyźni są tacy sami w najnowszym body horrorze w reżyserii Alexa Garlanda. Kojarzycie poprzednie przygodowe dziwactwa science-fiction brytyjskiego reżysera? Alex Garland jest jednym z najbardziej wyrazistych reżyserów naszych czasów. Garściami czerpiący od Davida Lyncha i Roberta Eggersa, nakręcił prawdopodobnie najważniejsze dzieło w swoim dorobku.

Główną bohaterkę w Men gra nieprawdopodobnie utalentowana irlandzka aktorka Jessie Buckley, niedawno nominowana za wybitną rolę w filmie Maggie Gyllenhaal pt. Córka. Książkowo poprowadzona kariera czyni z Buckley jedną z najbardziej pożądanych i nieoczywistych aktorek w Hollywood. Jeśli nie mieliście z nią wcześniej do czynienia, koniecznie nadróbcie to, oglądając Może pora z tym skończyć, w którym popisowo ratuje ekranową adaptację Iaina Reida.

Men
Men, materiały promocyjne

Buckley w Men to bohaterka o imieniu Harper, która jest świeżo po zakończeniu toksycznego związku. Jej partner James (Paapa Essiedu) próbował zmusić ją do wzięcia odpowiedzialności za własną autodestruktywność („będziesz musiała z tym żyć na sumieniu”). Harper na dwa tygodnie ucieka w przepiękne zielone okolice do „wymarzonego wiejskiego domu”. Niesłychaną robotę w pokazaniu skrajnego otoczenia Harper wykonuje operator, Rob Hardy, pokazujący przesyconą paletę kolorów. Otaczająca zieleń razi w oczy, kwiaty pojawiają się w fioletowo-niebieskim odcieniu aż do krwawych, czekoladowych wnętrz wyczarowanych przez scenografa Marka Digbego i dekoratorkę Michelle Day. Utopijny krajobraz zaczynają zakłócać nam zatrute jabłka i topór przy kominku. „Zakazany owoc” deklaruje Geoffrey właściciel wynajmowanego domu, którego Harper określa jako „bardzo specyficznego typa”.

Men– aktorski Mount Everest

To samo można powiedzieć o wszystkich mężczyznach, których Harper spotyka na swojej drodze. Od protekcjonalnego pastora, który obmacuje jej kolano, jednocześnie smętnie obwiniając ją za trudną sytuację związaną z jej poczuciem winy. Jest też funkcjonariusz policji, który niezbyt wzrusza się, gdy Harper terroryzuje nagi stalker. Pojawia się również dziecko obrażające główną bohaterkę, z widocznymi zaburzeniami osobowościowymi. Jednak co najważniejsze -wszystkich tych mężczyzn gra jeden aktor. Rory Kinnear wznosi się na wyżyny aktorstwa, zręcznie prześlizgując się między tożsamościami, na różne sposoby przywdziewając stereotypowe płaszcze swojej płci.

Men
Men, materiały promocyjne

Harper, podobnie jak niektórzy widzowie, kompletnie nie orientuje się w tym, że widzi tego samego człowieka w różnych postaciach. Genialny zabieg, mający doskonały, emocjonalny sens. Jednolitość męskich charakterów i ich cech (samolubność, kontrola, protekcjonalność, drapieżność) ukazują się jako uniwersalna prawda, jak i osobista reakcja. To świat widziany oczami Harper, ukształtowany przez jej doświadczenia i wspomnienia – być może fantastyczny, ale wciąż niosący zasadniczą prawdę.

Czytaj także: “Top Gun: Maverick” – recenzja

Muzyka chóralna Bena Salisbury’ego i Geoffa Barrowa gra w filmie pierwsze skrzypce. Pięknie wypełnia lukę między współczesną brytyjską scenerią duszpasterską filmu a ponadczasowymi, eurogotyckimi, ludzkimi głosami. Muzyka ma tutaj upiornie ważną rolę. Otoczeni zostajemy nieziemskimi dźwiękami tańczącymi wokół ziemistych pejzaży dźwiękowych, które wydają się być jednocześnie wewnętrzne i zewnętrzne – prawdziwe i wyimaginowane.

Men – arcydzieło wizualne

Wizualnie i dźwiękowo Men to zdumiewający wyczyn kina. Wieś w horrorach zawsze była głównym epicentrum grozy. W Men Garland obejmuje absolutne piękno scenerii wraz z okropnościami, które czają się w ciemnościach. Zwłaszcza w opuszczonym tunelu kolejowym, który pochłania całe światło. W połączeniu z eksperymentalną partyturą a cappella (na którą składa się Buckley śpiewająca imię bohaterki), reżyserowi udaje się zachować równowagę między wzniosłością a surrealizmem.

Men – trailer

Kiedy dzieło Garlanda wkracza na całość, Men pozostaje nieugięty. Fakt, od czasu do czasu poddajemy się konwencjonalnym taktykom wywołującym strach, jednak prawdziwa groza filmu bierze się prawie całkowicie z jego dziwności. Garland bawi się koncepcjami, tworząc naprawdę niepokojące i szalone obrazy (nie brakuje odrobiny poczucia humoru). Reżyser sprawnie czerpie z narracji dotyczących winy, traumy, seksizmu i ról płciowych – tytuł filmu zresztą jest główną wskazówką.

Całe to szaleństwo reżyser buduje w kierunku końcowego aktu. Dla niektórych sama absurdalność będzie zbyt trudna do zniesienia, a może nawet ciężka do brania jej na poważnie. Dla tych, którzy poddali się hipnotycznej wizji Garlanda, finał będzie niezapomnianym przeżyciem filmowym, którego znaczenie będzie dyskutowane jeszcze przez wiele lat.

Ocena: 8/10

Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła udział w seansie.

"Najgorszy Człowiek Na Świecie": Uniwersalny obraz schyłkowego pokolenia millenialsów [recenzja]

Po dwóch niezwykle dobrze przyjętych filmach (Ex Machina, Anihilacja) brytyjski scenarzysta i reżyser Alex Garland bierze na warsztat horror ludowy. Długo przyszło nam czekać na jego najnowsze dzieło zatytułowane Men. Obraz o zawrotnym stylu jest jedną z najoryginalniejszych pozycji od niezawodnego dystrybutora filmów, o których ciężko zapomnieć – A24. Dzieło Anglika przepełnia mroczny mistycyzm, zaś […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →