Musimy porozmawiać o „Kevinie”. 7 rzeczy, których nie wiedzieliście o świątecznym filmie
Obserwuj nas na instagramie:
Kevin sam w domu to dla wielu nie tylko sympatyczny rodzinny film bożonarodzeniowy. To prawdziwy rytuał, bez którego nie da się przeżyć poprawnie świąt. Ale nawet jeśli oglądaliście go wiele razy, istnieje szansa, że nie znacie historii stojących za tymi scenami.
Czy ktoś nie oglądał jeszcze Kevina?
A może nigdy nie oglądaliście Kevina samego w domu? Żyjąc w kraju, w którym bożonarodzeniowy kult tego filmu jest wyjątkowo potężny, szansa na to jest pewnie mała, ale dla porządku przypomnijmy fabułę. Bohaterem jest 8-letni chłopiec, Kevin McCallister, który zostaje zapomniany przez swoją rodzinę i zostawiony w domu. Oni lecą więc na święta do Paryża, a on musi bronić domu przez dwoma nieudolnymi włamywaczami. Co ciekawe, film w tym roku można oglądać nie tylko w telewizji, ale też na platformie Disney+. Możemy więc zaaplikować sobie tyle seansów i powtórek, ile się tylko da. Okaże się to pomocne, jeśli będziecie chcieli przeanalizować poniższe sceny. Przygotowaliśmy bowiem dla was kilka ciekawostek:
Dziewczyna ze zdjęcia
Pamiętacie, jak Kevin znalazł zdjęcie dziewczyny swojego starszego brata, Buzza? Okazuje się, że na fotografii tak naprawdę był ucharakteryzowany chłopak. Wszystko dlatego, że reżyser Kevina samego w domu, Chris Columbus, stwierdził, że śmianie się z jakiejkolwiek dziewczyny i jej urody byłoby okrutne. Ostatecznie więc użyto zdjęcia syna jednego ze scenografów, Dana Webstera. Ale spokojnie – chłopiec podobno sam zgłosił się na ochotnika!
Nie dla dzieci
8-latek przeglądający “Playboya”? Czy na planie nie było nikogo, kto by temu zapobiegł? Spokojnie – wszystko zostało przemyślane. Choć edycja popularnego magazynu dla dorosłych była najprawdziwsza na świecie (lipiec 1989 z Eriką Eleniak na rozkładówce), na potrzeby sceny strony zostały fachowo sklejone. Mały Macaulay Culkin nie widział więc przed sobą nic niewłaściwego. Po prostu świetnie odegrał scenę i fachowo się oburzył.
Tyłem do przodu
Albo scena, kiedy zjeżdżająca z podjazdu furgonetka z Harrym i Marvem prawie uderza w Kevina. Wygląda to dość niebezpiecznie. I mimo że Culkin miał na planie własnego kaskadera (w postaci bardzo niskiego 30-latka), w tej scenie młody aktor zagrał sam. Jak zrealizowano ujęcie? Culkin tak naprawdę stawiał kroki do tyłu, jak Chris Martin w teledysku do The Scientist, a furgonetka się od niego oddalała, a nie przyspieszała. Potem taśmę puszczono od tyłu. Spójrzcie teraz dokładnie na tę scenę – teraz nagle wszystko widać, co?
Iluzja ogniowa
Jedną z pułapek zastawionych przez Kevina był prowizoryczny miotacz ognia, uruchamiany przy otwieraniu drzwi. Złapał się na nią Harry, któremu ogień spalił większość włosów. Grający tę rolę Joe Pesci nie był jednak narażony na niebezpieczeństwo (choć nie można tego powiedzieć o podobnej sytuacji z planu sequela Kevina, o czym niedawno pisaliśmy). Scena nie powstała też z udziałem kaskadera czy wielkich nakładów finansowych. Wykorzystano XIX-wieczny teatralny trick, znany jako „Pepper’s Ghost”. Pożądane obiekty (tu ogień trawiący czarną głowę manekina) odbijają się na przeźroczystej tafli szkła, ustawionej w zaciemnieniu pod kątem 45 stopni. Kluczem jest odpowiednie oświetlenie i ustawienie przedmiotów. Tutaj wyszło prawie idealnie, choć wprawne oko zauważy za głową Pesciego zarys czarnej głowy manekina…
Rodzina na ekranie, rodzina w rzeczywistości
„Fuller, nie przesadzaj z Pepsi!” – słychać w tle podczas sceny rodzinnego jedzenia pizzy. Słodki chłopczyk z puszką w ręce, który czarująco uśmiecha się do nas zza wielkich okularów, to nie kto inny, jak brat Macaulaya Culkina, Kieran – późniejszy Roman Roy z serialu Sukcesja. Trzeba przyznać, że nic się nie zmienił:
Piec w piwnicy, który ożywa
Kevin schodzi do piwnicy i ustawia pranie, ale jako że wyobraźnia dziecięca lubi płatać figle (szczególnie w ciemnej piwnicy), jesteśmy świadkami zjawiska paranormalnego. Żelazny piec nagle zaczyna złowieszczo się śmiać i nawoływać, co nasz niezrażony bohater podsumowuje krótkim: „zamknij się”. W rzeczywistości ta scena miała wyglądać zupełnie inaczej. Chris Columbus wymyślił, że piec faktycznie ożyje, ale konkretniej: stanie na czterech łapach i zacznie gonić chłopca po schodach. Koszt zrealizowania ujęcia wyceniono na milion dolarów. Przy wstępnym cięciu kosztów scena poleciała więc jako jedna z pierwszych. I dobrze.
Na zawsze w pamięci kaskaderów
Twórcy filmu chcieli sprawić, żeby sceny z udziałem kaskaderów wyglądały tak bardzo boleśnie, jak się dało. Momenty, kiedy Harry i Marv upadali z hukiem na podłogę, miały bawić widzów, bo jak twierdził John Hughes, kultowy reżyser i scenarzysta Kevina, „ból jest zabawny”. Ale kiedy kręcono film, wszystko wyglądało tak realistycznie i boleśnie, że reżyser i jego ekipa bali się, że dojdzie do wypadku. Ekipa kaskaderów poświęciła się jednak do granic możliwości, skacząc wysoko i lądując na plecach, ile się dało. Podobno jeszcze przez lata w branży tego typu akrobacje nazywano „popisami kaskaderskimi à la Kevin sam w domu”.
Kevin sam w domu to dla wielu nie tylko sympatyczny rodzinny film bożonarodzeniowy. To prawdziwy rytuał, bez którego nie da się przeżyć poprawnie świąt. Ale nawet jeśli oglądaliście go wiele razy, istnieje szansa, że nie znacie historii stojących za tymi scenami. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego […]
Obserwuj nas na instagramie: