Soundcheck #4 – Chair
Obserwuj nas na instagramie:
Chair to zespół, który swoją chaotyczną energią totalnie rozniesie największe sceny w Polsce. Jeśli huragan, to tylko taki. W czwartym Soundchecku w roli głównej Cura oraz Hubert Kurkiewicz.
Soundcheck, czyli niszowi polscy artyści, których powinieneś znać
Era streamingów sprawiła, że poznawanie nowej muzyki nigdy nie było łatwiejsze. Analogicznie, wydawanie swojej twórczości – wrzucenie klipu na YouTube, zarejestrowanie znaku towarowego na Spotify – pestka, nazywasz się artystą. Jednak jest też druga strona tego samego medalu, czyli etap przesiewu. Zarówno poszukiwacze, jak i twórcy, znajdują się w tym względzie na łasce algorytmu. Przynajmniej dopóki nie uzbierają tych kilku zer na końcu liczby wyświetleń.
W cyklu Soundcheck robimy miejsce właśnie dla debiutantów, którzy do tej pory nie dali się poznać szerszej publice. Przygotowaliśmy przestrzeń zarówno dla artystów, jak i dla wszystkich, którzy nie ograniczają się muzycznie i kiedy obiecują, że przesłuchają kawałek podesłany im przez znajomych, to naprawdę to robią. Będziemy prezentować Wam muzykę wyselekcjonowaną, lecz bez zbędnych widełek. Od tylu do tylu subskrypcji, do 10.000 odtworzeń, nie. Kryterium jest jedno: debiut z potencjałem na więcej.
Sprawdźcie koniecznie wcześniejsze odsłony cyklu, który odtąd będzie pojawiał się regularnie w drugim tygodniu każdego miesiąca.
Soundcheck #1 – Frank Leen
Soundcheck #2 – Ciepłe Brejki
Soundcheck #3 – Maks Łapiński
Soundcheck #4 – Chair
- Kto: Chair
- Skąd: Warszawa/Dania
- Od kiedy: 2021
- Brzmienie: post punk, alternatywa, indie, pop rock
- Dla fanów i fanek: Idles, Gusa Dappertona
Chair – zespół tak autentyczny, że prawie zmyślony
Seria Soundcheck to przede wszystkim opcja poszerzenia muzycznej biblioteczki. Odpada kopanie na Spotify – redakcyjnie robimy to za was. Wystawianie na świecznik niszowych artystów funduje sporą satysfakcję, szczególnie gdy trafiają się tacy delikwenci, jak Chair. Niby na rynku nowi, ale jakby znajomi. Oryginalni, inni, dziwni. Ich muzyka nastraja dość nieprzewidywalnie i przewiduje huśtawkę nastrojów, bo z jednej strony jest ckliwa i tęskna, z drugiej – stanowcza, wręcz socrealistyczna i taka… mocno stąpająca po ziemi. Po trzech piosenkach stałam się absolutną fanką Cury i Huberta Kurkiewicza, którzy grają, jak chyba nikt przed nimi. Budują wielopoziomowe uniwersum na brzmieniu, tekstach, a także całej swej scenicznej postawie, która nie bazuje wcale na tworzeniu z siebie postaci. Szczerość i autentyczność to już slogany – oni są nimi tak mocno, że aż wydają się nieprawdziwi.
Przy każdym singlu i w ogóle każdym projekcie staramy się podejść do tematu od zupełnie nowej strony – wymyślamy sobie pole, które chcielibyśmy zgłębić albo estetykę, w którą można wejść. Tak jak przy „happiness” postawiliśmy w 100% na pracę kolektywną, przy „love ad” przyjęliśmy podejście wczesnego, polskiego kapitalizmu tak tutaj weszliśmy w coś zupełnie dla nas obcego – astrologię. Do tego jako ciekawostkę możemy dodać, że „say it again” było naszym pierwszym singlem, gotowym już w czerwcu zeszłego roku. Efekt naszej pierwszej współpracy był tak satysfakcjonujący, że od razu wiedzieliśmy, że to początek czegoś większego.
– Chair w specjalnym komentarzu dla Rytmy.pl
Chair – say it again
Chair – wywiad
Maja Kozłowska, Rytmy.pl: Jestem ciekawa, jak ludzie trafiają na takie zespoły, jak wy? Ja żyję w swojej bańce sprawdzania premier i słuchania polecajek znajomych i zastanawiam się, jak to wygląda z zewnątrz. Wiecie, skąd jesteście znani, jak ludzie na was trafiają?
Hubert Kurkiewicz: My również nie do końca wiemy, jak ludzie mają nas znajdować. Chyba większość przez znajomych, żyjemy taką zasadą, że trzeba swoich pięciuset pierwszych fanów znać z imienia i nazwiska. Staramy się tworzyć małą społeczność wokół siebie i sprawić, żeby każde krzesło, które kiedykolwiek widzą gdziekolwiek na świecie, kojarzyło im
się z nami (śmiech).
Cura: Po tych znajomościach – patrząc na osoby, które nas śledzą, to na pewno przynajmniej sześćdziesiąt – siedemdziesiąt procent w sumie albo kojarzę, albo znam. To też przez rodzaj promocji, na przykład z Zodiakarą, to znowu inne bańki się otwierają.
Hubert Kurkiewicz: Pozwala nam to odkrywać nowe miejsce, ci znajomi są wszędzie, poznajemy trochę tych ludzi, stajemy się interesujący dla coraz większej liczby. Na początku dla znajomych, a później dla znajomych znajomych.
Cura: My trochę w radio też byliśmy, więc może randomowi ludzie też losowo nas szerują.
Hubert Kurkiewicz: Ale tylko dlatego, że jakiś znajomy nas puszcza (śmiech).
Strumień świadomości – myśli płynące wprost z głowy
Myślicie, że w tej branży da się od jednej osoby dojść do każdej innej?
Cura: Myślę, że w Polsce albo w Warszawie to na pewno. Ten świat jest coraz mniejszy mi się wydaje. Ja trochę pracowałem tu i tam w takiej branży, firmie reklamowej i poznałem randomowych ludzi. Brodka, Ralph Kaminski, w telewizji, na ulicy, ten świat jest bardzo mały. Przynajmniej w Warszawie, myślę, nie mogę mówić za cały kraj, ale mieszkając w stolicy trochę można na ludzi wpaść i to nie jest tak daleko, jak w Londynie, gdzie jest to bardziej
rozrzucone i ciężko się dotrzeć do wszystkich.
Wy muzycznie dajecie mi trochę morisseyowskiego vibe’u, jednak z wyraźną domieszką nowoczesności, jak Gus Dapperton. W artykule o newcomerach roku określiłam was jako zespół powracający do przyszłości. Zgodzicie się z tym określeniem?
Hubert Kurkiewicz: Jest to bardzo miłe, gdzieś tam trzyma się tego, że z jednej strony ta melancholia w nas jest jakąś tam mocną energią i ona w nas żyje, a jednocześnie nie jest to w naszym interesie, ani nie jest to naszym zamiarem robić jakieś 80’s albo 90’s revival. Nie gramy punku, który był, tylko to punk, który będzie. Chcemy tworzyć rzeczy, których nie było, wyzwolić w sobie rzeczy kreatywne.
Cura: Żyjemy w takim świecie estetyzowanym i te wszystkie mody lata 60. i 80. wracają do estetyki. W sumie bierzemy i robimy coś na nowo.
Teraz chciałabym porozmawiać troszkę o warstwie lirycznej. Niesamowicie podoba mi się rozpiętość waszych tekstów. Love ad. z automatu trafiło na listę moich ulubionych lovesongów, słodko-kwaśnych lovesongów. Happiness jest dla mnie genialnym przykładem zastosowania taktyki strumienia świadomości, trochę w stylu Samuela Becketta, podobnie z say it again. Skąd pomysł na taką, a nie inną narrację?
Hubert Kurkiewicz: Przyjdź na koncert, bo na koncercie ten strumień świadomości, który wydobywa się z Cury, jest dziesięć razy mocniejszy.
Cura: (śmiech) Bo to w sumie miało o to chodzić. To jest reklama, więc wszystko jest bardzo poukładane i konkretne. A reszta to bardziej są nasze dążenia, akceptowanie tej autentyczności, o którym bardzo dużo rozmawiamy. Szanuję te impulsy, co mógłbym mieć w głowie. Rzucamy je na zewnątrz i zobaczymy, jak widownia reaguje na to. Nie krytykujemy, zanim nie jest skończone. Po prostu rzucamy go, widzimy, jaka jest reakcja i na tym bazujemy dalej. Strumień świadomości jest, więc chciałbym więcej nieraz, zahamuję sam siebie, ale bardzo to lubię. Totalnie nie oceniamy, czy to jest dobre, czy złe, to są słowa, które wychodzą bezpośrednio z mojej głowy. I myślę, że warto to powiedzieć, bo to jest to, co ukrycie chciałbym powiedzieć. Żeby to było mniej zbudowane, że nie chcę tworzyć image’u, tylko być w miejscu, w którym mogę rozmawiać i być sobą. Że masz konkretny ideał w głowie, że jesteś fajny, cool i pchasz to, co jest dla mnie przestresujące. I wolałbym po prostu cokolwiek, co wyjdzie, zaakceptować, że to jestem ja, mam błędy, nieraz wyjdzie dobrze, nieraz wyjdzie źle, ale to jest jednak nasze.
Chair – love ad
Dla mnie to totalnie ciekawy eksperyment. Bo nie wydaje mi się, żeby w polskiej muzyce ktoś stosował teraz taką technikę. Są piosenki, które są osobiste i opowiadane z perspektywy pierwszej osoby. Są też utwory, których narracja jest trzecioosobowa, ale takiego, bardzo prostego w sumie, wywlekania wrażeń jeszcze nie spotkałam.
Cura: Król, Błażej Król trochę tak robi. Może nie do końca w tym projekcie, król, ale w Kobietach z Wydm. Trochę w sumie otworzył mnie na ten strumień, to brzmiało dla mnie fascynująco, gdy pierwszy raz to usłyszałem. Taki totalny luz i wyrzucenie.
Chair – brak kompatybilności to żadna przeszkoda
Przy okazji premiery say it again nawiązaliście współpracę z Zodiakarą z Rynsztoku. Wiem, że wasz stosunek do astrologii jest mieszany, ale może jednak czujecie jakąś wyjątkową kompatybilność z danymi znakami?
Hubert Kurkiewicz: Podobno zodiakalne bliźnięta nie za bardzo wierzą w zodiaki (śmiech). Mimo że nie utożsamiamy się z tym bardzo, to jest to element zabawy i uniwersum. Nie ma od tego ucieczki. Zdarzyło mi się, że ktoś na imprezie spytał mnie o datę i godzinę urodzin, ale ja nie wiem… Z moją dziewczyną mamy ponoć kompatybilne znaki i jest spoko, ale nie wiem, czy dwa bliźnięta to bardzo zgrany set-up
Cura: Podobno nie…
Hubert: No właśnie, a przecież jest gitarka.
Wiecie, ja też znajduję się w środku tego, bo sama mam bardzo bliskie relacje z wagą, jestem rakiem i to teoretycznie nie miało prawa wyjść, a jednak.
Cura: No właśnie. Nie raz jest tak, że patrzę na to i czytam i te wszystkie dobre cechy, które albo myślę, że posiadam albo chciałbym posiadać, jest taki tak… i myślę: to to..
Hubert: To jaaa (śmiech)
Cura: (śmiech) Tak! Nieraz to jest fajne i nawet budujące. Na pewno jest tak, że jeśli masz taką relację i gdzieś zostało napisane, że to kompatybilne, to daje to stabilność z tyłu głowy. Dobra, mamy ciężko, ale podobno razem dajemy radę, więc pchamy to dalej. Jak wszystko w życiu – życie jest bardzo skomplikowane i jeśli znajdziemy coś, co je ułatwi, to czemu nie skorzystać.
Hubert Kurkiewicz: Z drugiej strony, jeśli jakieś powiązanie jest niekompatybilne, a jednak się lubicie, to tworzy się taka fajna rysa, do której można wracać i o tym rozmawiać, jak to się wyszło poza, że jest się mocniejszym niż grawitacja i gwiazdy.
Cura: Nie wspieramy tylko, jak coś się złego zrobi i zwalamy na to, a jestem rakiem, raki tak mają.
Tłumaczenie swoich zachowań astrologicznymi przyczynami nie jest zbyt dobre, ale to tak samo, jak zasłanianie się każdą inną „wadą”. Czy to astrologia, czy choroba, słabych zachowań względem innych to nie usprawiedliwia. A już na sam koniec mam dla was szczególne pytanie.
Jakiś czas temu na Instagramie pootwierało się pełno profili w stylu „jakim chomikiem jesteś?” a wy podchwyciliście to i tak powstała gra: „jakim krzesłem jesteś?”. Mam teraz dla was zadanie – dopasujcie krzesła do artystów: król, Florence and the Machine, Kizo, sanah.
Chair to zespół, który swoją chaotyczną energią totalnie rozniesie największe sceny w Polsce. Jeśli huragan, to tylko taki. W czwartym Soundchecku w roli głównej Cura oraz Hubert Kurkiewicz. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, […]
Obserwuj nas na instagramie: