Burning Man: czy tak wygląda festiwal przyszłości?
Obserwuj nas na instagramie:
Festiwale kojarzą nam się głównie z koncertami. Przynajmniej tak było przez kilka ostatnich dekad. Coraz częściej jednak uczestnicy żądają od organizatorów czegoś więcej – nowych doświadczeń poszerzających muzyczne uniwersum.
Unikatowe wydarzenie
Trudno jest jednoznacznie zdefiniować Burning Mana. Nosi wszelkie znamiona klasycznego festiwalu – z tysiącami uczestników, występami na żywo i urozmaiconymi strefami. Ale to, co dzieje się przez 9 dni na pustyni Black Rock w północnej Nevadzie, przypomina raczej kompleksowe, zupełnie unikatowe wydarzenie, które przyciąga widzów czymś innym niż nazwiskami w line-upie. Dlaczego tyle osób co roku wybiera się na nieprzyjazne pustkowie, gdzie króluje wchodzący w każdy zakamarek ciała pył, a temperatury wahają się w ciągu doby nawet o ponad 30 stopni?
Światy równoległe
Odpowiedzi na to pytanie można poszukać na wystawie zdjęć Piotra Bratosiewicza, którą 24 i 25 listopada obejrzycie przy ulicy Widok 8 w Warszawie. Światy równoległe ukazują bogaty i kolorowy świat Burning Mana, pełen zaangażowanych w zabawę uczestników, ich pojazdów i niesamowitych kreacji. Są błyskające w słońcu stroje i niesamowite rzeźby, a także oświetlone tysiącami żarówek i LED-ów przestrzenne konstrukcje oraz platformy. To także obraz kontrastu pomiędzy pustynnym bezkresem a postapokaliptyczną kreacją niczym ze świata Mad Maxa. Raz do roku na popękanej, spalonej słońcem ziemi wykwita festyn i karnawał, jakiego ciężko doświadczyć gdzie indziej. A potem znika – zgodnie z założeniem organizatorów Burning Mana, którzy mówią jasno: „nie zostawiajmy po sobie śladów”.
Burning Man dla każdego i wszędzie
O amerykańskim festiwalu i najciekawszych faktach z nim związanych pisaliśmy już TU. Czas zastanowić się jednak, czy tak powinien wyglądać każdy festiwal, nawet jeśli jego skala jest dużo mniejsza. Nie wszyscy przecież mają szansę wybrać się do Nevady, ale każdy chciałby, także w swoim kraju, uczestniczyć w wydarzeniu kumulującym aktualne trendy i zjawiska. A Burning Man jest dobrym źródłem inspiracji, z którego organizatorzy polskich festiwali korzystają coraz chętniej.
Agregat doświadczeń
Czy idąc tym tropem, czeka nas zminimalizowanie liczby koncertów na rzecz rzeźb, instalacji artystycznych i budowania świątyń na pustkowiu? Raczej nie – pamiętajmy, że Burning Man nie jest stricte muzycznym festiwalem, ale swojego rodzaju agregatem doświadczeń, gdzie można przeżyć duchową przemianę czy odbierać wrażenia za pomocą wszystkich zmysłów. To, co jednak materialne, można z łatwością zaszczepić na każdym gruncie podczas masowej imprezy plenerowej. Także jeśli chodzi o minieventy. Sesje jogi, które rozpoczynają wiele festiwalowych dni, zanim jeszcze pierwsi artyści wejdą na scenę, nie znalazły się tam przypadkiem. Podobnie jak spotkania autorskie.
Wszystko się zmienia, także podejście ludzi do festiwali. Pamiętacie, jak w ciągu dnia zaliczaliśmy po 10 koncertów? Jak śledziliśmy line-upy wszystkich scen, nawet tych mniejszych, chcąc odkryć alternatywne świeżynki? Nie mówimy, że amatorzy takiego przeżywania festiwali już nie istnieją, ale dziś imprez tego typu jest tak dużo, że muszą wyróżniać się czymś niesamowitym. I przykuć uwagę tych, którzy nie przyjechali na 3 czy 4 dni na drugi koniec Polski tylko dla zespołów i solowych artystów. Tak, powiedzmy to głośno, festiwalowicze to też osoby, które chcą się dobrze bawić nie tylko przy muzyce. Dla których ważne są też dodatkowe aktywności, przebywanie w pięknych przestrzeniach, robienie zdjęć, kręcenie filmików czy wygłupianie się ze znajomymi. Czy jest w tym coś złego?
Przyszłość to dodatkowe atrakcje
Organizatorzy innych festiwali, idąc częściowo za przykładem wydarzeń typu Burning Man, dorzucają atrakcje do pakietu podstawowego, na który składa się rozległy teren, kilka scen, pole namiotowe, strefa gastro i szpalery przenośnych toalet. Ładnych parę lat temu Open’er zaproponował DJ-skie imprezy odbywające się w trakcie najważniejszych koncertów. Jedni pukali się w głowę, biegnąc na artystę z Grammy na koncie, inni zapominali o świecie zanurzeni w brzmieniu elektroniki, najczęściej ze słuchawkami do silent disco na uszach. Wciąż jednak mówimy o muzyce – a co z urozmaiceniami, które pozornie nie miały nic wspólnego z motywem przewodnim imprezy? Strefa dla fanów serialu Stranger Things na tegorocznym Orange Warsaw Festival? Kolejki chętnych do wejścia ciągnęły się przez ładne paręset metrów. Zapytacie, co to ma wspólnego z Burning Manem? Chodzi o wolność. Także wolność wyboru i pełną dowolność tego, jak chcemy przeżywać swój czas wolny.
Stworzyć piękną imprezę
Choć od dodatkowych atrakcji wypełniających festiwalowy czas nie uciekają też inne imprezy muzyczne w Polsce, np. katowicki OFF, dobrym przykładem zrównania wszystkich potrzeb uczestników są takie wydarzenia jak m.in. FEST FESTIVAL, LAS Festival czy Garbicz. Organizatorzy mieli jasny cel działania – chcieli stworzyć imprezę, która zapadnie w pamięć i będzie po prostu… piękna. I oczywiście mocno instagramowalna (choć np. organizatorzy Garbicza sugerują gościom, żeby na tę parę dni zapomnieli o telefonach i mediach społecznościowych). Powstały rzeźby, pomalowane fluorescencyjną farbą totemy, pojawiły się lustrzane płaszczyzny i wszechobecne neony. Wokół takich obiektów łatwiej tworzy się pewnego rodzaju festiwalowy kult, nad zwykłe stanie w tłumie podczas koncertów przedkładający obrzędy, tańce i wygłupy. Kiedy wydarzenie, na które się wybieramy, imponuje rozmachem i szatą graficzną, głupio pojawić się na nim „po cywilnemu”. Nikt nam nic złego nie powie, powitają nas tam z otwartymi ramionami, ale doświadczenie będzie o niebo lepsze, jeśli sami odpowiednio się przygotujemy.
Tak powinna wyglądać przyszłość
Rozbuchane wizualnie festiwale generują u uczestnika potrzebę i chęć zaangażowania się. I to jest właśnie klucz do ich sukcesu i przy okazji droga rozwoju tego typu imprez. Jeśli na tytułowe pytanie o przyszłość chcieliście odpowiedzieć na poziomie technologii, sugerując hologramy, chipy i rozszerzoną rzeczywistość, to nie tędy droga. Jasne, rozwój cyfrowy odegra na pewno rolę w masowych imprezach, wiele rzeczy zostanie poprawione i ułatwione, ale festiwal przyszłości to festiwal wolności, gdzie nikt nie będzie nikogo oceniał, a jedyne zasady tam obowiązujące będą dotyczyły poszanowania drugiego człowieka i tolerancji. Tak jak na Burning Manie.
Redakcja Muno.pl wraz z fotografem Piotrem Bratosiewiczem zapraszają do przyjrzenia się z bliska, czym tak naprawdę jest legendarny Burning Man. Wystawę „Światy równoległe” można oglądać w dniach 24-25.11 przy ulicy Widok 8 (6. piętro). Startujemy o godzinie 12.00. Wstęp na wydarzenie jest darmowy, wystarczy się zarejestrować i odebrać bezpłatne zaproszenie. Więcej informacji znajdziecie TU.
Festiwale kojarzą nam się głównie z koncertami. Przynajmniej tak było przez kilka ostatnich dekad. Coraz częściej jednak uczestnicy żądają od organizatorów czegoś więcej – nowych doświadczeń poszerzających muzyczne uniwersum. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, […]
Obserwuj nas na instagramie: