fot. Slant Magazine

wyzbywa się strachu i wstaje z kolan. Recenzja albumu „Motordrome”


30 stycznia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Motordrome to drzwi, za którymi Dunka zamyka swoje dawne zmagania. Sam zamysł albumu powstał w trakcie rozmowy artystki z matką, podczas której opowiadała jej ona o swojej walce ze stanami lękowymi. Czy album przeskoczył poprzeczkę, jaką MØ zawiesiła sobie swoimi ostatnimi wydawnictwami?

MØ i skandynawski pop zawsze w cenie

Wydany w 2018 roku album Forever Neverland został bardzo ciepło przyjęty przez krytyków, a także fanów wokalistki, którzy podążyli za nią w jej kolejną, światową trasę (pierwsza miała miejsce przy okazji płyty No Mythologies to Follow, która moim zdaniem jest jak na razie najlepszym muzycznym doświadczeniem, jakie zaserwowała nam Dunka). Niestety obie trasy nie miały pozytywnego zakończenia, ponieważ były swego rodzaju zbiorem problemów MØ. Przerywając drugą z nich w 2019 roku, ze względu na kłopoty ze zdrowiem, wokalistka przyznała, że została przybita konsekwencjami trudów koncertowania. Doświadczyła ona poważnego urazu strun głosowych i to właśnie próba ich rekonwalescencji wycofała ją z muzycznego świata na długie miesiące.

Przy okazji poprzednich lat łapałam się na tym, że myślałam za dużo – zdecydowanie za dużo. Starałam się przekombinować każdą możliwą sytuację, a później myślałam o niej długimi godzinami. Przy okazji ostatnich lat naprawdę chciałam, by wszystko było krótkie. Nie chciałam zwlekać z wydaniem albumu szukając perfekcji, wiedząc tak naprawdę, że jest już gotowy.

– powiedziała MØ.
MØ
okładka albumu Motordrome

nie zamierzała jednak tanio sprzedać swojej skóry. Przez ostatnie cztery lata skrupulatnie dopracowywała swój najnowszy album Motordrome. Jest to 10-utworowa podróż po bardzo prywatnych i mrocznych tekstach wokalistki, za których pomocą odsłania ona przed nami swoje największe życiowe lęki. Obudowana w popowe brzmienia płyta to kolejne muzyczne doświadczenia, w jakie zostajemy zabrani. Czy jest ono warte przesłuchania?

Mam nadzieję, że ludzie poczują, że płyta jest autentyczna i że są tam historie, z którymi mogą się utożsamić. Dla mnie ten album oznacza ogromną zmianę w moim życiu. Mimo że wciąż robię to, co kocham, wydaje mi się, że to nowy rozdział. Skończyła się pewna era mojego życia i wchodzę w nową. To przerażające, ale i wyzwalające.

– zapowiedziała swój album wokalistka.

Muzyczny testament własnych lęków

Samo wejście w album zapowiada się naprawdę dobrze, ponieważ już na starcie widzimy znane nam wcześniej single Kindness i Live to Survive. Pierwszy z nich to chyba typowy standard w wykonaniu – brzmi on bowiem jak piosenki z jej poprzednich albumów, ale mimo to ma w sobie tę nutkę świeżości, która łącząc się z dopracowanymi już brzmieniami artystki, tworzy naprawdę fajny opening całego krążka. Utwór opowiada nam o emocjach, jakimi przez ostatnie lata kierowała się wokalistka.

Przeczytaj także: MØ prezentuje nowy album Motordrome

Drugi singiel – Live to Survive – to powrót do czasów, które przez ostatnie dwa lata są hymen przewodnim rynku muzycznego. Mowa tu oczywiście o latach 80., które osadzają nam piosenkę w synth-popowych brzmieniach. Utwór jest także klubowym bangerem, za którego produkcją stoi SG Lewis. Piosenka jest bardzo przyjemną propozycją dla osób, które w tanecznych hitach doszukują się nieco tekstowych smaczków, a te są tutaj idealnie zaserwowane. Opowiadają one o samoakceptacji, a także o zrzuceniu z siebie widma niedoskonałości, które ktoś stara się nam przypisać. W myśl słów piosenki mamy je po prostu zostawić za sobą i przeżyć życie po swojemu.

MØ – Live to Survive, posłuchaj!

Zatrać się w muzyce i uwolnij gamę uczuć

Kolejne muzyczne propozycje to bardzo emocjonalne w przekazie utwory. Już od samego początku Wheelspins możemy wyczuć niespokojną dozę nostalgii, która odwołuje się do zapomnienia i tęsknoty o osobach, ale także rzeczach, których utraty bardzo żałujemy i po których stracie jedyne co chcielibyśmy zrobić, to cofnąć się w czasie. Jednak do tego przekazu nie można się za szybko przyzwyczaić, bo już kolejna piosenka, Cool to Cry, rozbudza w nas bardzo waleczne i podbudowujące emocje, które rozkazują nam wyzbyć się dawnych demonów i nie rozpraszać się problemami, które nas osaczają. Bo przecież “płacz nie jest wcale taki zły” i może nas on doprowadzić do katharsis.

Nie powinniśmy w życiu kierować się rzucanymi przez innych słowami “pracuj ciężej”, czy też “nie pokazuj aż tyle emocji”, bo są one po prostu głupotą. To równia pochyła do zaburzeń zdrowia psychicznego i to właśnie im chciałabym poświęcić najwięcej uwagi na moim albumie. Pamiętajcie proszę, że jeśli czujecie, że potrzebujecie przerwy, czy też wycofania się z pędu swojego życia – róbcie to! Nie bójcie się i nie mówcie sobie “nie powinienem tego robić”, bo o zdrowie powinno się dbać cały czas.

– opowiada MØ.

Przy okazji tej tematyki muszę także wspomnieć o kolejnej piosence, jaką jest Youth is Lost. Dzięki Bogu, że nie została ona singlem i dane nam jest ją usłyszeć dopiero na albumie, ponieważ jest to jego najmocniejsza propozycja. Uderza nas ona z zupełnie innej strony, ponieważ jej mroczny przekaz i nieco zgrzytliwy tekst łączą się z pewnym i wyważonym wokalem , który w akompaniamencie grającej z tyłu gitary tworzy naprawdę solidną nutę ukazującą nam prawdziwy kunszt Dunki i zarazem jej największą siłę, jaką są nieco wolniejsze, ale bardzo emocjonalne w przekazie utwory z niekonwencjonalnymi brzmieniami na zapleczu.

MØ – Youth is Lost, posłuchaj!

Motordrome skąpane w księżycowym blasku

Wydany przy okazji premiery albumu kolejny singiel – New Moon – to przysłowiowe zamknięcie drzwi artystki i pozostawienie swojej przeszłości za sobą. Piosenka porusza tematy złamanych serc i problemów, które napotykamy w momencie prób zasklepienia ran po dawnej miłości . Ma ona także nadawać naszym poczynaniom nieco więcej odwagi i prowadzić w stronę znalezienia swojej własnej siły.

“New Moon” to piosenka stworzona, aby zamanifestować nową erę, piosenka o odzyskaniu kontroli. Dla mnie jest to przypomnienie, aby słuchać samej siebie, ufać swojemu instynktowi i nie pozwalać zewnętrznym siłom zamazać mojego widzenia. Mam nadzieję, że inni ludzie zaczerpną z niej taką samą energię.

– mówi o New Moon MØ.

Warto także wspomnieć tutaj o wydanym już wcześniej singlu Brad Pitts, który wracając w całej albumowej aranżacji, dostarcza nam uczucia niekończącego się pożądania kogoś. Jest to piosenka zapewniająca nam gamę typowych brzmień, do których przyzwyczaiła nas już , a co za tym idzie – propozycja nie zaskakuje, ale przy jej okazji docenić można klimat, który kreuje w trakcie przesłuchiwania.

MØ – Brad Pitts, posłuchaj!

MØ po raz kolejny przeszywa nasze ciało muzycznym dreszczem

Mimo tego, że koło kolejnej propozycji Goosebumps można przejść obojętnie, bo jest to po prostu piosenka, których na muzycznym rynku jest po prostu pełno, tak dwa ostatnie utwory – Hips Bones i Pinches, to zjawiskowe domknięcie albumowej historii. To właśnie one pokazują nam, że taneczne bangery, to nie jedyne, czego możemy oczekiwać od . Hips Bones, to propozycja, która na nasze słuchawki wchodzi razem z elektronicznymi dźwiękami oprawionymi gitarową solówką. Lata ona pomiędzy popowymi, a także rockowymi brzmieniami, które w wykonaniu Dunki brzmią po prostu zjawiskowo. Widać, że to właśnie instrumenty są trzonem całej kompozycji i to one dostarczają nam największych doznań.

MØ – Hips Bones, posłuchaj!

Na szczególne uznanie zasługuje tutaj jednak zamykający album utwór Punches, który rozbudza najgłębiej skrywane emocje. Jeśli przy poprzednim utworze wersja instrumentalna nie była wystarczająca, tak ta powali was na łopatki! Gitary, skrzypce, pianino – to tylko jedne z nielicznych instrumentów, które poszerzają muzyczne doznanie. Piosenka brzmi jak waleczny hymn, który sprawia, że czujemy się, jak poszukiwacze odkrywający nieznane w sercu dżungli. Nie wiem, czy nie poleciałem z tym stwierdzeniem za bardzo, ale było to pierwsze z moich odczuć przy okazji tego utworu, także może naprawdę jest w nim jednak coś pierwotnego. Chapeau bas, bo zamknięcie krążka tym utworem, to istna poezja.

MØ – Punches, posłuchaj!

Szablonowo-nieszablonowa MØ

Motordrome to niewątpliwie solidna propozycja ze strony . Czy możemy nazwać ją odkrywczą? Nie, na pewno nie, a nawet przyznam, że momentami miałem wrażenie, że takie brzmienia od Dunki już słyszeliśmy. Nie można jednak albumowi odjąć tego, że ma w zanadrzu swoje naprawdę mocne momenty, które głownie przejawiają się przy okazji Youth is Lost, a także Punches. Bardzo fajne jest także to, że jest on pełną prywatą ze strony artystki i po raz pierwszy możemy ją poznać od skrywanej do tej pory strony, która jak widzimy, ma nam naprawdę wiele do zaoferowania. Album niewątpliwie zostawia nas z głodem kolejnych muzycznych niespodzianek ze strony artystki. W pełni przekazuje nam także jej przemyślenia i refleksje – by kochać, wybaczać i żałować – bo życie ma nam do zaoferowania naprawdę wiele i musimy być gotowi na wszystkie jego scenariusze.


MØ – Motordrome, posłuchaj albumu!

Motordrome to drzwi, za którymi Dunka zamyka swoje dawne zmagania. Sam zamysł albumu powstał w trakcie rozmowy artystki z matką, podczas której opowiadała jej ona o swojej walce ze stanami lękowymi. Czy album przeskoczył poprzeczkę, jaką MØ zawiesiła sobie swoimi ostatnimi wydawnictwami? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →